Co się zaś tyczy meritum Twojego wpisu, to do Kościoła wstępuje się dla Boga, a nie dla ludzi, lepszych czy gorszych. Jeżeli odwracasz tę kolejność, to traci to jakikolwiek sens.
[cite] agaga:[/cite]Taaak.
Obejrzę taki filmik, przeczytam "Zwyczajna praca, nadzwyczajna łaska"
i myślę sobie: To dobre, w tym jest Bóg, którego szukam.
A potem poczytam sobie pościki osób powiązanych z OD na tym forum i wszystko we mnie krzyczy: Uciekaj! To karykatura Boga.
Na mój rozum i moją wrażliwość nie da się tych dwóch wątków pogodzić.
Gdzieś jest fałsz.
Nie wiem czy uda mi się sformułować myśl poprawnie, ale błędem jest ocenianie idei na podstawie zachowań poszczególnych osób, które odwołują się do tej idei.
[cite] agaga:[/cite]Teofilu, cały szkopuł w tym, że człowiek nie ma bezpośredniego wglądu w idee.
Wszystko poznaje za pośrednictwem ludzi.
Chodzi o to, aby nie negować ćwiczeń duchowych Św. Ignacego, bo niejaki Obirek okazał się niezdolnym do dotrzymania złożonych ślubów jezuity. Podobnie nauczania Św. Josemarii nie można oceniać na podstawie tego czy owego, który stara się tego nauczania słuchać.
Pamiętem kiedyś w warszawskiem radio Św. Józef jak pewna pani opowiadała, co ją przekonało do duchowości Opus Dei. Raczej nie co lecz kto. Był to jej profesor. Relacja wskazuje na typowego naukowca chodzącego w skarpetkach niedobranych do pray. To pewnie ten, na którego trąbimy jak wchodzi na jezdnię w przypadkowym miejscu zaczytany w jakąś książkę. Otóż ten profesor znając swoją ułomność walczył z nią kierując się właśnie nauczaniem Św. Josemarii. Walczył, walczył, ale to nie znaczy, że pokonał swoje wady i słabości.
Nauczanie Sw. Josemarii poznaje się jeszcze za pośrednictwem ludzi, którzy go jeszcze mogą pamiętać. Ale za 20-30 lat sytuacja Opus Dei będzie taka jak dominikanów czy jezuitów. Nikt z żyjących nie będzie mógł się pochwalić znajomością z liderem. Pozostają pisma, wspomnienia. Wiernym pozostaje wierność kościołowi w jednej z jego duchowych dróg-wąskich ścieżek. Ale każdy kto kroczy taką wąską ścieżką nie jest nieomylny i wszechwiedzący. Każdy, niezależnie od formacji w której uczestniczy, może w pewnych okolicznościach być transparentem "Uciekaj, to karykatura Boga".
Nie mniej, dla katolika wchodzącego w głąb duchowości, to co nauczał Św. Escriva nie może być obojętne, tak samo, jak nie można pominąc tego o nauczali inni święci XX wieku.
Św. Jose tak pięknie mówi po hiszpańsku.
Tak zrozumiale. Może to dlatego, że nagrania pochodzą sprzed 40-50 lat?
A może po prostu dbał o piękno języka i unikał bylejakości.
A propos, wiecie może skąd ściągnąć przemówienia św Josemarii w oryginale po hiszpańsku, ale w audio, nie video? Chciałabym sobie posłuchać w pociągu czy autobusie.
ojej, faktycznie długie. Nie wiem wiele o samym Opus Dei, ale przemawia do mnie to co mówi J.M Escriva, o tej codzienności. Z resztą w wielu "duchowościach" i ruchach to widać, znaczy że to Boże...
Komentarz
:cheer:
Bardzo mądre słowa..... Obyśmy zawsze o prawdzie w nich zawartej pamiętali....
osłabił mnie wątek Skandaliczne zachowanie księdza
a to co wkleiłeś mnie podreperowało
dzięki
a przy okazji, jesteś dla mnie najbardziej tajemniczą osobą na forum
jakoś nie mogę Cię poskładać z tego, co piszesz
Nie wiem czy uda mi się sformułować myśl poprawnie, ale błędem jest ocenianie idei na podstawie zachowań poszczególnych osób, które odwołują się do tej idei.
Chodzi o to, aby nie negować ćwiczeń duchowych Św. Ignacego, bo niejaki Obirek okazał się niezdolnym do dotrzymania złożonych ślubów jezuity. Podobnie nauczania Św. Josemarii nie można oceniać na podstawie tego czy owego, który stara się tego nauczania słuchać.
Pamiętem kiedyś w warszawskiem radio Św. Józef jak pewna pani opowiadała, co ją przekonało do duchowości Opus Dei. Raczej nie co lecz kto. Był to jej profesor. Relacja wskazuje na typowego naukowca chodzącego w skarpetkach niedobranych do pray. To pewnie ten, na którego trąbimy jak wchodzi na jezdnię w przypadkowym miejscu zaczytany w jakąś książkę. Otóż ten profesor znając swoją ułomność walczył z nią kierując się właśnie nauczaniem Św. Josemarii. Walczył, walczył, ale to nie znaczy, że pokonał swoje wady i słabości.
Nauczanie Sw. Josemarii poznaje się jeszcze za pośrednictwem ludzi, którzy go jeszcze mogą pamiętać. Ale za 20-30 lat sytuacja Opus Dei będzie taka jak dominikanów czy jezuitów. Nikt z żyjących nie będzie mógł się pochwalić znajomością z liderem. Pozostają pisma, wspomnienia. Wiernym pozostaje wierność kościołowi w jednej z jego duchowych dróg-wąskich ścieżek. Ale każdy kto kroczy taką wąską ścieżką nie jest nieomylny i wszechwiedzący. Każdy, niezależnie od formacji w której uczestniczy, może w pewnych okolicznościach być transparentem "Uciekaj, to karykatura Boga".
Nie mniej, dla katolika wchodzącego w głąb duchowości, to co nauczał Św. Escriva nie może być obojętne, tak samo, jak nie można pominąc tego o nauczali inni święci XX wieku.
To, zdaje mi się, są fragmenty homilii "Namiętnie kochać świat" opublikowana w książce "Kochac Kościół". np. na końcu jest punkt 54
Jest nawet na mp3
http://www.opusdei.pl/art.php?p=22493
Tak zrozumiale. Może to dlatego, że nagrania pochodzą sprzed 40-50 lat?
A może po prostu dbał o piękno języka i unikał bylejakości.
Amen.
Owszem, jest on założycielem OD, ale ... no cóż, myślę, że jest różnica.
A STRANGE PASTORAL PHENOMENON