Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Jak przekonać żonę do Duszpasterstwa ?

edytowano wrzesień 2010 w Arkan Noego
Jak mogę przekonać żonę, że dla rozwoju duchowego 16-letniej dziewczyny spotkania w duszpasterstwie młodzieży są bardziej owocne niż spotkania Kościoła Domowego z rodzicami?
Moja żona bardzo pochopnie oceniła kilku duchownych, którzy zajmują się pracą z młodzieżą. Według niej nie są to Ojcowie, tylko braciszkowie klepiący młodych w ramię z okrzykiem "sie ma!".
Może macie jakieś doświadczenia z własnymi dziećmi, które śpiewają w scholi, chodzą teraz na spotkania Duszpasterstwa Szkół Średnich ?

Komentarz

  • Zgadza się są bardziej owocne...
  • Taw chyba wiem co masz na myśli ...:cool:
  • Ech... pamięta się szesnastki...
  • jeżeli masz na myśli, że w spotkaniach waszego kręgu DK uczestniczy Wasza 16-letnia córka - to jakim prawem?
    Kurna, bezprawnie. Prokurator.
  • Para rejonowa. Podoba mi się określenie.

    A do ZHR to ja też miewam zastrzeżenia :confused:
  • [cite] Daniel:[/cite]hmm, fajna ta wasza 16-tka skoro was się jeszcze słucha...



    Nie chciałem się rozpisywać i to był błąd. Córka ma sporo zajęć. Chodzi do dwoch szkół. Sama je wybrała. Ta druga to kontynuacja szkoły myzycznej. Do tego ZHP. Z zajęć plastycznych zrezygnowała. Niedawno zaczęła chodzić na Msze św.dla młodzieży i śpiewać w scholi. To jej własny wybór, z którego jestem bardzo zadowolony. Niestety żona zadowolona nie jest. Wprawdzie staram się jakoś ją przekonać, że jedna niedziela na tydzień może być jeszcze zajęta na Duszpasterstwo córki (pomijam rajdy, wycieczki etc.) ale czas pokaże, na ile skutecznie.
  • Ten wpis chciałem usunąć (powtórzony). Jeszcze nie potrafię:shamed:
  • [cite] Malgorzata:[/cite]żony sie nie przekonuje
    kurka, mąż a nie wie:ck:

    Pewnie. Byłem zbyt delikatny.
    Żonie wydaje się nakazy:bigsmile:
  • [cite] Br0da:[/cite]
    [cite] Krzych:[/cite]Jak mogę przekonać żonę, że dla rozwoju duchowego 16-letniej dziewczyny spotkania w duszpasterstwie młodzieży są bardziej owocne niż spotkania Kościoła domowego z rodzicami? (...)

    Jeśli masz na myśli Domowy Kościół , gałąź ruchu Światło-Życie - to mnie zaszokowałeś, bo aż nie chce mi się wierzyć... :shocked:

    Zgadzam się z Tobą. Oczywiście chodzi o Domowy Kościół. Już poprawiam pisownię.
    Jeżeli zdarza się, że na naszych spotkaniach kręgu Domowego Kościoła są dzieci 8-9 letnie, to bawią się na świeżym powietrzu albo rozmawiają daleko w oddzielnym pokoju. Młodzieży z nami nie ma. Chyba, że spotykamy się przy ognisku.
    Uważam, że wspólnie całą rodziną możemy jedynie uczestniczyć w rekolekcjach.
    Dzięki za poważne argumenty.
  • Uważam, że wspólnie całą rodziną możemy jedynie uczestniczyć w rekolekcjach.
    hehe ciekawe jak to wspólnie wygląda? cos mnie się zdaje że jak na spotkaniach- rodzice sobie, a do dzieci opiekunka... no ale świeże powietrze jeszcze nikomu nie zaszkodziło...
  • [cite] Taw:[/cite]Uważam, że wspólnie całą rodziną możemy jedynie uczestniczyć w rekolekcjach.
    hehe ciekawe jak to wspólnie wygląda? cos mnie się zdaje że jak na spotkaniach- rodzice sobie, a do dzieci opiekunka... no ale świeże powietrze jeszcze nikomu nie zaszkodziło...

