Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

pochwała ubóstwa

edytowano stycznia 2010 w Ogólna
pochwała ubóstwa

"czemuś biedny?
boś głupi
czemuś głupi?
boś biedny"

chciałbym nie zgodzić się z powyższym i powiedzieć tak

porządny człowiek powinien być ubogi.

a dlaczego?
a dlatego, że mądry i porządny człowiek powinien swoje życie
poświęcić wychowaniu swoich dzieci i mieć ich jak najwięcej

dzieci gdy są małe potrzebują czasu i miłości rodziców.

kiedy się już usamodzielnią, to mamy czas, by robić coś dla innych, zarabiać pieniądze
ale nie po to by żyć dostatnio, a po to, by nasze dzieci mogły się zajmować swoimi dziećmi,
byśmy im zostawili więcej, niż dostaliśmy od naszych przodków

czemuś ubogi?

- bo chcę mieć dużą i szczęśliwą rodzinę
«13

Komentarz

  • Czemuś bogaty? Bo mam szczęśliwą i dużą rodzinę :)
    Pozdrawiam
    T.
  • Pieniądze demoralizują. Myślę, że bardzo ważne, by w życiu zakosztować biedy. To stawia do pionu - człowiek troche pokornieje. Ci, co mają mało - zawsze dużo dają. Moja znajoma - samotna matka zastępcza 5 dzieci jeszcze nigdy nie zapomniała o urodzinach naszych dzieci. Zawsze przesyła prezent (i to nie drobiazg), pamięta o modlitwie. Jej dzieci potrafią sie dzielić. Gdy nas odwiedza, przynosi własnoręcznie upieczone ciasto. Jak dla mnie - kobieta wielkiej kultury.
    :bigsmile:
  • Pieniądze to tylko narzędzie. Bieda nie jest ani dobra ani zła. Podobnie bogactwo - jest moralnie neutralne. To, co jest ważne, to w jaki sposób pieniędzmi się gospodaruje. Można być milionerem i potrafić zachować umiar. Można być biedakiem i nie potrafić. Wśród świętych mamy i królów i żebraków.
  • >>chciałbym nie zgodzić się z powyższym i powiedzieć tak

    porządny człowiek powinien być biedny.

    a dlaczego?
    a dlatego, że mądry i porządny człowiek powinien swoje życie
    poświęcić wychowaniu swoich dzieci i mieć ich jak najwięcej<<

    sorry bzdura

    jakieś komunistyczne myślenie że kapitał jest zły

    jak jesteś biedny to nie masz czasu na wychowanie dzieci bo "zapitalasz" z roboty do roboty by w ogóle je nakarmić no chyba że ambicją twą mieć dzieci dobrze wychowane ale "pod mostem"
  • sorry bzdura

    jakieś komunistyczne myślenie że kapitał jest zły

    jak jesteś biedny to nie masz czasu na wychowanie dzieci bo "zapitalasz" z roboty do roboty by w ogóle je nakarmić no chyba że ambicją twą mieć dzieci dobrze wychowane ale "pod mostem"

    no chodzi mi o pewien minimalizm konsumpcyjny,
    który jest dobry także w interesach,
    bo jeśli jako pracownik i jako właściciel obywasz się małym
    to swoje wyroby możesz sprzedać tanio i w dłuższej perspektywie
    w ogóle masz pracę...
  • Pioszo, Chińczyk i tak sprzeda taniej, a jak zaproponuję na rozmowie, że mogę pracować za nierynkową stawkę... to pewnie, że pracodawca się ucieszy, zatrzyma kasę dla siebie, a ja będę szczęśliwa, że dzieci mi znowu chorują, bo nie mam kasy i daję im najtańsze jedzenie oraz nie przeprowadzam potrzebnych badań. Pewnie będą równie szczęśliwe z powodu braku wakacji, zajęć dodatkowych, nie posiadając roweru, chodząc w za małych butach i mieszkając w mieszkaniu socjalnym i służąc za worek treningowy dla Ruskich i Turków z bloku. Pójdą za to do rejonowej podstawówki, w której za dużo sie nie nauczą, więc następnie zawodówka i na zasiłek. To pewnie też rodzaj szczęścia, takie szybkie zdjęcie z rodzica odpowiedzialności za dziecko.
    Utopia.

