Ja wprawdzie nie pisałam tutaj ale robiłam, owszem pyszne. Były według mojego pomysłu. Zaczynałam od namoczenia suszonych śliwek (ale takich naszych polskich, ze swojego sadu, a nie tego kalifornijskiego paskudztwa) na 12-24 h w amaretto (może być pół na pół z wodą jak kto wrażliwy na procenty). Potem każdą śliwkę zawijałam w rozwałkowany marcepan a na koniec topiłam to w gorzkiej czekoladzie rozpuszczonej w rondelku i układałam na kratce do zastygnięcia. Wychodziły pyszne.
Pewnie się da, ale nie mam pojęcia, co z tego wyjdzie
Teraz, w okresie przedświątecznym, można czasem kupić na bazarkach takie nasze polskie śliwki suszone z przeznaczeniem na kompot wigilijny.
Komentarz
Teraz, w okresie przedświątecznym, można czasem kupić na bazarkach takie nasze polskie śliwki suszone z przeznaczeniem na kompot wigilijny.