Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

karmienie piersią w ciąży

edytowano września 2007 w Ogólna
słuchajcie poradźcie, mamy, powiedzcie czy karmiłyście piersią nadal po zajściu w kolejną ciążę.

U mnie w drodze piąty dzidziuś, szósty tydzień ciąży. A poprzednie dziecię, Gosia, ma dwa latka bez dwóch i pół miecha (czyli rok i dziesięć miesięcy) i chce cyca 4-6 razy na dobę.

Mój ginekolog bardzo utytułowany itp. radzi odstawić bo, cytuję, drażnienie brodawek sutkowych może wywoływać skurcze.

Chyba jestem pruderyjna bo nie odważyłam się zapytać, dlaczego w takim razie nie ostrzega przed drażnieniem brodawek przy pożyciu małżeńskim i przed orgazmami - czy orgazm to czasem nie skurcze???:shocked::wink:

poprzednie przed Gosią dziecię karmiłam 3 lata i 3 miesiące i przestało ssać samo - nie było "odstawiania".

Pierwsze dziecko tenże sam lekarz kazał odstawić po zajściu w drugą ciążę; miało wtedy ponad rok; jako młoda i posłuszna pacjentka zastąpiłam moje mleko kaszką z butli. Ale Gosia nie uznaje żadnych kaszek. Jest bardzo wybredna, raczej niejadek, cyc to podstawa, inne rzeczy jak ma humor, tu parę kęsów, tam parę łyków. Żadne moje dziecko nigdy nie spożywało mleka modyfikowanego, odrzucało je od takich produktów.

Boję się jednak tych skurczów "nasłuchuję" brzucha i mam wrażenie że macica sztywnieje (bóli nie czuję) i profilaktycznie łykam nospę.

Powiedzcie mamy czy karmiłyście w ciąży i czy jest jakaś mama której to zaszkodziło (nie mamie oczywiście tylko dziecku w brzuszku. Argumenty typu że to grozi mi osteoporozą odpadają, chodzi mi tylko o dobro dzieci.)
«134

Komentarz

  • To ja tata przepraszam, że się spóźniam ale się rozglądałem czy nie ma tu Maćka bo może jakaś doktryna Kościoła zabrania karmić piersią w ciąży a ja wszystkiego jeszcze niedoczytałem i mi się oberwie.

    A tak poważnie wklejam wypowiedź koleżanki z innego forum:

    Karmienie piersią w ciąży? Wszystko zależy od Ciebie, Twojego
    stanu zdrowia oraz stanu zdrowia dzieci (starszego i młodszego).
    Widzę, że Cię niepokoją różne osoby pomimo, że się z nimi nie
    zgadzasz (tak mi się wydaje). Jeśli morfologię masz w szeroko
    rozumianej normie, odżywiasz się prawidłowo, to nie jest problemem
    wykarmić oboje. Jesteś mamą niemal bliźniaków, tylko jeden się
    trochę spóźnia ;o) Szkoda starszego odstawiać od piersi, tym
    bardziej, że organizm da i tak pierwszeństwo młodszemu dzieciątku.
    W razie niedoborów to dziecko rozwijające się w brzuszku pierwsze
    łapie, co mu potrzeba. Lekarze najczęściej obawiają się drugiej
    połowy ciąży u karmiącej mamy z powodu oksytocyny, która jest
    odpowiedzialna za wyrzut mleka oraz skurcze porodowe. Jednak
    oksytocyna jest również wytwarzana podczas stosunku seksualnego, a
    gdy wszystko gra w ciąży, nie ma przeciwskazań dla współżycia
    małżeńskiego. Podobnie jest z karmieniem: nie ma przedwczesnego
    rozwierania szyjki macicy- nie ma powodów do zaprzestania
    karmienia. W ciąży rzeczywiście mleko się zmienia, bo już od
    drugiego jej miesiąca może zaczynać wytwarzać się siara. Tym
    lepiej dla starszaka, który się bardziej uodporni (bo w siarze-
    czyli mleku początkowym jest bardzo dużo przeciwciał i jest to
    mleko silnie skondensowane, bardzo pożywne). Może też nastąpić w
    związku z tym spadek ilości mleka. Dziecko w drugim roku życia
    jest na prawdę jeszcze bardzo mało odporne, wiele znanych mi
    dzieci lądowało właśnie w drugim roku w szpitalu (głównie z powodu
    rotawirusa), żadne z tych dzieci nie było karmione wówczas
    piersią.

