Po wakacjach mój synek ma iść do przedszkola. Mogę go dać do grupy prowadzonej metodą Marii Montessori lub "normalnej". Czy ktoś słyszał lub ma własne doswiadczenia z metodą Montessori? Słyszałam, że uczy dziecko samodzielności, ale do nauki dyscypliny daleko. Ale też słyszałam, że bardzo rozwija. Nie wiem... Proszę o pomoc!
Komentarz
Natomiast myślę, że należy dokładnie sprawdzić, czy osoby prowadzące tę grupę będą naprawdę kompetentne. Niestety hasło Montessori jest chwytliwe, więc czasem wykorzystywane powiedzmy na wyrost (przerobiliśmy na córce). Czyli postawimy na ładnych drewnianych mebelkach pomoce naukowe wg MM i się nazywa "przedszkole metodą M".
Słyszałam tez opinie, że po przedszkolu MM dobrze byłoby, aby dziecko było w szkole, klasie prowadzonej tą metodą, a to juz niemozliwe.
Grupy w rasowych przedszkolach montessoriańskich są mieszane wiekowo. Nie wiem, czy u Ciebie przyjmują dwulatków, dla mnie to troszkę za wcześnie, szczególnie w dużej grupie, ale też od dziecka zależy.
Raczej sposób, w jaki w pewnej konkretnej placówce się z tą metodą obchodzono, czy może raczej, jak się obchodzono z dziećmi pomimo pięknych haseł na ulotkach, stronie internetowej i spotkaniu informacyjnym. Ale to była spychologia stosowana personelu, wypaczenie metod MM.
Teraz 3,5 latka idzie do wiejskiego przedszkola, takiego małego parafialnego i chyba rzeczywiście Montessori (przynajmniej na pierwszy rzut oka nie widzę dysonansu między zapowiedziami a faktami). Gdybym nabrała niechęci do metody jako takiej, to bym jej tam nie posyłała.
Polecam Ci bys poczytala:
http://www.bycrodzicami.pl/metoda-montessori/
i nie mów, że to się udaje zrobić?! ja ciągle próbuję, ale kiedy są (jak pisze Anna&Lech) same - to w pokoju meksyk !
Nawyk - u znajomych dzieci - częściowo przeniósł się do domu, jest taki moment (boleśnie krótki) w życiu kilkulatka, że kocha reguły.
Ja tej reguły nie stosuję w odniesieniu do zabawek "jednoczęściowych" (samochody, figurki zwierząt itp.) - bo jak tu urządzić zoo z jednym lwem.
Ale zasada funkcjonuje w odniesieniu do puzzli, klocków, koralików, przyborów plastycznych i innych rozsypujących się i roznoszonych po domu drobiazgów.
Jeśli na podłodze leżą klocki - nie będzie rysowania.
http://www.montessori-france.asso.fr/
I jak tu sprawdzic kadre? No zeby nie trafic na takiego pedofila ani innego zboczenca :devil:
Zasada pracy z jeną pomocą bardzo mi się podoba i w domu też to wdrażamy. Zgadzam się, że wymaga nadzoru, bo dzieci zostawione same sobie mają tendencję do wyciągania wielu rzeczy na raz.
Myślę że mit o niezdyscyplinowaniu dzieci z placówek mm może brać się z tego, że w tych placówkach z zasady nie stosuje się przymusu, więc dziecko ma prawo decydować, czy chce brać udział w jakiś zajęciach lub z jaką pomocą chce pracować. Pewnie osobom niewtajemniczonym to pachnie anarchią ;-)
Z innej beczki, to uważam, że metody montessori nie da się nauczyć dobrze na takim kursiku. Efekt może być, jak w naszym pierwszym przedszkolu (panie certyfikaty posiadały, ale serca do tego zero).
Pytanie z innej beczki, kiedy w Polsce dzieci same czytaja? Moj prawie szesciolatek jest na etapie poznawania liter, zna juz wszystkie, ale do sylabizowania jeszcze daleko. Poza tym we Francji naucza sie obecnie wg tzw. metody globalnej, gdzie dziecko rozpoznaje caly wyraz, bez podzialu na sylaby.
W Montessori zaczynają się uczyć czytać wtedy, gdy je to zainteresuje. Chyba, że ich nie zainteresuje, to uczą się w pierwszej klasie. Mój pięcioletni zerówkowicz dość sprawnie sylabizuje, ośmiolatek czyta płynnie i ze zrozumieniem "dorosłe" książki.
W języku polskim metoda globalna nie bardzo się sprawdza, bo język nasz się odmienia i w zależności od odmiany słowo "mama" może wyglądać: "mama", "mamy", "mamie", "mamę", "mamą", "mamo" (pozostając tylko przy liczbie pojedynczej). Czyli tam, gdzie angielskie dziecko musi się nauczyć rozpoznawać jedno słowo, nasze ma sześć lub siedem.