    Nie mam kultu bogactwa, bogacenia się jako celu samego w sobie, ale robienie z biedy cnoty jest dla mnie przejawem oderwania od rzeczywistości.
  • a dlaczegóż to Chińczyk może sprzedać taniej ?...
  • Bo może wykorzystywać do imetu swoich pracowników. Będą pracowac po kilkanaście godzin na dobę, łącznie z niedzielami, spać na pryczach za zapleczu i rodzinę na wsi w prowincji oddalonej o 3 dni pociągiem od miejsca pracy widywać raz na rok. A jak spadną z rusztowania, to sorry i już, weźmie się następnego.
    Rozumiem, że popierasz takie traktowanie ludzi, wtedy rzeczywiście można zminimalizować koszty...
  • nie ma to, jak sobie ustawić rzeczywistośc...
  • ... albo głosić teorię, że lepiej być biednym.
    Jak to było?
    - Ludzie się buntują, bo nie mają chleba.
    - To niech jedzą ciastka.
  • ja nie proponuję ciastek...
  • Aga - wydaje mi się, że w tym wszystkim chodzi o to, żeby zachować zdrowy umiar umieć wybrać to, co dobre - tym niekoniecznie są pieniądze. Kiedyś mówiłam, że mam dużo dzieci i potrzebuję dużo pieniędzy. No i dużo zarabiałam, dużo zarabiał Reakcjonista, tak to się nakręcało. Teraz widzę, że potrzebuję znacznie mniej niż myślałam. I jest bardzo dobrze - dużo zyskałam. W każdej chwili mogę wrócić do pracy, ale widzę, że kasa nie jest tego wszystkiego, co mam teraz, warta. Mogę się obejść. A moje dzieci nie muszą mieć wszystkiego. :bigsmile: Za to mają fajną mamę.
  • Pewnie będą równie szczęśliwe z powodu braku wakacji, zajęć dodatkowych, nie posiadając roweru, chodząc w za małych butach i mieszkając w mieszkaniu socjalnym i służąc za worek treningowy dla Ruskich i Turków z bloku. Pójdą za to do rejonowej podstawówki, w której za dużo sie nie nauczą, więc następnie zawodówka i na zasiłek. To pewnie też rodzaj szczęścia, takie szybkie zdjęcie z rodzica odpowiedzialności za dziecko.

    będą szczęśliwe bez dodatkowych zajęć, bez wyjazdów wakacyjnych, bez roweru...

    jeśli będą miały miłość rodziców i w ogóle rodziców w domu
    co do zawodówki, to mogę powiedzieć o swoich dzieciach tak:

    byłem z nimi gdy były małe i uczyłem je czytać (co może zrobić każdy rodzic)
    i teraz, gdy są większe, uczą się same, czytając...
  • >>no chodzi mi o pewien minimalizm konsumpcyjny,
    który jest dobry także w interesach,
    bo jeśli jako pracownik i jako właściciel obywasz się małym
    to swoje wyroby możesz sprzedać tanio i w dłuższej perspektywie
    w ogóle masz pracę.<<

    tak obywam się małym kupuję zdezelowana tokareczkę i przez pół roku ja naprawiam w garażu następnie coś tam próbuję produkować oczywiście tanio jest ale czy dobrze nawet tanio nie jest bo konkurencja kupuje komputerowo programowaną maszynę o 100 razy wydajniejszą i robi to samo o wiele dokładniej i szybciej i taniej oczywiście maszyna kosztuje o wiele więcej niż cena złomu
  • @Rafał

    nic nie pisałem o minimalizmie inwestycyjnym...:smile:
  • Pójdą za to do rejonowej podstawówki, w której za dużo sie nie nauczą, więc następnie zawodówka i na zasiłek.


    Wydaje mi się, że wiele osób ukończyło rejonową podstawówkę, niekoniecznie potem poszło do zawodówki i na zasiłek. Ten fragment opinii krzywdzący.
  • Monira, zgadza się, ale oznacza to, że macie względnie dobrą sytuację. Jeżeli, jak piszesz, żyjecie z jednej dobrej pensji, to chyba to nie jest bieda? Powiedzmy, obniżenie statusu materialnego - tak, ale nie zejście w strefę biedy. Zwłaszcza, że dzieci mają zadowoloną mamę. Czyli masz poczucie bezpieczeństwa, tego socjalnego\ ekonomicznego pewnie też.

    Napisałam gdzyieś wyżej, że pieniądze nie są dla mnie celem samym w sobie. Ich gromadzenie nie jest też dla mnie wymiernikiem szczęścia. Gdybym naprawdę chciała mieć dużo kasy, to bym dzisiaj nie miała dzieci, tylko przez ten cały czas im poświęcony robiła karierę w jakiejś super kancelarii czy firmie doradczej. Podobnie jak różne moje znajome, ciągle bezdzietne singielki. One się realizują w taki sposób, ja w inny. Natomiast uważam, że jeżeli nad rodziną zawisa widmo biedy, to obowiązkiem obojga rodziców jest podjęcie działań zaradczych, z reguły poprzez poszukanie pracy, która pozwoli na utrzymanie rodziny, a nie wpadnięcie w biedę. Jakoś jestem pewna, że gdyby się okazało, że Twój dochód jest Wam naprawdę potrzebny, nie na śpioszki od Armaniego, tylko na normalne wydatki, konieczne do normalnego funkcjonowania rodziny, to byś wróciła (przynajmniej czasowo) do pracy.