    Tak więc najróżniejsze teorie, dotyczące karmienia piersią podczas ciąży bywają
    czasem po prostu wyssane z palca lub wynikają z niewiedzy wygłaszających je
    osób. Wiecie ja już nawet słyszałam że mleko w ciąży jest trujące dla ssącego
    je malucha. Dobrze że w porę znalazły się osoby które poparły mnie w
    postanowieniu wytrwania na 'mlecznej drodze', bo otaczający mnie ludzie ciągle
    mi tego odradzają.
    Pozdrawiam
    Monika.

    ZIBI
  • A jednak sie schował. :swingin::swingin:
  • Właśnie miałem zdjetę. :confused:
  • Ja mam znajomą, która karmiła przez całą kolejną ciążę. A po urodzeniu tego drugiego dziecka karmiła oboje.
  • To ja, jako doradca laktacyjny, wymądrzę się tu zawodowo:
    Nie znam żadnych badań, które wskazywałyby na to, że karmienie w ciąży starszego dziecka może zagrażać niepowikłanej ciąży. Jeśli tylko mama czuje się na siłach oraz jeśli starsze dziecko jest zainteresowane, to nie ma żadnych przeciwwskazań do kontynuowania karmienia nawet do końca ciąży. Często jednak tak się zdarza, że starszak sam rezygnuje w drugim trymestrze, bo mleko w tym czasie zmienia nieco smak i niektórym dzieciom przestaje smakować. No, i ważna sprawa, to odpowiednio (mam na myśli bardziej jakość niż ilość) się odżywiać, bo zarówno ciąża jak i karmienie obciąża organizm mamy.

    Nospy radziłabym nie nadużywać, gdyż działa nie tylko na mięsień macicy ale również na cały organizm mamy i, co gorsza, dziecka. Z mojego doświadczenia wynika, że skurcze łatwiej wywołać stresem (naprzykład z powodu niepokoju, czy karmienie starszaka nie zaszkodzi maleństwu) niż karmiąc starsze dziecko. Czyli - mniej nerwów i będzie dobrze.

    Zupełnie inaczej sprawa przedstawia się w przypadku ciąży zagrożonej - wtedy należy na zimne dmuchać i unikać wszystkiego, co, nawet hipotetycznie, mogłoby wpływać niekorzystnie na przebieg ciąży. Karmienie starszego dziecka mogłoby być w takiej sytuacji niewskazane.

    Życzę błogiego stanu błogosławionego i łatwego rozwiązania :-)
  • Agniesia dołączam do gratulacji.:grouphug:+:rainbow::flowers::flowers::flowers::flowers::flowers:
    ja nie będąc świadoma ,że nie wolno karmiłam mojego starszaka aż sam się nagle odstawił.znajome mamy z dziećmi o niewielkiej różnicy wieku mówią podobnie,choć nie wszystkim>>starszakom<<nowy mleczny smak przeszkadza.
    a wśród znajomych mam ,które przeżyły poronienie nie było żadnej która karmiła.
    myślę jednak ,że to Ty musisz zdecydować czy odpowiada Ci karmienie w ciąży.czasem dwu-,trzylatki są niejadkami dlatego właśnie ,ze piją wciąż mamusiowe mleko.
  • bardzo mi przykro Maćku ale niestety tak czasami właśnie bywa.jestem tego żywym przykladem.i tez nie wierzylam pani doktor ,gdy mi to zasugerowała ,gdy jej plakałam w mankiet ,że ta moja dziecina jada dziennie jogurt ,biszkopcika, ew.banana,i żadnego >>ludzkiego<<jedzenia.sokiem pluje,kaszką się bawi.nędza.
    i raczej nie jestem jakoś bardzo odosobnionym przypadkiem z takim doświadczeniem.:confused:
  • teraz już tego nie sprawdzę.za pózno.:cry:
    a że cukier hamuje apetyt tyz prowda.
  • [cite] Maciek:[/cite]Do karmienia u nas najlepszy jest Józek