    Rekolekcje to nie tylko nauki rekolekcyjne, które mogą odbywać się w różnych grupach wiekowych. To również wspólnie spędzony czas, wspólne posiłki.
    Byliśmy dopiero raz na takich rekolekcjach. Najstarszy syn zrezygnował ze wspólnego wyjazdu. Córki były bardzo zadowolone. Tym bardziej, że niedaleko była stajnia i mogły trochę cieszyć się jazdą konną razem z nami.
  • Fajnie Krzychu, dobrze zacząłeś...
    Taw'ową poznałem jak miała 16lat znaczy poznałem ją jak miała mniej ale tego nie pamiętam, a od tego drugiego poznania sie spotykaliśmy. Pomyśl co by było gdyby rodzice jej nie wysyłali do duszpasterstwa...?
  • Duszpasterstwo, duszpasterstwo, duszpasterstwo!!!
    Niech śpiewa w scholi, chodzi do duszpasterstwa, jeździ z nimi na wakacje i tam "marnuje" swój czas - taki etap. Domowy Kościół dla szesnastolatki jest nudny, nieciekawy i zniechęcający - wiem z autopsji. Musi się wyrwać we własne środowisko, zacząć samodzielne życie - również religijne. Pewnie jest już po bierzmowaniu - sakrament dojrzałości chrześcijańskiej - więc może być samodzielna w dokonywaniu wyborów związanych z wiarą.
    A w duszpasterstwie, to można zawiązać przyjaźnie na całe życie, nauczyć się funkcjonować między ludźmi bez ochronki rodziców, no i najlepszego męża na świecie spotkać :wink: - też z autopsji :wink:
  • [cite] Jadwiga:[/cite]


    Żona chyba nie bardzo ma ochotę na przecinanie pępowiny. Pewnie to najmłodsza córka i żona ciągle uważa, że ona ciągle jeszcze jest malutka. Ale 16 latka to już duża dziewczynka. Jeśli chce chodzić na Msze młodzieżowe, śpiewać w scholi, to chyba nic złego nie robi. Warto dać jej trochę swobody w podejmowaniu samodzielnych decyzji. Z tego co piszesz, jak dotąd można było córce zaufać, więc można i nadal.
    Ale jak przekonać żonę- to nie wiem.:wink:

    To najstarsza córka. Nad wyraz samodzielna. Mamy jeszcze 11 i 3 letnią.
  • [cite] Taw:[/cite]Fajnie Krzychu, dobrze zacząłeś...
    Taw'ową poznałem jak miała 16lat znaczy poznałem ją jak miała mniej ale tego nie pamiętam, a od tego drugiego poznania sie spotykaliśmy. Pomyśl co by było gdyby rodzice jej nie wysyłali do duszpasterstwa...?

    Taw miałby poważny problem ze znalezieniem kobiety która ogarnie całe jego jestestwo :cool:
  • myślę że Taw'owa sobie świetnie radzi i nie narzeka :bigsmile:
  • Też mówię że sobie radzi więcej niż świetnie z oryginałem :pirate::ct:
  • [cite] Jadwiga:[/cite]
    [cite] Krzych:[/cite]To najstarsza córka. Nad wyraz samodzielna. Mamy jeszcze 11 i 3 letnią.

    Najstarsze dziecko też pewnie trudno żonie wypuścić w świat, bo jeszcze nie ma żadnych doświadczeń w tej materii. Ale skoro córka jak dotąd nie zawiodła zaufania, więc nie ma co trzymać jej pod spódnicą. Kiedyś będzie musiała ją wypuścić, a im dłużej zwleka, tym będzie trudniej.
    Masz rację, że trudno wypuścić starsze dzieci z domu. Mamy jeszcze jedno starsze. Syn właśnie wyfrunął z domu ku rozpaczy żony. Długo namawiała go by jednak studiował w rodzinnym mieście. Na nic się to nie zdało. Wybrał stolicę.
    Można by brutalnie powiedzieć, że zmieniła się gęstość zaludnienia w naszym mieszkaniu. Życie płynie dalej. Nasza młodsza córka teraz głośniej płacze, że chciałaby jakiegoś zwierzaka. Cóż, biorąc pod uwagę wszystkie za i przeciw chyba się złamię i pozwolę na.. kotka.
    Ale wracając do tematu. Zaufanie to poważny problem w naszym domu. Ale chyba bardziej między dorosłymi tj.żoną i mną. Dzieci zaufania nie zawiodły. Co najwyżej są mniej lub bardziej nieposłuszne. Im starsze, tym bardziej. Szczególnie płeć piękna.
  • Fakt, że dziecko poszło studiować dalej od domu, nie znaczy jeszcze, że się później wyprowadzi.
    Najstarszy syn miał i ma nadal pełną swobodę w doborze kolegów i grup, z którymi się spotyka. Oprócz szkoły było KSM. Jednak chociaż od najmłodszych lat był zawsze przy ołtarzu i później uczył młodych ministrantów, wydawałoby się, że pójdzie krok dalej tak, jak jego kolega iâ??wstąpi do Seminanrium. Cóż, mimo licznych modlitw w parafii stało się inaczej. Do takiej służby już nie powołują ludzie, tylko Stwórca, któremu trzeba służyć. Czas pokaże.
    Na marginesie. Za bardzo pracowity mój syn też nie jest :wink:
  • @ Br0da
    - Czy jest jakaś gałąź rodzinna ruchu Światło-Życie?
    Pytam poważnie... i zastanawiam się co ja jeszcze w nim robię...
  • [cite] Grzesiek:[/cite]@ Br0da
    - Czy jest jakaś gałąź rodzinna ruchu Światło-Życie?
    Pytam poważnie... i zastanawiam się co ja jeszcze w nim robię...


