jako, że wkrótce będę miała wątpliwą przyjemność "poleżeć" kilka dni w szpitalu z wiadomego powodu, okazało się że muszę zakupić kilka koszul tzw. do karmienia
i mam problem - mam 180 cm wzrostu - a wszystkie koszule jakie ostatnio oglądałam są zwyczajnie "za kuse" - jakoś nie mam ochoty na "seksi koszulki do pół uda" :cx:
czy możecie polecić jakąś firmę, model, sklep (najlepiej netowy) gdzie mogę kupić normalną, zwykłą koszulę która jest przynajmniej za kolano...? czy ja mam za duże wymagania? :bn:
Komentarz
hotmilkowe cuda
a na razie przetrząsam allegro w poszukiwaniu koszuli która by miała ponad 100 cm na długość:dc:
będę musiała zadowolić się royce'm do karmienia
ta ma 97 cm długości
tak sobie wpisałam, bo nie znam Twojego rozmiaru
Chociaż ta podana przez Sylwunię mi się akurat podoba, tylko że biała bawełna to pewnie też jest prześwitująca, więc wolałabym kolorową.
Przed porodem byłam w szpitalu 3 dni i wtedy bardzo dobrze się sprawdziły krótkie spodenki od piżamy pod koszulę np. jak mnie podłączali pod ktg to nie musiałam się kołdrą przykrywać, bo na pupie miałam spodenki Inne koleżanki z patologii ciąży też skorzystały z tego pomysłu :bigsmile:
Zdecydowanie polecam jakas rozpinana koszule a nawet i zwykly T-shirt.
Marsjanka, zycze powodzenia
ale nie chcę w szpitalu świecić tym lub owym - stąd usilne poszukiwania jakiegoś łaszka sensownego - nawet coś upolowałam na allegro w kosmicznym rozmiarze XXXL:jumping:
ale przynajmniej w biuście będzie pasowało do mojego "karmnikowego" rozmiaru 34J
no i na długość - 112 cm i wygląda na to, że sięgnie do kolan:clap:
Jak nie masz jeszcze, to kup sobie (ezeli bedziesz miala cc) gacie ciazowe, bawelniane i takie na brzuch, a nie pod. Wtedy zaoszczedzisz sobie orania gumka od majtek po bliznie. Mi sie takie majtasy sprawdzaly zawsze wlasnie nie tyle w ciazy, co po
pregnancy belt
Tylko te modelki to jakoś to dziwnie zakładają, że im dalej brzuchy widać. Normalnie zasłaniają cały brzuch i są dość luźne. Ja nosiłam pod koniec ciąży, bo brzucha dostałam dopiero przed porodem:bigsmile: czyli w 25-26 tc. Nie nanosiłam się ciuchów ciążowych, ale ten pas się sprawdził, bo mogłam normalne spodnie nosić.
No i też polecam zwykły dres cienki bawełniany. Dużo pań w szpitalu tak się ubierało. W sumie nie wiem dotąd po co w koszuli się biega. Leżałam przed porodem i nikt w koszuli nie leżał. Do badania się idzie i rozbiera, chyba nie na sali... I nigdy w żadnej koszuli bym nie rodziła. Okropieństwo. W swoich normalnych ciuchach, w których przyjeżdżam do szpitala.
ale po porodzie zdecydowanie koszulka. kiedy rodziła pierwszy raz (siedem lat temu) niezbyt dobrze widziana była bielizna. dolna że nie ma dopływu powietrza do rany. ostatnio , rok temu, nikt już o majtki kopii nie kruszył
ale szczerze mówiąc , moim zdaniem, bezpośrednio po porodzie, spodnie są po prostu niewygodne. trudniej w zmianie podkładów. (że tak dokładnie napiszę:D)
koszulki miałam zwykłe, rozpinane od góry, takie do kolana. jedną typowo "karmiącą", ale mi potem piersi z boku wychodziły :D:D mimo biustonosza.
ale to pewnie kwestia rozmiaru ja po prostu wszystko mam w sobie duuuuże , więc nie przewidziane przez producentów
No wlasnie tez sie zdziwilam.
byłam cięta i szyta i bolało mnie wszystko, i goic się dobrze nie chciało, więc robiłam co kazali. poza tym prędkość z jaką się poruszałam była taka, ze absolutnie nic mi nie wypadało :D:D
ale fakt, specjalnie komfortowe to nie było
jak rodziłam kolejne dzieci - to i doświadczenia więcej i siły i samopoczucie lepsze. i zdrowotnie też w lepszej formie byłam. więc ubierałam co chciałam i mogli mi skoczyć
ale koszulka mi pasuje i tyle. wolę.
a jak chodziłam to zakładałam szlafrok. i w koszuli samej nie biegałam
Normalne!