    U nas też! Może te Józki coś takiego w sobie mają, że lubią pojeść? Nasz zyskał już przydomek "chodzący przewód pokarmowy". Kiedyś też oceniliśmy, że nasz Józio je tylko raz dziennie - od rana do wieczora. I żeby jeszcze to było po nim widać... A tu nic, chudy jak szczapa.
  • ach wszyscy piszecie o "żartych" chłopakach, ja wokół siebie też zauważam taką prawidłowość że chłopaki jedzą a dziewczynki dzióbią jak ptaszki. Przynajmniej u mnie.
  • Agniesiu, przede wszystkim gratulacje:flowers:.
    Nie mam doświadczenia jeśli chodzi o karmienie w ciąży, ponieważ zawsze jakoś ok. roku- półtora odstawiałam od piersi. Miałam jednak koleżankę karmiącą do 6-m-ca ciąży. U niej nie ułożyło się za dobrze, bo urodziła w siódmym. Nie znam jednak przyczyny przedwczesnego porodu i nie wiem, czy to właśnie tak długie karmienie to spowodowało, czy stres i nerwy, bo dzieciątko pojawiło się po roku od pierwszego i cięzko im było sie z tym oswoić. Dlatego myślę, że jest to sprawa indywidualna i konkretna dla danej ciąży.
    A co do apetytu naszych pociech. Nasza dziewusia wcina za trzech -przynajmniej w ciągu tych niespełna 2 lat od odstawienia cycusia - a wygląda jak przeciąg... Aczkolwiek u wszystkich moich dzieciaczków, zawsze było tak, że dopóki było mamusine mleczko, doputy jedzonko innych pokarmów było mierne. Po odstawieniu apetyt na inne pokarmy wzrastał. Zawsze jednak prędzej czy później, pojawiają się okresy ''niejadka". Mijają i znów wracają. Tak jak zmieniają się smaki. I tak sie dzieje do ok 14-go roku życia. Potem apetyt już nieeeeeeeeeee maleje a wciąż rośnie, przynajmniej u moich chłopaków.
    Pozdrawiam!
  • [cite] Reni:[/cite]zreszta na tej podstawie powstala teoria, ze kobieta karmiaca piersia nie moze zajsc w ciaze, niestety moze, ale karmienie ma dzialanie wczesnoporonne - zatem ...kwestia do przemyslenia

    Reni, czy potrafiłabyś mi podać jakieś źródło pisane, gdzie znajdę naukowe dowody na poparcie tego, że karmienie ma działanie wczesnoporonne? Chętnie bym się z tym zapoznała.
    Z mojej wiedzy wynika, że mechanizm zapobiegania kolejnej ciąży u matek karmiących nie ma nic wspólnego z działaniem wczesnoporonnym. W dużym skrócie - polega raczej na hamowaniu owulacji. Jeśli znasz jakąś literaturę wskazującą na wczesnoporonne działanie karmienia, to będę naprawdę wdzięczna za namiar.

    A w kwestii mieszanek, pozwolę sobie mieć zdanie (poparte różnymi badaniami naukowymi, z którymi można się zapoznać np. na stronie www.laktacja.pl), że nie ma żadnej mieszanki, która byłaby dla dziecka tak zdrowa, jak mleko mamy. Na mnie zawsze zniechęcająco działa przeczytanie składu jakiejkolwiek z tych mieszanek - modyfikowane krowie mleko + sztuczne suplementy. Zdecydowanie, nie jest to coś, czym chciałabym karmić moje dzieci. Natura tak to urządziła, że dopóki dziecko nie jest gotowe jeść tylko "dorosłych" pokarmów, jego mama może karmić je piersią. Mleko modyfikowane powinno być zarezerwowane tylko na te szczególne przypadki, kiedy mama, z jakiś względów, nie może karmić własnym mlekiem.
    To, tak przy okazji...
  • [cite] Maciek:[/cite]Na tym zdjęciu ze strony laktacja.pl dzieci wyglądają na całkiem podrośnięte...
    Zależy, jak które... Tylko dwójka wygląda mi na takie, które potrafią chodzić i mówić, pozostałe dwie sztuki to chyba niemowlaki.
  • [cite] Reni:

    temat ten nie zafrapowal mnie na tyle, zeby szukac tekstow zrodlowych nt opinie o wczesnoporonnym dzxialaniu karmienia uslyszalam od jednego z lekarzy pracujacego w warszawskim szpitalu - nie dyskutowalam z nim na ten temat bo uznalam, ze nie mam wystarczajacej wiedzy:))

    Oj, od lekarzy, to można usłyszeć różne interesujące opinie niczym niepoparte. Są tacy, co twierdzą, że jak się karmi dziecko dłużej niż rok (a do tego nie daj Boże na żądanie), to nie będzie psychicznie zdrowe. A już opinia, że mleko matki, która ma infekcję nie może być podawane dziecku, bo mu zaszkodzi (ew. może być podawane po przegotowaniu) jest nagminną, a nie ma żadnego poparcia w badaniach.
    Na przyszłość radzę ostrożniej traktować to, co mówią lekarze, a przynajmniej zapytać ich o źródło takich rewelacji, by móc je przed dalszym rozpowszechnianiem potwierdzić i nie straszyć niepotrzebnie innych ludzi nieprawdziwymi opowieściami.

