Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

A MOŻE WRÓCIĂ?â?  DO BOCIANA?

edytowano sierpnia 2010 w Czytelnia
A MOŻE WRÓCIĆ DO BOCIANA?
Wanda Półtawska

- Mamo, gdzie ja byłam, jak mnie jeszcze nie było na świecie? - spytała czteroletnia dziewczynka, a inne. jeszcze bardziej ambarasujące pytanie postawiła swojej matce, gdy jej się urodziła siostrzyczka:
- Jak ty urodziłaś dzidziusia? Była tam dziurka, bolało ciebie?
Dzieci pytają i rodzice dają różne odpowiedzi. Jest moda na "wychowanie seksualne" i na informacje. Dzieci oglądają obrazki, mają lekcje w szkole i dowiadują się mnóstwo z telewizji. Wszystkie te informacje nie są do końca prawdziwe i rodzice, ci "porządni" i dbający o dzieci, szukają porady: kto, kiedy i co ma mówić tym maluchom. Co mówić? I w ogóle czy mówić?
Nieraz słysząc, co mówią w telewizji ludzie nawet obdarzeni tytułami naukowymi, myślę sobie, że przecież grzech milczenia na te tematy na pewno byłby bezpieczniejszy, niż grzech głupiego gadania lub, co gorsza, nie tyle głupiego, ile demoralizującego.
Informacja o tym, jak człowiek przychodzi na świat, dotyka najgłębszych tajemnic miłości. Słowo: "tajemnica" nie jest tu błędem, lecz jest prawdą, bo choć sfotografowano dziecko i pokazano rozwój maleństwa na każdym etapie, to przecież sam dziwny moment, gdy w głębi ukrytego łona kobiety zachodzi cud poczęcia nowego życia, ten moment zostanie zawsze tajemnicą Bogu jedynie wiadomą. I tylko uszanowanie tajemnicy jest prawidłową informacją. Nikt nie wie. kiedy i dlaczego powstaje nowy człowiek, choć wie się. kto i jak ma się do tego przyczynić.
Jedna tylko odpowiedź na to pytanie jest prawdziwa: .Dostaliśmy ciebie w darze od Pana Boga, my, twoi rodzice! Dostaliśmy dar. skarb, ciebie, nasze kochane dziecko!"
I ważne jest słowo: "my" - "my oboje" - i słowo: "dar". To .my" ułatwia potem wyjaśnienie roli ojca. Niekiedy matki mówią: "Ja cię urodziłam", co... nie jest pełną prawdą, bo właściwie to nie matka rodzi. ale... z matki rodzi się dziecko samo mechanizmami, którymi nie matka steruje. Nowy człowiek rodzi się siłami natury. Dar życia Pan Bóg złożył w łono matki i tam. jak w pokoiku gościnnym z klimatyzacją, każdy z nas przebywał całe 9 miesięcy kalendarzowych.
Bezpiecznie - to właśnie trzeba podkreślić, że matka sobą zabezpiecza los dziecka: karmi je i ochrania. Tam. w niej, dziecku nic nie grozi - jeśli ona je przyjmie!
Gdy słucham różnych wypowiedzi dzieci i młodzieży lub czytam, co dla nich przeznaczają dorośli i jakie to informacje przekazują dzieciom, to nieraz jestem po prostu przerażona i ostatecznie myślę, że... że naiwna bajka o... bocianie dawała więcej prawdziwych informacji, niż dzisiejsze, uczone dysertacje na temat, kiedy zaczyna się człowiek i który z nich ma prawo do życia, a który nie, i jak się go pozbyć!
Bo tak naprawdę, co mówiła bajka o bocianie?
Że przyniesie dziecko: braciszka albo siostrzyczkę, nie żaden konglomerat komórek ani embrion, ale po prostu i zwyczajnie: dziecko - nam. rodzinie!
Niektóre bardziej realistyczne nianie otwierały okno, żeby bocian mógł wlecieć!
Cóż to znaczyło? No to. że po prostu oczekujemy, przyjmujemy to dziecko, nie pytając, jakie będzie: czy zdrowe, czy nie. Rodzina otwierała się na każde dziecko, bez wyboru: nie było mowy o tym. że to przyniesione dziecko można by zabić! Bocian przyniósł i koniec, co przyniósł to przyniósł i rodzina je przyjmowała!