    Nazywa się Domowy Kościół.
  • Jeju... Gdzie są takie dzieci...?
    Naszych dwoje najstarszych, jak już pewnie wiecie z innych wątków, próbują samodzielności. Córka w Gdańsku powoli nam zapowiada, że tak już zostanie, syn w stolicy... Nie widzę, żeby odczuwali większy stres z tym związany - i w zasadzie to mnie cieszy, mimo tego, że sama ich usamodzielnianie się trochę przeżywam... Mam jednak świadomość od dawna, że to droga naturalna i jak najbardziej konieczna. Po to je wychowywałam, aby się usamodzielniły i odeszły...
  • [cite] Jadwiga:[/cite]
    [cite] Krzych:[/cite]Fakt, że dziecko poszło studiować dalej od domu, nie znaczy jeszcze, że się później wyprowadzi.
    Córka twierdzi, że na pewno nie będzie długo mieszkać w domu rodzinnym, ale jak będzie, to zobaczymy. Nasi znajomi,( którzy mają tyle samo dzieci, co my - czyli 8), rozbudowali dom ile się dało, bo prawie wszystkie dorosłe dzieci ze swoimi rodzinami mieszkają z nimi. :confused:

    Pokorny ukłon w Waszą stronę za wychowywanie 8 dzieci. Ja mieszkania rozbudować nie mogę, ale nie narzekam. Może to niedobrze.

    Zapewne potraficie stworzyć wspaniałą atmosferę w domu i dzieci bardzo lubią do niego wracać. U nas jednym z powodów łatwego opuszczania domu jest klimat nieco odbiegający od ideału, jak na katolicką rodzinę by przystało. Ale nie polecam tej metody w celu ułatwienia dzieciakom usamodzielniania się :bigsmile:
  • [cite] Olesia:[/cite]Mam jednak świadomość od dawna, że to droga naturalna i jak najbardziej konieczna. Po to je wychowywałam, aby się usamodzielniły i odeszły...


    Mój syn dopiero zaczyna, ale absolutnie nie odczuwa stresu. Na razie jest wręcz zachwycony większością zajęć, trybem nauki. A moja żona nadal smutna. I chyba jest w tym trochę egoizmu. Cóż, za 3 lata córka rozpocznie życie studenckie i jeżeli chcemy, aby pozostała w rodzinnym mieście musimy się już teraz bardzo starać.
    Oczywiście tak naprawdę będę się starał aby podjęła samodzielnie najlepszą decyzję. I nie zamierzam zatrzymywać jej na siłę nawet podczas studiów. Ale to dopiero za 3 lata, jak Bóg da.
  • Patrząc na wypowiedź Natanielli...Czy po tym forum przechadzają się trolle ?
  • [cite] Krzych:[/cite]Patrząc na wypowiedź Natanielli...Czy po tym forum przechadzają się trolle ?
    Właściwie to gobliny. Trolle są wielkie, głupie i aktywne nocami. Gobliny małe w miarę inteligentne i wredne.
  • O ile w ogóle można posiadać dzieci, to lepiej chyba te dorosłe już przestać posiadać...:wink:
  • [cite] Nataniella:[/cite]
    [cite] Krzych:[/cite]Jak mogę przekonać żonę, że dla rozwoju duchowego 16-letniej dziewczyny spotkania w duszpasterstwie młodzieży są bardziej owocne niż spotkania Kościoła Domowego z rodzicami?
    Moja żona bardzo pochopnie oceniła kilku duchownych, którzy zajmują się pracą z młodzieżą. Według niej nie są to Ojcowie, tylko braciszkowie klepiący młodych w ramię z okrzykiem "sie ma!".
    Może macie jakieś doświadczenia z własnymi dziećmi, które śpiewają w scholi, chodzą teraz na spotkania Duszpasterstwa Szkół Średnich ?

    Żona zaczyna logicznie myśleć. Oby jak najszybciej powiedziała: "Co ja jeszcze robię w fałszywej religii pseudo-chrześcijańskiej wydającej tak zgniłe owoce jak tolerowani zboczeń "duszpasterzy", ich chciwość, politykierstwo, obłuda i bałwochwalstwo....
    Nataniello idz nawracać gdzie indziej , jak już piszesz to pisz tak by chociaż od strony gramatycznej wypowiedz miała sens bo styl leży i kwiczy.
  • Irkub, a nie wydaje Ci się, że jedyne co ona osiągnie tymi bzdurami to zniechęcenie jeszcze większej ilości osób do swojej sekty? Aż zaczynam się zastanawiać, czy taki właśnie cel przyświeca jej i jej podobnym...
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.