    [cite] Reni:
    ja nie jestem ortodoksyjnie nastawiona do karmienia piersia - z roznych powodow kobieta czasami musi zrezygnowac z tego , m.in. np z powodu ciazy- nie uwazam rowniez, aby w ten sposob wyrzadzala jakas szczegolna krzywde dziecku.

    No, akurat ciąża nie jest powodem, dla którego kobieta musi zrezygnować z karmienia. Naukowo potwierdzonych powodów, dla których kobieta musi zrezygnować z karmienia jest na prawdę bardzo niewiele i sprowadzają się one do kilku bardzo poważnych chorób, w przypadku których karmienie zagraża zdrowiu matki bądź dziecka. Niektóre kobiety (ok 1% populacji) nie mogą też karmić ze względów anatomicznych lub fizjologicznych. W innych przypadkach to nie jest przymus ale wybór mamy podyktowany różnymi przesłankami.
    Co do tego, co jest a co nie jest krzywdą dla dziecka, to chyba trudno na ten temat dyskutować, bo każdy może tu mieć różne poglądy. Ja jestem zdania, że jeśli można dać dziecku coś lepszego (pokarm mamy jest najlepszym mlekiem dla dziecka i chyba nikt rozsądny nie odważyłby się dziś tego kwestionować) a daje się coś gorszego, to, w pewien sposób, robi mu się krzywdę. Przecież każdy rodzic powinien chcieć dla swojego dziecka tego, co najlepsze.
    [cite] Reni:
    z drugiej strony - z tego biologicznego punktu widzenia - matka powinna odchowac dziecko zanim pojawi sie kolejne potomstwo tak aby to starsze mialo wieksze szanse przezycia

    Nie całkiem rozumiem, o co chodzi. Wydaje mi się, że dłużej karmiąc (przez czas kolejnej ciąży, a może nawet i po urodzeniu młodszego) matka daje dziecku większe szanse prawidłowego rozwoju właśnie.
    Swoją drogą u wielu gatunków samice karmią starsze dziecko będąc w ciąży z kolejnym i jakoś im to nie szkodzi.
  • Katarzyno,wysłałam Ci prywatną wiadomość.
  • Reni, karmiłam piersią czworo dzieci będąc jednocześnie w ciąży i nikomu to nie zaszkodziło: starsze dziecko było zadowolone, młodsze ważyło po urodzeniu ok. 4 kg, a ja nie doznałam żadnego uszczerbku na zdrowiu, o ile wiem.

    Ty podjęłaś inną decyzję i miałaś do tego święte prawo. Nie musisz potwierdzać słuszności swojej decyzji poprzez krytyczne ocenianie tych, którzy postąpili inaczej.
  • Słuchajcie właśnie siedzę przy kompie z Gosią przy cycku.

    U mnie ciąże 4 dotychczasowe wyglądały tak 50 na 50 %: pierwsza ciąża w wieku 21 lat, miałam krwiaka i musiałam trochę w domu leżeć, a pod koniec miałam cholestazę ciężarnych i trochę w szpitalu (niedługo). Lekarz wróżył że cholestaza lubi się powtórzyć w następnej ciąży - W żADNEJ SIę NIE POWTORZYłA. W każdym razie ta powikłana ciąża nie miała nic wspólnego z karmieniem bo była pierwsza. Potem zaszłam w ciążę gdy dziecko miało 11 miechów i karmiłam pierwszy trymestr mniej więcej - i to była najlepsza ciąża w moim życiu, zero powikłań dolegliwości, dziecko największe z wszystkich urodzonych przeze mnie. Potem musiałam odstawić bo lekarz leczył mi pigułkami torbiel jajnika, dziecko drugie miało wtedy ok. rok i 2 miechy, a niedługo potem zaszłam w trzecią ciążę: ciąża również bez żadnych komplikacji. Trzecie dziecko karmiłam 3 lata i 3 miesiące i dziś najlepiej wygląda pod względem odżywienia:), ale ma stwierdzoną astmę na tle alergicznym - patrzcie że nie ma reguł. A czwarta ciąża po najdłuższej przerwie, i bez karmienia, i w niej miałam największego krwiaka. I wiecie, to jest właściwie najcięższe psychicznie, że ciąże to taka loteria, każda jest inna i naprawdę nie ma reguł. Może to brutalne co powiem ale czasem pijaczka z pgr donosi ciążę pijąc, paląc, a jakaś miastowa kobieta sukcesu na ciążę chucha i dmucha, co miesiąc morfologię lata robić, i ma straszne problemy z donoszeniem. To jest stresujące - ta wielka niewiadoma: czy ta piąta ciąża dołączy do tych dwóch bezproblemowych czy do tych dwóch z krwiakiem...a nie daj Boże by była jakaś najgorsza...brrrr....