Co więcej, przynosił on, ptak, a nie rodzice; oni jakby się usuwali, że to nie oni są sprawcami - i gdzież znaleźć głębszą prawdę o rodzicielstwie? Przecież to nie oni dają życie - oni je tylko przekazują, bo sami nie mają mocy dawania życia. Oni są tylko narzędziami i ich rola jest jednoznaczna: przyjąć to dziecko!
I na dodatek on przylatuje z góry, przynosi po prostu z nieba dar dla rodziców, dla całej rodziny - z nieba, to znaczy zwyczajnie od Pana Boga! No właśnie, taką prawdę trzeba dzieciom przekazywać, że każdy człowiek bez wyjątku jest darem Boga, stworzony przez Boga i jest darem dla rodziców - darem danym w depozyt, na jakiś czas, żeby je wychowali, wykarmili, zabezpieczyli. Rodzice zostali wybrani - Pan Bóg dla nich wybrał tę chwilę!
Ludzie wierzący tylko taką prawdę powinni swoim dzieciom przekazywać, ale żeby ją przekazać, muszą sami być pewni, muszą w to wierzyć - w swoje pochodzenie od Boga. I gdy w to wierzą, potrafią to wytłumaczyć swoim dzieciom.
Kiedyś Ojciec święty Jan Paweł II powiedział takie znamienne zdanie, które nieraz mi wraca na myśl. gdy słyszę rozmowy na te tematy: "Nie każda nauka jest prawdziwa i nie każda prawda jest naukowa". Prawda o pochodzeniu człowieka nie jest prawdą naukową: nie trzeba kończyć uniwersytetu, żeby ją poznać i zrozumieć. To jest prawda życiowa, dostępna każdemu człowiekowi obdarzonemu zdrowym rozsądkiem i poczuciem sprawiedliwości. Każdy normalny człowiek rozumie wartość życia i zdrowym rozsądkiem przyjmuje prawdę, że to, co przez człowieka przychodzi na świat, jest ludzkim dzieckiem w sposób tak oczywisty, że tego nie trzeba udowadniać. I tę prawdę w sposób jasny trzeba dzieciom przekazać.
Więcej problemów niesie ze sobą pytanie o to, jaka jest tu rola rodziców. Niestety, środki przekazu wulgaryzują ludzkie działanie rodzicielskie, czyniąc z aktu małżeńskiego sensację i ekscytując wyobraźnię dzieci obrazkami, z których żaden nie może pokazać prawdy. Bo wielka prawda o zjednoczeniu kochających się osób nie da się nigdy przekazać!
W którejś z książeczek przeznaczonych dla dzieci znalazłam propozycję dla rodziców, która wydała mi się godna przekazania. Była to propozycja dana ojcu, aby na spacerze z synkiem, gdy chodzą po pięknym lesie i razem podziwiają piękno przyrody, powiedział dziecku:
- Jaki piękny świat Bóg stworzył dla człowieka i dał mu tyle darów, a największym darem jest człowiek, jesteś ty, nasz synek!
I niezależnie od tego, czy dziecko zapyta, jak to było, czy nie postawi pytania wprost, ojciec wyjaśnia, że to jest tak, że ludzie ze sobą obcują, spotykają się, coś razem robią:
- Gdy spotkasz kolegę, to witasz go: "Cześć!", lub pytasz: "Jak się masz?" Gdy przyjeżdża gość do domu, podajesz mu rękę. Ale gdy gościem jest ciocia, którą kochasz, to ciocię całujesz i ona ciebie, a mama na dobranoc całuje ciebie i otula kołderką, bo cię kocha. Im Bliższy kontakt, tym głębsze jest spotkanie człowieka z człowiekiem i większa bliskość - także cielesna, bo człowiek zawsze jest ciałem, a rodzice, mąż i żona, tak bardzo się kochają, że zbliżają się jak nikt. Tego nie da się wyobrazić, jak jednoczą się z miłości, bo jedno chce wszystko dać drugiemu - i to się nazywa spotkanie małżeńskie. I Pan Bóg takie spotkanie nieraz błogosławi i tym ludziom daje dziecko - jako dar największy.
Tylko że... żeby tak powiedzieć, trzeba, żeby to była prawda i żeby akt małżeński na pewno wyrażał prawdziwą czułość i... świętość!

