Ogłoszenie przez papieża Benedykta XVI św. Jana Marii Vianneya patronem wszystkich kapłanów musiało wiązać się ze sporym kłopotem dla bardzo wielu katolików. Faktem jest bowiem, iż postać św. Proboszcza z Ars w niejednym punkcie stoi na antypodach mentalności współczesnych, choćby i mocno pobożnych duchownych i świeckich. Ksiądz Vianney piętnował wszelkie zabawy taneczne i bale, jednak dla przeszło 99 procent dzisiejszych katolików niebezpieczeństwo z nimi związane, co najwyżej dotyczy ich wąskiego marginesu. Patron kapłanów polecał swym wiernym usuwać z domów portrety dam z większym dekoltem, a obecnie niewiasty odsłaniające jeszcze więcej niż owe damy ze starych obrazów, nie mają większych problemów by być wyspowiadane i dopuszczone do Komunii świętej. Proboszcz z Ars twierdził, iż łatwość udzielania rozgrzeszenia nałogowym grzesznikom nie jest dla nich dobrodziejstwem, ale okrucieństwem, gdyż tak naprawdę zachęca ich do trwania w złu, jednakże normalną praktykę rzesz spowiedników stanowi dziś dawanie absolucji nawet tym co do których istnieje wręcz pewność, że niedługo po spowiedzi wrócą do swych nieprawości.
Proboszcz z Ars - czy na pewno chciany Święty?
Nie łudźmy się zatem. Mimo kapłańskiego roku pod patronatem św. Jana Vianneya, ksiądz ten nie byłby mile widziany na wielu plebaniach i w wielu katolickich domach. Słodkawo-cukierkowy nastrój towarzyszący współczesnemu wspominaniu jego osoby prysłby jak bańka mydlana, gdyby ksiądz ten stanął znów przed nami i zaczął powtarzać swe niepopularne nauki. Skoro, postawa i nauczanie św. Proboszcza z Ars są zbyt twarde i niemiłe dla uszu współczesnych katolików, może rodzić się pokusa, by w jakiś sposób je "osłodzić" i "umilić". Jak to uczynić? Najlepszym ku temu sposobem jest przemilczenie lub zniekształcenie co bardziej "surowych" i wymagających fragmentów jego nauczania. Na drugą z tych dróg - a więc na deformację, a mówiąc bardziej otwarcie sfałszowanie nauczania św. Jana Vianneya - zdecydowało się w ostatnim czasie, skądinąd, bardzo zasłużone dla spraw katolickich, krakowskie wydawnictwo "M.". Otóż, w związku z rokiem pod patronatem św. Proboszcza z Ars, pod koniec 2009 roku, nakładem tejże oficyny ukazały się trzy książeczki o następujących tytułach: "Dobra spowiedź", "Mały katechizm" oraz "Różaniec". Wszystkie te publikacje, wedle zapewnień redakcji wydawnictwa "M." mają być wyborem fragmentów kazań i pism św. Jana Vianneya opracowanych na podstawie jego "Kazań niedzielnych i świątecznych" wydanych w języku polskim przez ks. Jakuba Górkę w 1906 roku. Chociaż w zdecydowanej większości treść owych książeczek rzeczywiście pokrywa się z wydaniem kazań św. Proboszcza z Ars z 1906 roku, to jednak "diabeł tkwi w szczegółach" i najwyraźniej ów demon podkusił redaktora owych publikacji, by przynajmniej w dwóch miejscach nieco "złagodzić" surowy ton wypowiedzi ks. Vianneya. Owe "złagodzenia", a mówiąc bez ogródek fałszerstwa, znajdują się w pierwszej z wymienionych pozycji, a mianowicie książeczce "Dobra spowiedź". Nie waham się pisać wprost o "fałszerstwach", gdyż rzeczone ustępy najzwyczajniej w świecie wkładają w usta św. Jana Vianneya słowa, których on nie powiedział.
Czy św. Jan Vianney piętnował tylko "niektóre" tańce?