    Co do karmienia piersią w ogóle to należę do fanatycznych zwolenniczek, karmienie butlą to dla mnie same wady, i wymysł szatana wymuszony społecznym zjawiskiem pracy zawodowej kobiet. Ale z drugiej strony boję się strasznie poronień, nigdy nie roniłam, to dla mnie coś okropnego poronić dziecko, zwłaszcza w kontekście tego że szpitale nie chcą wydawać ciał dzieci do pochowania bo to im pogarsza statystyki (muszą zarejestrować martwe urodzenie).

    Widzicie jestem taką ultranaturalną matką, ale ta natura ma sprzeczności: jestem strasznie płodna, przy karmieniu przez pierwsze pół roku na żądanie wyłącznie piersią , dostaję miesiączkę już w 5-6 miesiącu. Więc gdybym była neonką nie stosującą npr, to zachodziłabym w ciążę mając półroczne dziecko, (to są od razu cykle z jajkiem:)) i jak bym miała to dziecko wykarmić??? bo wg mnie dziecko powinno być karmione piersią 3 lata, to jest nawet biblijne:)

    u nas moim zdaniem właśnie to niekarmienie piersią, to jak najwcześniejsze oddzielanie dziecka od matki (dziecinne łóżeczko, osobny pokój...) ma fatalne skutki psychologiczne, społeczne. Jakie pokolenie teraz nie chce mieć dzieci? właśnie to niekarmione piersią, pielęgnowane wg podręczników "dziecka nie wolno nosić lulać, broń Boże z nim spać, całowanie jest niehigieniczne" itp. Pokolenie dorosłych dzieci pracujących matek, chowane przez niańki, w żłobkach... i zobaczcie, jak dzietność zanika...z powodu pracy kobiet dziecko jest obciążeniem, trzeba wydawać na sztuczne mleko, na niańki... i na to idzie ta pensja kobiety, czy to ma sens...
  • [cite] Maria:[/cite]Katarzyno,
    powiedz, jak to jest tym karmieniem mlekiem. Skoro dziecko jest już odstawione od piersi, to czy należy podawać mu mleko, choćby i najbardziej modyfikowane, czy nie podawać mu go wcale. Panuje opinia, że dzieci powinny pić mleko, bo zawiera wapń. Ale jeśli dziecko jest już za duże, by je karmiić piersią, a wciąż jescze na tyle małe, by według powszechnie panującej opinii, dawać mu mleko, to w takim razie jakie? Moja Martusia, karmiona piersią do 15 miesiąca, potem jadła Bebilon pepti i NAN ha, a teraz nie je żadnego mleka ani nabiału, chociaż zwykłe objawy alergii jej już przeszły (skórno-oddechowo-pokarmowe), ale ma skłonności do grzybicy. Nie cierpi z powodu braku mleka, jest zdrowa, z zębami włącznie.

