Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

"Feminizm w służbie Kremla"

edytowano października 2007 w Czytelnia
logo.gif

Feminizm w służbie Kremla

Międzynarodowe ruchy feministyczne były finansowane i sterowane przez służby specjalne Związku Sowieckiego.

"Nie żałujcie środków, strategia jest długofalowa" â?? polecenie tej treści, nadane z Moskwy do ambasady ZSRR w Paryżu przechwycili technicy francuskiego kontrwywiadu zajmujący się nasłuchem operacyjnym. Wydarzenie miało miejsce latem 1959 roku. Po otrzymaniu zaszyfrowanego polecenia z centrali, trzej ważni oficerowie sowieckiej delegatury mieli zamknąć się w szczelnym pokoju, by razem opracować dalszy plan działania tajnej operacji wykorzystywania ruchów feministycznych. Kulminacją tego planu było pozyskanie w ciągu 10 lat kilkunastu milionów dolarów, które zasiliły budżet specsłużb. Równolegle, trwały próby umieszczenia tzw. "agentek wpływu" na ważnych stanowiskach w administracjach państw Zachodniej Europy.

Nowy "kierunek operacyjny"

Ze strzępków informacji, które przeciekły do prasy i do historyków, wynika, że już w połowie lat 50. rezydenci rosyjskich służb specjalnych zwracali uwagę na szerokie możliwości operacyjne, wynikające z ewentualnego wykorzystania tworzących się ruchów feministycznych. Ich zdaniem, coraz większe zainteresowanie i coraz większa popularność tych ruchów musiały w najbliższej przyszłości zapewnić im większe wpływy polityczne, większe źródła dochodów i ogromną społeczną popularność. Wszystkie te czynniki â?? zdaniem specjalistów z KGB i GRU â?? mogły być wykorzystane dla krzewienia proletariackiej rewolucji na świecie. Dlatego już w latach 50. centrala w Moskwie wyznaczyła dla swoich zachodnioeuropejskich rezydentur "nowy kierunek operacyjny", polegający na "pozyskiwaniu źródeł osobowych w kręgach rodzących się internacjonalistycznych ruchów na rzecz praw, równouprawnienia i wolności". Rozkaz został odszyfrowany dzięki kryptologom pracującym dla zachodniego kontrwywiadu. Potwierdził się zaś po ucieczce Wasilija Mitrochina, dzięki zgromadzonym przez niego dokumentom. Eksperci są dziś pewni, że centrali moskiewskiej chodziło nie tylko o ruchy feministyczne, lecz również pacyfistyczne, hippisowskie, organizacje pro-life i inne, dzięki którym można byłoby wpływać na opinię społeczną.

Nie wiadomo w jaki sposób, w pierwszym okresie przebiegała realizacja tego planu. Z tamtych czasów przedostało się bardzo niewiele informacji, których wiarygodność trudno ocenić. Rąbka tajemnicy uchyliła natomiast ucieczka oficera KGB, którego w 1969 roku przejęły służby specjalne Wielkiej Brytanii, a potem USA. Z wielodniowych rozmów z nim (które wyszły na jaw dzięki informatorowi dziennikarzy w parlamencie USA) wynikało, że specsłużby ZSRR zamierzały "wykorzystać operacyjnie" ruchy na rzecz walk o równouprawnienie, aby dzięki nim móc pozyskiwać pieniądze dla swoich gier wywiadowczych, oraz wprowadzać przez ich środowiska agenturę na ważne stanowiska państwowe w poszczególnych krajach kapitalistycznych. Gra miała jeszcze jeden cel - propagandę przedstawiającą wolne kraje jako miejsce ucisku kobiet, zaś ZSRR (gdzie ruchów dążących do równouprawnienia nie ma) jako państwo bardziej doskonałe.