Przechodząc zaś do konkretów; książeczka "Dobra spowiedź" na stronie numer 34 zamieszcza następującą, rzekomą wypowiedź św. Jana Vianneya: "Do grzechu nieczystości prowadzi złe towarzystwo i próżnowanie. Ponadto: złe książki, bezwstydne obrazy, teatr, kino, niektóre tańce, obfite jedzenie (zwłaszcza mięs) i używanie trunków alkoholowych".
Już sama znajomość historii, pozwala stwierdzić, iż powyższe zdania nie mogły paść z ust św. Proboszcza z Ars. Patron wszystkich kapłanów odszedł do wieczności w 1859 roku, a więc na 36 lat przed opatentowaniem przez braci Lumiere, kinematografu. Św. Jan Vianney nie mógł zatem przestrzegać przed kinem, a to z tej prostej przyczyny, iż za jego ziemskiego życia, ono jeszcze nie istniało. Skonfrontowanie zaś przytoczonej wyżej wypowiedzi z treścią kazań Proboszcza z Ars wydanych w 1906 roku - a przypomnijmy, że to rzekomo na nich jest w całości oparta książeczka "Dobra spowiedź" - ujawnia fałszerstwo. Opublikowane w 1906 roku kazania ks. Vianneya odnośnie zabaw tanecznych wypowiadają się, m.in., tak: "Drugim znakiem prawdziwej skruchy jest staranne unikanie okazyi do grzechu, jak n.p. złych książek, niemoralnych przedstawień teatralnych, balów, tańców, nieskromnych malowideł i piosnek" (cytat za: Tom II, s. 195). Negatywne odniesienia do tańców i balów pojawiają się jeszcze w obydwu tomach kazań Proboszcza z Ars nie raz, jednak w żadnym wypadku nie ma w nich choćby aluzji, iż chodzi w nich o ostrzeżenie tylko przed "niektórymi" bądź "mniejszością" tych rozrywek. Z kolei w pracy "Proboszcz z Ars. Święty Jan Maria Vianney 1786 - 1859." autorstwa ks. Franciszka Trochu opublikowanej w 2004 i 2009 roku, która zawiera materiał sporządzony na podstawie akt procesu kanonizacyjnego tego wielkiego męża Bożego można wyczytać następujące fragmenty jego kazań: "nie ma ani jednego przykazania Bożego, którego by nie przekraczano przez tańce" ( a nie tylko "niektóre tańce"). Odnajdujemy tam również następującą relację z duszpasterskiej praktyki św. Jana Marii Vianneya:
"Daremnie go zapewniali penitenci z wyższego towarzystwa, klęcząc u stóp jego, że pewni są siebie i zabezpieczeni od przewiny: - grzech uperfumowany nie znajdował w jego oczach łaski. Nie pozwolił uczestniczyć w żadnych balach, ani nawet zjawiać się na nich w roli zwykłego widza. Dziedzice wkrótce po przybyciu nowego proboszcza urządzili w kółku rodzinnym jedną czy dwie zabawy taneczne, ale przez szacunek dla jego zakazu niedługo podobnych zabaw zaniechano (tamże; s. 117, pogrubienie moje - MS)".
Kłamstwo w obronie kłamstwa
Drugim ewidentnym fałszerstwem zawartym w książeczce "Dobra spowiedź" są rzekome słowa ks. Vianneya na temat kłamstwa. Oto na stronie numer 44 owej publikacji znajduje się następujący fragment: "Tylko wtedy wolno skłamać, jeśliby się mogło kłamstwem uratować większe dobro, życie lub zdrowie". Tymczasem we wspomnianym wyżej wydaniu "Kazań niedzielnych i świątecznych" autorstwa św. Proboszcza z Ars ( a na których, przypomnijmy to jeszcze raz, rzekomo jest w całości oparta książeczka "Dobra spowiedź") nie dość, że nie znajdzie się choćby podobnie brzmiącego sformułowania, to zawarte są tam następujące słowa św. Jana Vianneya: "Pismo św. Starego i Nowego Zakonu przestrzega nas przed kłamstwem. Czynią to i Święci, mówiąc, że nawet dla uratowania świata całego od zagłady nie należałoby kłamać. Choćby nawet przez kłamstwo można z piekła uwolnić potępionych i wprowadzić ich do nieba, nie wolnoby nam było tego uczynić. (...) Choćbmyśmy mogli kogoś uchronić od śmierci kłamstwem, nie wolnoby go popełnić. (...) Dla ocalenia życia i majątku nie wolno zasmucać Boga, bo życie i majątek trwają do czasu, a Bóg i szczęśliwość duszy trwać będą na wieki" (patrz: tom I, s. 138 - 139, 140 - 141, pogrubienia moje - MS).