    Mario, wkraczasz na grząski grunt ;-)
    Większość specjalistów od diety twierdzi, że mleko jest bardzo zdrowe i niezbędne w diecie, szczególnie dzieci. Są jednak tacy, którzy pozwalają sobie mieć odmienne zdanie... i zazwyczaj traktuje się ich jak oszołomów.
    Przede wszystkim białka mleka krowiego są dla człowieka silnym alergenem i o tym pewnie wiesz, więc nie dla każdego takie mleko będzie wskazane.
    Czy podawać dziecku mleko i jakie (poza mamusinym, oczywiście) powinien zadecydować sam rodzic po ewentualnej konsultacji z jakimś mądrym lekarzem, jeśli miałby wątpliwości. Byłoby z mojej strony nieodpowiedzialnością, gdybym doradzała Ci tą drogą, czy powinnaś podawać swojemu dziecku mleko i ew. jakie.
    Mleko modyfikowane ma to do siebie, że białka, które są najbardziej alergizujące są w nim rozbite (na drodze hydrolizy) na drobniejsze cząstki i przez to są mniej alergizujące. Należy jednak pamiętać, że jest ono produktem wysokoprzetworzonym a przez to traci wiele cennych właściwości i ma się nijak do świeżego mleka (najlepiej prosto z maminej piersi), które jest pokarmem żywym, biologicznie aktywnym.
    Z mojego doświadczenia wynika, że nie podawanie dziecku krowiego mleka i jego przetworów wcale nie musi skutkować niedoborami wapnia. Moje dzieciaki są alergiczne. Żaden z nich nigdy nie jadł krowiego mleka - są zdrowi, mają zdrowe zęby, nie mają żadnych objawów niedoboru wapnia. Od czasu do czasu jedzą trochę koziego twarożku, a gdy jesteśmy u wujka na wsi, to piją raz dziennie świeże kozie mleko. Nie dlatego, że uważam, że jest im to niezbędne ale dlatego, że bardzo lubią. Wiele wapnia zawiera sezam, fasola czy zielone warzywa - wszystkiego tego moje dzieci jedzą dużo. Dla wbudowania wapnia w strukturę kości ważna jest nie tylko dieta ale również różne inne czynniki takie jak obecność w organizmie witaminy D (związana z przebywaniem na słońcu), aktywność fizyczna czy stres.
    Mnie do używania kupnego mleka najbardziej zniechęca poziom jego przetworzenia - to, co kupujemy w woreczku (lub co gorsza w kartonie z nadrukiem UHT) ma niestety niewiele wspólnego z mlekiem. Nie mam przekonania, czy przyswajalność wapnia ze świeżego mleka jest taka sama jak z mleka UHT (mam podejrzenia, że nie, niestety nie znam na ten temat żadnych wiarygodnych badań a jedynie spekulacje). Gdyby moje dzieci nie były uczulone na "krowiznę" to po odstawieniu od piersi wprowadzałabym im do diety naturalny twarożek, jogurt, kefir. Ale raczej nie taki ze sklepu, tylko wyprodukowany domowymi metodami z mleka "od gospodarza". Masowe przetwórstwo jest obrzydliwe, trochę się o to otarłam przy okazji studiów rolniczych i wolę unikać.
    Na koniec zaznaczam jeszcze raz, że powyższe to tylko moje zdanie (na podstawie różnych lektur zarówno zwolenników jak i przeciwników mleka) i moje obserwacje i doświadczenia. Każdy ma prawo myśleć inaczej i nikogo nie zamierzam przekonywać. Ja sama zadałam sobie trochę trudu, żeby poczytać na ten temat i wyrobić swoje zdanie, choć rozumiem osoby, które wolą dla spokoju własnego sumienia uwierzyć lekarzowi POZ i nie czytać za dużo, żeby nie zwariować. :-)
  • [cite] Agniesia:[/cite]

    Jakie pokolenie teraz nie chce mieć dzieci? właśnie to niekarmione piersią, pielęgnowane wg podręczników "dziecka nie wolno nosić lulać, broń Boże z nim spać, całowanie jest niehigieniczne" itp. Pokolenie dorosłych dzieci pracujących matek, chowane przez niańki, w żłobkach... i zobaczcie, jak dzietność zanika...z powodu pracy kobiet dziecko jest obciążeniem, trzeba wydawać na sztuczne mleko, na niańki... i na to idzie ta pensja kobiety, czy to ma sens...

    Absolutnie się z Tobą nie zgodzę. Moim zdaniem za posiadanie (lub nieposiadanie) dzieci odpowiada światopogląd, podejście do życia, zrozumienie, co jest w życiu ważniejsze, a co mniej ważne. Współczesna kultura zdecydowanie tego wszystkiego nie ułatwia i to według mnie jest główną przyczyną spadku dzietności.
    Ja jestem dzieckiem wychowanym na butli, na mleku w niebieskich torebkach. Moje dzieci karmię piersią, ale maksymalnie do 11 miesiąca. Nie wyobrażam sobie, żebym miała karmić je dłużej. I nie widzę, żeby były jakoś przez to zaniedbane. Mają mnie, nie muszą mieć mojego mleka. Dzieci mam na razie czworo, ale na pewno będą następne. I tak jak starsze rodzeństwo gdzieś między 7 a 11 miesiącem życia zostaną przez kochającą je mamusię przestawione na butelkę. :wink:
  • Jeśli dziecko wygląda na zdrowe i rośnie prawidłowo, to nie przejmowałabym się za bardzo, że nie chce warzyw albo owoców. Trzeba tylko dbać, żeby jadło mało przetworzone produkty, mogło wybierać z dużej rozmaitości pokarmów to co mu smakuje, a przy tym oczywiście ograniczyć słodycze, czipsy itp.
  • [cite] Sykreczka:[/cite]Jeśli dziecko wygląda na zdrowe i rośnie prawidłowo, to nie przejmowałabym się za bardzo, że nie chce warzyw albo owoców. Trzeba tylko dbać, żeby jadło mało przetworzone produkty, mogło wybierać z dużej rozmaitości pokarmów to co mu smakuje, a przy tym oczywiście ograniczyć słodycze, czipsy itp.