Tajny agent "Nina"

Do realizacji tych celów wykorzystano szczególnie efektywnie źródło osobowe o pseudonimie "Nina". Do dziś nie udało się ustalić jej tożsamości. Przekazywane przez tę osobę informacje wskazują, że miała ona związki ze ścisłym kierownictwem francuskiej Partii Kobiet, oraz francuskiej Partii Komunistycznej. Zachodnim badaczom, działalność "Niny" znana jest od 1965 roku dzięki agentowi zwerbowanemu w Moskwie. Człowiek ten â?? którego tożsamości również nie podano do wiadomości badaczy â?? umiejscowiony był najprawdopodobniej w V Wydziale I Zarządu Głównego KGB (wywiad na terenie południowo â?? zachodniej Europy). Przez cztery i pół roku przekazywał CIA informacje na temat niektórych operacji KGB realizowanych w krajach Europy Zachodniej. Amerykańskie źródło nie znało personaliów "Niny", ale przekazało istotną informację na jej temat: w zamian za pieniądze z funduszu operacyjnego, agentka realizuje zadania zlecane jej przez oficera prowadzącego, a dotyczące organizacji demonstracji i parad feministycznych połączonych z krytyką systemu społecznego państw zachodnich.

Ujawnione informacje (w tym m.in. notatki powielane przez Wasilija Mitrochina oraz dokumenty KGB odtajnione w Moskwie po "puczu Janajewa") pozwalają sądzić, że agenci sowieckich specsłużb kontrolowali za pomocą "Niny" i podobnych jej agentek najważniejsze działania ruchów feministycznych, w tym marszy, akcji propagandowych i protestów. Zaś nasilanie się tych działań w momentach największego napięcia między USA a ZSRR (choćby w 1961 roku, podczas kryzysu atomowego), nasuwa wniosek, że znaczna część działań feministek była inspirowana przez kremlowskich mocodawców.

Pseudonim "Natasza"

Tak szybko rozwijające się i szeroko popierane wówczas ruchy feministyczne mogły być dla KGB i GRU elementem walki nie tylko propagandowej lecz również znakomitą możliwością poprawienia sytuacji finansowej. Ciekawy jest jeden epizod tej walki, prowadzonej za pośrednictwem agentki o pseudonimie "Natasza". Również nie znamy jej prawdziwych personaliów. Podawała się za uciekinierkę ze Związku Sowieckiego i używała kilku różnych nazwisk. Uzyskała azyl polityczny i nawiązała świetne kontakty z kierownictwem komunistycznych partii, organizacji lewicowych i feministycznych, oraz środowisk hippisowskich i pacyfistycznych. Rolą "Nataszy" było zwrócenie uwagi swoich europejskich przyjaciół na złą sytuację materialną kobiet w Związku Sowieckim.

W drugiej połowie 1977 roku "Natasza", korzystając z pomocy zaprzyjaźnionej feministki i prowadzonej przez nią fundacji "Kobieta pomaga kobiecie" rozpoczęła zbiórkę pieniędzy na leki i żywność dla kobiet w Związku Sowieckim. Co zaskakujące: o całej akcji nie informowano wówczas za pomocą mediów, oficjalnie po to, aby nie psuć stosunków z ZSRR. Do 1979 roku, na konto fundacji w szwajcarskim banku wpłynęły prawie 2 miliony dolarów (wykazało to śledztwo szwajcarskich służb po tym, gdy kontrwywiad amerykański zainteresował się agentem rosyjskim w USA, wcześniej działającym w Szwajcarii). Co się działo z pieniędzmi później tego nie wiadomo, jednak wiadomo, że żaden transport z darami i lekami sponsorowanymi przez tę fundację w tamtym czasie do ZSRR nie dotarł. Zaś po fundacji ślad zaginął.

Szpiegowski superbiznes

Od początku istnienia ruchów feministycznych, w krajach Zachodniej Europy regularnie organizowano akcje zbierania funduszy dla ich poparcia. Zgromadzone w ten sposób pieniądze miały zostać wykorzystane na działania propagandowe, akcje informujące o złej sytuacji kobiet, prawników, inicjatywę ustawodawczą, której celem było wprowadzenie prawnych zapisów gwarantujących równość kobiet, zakaz dyskryminacji ze względu na płeć, powszechny dostęp dla kobiet do wszystkich zawodów â?? w tym przede wszystkim kierowcy i żołnierza.

Równocześnie zbierano pieniądze na sfinansowanie innych propagandowych celów feministek: na kliniki ginekologiczne dokonujące aborcji i eutanazji na każde żądanie, na sklepy sprzedające środki antykoncepcyjne, na prawników reprezentujących kobiety w sprawach o rzekome "molestowanie seksualne" czy "nierówne traktowanie".