Komentarz

  • Nie ściemniałam o żadnym bocianie. Na pytania dzieci skąd się wzięły ( były przedszkolakami ) odpowiadałam , że z brzucha. Same zresztą widziały, że mama robi się jak balon. Na drążenie skąd się w brzuchu biorą dzieci odpowiadałam, że Pan Bóg nam je daje, to kończyło dyskusję bo kto przy zdrowych zmysłach będzie dyskutował z wolą bożą ? Sposób w jaki z tego brzucha wyszły ( dokładnie pytały- a jak się urodziłam, czy w brzuchu jest dziura czy brzuch pęka ?) był dla mnie ułatwieniem bo nie musiałam kłamać ani ich zawstydzać. Powiedziałam prawdę, że idę na operację, doktorzy przetną mi brzuch skalpelem i wyjmą dzidzię a potem mnie zaszyją .,, tak jak wilka w czerwonym kapturku? " - odpowiadałam tak. A one ,, acha- a nie boli cię ? " ,, nie bo dostanę specjalny zastrzyk , żebym nic nie czuła"- no i koniec dyskusji.
  • troszkę gorzej wytłumaczyć jak się rodzi sn
  • No właśnie. Dlatego też jestem wdzięczna Bogu, ze wybawił mnie z opresji:wink:
  • Tez powiedzialam, ze z brzuszka, ale powiedzialam ze jest taka specjalna otworek gdzie dziecko wychodzi - ale musi zostac otwart, klucz ma pan doktor:wink:
    Syn mnie wrecz zmusil bo sam zapytal, mamo musi byc jakas dziurka lub drzwi skad dziecko wychodzi. :wink::wink::wink:
    Jest przekonany ze to pepuszek.:bigsmile:

    A jak dziecko zamieszkuje brzuszek mamusi? Pan Bog go wklada po cichutku tam... to jest dla niego bardziej jasne niz wychodzenie.
    Ostatnio uczyl dzieci na placu zabaw ze Stworzyl go Jezus :wink:
  • W kwestii poczęcia, mój najstarszy syn w wieku trzech lat dał mi kiedyś taki mniej więcej, wykład:
    - Bo wiesz mamusiu, to jest tak - u mamy w brzuszku spotyka się jedna komóreczka od mamusi i jedna komóreczka od tatusia one się łączą i wtedy Pan Bóg robi "Chuuch" (w tym momencie widowisko tchnął) i już jest nowy dzidziuś."
    Najzabawniejsze jest to, że ani ja ani mąż nie mamy pojęcia, skąd to mu się tak w łebku ułożyło...
  • haahahaaha my tez nie mamy pojecia skad nasz 3 latek wie o dziurce :shocked:
  • Mam siostrę 11 lat młodszą . Kiedyś w drodze z przedszkola zapytała mnie,skąd się biorą dzieci....wszystko było w miarę proste dla mnie, do momentu "a którędy ten dzidziuś wychodzi?" . Ja na to "znajduje sobie dziurkę". I zmieniłam temat. Wieczorem rozbieram małą do kąpieli ,a ona "patrz, tą dziurką dzidzia wychodzi?" . Trafiony zatopiony, jakąś intuicję te dzieci mają.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.