    Jakoś trudno by mi było pogodzić się z tym, że moje dziecko nie chce jeść w ogóle warzyw i owoców. To by nie było zdrowe odżywianie! Co innego, jeśli nie chce jeść niektórych owoców lub warzyw - wtedy nie zmuszam. Mój najstarszy syn z owoców akceptuje ostatnio tylko jabłka lub ew. gruszki. No cóż, dobre i to. Do innych owoców go nie zmuszam, choć przy różnych okazjach proponuję. Za to warzywa je w zasadzie wszystkie. Czasem trochę pogrymasi, ale je. Dzięki temu żadnych niedoborów witamin czy mikroelementów nie ma. A witaminy syntetyczne nie dość, że słabo się przyswajają, to dodatkowo obciążają wątrobę. Nie chcę tego dawać moim dzieciom bez wyraźnej konieczności.
    Zgadzam się z tym, że podstawa zdrowej diety to produkty mało przetworzone, a najmniej przetworzone są właśnie surowe warzywa i owoce. Mało kto je nieprzetworzone zboża, ryby, czy mięso. Nawet mało przetworzone mleko trudno dostać jeśli nie mieszka się na wsi. Więc wychodzi na to, że jednak nie ma to jak warzywa i owoce!
    Co do słodyczy i innych paskudztw, to jestem za eliminacją z jadłospisu a nie ograniczaniem. Są niezdrowe (z różnych względów), wyrabiają niewłaściwe nawyki żywieniowe i fatalnie wpływają na apetyt. Nam wyeliminować było o tyle łatwo, że przy alergii moich dzieci praktycznie wszystkie kupne słodycze są dla nich niejadalne. Czasem robimy domowe gofry lub pieczemy ciasto lub ciastka. Poza tym w roli słodyczy występują owoce świeże lub suszone.
  • a popiją coca-colą:devil:
  • [cite] Maciek:[/cite]

    A alergicy też chcą jeść to, co inni. Najwyżej w domu łykną sobie Zyrtecu na jedną nóżkę i Hydroksyzyny na druga i jest git.

    Wybacz, Maćku, ale to co napisałeś mnie zgorszyło... normalnie, jak bym moją teściową słyszała :-(
    Szczęśliwie moje dzieci podchodzą do swojej przypadłości z dużą świadomością i nie domagają się do jedzenia tego, czego jeść nie powinny. Nie ma też problemu, że w przedszkolu lub szkole częstują się tym, co im szkodzi od innych dzieci - po prostu, wiedzą, że to dla nich nie zdrowe, a są nauczone od najmłodszych lat, by swoje zdrowie szanować. Dla mnie ma to również nieocenione walory wychowawcze, bo umożliwia pokazanie dziecku, że nie każdy musi być taki sam oraz, że jedzenie nie jest główną treścią naszego życia.

    A Zyrtec, czy Hydroksyzyna (według mojej wiedzy) nie rozwiązują problemu alergii. Swoją drogą, ciekawa jestem, czy kiedykolwiek w życiu zdarzyło Ci się przyjmować któryś z tych leków, i jeśli tak, to czy udało się bez skutków ubocznych. To, tak dla refleksji...
  • Agniesiu, zagapiłam się. Wszystkiego dobrego dla Ciebie, Maleństwa i całej rodzinki!:rainbow:
  • Natalio: ależ to co piszesz właśnie potwierdzałoby moją roboczą teoryjkę: byłaś chowana na butli i - sama "nie wyobrażasz sobie" żeby po 7 miesiącu nie zacząć karmić sztucznie.