Na te i inne cele płynęły na konta ruchów feministycznych pieniądze od ofiarodawców i ofiarodawczyń z prawie wszystkich wolnych krajów Zachodniej Europy. Część tych pieniędzy faktycznie zasiliło realizację celów statutowych organizacji. Inna część (większa) została przelana na konta banków w Szwajcarii i USA â?? rzekomo na wspieranie "naszych rówieśniczek walczących o swoje prawa w innych krajach". Ogromny procent został wykorzystany do finansowania działalności szpiegowskiej prowadzonej w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie przez sowieckie służby cywilne i wojskowe. Kluczowa dla zrozumienia tego mechanizmu jest notatka wysłana w 1979 roku do centrali w Moskwie. Notatkę przechwycił wywiad amerykański. W jej najważniejszym fragmencie czytamy: "Nasi ludzie dysponują coraz silniejszą pozycją operacyjną (agenturą â?? przyp. L.Sz.) w kręgach internacjonalistycznych ruchów feministycznych. Oprócz osobowych źródeł informacji i źródeł wpływu, będących zawsze do naszej dyspozycji, udało się poprzez działania operacyjne wytworzyć klimat sprzyjający przejęciu części źródeł finansowania i dalszego ich operacyjnego wykorzystania w krajach imperialistycznych".

Z ostrożnych szacunków brytyjskich specsłużb wynika, że przejmując częściowo źródła finansowania ruchów feministycznych, agenci KGB i GRU zyskali kilka milionów dolarów i około miliona funtów brytyjskich na swoją działalność. Znaczna większość tych pieniędzy została wydana na działalność szpiegowską w Stanach Zjednoczonych, oraz na finansowanie ruchów pacyfistycznych i hippisowskich, domagających się zniszczenia zachodnich rakiet. W odtajnionej rok temu notatce sporządzonej w 1977 roku przez pracownika CIA, czytamy alarmujący komunikat: "W ostatnich miesiącach nasiliła się działalność służb wywiadowczych ZSRS (â??) Sowieccy rezydenci dysponują większymi funduszami na działalność szpiegowską zwłaszcza w zakresie spraw wojskowych".

Zachodni historycy są pewni, że w latach 80. organizacje feministyczne zostały wykorzystane do inwigilacji i dezintegracji środowisk emigracyjnych z krajów bloku wschodniego. Wszystko wskazuje na to, że część sowieckich aktywów wywiadowczych w ruchach feministycznych przejął wówczas V Zarząd Główny KGB (zajmujący się zwalczaniem religii, wpływów Watykanu i dywersji) oraz współpracujące z nim służby bratnich krajów. Wniosek ten płynie z odtajnionych po 1989 roku notatek i raportów kontrwywiadów francuskiego, brytyjskiego i kanadyjskiego. Wynika z nich, że znaczna część agentury umieszczona została w środowiskach zagranicznych i dysydenckich, a kontrolę nad nimi przejęli nowo przybyli z centrali oficerowie.

Drugim, równie ważnym celem tej gry cynicznej gry była próba pozyskania pieniędzy, którymi Zachód wspierał opozycję emigracyjną. Sowieccy agenci woleli wykorzystać coraz bardziej popularne ruchy feministyczne i za ich pośrednictwem zdobywać fundusze, jednocześnie prowadząc zakrojoną na szeroką skalę inwigilację dysydentów. Wszystko wskazuje na to, że działaczki ruchów feministycznych nie były tego świadome.

Zwłoki kapłana

W prowadzonej przez Kreml wielkiej grze, szczególnie istotna rola przypadła jednej z najbardziej znanych polskich feministek â?? Jolancie Gontarczyk. Aby to wyjaśnić, trzeba cofnąć się do 27 lutego 1987 roku. Tego dnia, w skromnym mieszkaniu w zachodnioniemieckim Carlsbergu, policjanci odnaleźli zwłoki księdza Franciszka Blachnickiego â?? polskiego duchownego, kapelana powojennej polskiej emigracji na Zachodzie. Sekcja zwłok wykazała, że śmierć nastąpiła minionej nocy, a jej przyczyną było zatrucie pokarmowe. Zgon kapelana był kulminacją tajnej operacji służb specjalnych PRL, które obawiały się, że sędziwy ksiądz zachęci członków ruchów oazowych do poparcia opozycji. Wcześniej, przez lata, duchowny cieszący się ogromnym autorytetem, był niewygodny dla władz ludowej Polski, gdyż w swoich kazaniach miał odwagę przeciwstawiać się komunistycznym rządom i stanowczo potępiać łamanie przez nie praw człowieka.

Na emigracji, ksiądz Franciszek zaczął tworzyć Chrześcijańską Służbę Wyzwolenia Narodów dla narodów Europy Wschodniej walczących o wyzwolenie z totalitaryzmu. Blisko współpracowali z nim wówczas Andrzej i Jolanta Gontarczykowie. Ważne stanowiska w tym ruchu, Gontarczyk wykorzystywała do szkalowania (m.in. w wywiadach prasowych) opozycji solidarnościowej i antykomunistycznej emigracji. Współpraca z księdzem Blachnickim stała się trudna, gdy działacze polonijni ostrzegli duchownego, że małżeństwo Gontarczyków działa dla wywiadu PRL. Emigranci domagali się, aby kapłan zerwał współpracę z nimi. Ksiądz Blachnicki nie zdążył jednak podjąć decyzji. 27 II 1987 roku został znaleziony martwy, a Gontarczykowie zniknęli.

W latach 2001 â?? 2005 badający sprawę prokuratorzy Instytutu Pamięci Narodowej odkryli (głównie dzięki zeznaniom świadków z kręgów polonijnych), że ostatnimi osobami, które widziały kapłana żywego byli właśnie Andrzej i Jolanta Gontarczykowie. Śledztwo IPN w tej sprawie z niewiadomych powodów utknęło w martwym punkcie. Dzisiaj, małżonkowie kategorycznie odrzucają wszelkie sugestie dotyczące ich związku ze śmiercią duszpasterza.

Pseudonim "Panna"

Szpiegowanie księdza Franciszka Blachnickiego i inwigilacja zachodnioniemieckiej Polonii były pierwszym etapem kariery Jolanty Gontarczyk. W czerwcu 1990 roku uczestniczyła w założeniu Demokratycznej Unii Kobiet, której została pierwszym sekretarzem. Była również jedną z pierwszych działaczek Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Potem awansowała na stanowisko pełnomocnika rządu Leszka Millera do walki z korupcją, a później, gdy w 2004 roku szefem MSW został Ryszard Kalisz â?? zastępcą dyrektora Departamentu Administracji Publicznej w resorcie. Jej karierę przerwał protest monachijskiej polonii, którego konsekwencją było zwolnienie działaczki SLD z zajmowanego stanowiska. Przed tym skandalem, Aleksander Kwaśniewski odznaczył panią Gontarczyk Srebrnym Krzyżem Zasługi.

Jolanta Gontarczyk przemilcza dziś wiele faktów ze swojego życiorysu â?? głównie to, że jej wyjazd z Niemiec był desperacką, zorganizowaną w ostatniej chwili, ucieczką przed funkcjonariuszami Federalnego Urzędu Ochrony Konstytucji (kontrwywiad cywilny RFN). Wcześniej zaś została zdemaskowana przez polonijnych działaczy jako "wtyczka" PRLâ??owskich specsłużb w środowisku emigrantów. W połowie maja 1977 roku, Jolanta Gontarczyk została zarejestrowana przez WUSW w Łodzi jako Tajny Współpracownik Służby Bezpieczeństwa. W aktach łódzkiego IPN zachowała się teczka osobowa Jolanty Gontarczyk, a w niej kartoteka ewidencji operacyjnej, oraz własnoręcznie napisane zobowiązanie do współpracy zawierające m.in. pseudonim "Panna". Z zachowanych w IPN akt wynika, że pod koniec lat 70. i w latach 80 Jolanta Gontarczyk i jej mąż â?? Andrzej (zarejestrowany w 1974 roku w WUSW w Łodzi pod pseudonimem "Yon") zostali przejęci przez Departament I MSW i oddelegowani do rozpracowywania środowisk polonijnych skupionych w zachodnich Niemczech. Realizowaną przez nich grę nadzorował Andrzej Mączyński ps. "Lakar" â?? szef rezydentury wywiadu MSW w Niemczech Zachodnich, w tym czasie także oficer prowadzący o. Konrada Hejmę ps. "Vox" lub "Hejnał"

Klauzula tajności

Co innego na ten temat mówią dokumenty zachowane w archiwach IPN. W latach 2005 â?? 2006 dotarł do nich Antoni Macierewicz, realizując projekt badawczy na temat inwigilacji i prześladowań Komitetu Obrony Robotników. Z badań tych wynika, że po powrocie z Niemiec, Jolanta Gontarczyk i jej mąż otrzymali od MSW luksusowe mieszkanie. W kwietniu 1988 roku, naczelnik wywiadu MSW, Aleksander Makowski (wymieniony później w raporcie z likwidacji WSI), sporządził dla kierownictwa resortu notatkę. Opatrzono ją klauzulą tajności. W jej najważniejszym fragmencie czytamy: "(â??) wg. naszej oceny to mieszkanie można by uznać za docelowe. W niezobowiązujących rozmowach Yon i Panna wyrazili gotowość zamieszkania w nim na stałe". Chodziło o duży apartament w centrum Warszawy, który wcześniej służył za lokal konspiracyjny SB. Na mocy późniejszych działań, mieszkanie przejęli na własność Gontarczykowie.

Absolutnie bezprecedensowym zdarzeniem był fakt, że resort spraw wewnętrznych przekazał na własność operacyjne mieszkanie dwojgu ludziom. Jeszcze bardziej zaskakują kwoty pieniężne wypłacane małżeństwu Gontarczykom przez lata szpiegowskiej misji. Z danych zachowanych w IPN wynika, że w pierwszych latach, kiedy inwigilowali łódzką opozycję, obojgu wypłacono z funduszu operacyjnego 46395 zł. W latach 1982 â?? 1989, kiedy działali za granicą, MSW wydało związku z ich działaniami ponad trzy miliony złotych i tysiące forintów, dolarów i marek zachodnioniemieckich.

Co ciekawe w IPN zachowały się notatki dotyczące przekazania mieszkania. Pierwszą â?? dotyczącą zamieszkania małżonków w lokalu przy ul. Poznańskiej â?? sporządził kapitan wywiadu MSW â?? Zdzisław Sarewicz. Sarewicz przeszedł pozytywnie weryfikację i po 1990 roku piął się po szczeblach kariery w służbach. Był m.in. rezydentem wywiadu w Moskwie, potem szefem Wywiadu UOP, a później (do listopada 2005) szefem Konsultacyjnej Rady Seniorów Wywiadu przy Szefie Agencji Wywiadu.

Niegasnący mit

Wszystko to, co wiemy dzisiaj o infiltracji międzynarodowych ruchów feministycznych to zaledwie drobna część prawdy. Pozostała jej część leży w pilnie strzeżonych archiwach moskiewskich i prawdopodobnie już na zawsze pozostanie okryta tajemnicą. Z tego, co zostało ujawnione płynie jednak wniosek, że międzynarodowe ruchy dążące do osiągnięcia postawionych sobie celów mogą być wykorzystywane przez specsłużby do wielkich, politycznych gier, często nie do końca zgodnych z ich interesem.

Międzynarodowe ruchy feministyczne postrzegane są dziś jako organizacje, które doprowadziły do równouprawnienia kobiet i nadania im szerszych przywilejów. Znaczna część członkiń tych ruchów nie była i nadal nie jest świadoma, że szczytne często hasła równości i poszanowania praw wykorzystywane były do cynicznej gry przez służby specjalne ZSRR. Problem jednak w tym, że dziś podjęcie próby jej wyjaśnienia może narazić na zarzut "prawicowej ksenofobii". Wyjaśnienie prawdy o tej kwestii mogłoby zburzyć mit feministek walczących tylko o równouprawnienie, a na tym raczej nie zależy ani im samym ani ich mocodawcom.

Leszek Szymowski

Komentarz

  • cyt "Z tego, co zostało ujawnione płynie jednak wniosek, że międzynarodowe ruchy dążące do osiągnięcia postawionych sobie celów mogą być wykorzystywane przez specsłużby do wielkich, politycznych gier, często nie do końca zgodnych z ich interesem."



    Myśle, że nie tylko ruchy feministyczne i pacyfistyczne były infiltrowane przez specsłużby...

    to żadna sensacja...


    Cyt " mogłoby zburzyć mit feministek walczących tylko o równouprawnienie, "


    feministki walczyły o równouprawnienie, a to, że były infiltrowane przez specsłużby to już inna sprawa... żaden mit tu się nie burzy
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.