pochwała ubóstwa
"czemuś biedny?
boś głupi
czemuś głupi?
boś biedny"
chciałbym nie zgodzić się z powyższym i powiedzieć tak
porządny człowiek powinien być ubogi.
a dlaczego?
a dlatego, że mądry i porządny człowiek powinien swoje życie
poświęcić wychowaniu swoich dzieci i mieć ich jak najwięcej
dzieci gdy są małe potrzebują czasu i miłości rodziców.
kiedy się już usamodzielnią, to mamy czas, by robić coś dla innych, zarabiać pieniądze
ale nie po to by żyć dostatnio, a po to, by nasze dzieci mogły się zajmować swoimi dziećmi,
byśmy im zostawili więcej, niż dostaliśmy od naszych przodków
czemuś ubogi?
- bo chcę mieć dużą i szczęśliwą rodzinę
Komentarz
Pozdrawiam
T.
:bigsmile:
porządny człowiek powinien być biedny.
a dlaczego?
a dlatego, że mądry i porządny człowiek powinien swoje życie
poświęcić wychowaniu swoich dzieci i mieć ich jak najwięcej<<
sorry bzdura
jakieś komunistyczne myślenie że kapitał jest zły
jak jesteś biedny to nie masz czasu na wychowanie dzieci bo "zapitalasz" z roboty do roboty by w ogóle je nakarmić no chyba że ambicją twą mieć dzieci dobrze wychowane ale "pod mostem"
jakieś komunistyczne myślenie że kapitał jest zły
jak jesteś biedny to nie masz czasu na wychowanie dzieci bo "zapitalasz" z roboty do roboty by w ogóle je nakarmić no chyba że ambicją twą mieć dzieci dobrze wychowane ale "pod mostem"
no chodzi mi o pewien minimalizm konsumpcyjny,
który jest dobry także w interesach,
bo jeśli jako pracownik i jako właściciel obywasz się małym
to swoje wyroby możesz sprzedać tanio i w dłuższej perspektywie
w ogóle masz pracę...
Utopia.
Nie mam kultu bogactwa, bogacenia się jako celu samego w sobie, ale robienie z biedy cnoty jest dla mnie przejawem oderwania od rzeczywistości.
Rozumiem, że popierasz takie traktowanie ludzi, wtedy rzeczywiście można zminimalizować koszty...
Jak to było?
- Ludzie się buntują, bo nie mają chleba.
- To niech jedzą ciastka.
będą szczęśliwe bez dodatkowych zajęć, bez wyjazdów wakacyjnych, bez roweru...
jeśli będą miały miłość rodziców i w ogóle rodziców w domu
co do zawodówki, to mogę powiedzieć o swoich dzieciach tak:
byłem z nimi gdy były małe i uczyłem je czytać (co może zrobić każdy rodzic)
i teraz, gdy są większe, uczą się same, czytając...
który jest dobry także w interesach,
bo jeśli jako pracownik i jako właściciel obywasz się małym
to swoje wyroby możesz sprzedać tanio i w dłuższej perspektywie
w ogóle masz pracę.<<
tak obywam się małym kupuję zdezelowana tokareczkę i przez pół roku ja naprawiam w garażu następnie coś tam próbuję produkować oczywiście tanio jest ale czy dobrze nawet tanio nie jest bo konkurencja kupuje komputerowo programowaną maszynę o 100 razy wydajniejszą i robi to samo o wiele dokładniej i szybciej i taniej oczywiście maszyna kosztuje o wiele więcej niż cena złomu
nic nie pisałem o minimalizmie inwestycyjnym...
Wydaje mi się, że wiele osób ukończyło rejonową podstawówkę, niekoniecznie potem poszło do zawodówki i na zasiłek. Ten fragment opinii krzywdzący.