    Drogie zwolenniczki sztucznych pokarmów - po co Bóg dał kobiecie piersi? Dlaczego przez 120 tys. lat istnienia gatunku homo sapiens istota ludzka była ssakiem jak każdy inny ssak, a nagle w XX wieku wymyślono, że dziecko ludzkie ma być karmione jakąś amfą z fabrycznej taśmy??? Odpowiedź: BO DOPIERO W XX WIEKU WPROWADZONO NA SKALę MASOWą PRACE ZAWODOWą KOBIET, odrywając matki od własnych dzieci.

    Dla mnie horrendalnie brzmi zdanie "dzieci nie muszą mieć mojego mleka." Dziś dzieci nie muszą mieć nawet matki; po urlopie macierzyńskim przejmuje je obca kobieta, doglądająca za pieniądze. Dziecko ma szczęście, gdy jest to babcia, która nie zniknie z jego życia jak kamfora i nie będzie zmieniać się jak rękawiczki tak, jak niańki.

    Nasze matki nas nie karmiły piersią, bo pracowały zawodowo, dziś my nie karmimy piersią, bo przecież same jakoś się wychowałyśmy na butli, więc "co to za krzywda dla naszego dziecka". A matki wychowanki domu dziecka oddają swoje z kolei dzieci do domu dziecka.

    Naszą cywilizację szlag trafi przez pracę kobiet - teraz jest nie prawo, a PRZYMUS pracy kobiet. Która kobieta ośmieli się żądać od męża, żeby wziął na swoje i tylko swoje barki ciężar utrzymania rodziny - jak było jeszcze do początków XX wieku? Teraz każda się poczuwa dokładać swoją pensyjkę, co więcej mężowie też tego oczekują.

    Wskutek czego kobieta w Europie ma 1,0ileś dziecka, a statystyczna Arabka sześcioro dzieci.

    Biedne Arabki, jak my im współczujemy, muszą rodzić! i o zgrozo karmić piersią, i o zgrozo pielęgnować własne dzieci, i o zgrozo nie mogą "realizować się zawodowo". Więc się realizujmy - obliczono, że za 245 lat nasza europejska populacja przestanie istnieć. Ale co tam, po nas choćby potop. Skoro Bóg dopuszcza wygraną islamu, to ja nie wnikam w Jego wyroki...
  • Agniesiu, mocne słowa... I może faktycznie coś w tym jest.
    Nie mogę się jednak zgodzić z tym, że niekarmienie dziecka przez matkę to pomysł rodem z XX wieku. Już dużo wcześniej w arystokratycznych domach szeroko rozpowszechniona był instytucja mamki. Mimo, że matki-arystokratki nie musiały pracować ;-)
  • [cite] Agniesia:[/cite]Natalio: ależ to co piszesz właśnie potwierdzałoby moją roboczą teoryjkę: byłaś chowana na butli i - sama "nie wyobrażasz sobie" żeby po 7 miesiącu nie zacząć karmić sztucznie.

    Nieprawda, wysunęłaś teorię, że spada dzietność. A ja, chowana na butli, mam dzieci czworo i będę miała następne. Z teorią typu: nie mam ochoty na długie karmienie, bo sama nie byłam długo karmiona nie polemizuję. Być może to prawda, a być może nie.
    Ja NIE pracuję zawodowo poza domem i jestem z dziećmi więcej niż duża część matek. Nie przesadzałabym. Krzywda się im nie dzieje. Nie mnie obwiniaj o to, że nas zaleje islam.
  • tak to prawda, mamki to był pierwszy objaw materializmu i wygodnictwa...wyższe warstwy...wysoki poziom życia...pracować nie musiały, ale musiały "realizować się" na salonach, towarzysko, rozrywkowo...dzis też tak mamy...dziecko to przeszkoda...co za paradoks, że wysoki poziom życia niszczy biologię ludzkiego macierzyństwa...

    to wszystko już za daleko zaszło, nie da się tego odwrócić...
  • [cite] Agniesia:[/cite]Drogie zwolenniczki sztucznych pokarmów - po co Bóg dał kobiecie piersi?

    Agniesiu, Bóg dał ludziom kły do rozrywania surowego mięsa i palce u nóg do wygodnego wspinania się na drzewa, to nie jest chyba dobry "argument ostateczny".

    Podobnie cały twój wywód sprowadzający karmienie piersią do "pierwszej przycyzny" kryzysu cywilizacji zachodniej i sukcesu świata islamskiego wydaje mi się wątpliwy.

    Zobacz sobie na przykład ten artykuł z badań prowadzonych w Libii.

    32_07t01.gif

    W Libii jest dzietność na poziomie 3.71
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.