    Pioszo - ciastka, ciastka. Ze swoimi dziećmi jakoś jeździsz na wakacje...
  • na kajaki, żeby nie alkohol to taniej niż w domu...:bigsmile:
  • Dobry Bourbon nie jest zły, tylko cholernie drogi:wink:
  • Kasa raz jest - raz jej nie ma.
    Powiem tak - jesteśmy ponad kasą - i tego nauczyłam się wtedy, kiedy nie miałam kasy zupełnie (i nie chodzi mi o śpioszki od Armaniego).
    Od słowa bieda wolę ubóstwo.
    Miałam kontakt z ludźmi naprawdę ekstremalnie bogatymi (i ich dziećmi) - ale też z rodziną zastępczą, o której pisałam. Wnioski - myślę, że trudniej wychować jest dzieci, gdy ma się dużo kasy - choć nie jest to niemożliwe, oczywiście.

    Dziś w portfelu mam dwa złote. :crazy: To dużo, czy mało? Starczy albo na Pawełka -albo na chleb. A co tam, stać mnie. :ad:
  • Ja mam w portfelu głównie karty kredytowe.
  • A ja nie:bigsmile:
  • Wszystko ok. oby tylko bieda nie była usprawiedliwieniem tzw. niezaradności życiowej, nie do tego jesteśmy powołani.

    Dom się buduje mądrością, a roztropnością - umacnia; rozsądek napełnia spichlerze wszelkimi dobrami drogimi, miłymi.
    Trochę snu i trochę drzemania, trochę założenia rąk, aby zasnąć, a przyjdzie na ciebie nędza jak włóczęga i niedostatek jak biedak żebrzący.


    Umiem cierpieć biedę, umiem i obfitować.

    ale to przecież oczywiste...

    bieda sama w sobie upadla i poniża niestety.
    czym innym jest ubóstwo natomiast.
    Pamiętacie że Jan Paweł II zostawił po sobie buty, laskę i długopis czy jakoś podobnie, biedny nie był ale ubogi owszem

    poza tym "ubóstwo" bardziej mi się podoba, ze względu na źródłosłów
    Bieda sama w sobie jest zła i poniżająca, nie chcę aby moje dzieci były biedne, ubogie tak, ale nie biedne.
  • no to zmieniam na "ubóstwo"
  • @Aga:
    Wcale nie mam takiej dobrej pensji. Żyjemy skromnie i jeszcze kończymy spłacać ubiegłoroczne remonty (dość w sumie podstawowe) - to tak dla jasności.

    Nie jest więc tak, że Monira pisze o czymś, czego naprawdę nie zna. Wie o czym mówi, bo były czasy kiedy imałem sie jakiejkolwiek pracy, żeby zarobić na chleb. I z dzisiejszej perspektywy - cenię sobie to doświadczenie.
  • Myślę, że w gruncie rzeczy i Monira i ja piszemy o czymś podobnym - podobnych wyborach życiowych, niestawianiu na pierwszym miejscu pieniądza. Co innego natomiast post wyjściowy, zwlaszcza przed zmianami redakcyjnymi. O ile popieram umiar, skromność i traktowanie pieniądza jako środek, a nie cel, o tyle nie popieram utopii.


    A doświadczenia z różnych zajęć się przydają jak najbardziej. Ja np. na studiach sporo pracowałam, także jako barmanka i kelnerka. Praktyczne, że umiem fajne drinki robić:wink: , ale też cenię sobie różne ówczesne obserwacje czy wczesną naukę samodzielnego gospodarowania własnym budżetem.
  • :bigsmile:
  • [cite] Pioszo54:[/cite]@Rafał

    nic nie pisałem o minimalizmie inwestycyjnym...:smile:

    masz samochód?
  • [cite] Joa:[/cite]Pójdą za to do rejonowej podstawówki, w której za dużo sie nie nauczą, więc następnie zawodówka i na zasiłek.


    Wydaje mi się, że wiele osób ukończyło rejonową podstawówkę, niekoniecznie potem poszło do zawodówki i na zasiłek. Ten fragment opinii krzywdzący.

    Joa, odniosłam to do realiów, w których sama żyję. Osobiście też skończyłam rejonową podstawowkę (innych wtedy nie było zresztą), a potem jedno z bardziej renomowanych warszawskich liceów i do dzisiaj podstawówkę wspominam o niebo sympatyczniej. Natomiast teraz mieszkamy poza Polską i tu już rejonowe podstawówki są bardzo różne. Dobre są z reguły te w tzw. dobrych dzielnicach, gdzie z kolei kupno czy wynajem odpowiednio kosztuje. W fatalnych dzielnicach jest getto nierobów na socjalu i niezsocjalizowanych imigrantów. W szkoły się nie inwestuje, bo po co, skoro to nieroby i chustki (koniec gorzkiej ironii, ale tak niestety niektórzy myślą i mysli przekładają na rozdział finansów). Serdeczne współczucia dla ludzi, którzy tam lądują nie ze swojej winy. I dla dzieci, które maja od początku pod górkę. A decyzja, czy dziecko będzie robić maturę czy też nie, podejmowana jest w czwartej klasie...
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.