Napisałam gdzyieś wyżej, że pieniądze nie są dla mnie celem samym w sobie. Ich gromadzenie nie jest też dla mnie wymiernikiem szczęścia. Gdybym naprawdę chciała mieć dużo kasy, to bym dzisiaj nie miała dzieci, tylko przez ten cały czas im poświęcony robiła karierę w jakiejś super kancelarii czy firmie doradczej. Podobnie jak różne moje znajome, ciągle bezdzietne singielki. One się realizują w taki sposób, ja w inny. Natomiast uważam, że jeżeli nad rodziną zawisa widmo biedy, to obowiązkiem obojga rodziców jest podjęcie działań zaradczych, z reguły poprzez poszukanie pracy, która pozwoli na utrzymanie rodziny, a nie wpadnięcie w biedę. Jakoś jestem pewna, że gdyby się okazało, że Twój dochód jest Wam naprawdę potrzebny, nie na śpioszki od Armaniego, tylko na normalne wydatki, konieczne do normalnego funkcjonowania rodziny, to byś wróciła (przynajmniej czasowo) do pracy.
Pioszo - ciastka, ciastka. Ze swoimi dziećmi jakoś jeździsz na wakacje...
Powiem tak - jesteśmy ponad kasą - i tego nauczyłam się wtedy, kiedy nie miałam kasy zupełnie (i nie chodzi mi o śpioszki od Armaniego).
Od słowa bieda wolę ubóstwo.
Miałam kontakt z ludźmi naprawdę ekstremalnie bogatymi (i ich dziećmi) - ale też z rodziną zastępczą, o której pisałam. Wnioski - myślę, że trudniej wychować jest dzieci, gdy ma się dużo kasy - choć nie jest to niemożliwe, oczywiście.
Dziś w portfelu mam dwa złote. :crazy: To dużo, czy mało? Starczy albo na Pawełka -albo na chleb. A co tam, stać mnie. :ad:
Dom się buduje mądrością, a roztropnością - umacnia; rozsądek napełnia spichlerze wszelkimi dobrami drogimi, miłymi.
Trochę snu i trochę drzemania, trochę założenia rąk, aby zasnąć, a przyjdzie na ciebie nędza jak włóczęga i niedostatek jak biedak żebrzący.
Umiem cierpieć biedę, umiem i obfitować.
ale to przecież oczywiste...
bieda sama w sobie upadla i poniża niestety.
czym innym jest ubóstwo natomiast.
Pamiętacie że Jan Paweł II zostawił po sobie buty, laskę i długopis czy jakoś podobnie, biedny nie był ale ubogi owszem
poza tym "ubóstwo" bardziej mi się podoba, ze względu na źródłosłów
Bieda sama w sobie jest zła i poniżająca, nie chcę aby moje dzieci były biedne, ubogie tak, ale nie biedne.
Wcale nie mam takiej dobrej pensji. Żyjemy skromnie i jeszcze kończymy spłacać ubiegłoroczne remonty (dość w sumie podstawowe) - to tak dla jasności.
Nie jest więc tak, że Monira pisze o czymś, czego naprawdę nie zna. Wie o czym mówi, bo były czasy kiedy imałem sie jakiejkolwiek pracy, żeby zarobić na chleb. I z dzisiejszej perspektywy - cenię sobie to doświadczenie.
A doświadczenia z różnych zajęć się przydają jak najbardziej. Ja np. na studiach sporo pracowałam, także jako barmanka i kelnerka. Praktyczne, że umiem fajne drinki robić , ale też cenię sobie różne ówczesne obserwacje czy wczesną naukę samodzielnego gospodarowania własnym budżetem.
masz samochód?
Joa, odniosłam to do realiów, w których sama żyję. Osobiście też skończyłam rejonową podstawowkę (innych wtedy nie było zresztą), a potem jedno z bardziej renomowanych warszawskich liceów i do dzisiaj podstawówkę wspominam o niebo sympatyczniej. Natomiast teraz mieszkamy poza Polską i tu już rejonowe podstawówki są bardzo różne. Dobre są z reguły te w tzw. dobrych dzielnicach, gdzie z kolei kupno czy wynajem odpowiednio kosztuje. W fatalnych dzielnicach jest getto nierobów na socjalu i niezsocjalizowanych imigrantów. W szkoły się nie inwestuje, bo po co, skoro to nieroby i chustki (koniec gorzkiej ironii, ale tak niestety niektórzy myślą i mysli przekładają na rozdział finansów). Serdeczne współczucia dla ludzi, którzy tam lądują nie ze swojej winy. I dla dzieci, które maja od początku pod górkę. A decyzja, czy dziecko będzie robić maturę czy też nie, podejmowana jest w czwartej klasie...