Warto zauważyć, iż redaktorzy wydawnictwa M. nieprawdziwie przypisując św. Proboszczowi z Ars opinię o moralnej dopuszczalności pewnego rodzaju kłamstw, tym samym próbują go uczynić winnym głoszenia poważnego błędu doktrynalnego. Zarówno bowiem tradycyjna moralistyka katolicka, jak i oficjalne nauczanie Kościoła bardzo jasno stwierdzają, iż nie wolno kłamać nigdy i nigdzie. Można by na dowód tego podać wiele cytatów, ale ograniczę się w tym miejscu jedynie do kilku z nich:
"Wszystkie te rodzaje kłamstw są grzechem. Nie wolno więc nigdy kłamać, ani dla uniknięcia śmierci i mąk, ani dla zachowania sobie samemu lub innym życia, sławy lub majątku, ani dla ocalenia niewinnego, niesłusznie oskarżonego, ani nawet dla zapewnienia bliźniemu zbawienia. - Ks. Jean Gaume1.
"Dlatego też my wnosimy, według św. Augustyna i według św. Tomasza, że nie należy nigdy kłamać , ani w sprawie religii, której gruntem jest prawda; ani pod pozorem chwały Boga, który nie może być uwielbiony tylko przez tryumf prawdy; ani dla odwrócenia grzesznika od zbrodni; ani dla ocalenia życia niewinnemu lub dla pozyskania duszy będącej w niebezpieczeństwie". - Kardynał Gousset2.
"Taka jest nauka świętego Augustyna o kłamstwie, a jest ona nauką całego Kościoła. Kłamstwo jest rzeczą złą samą w sobie; nie wolno przeto nigdy kłamać, nawet w celu rozrywki własnej lub dla zabawy innych, lub też dla swego usprawiedliwienia się, lub okazania przysługi bliźniemu. Żadna okoliczność, żaden zamiar, jakkolwiek dobry sam w sobie, nie może oczyścić ze złości tego, co jest z natury swojej złym." - Ks. Ambroży Guillois3.
"Nigdy nie można kłamać, ani w żartach, ani dla własnej korzyści, ani dla korzyści kogoś innego, gdyż kłamstwo zawsze jest złem samym w sobie". - Katechizm św. Piusa X, cz. III, VIII. 11.
Jasne nauczanie Kościoła o bezwzględnej niedopuszczalności wszelkiego rodzaju kłamstwa jest jedną z tych prawd i zasad moralności chrześcijańskiej, którą najtrudniej przyjąć i zaakceptować. Redakcja wydawnictwa "M." nie chce przyjąć tej twardej nauki, albo też jej nie zna. Czy jednak, w swej obronie moralnej dopuszczalności pewnego rodzaju kłamstw, musi posuwać się do kłamstwa polegającego na przypisywaniu św. Janowi Vianneyowi głoszenia błędu doktrynalnego? Ironicznie można by zapytać, kogo życie i zdrowie redaktorzy owej oficyny chcą ocalić, kłamliwie wkładając w usta św. Proboszcza z Ars obronę kłamstwa?
Jak widać nauczanie i postawa św. Jana Marii Vianneya kłuje niektóre serca aż do tego stopnia, iż podejmowane są próby zniekształcenia i sfałszowania co bardziej "surowych" i niewygodnych jego elementów. Jeśli ktoś jednak nie zgadza się ze św. Proboszczem z Ars, to czy zwykła, naturalna, ludzka uczciwość nie nakazuje raczej otwarte powiedzenie tego, aniżeli uciekanie się do kłamstw i przeinaczeń?