Przy pierwszym porodzie pamiętam hasło ze szpitala: "Dziewczyny! Majtki ściągać, byle szybko! Obchód idzie!"
Jak ordynator zobaczył majtki na pupie, to robił karczemną awanturę.
Teraz już trochę znormalnieli, ale teraz już wszystko się zmienia...
Właśnie dziś się dowiedziałam, że dzieciom teraz nie smaruje się kikutów pępkowych spirytusem tylko.... niczym. Się zostawia po prostu i wietrzy. Nie powiedzieli tylko, jak wietrzyć kikut w pampersie.
Ale to tak na marginesie...
ostatni raz rodziłam prawie 4 lata temu, leżało się na położnictwie w koszulach, a szczytowym osiągnięciem i nowością było noszenie siatkowych jednorazowych gatek w tajemnicy przez lekarzami
doświadczeń odnośnie cesarki nie mam żadnych - rodziłam 2x SN, w św. Zofii zresztą, czynię zresztą akurat starania żeby znowu tam rodzić - chyba że uznają, że jestem za duża patologia jak dla nich - to wtedy niestety czeka mnie szpital na Starynkiewicza - ale cały czas mam nadzieję na coś lepszego
na razie zapowiada się, że jeśli niczego nie nawywijam - będę rodziła po 5 kwietnia (z różnych względów lekarze nie będą czekali do tzw. terminu) - niezależnie czy zakończy się to CC czy indukowanym SN
wracając do kwestii koszul - wydawały mi się całkiem wygodną sprawą - szlafrok też posiadam - ale ja zwykle jestem tzw. "gorąca dziewczyna" i jak mam coś więcej na sobie to mi zwyczajnie za ciepło - koszulę znalazłam z dekoltem kopertowym (co bardzo mi pasuje), a staniki Royca mają bardzo wygodne zapięcia (jednoręczne)
no a bielizna to będzie - "musowo"
Teraz gdy o tym myślę to mi się to absurdalne wydaje, ale jak się jest w szpitalu to chyba coś na mózg pada, że się człowiek tak poddaje i pozwala wpisać w ich normy...
Niniejszym więc postanawiam: przy kolejnym maluchu żadnego szlafroka (szlafrok to mi się przydał tylko, bo zamiast kołdry go używałam - strasznie gorąco było) - bluzę będę zakładać! i taką piżamę sobie sprawię, żeby wyglądała jak dres, ha!
Może to jest po to, żeby pacjentka nie mogła uciec ze szpitala niezauważona?
1 .droższe od zwykłych
2. antyseksualne
3. cyc może niespodziewanie wyskoczyć przy wizycie ,,,(a po porodzie to juz o swój image dbam )..;-) hi hi....
To samo dotyczy biustonoszy do karmienia nie lubię ich ( tych z klapą ...)..
W miare jak mialam coraz bardziej dosc, to sama uciekalam miedzy kroplowkami. Najpierw na lody (jak przyjemnie bylo chlodzic sie lodami, bryza od Renu i szpitalna rzeczywistosc tak daleko, ze prawie nierealna...), a po zaslyszeniu, ze koniak pomaga, lapa z wenflonem wznosilam toast u Greka. Poza tym wreszcie byla okazja cos zjesc, bo szpital dzialal na mnie tak przygnebiajaco, ze na oddziale normalnie kloda w gardle i mnie mdlilo.
Wieczorem jeszcze pojechalam do domu sie wykapac, bo tez inna jakosc niz w klinice.
Nastepnego dnia, doczekujac, zeby z dyzuru zeszla lekarka-jedza (strasznie nie chcialam, zeby mnie ciela), ucieklam sobie na jezyny za szpitalem.
Takze szpitalne dresiarstwo zamiast koszulki ma zalety
Będzie, co będzie. Na Wielkanoc jedziemy do rodziców i mogę rodzić, czy tam czy tu, jak wyjdzie. Ale swoją drogą, ciekawe, co mi doradzi na następnej wizycie.
Ale chyba pomyliłam wątki:shamed:
Miało być w temacie cesarek...
W wojewódzkim miał być ordynatorem ,ale coś nie wyszło. Raczej nie wypytuj o szczegóły, chyba drażliwy temat.
Myślę,że z jego odejściem nie ma co iść do Miejskiego
A poza tym i bez obecności doktora radzę sobie z tym , czego nie chcę, a co mi proponują- przebicie pęcherza, leżenie pod ktg bez powodu. :bigsmile: