Pomimo tak wielkiej ciemności Matka Teresa trwała w niczym niezachwianej wierności Bogu, wyrażającej się w powołaniu, które wybrała:
Nie uskarżam się - chcę tylko przez cały czas iść razem z Chrystusem[8] . Całą sobą była oddana Chrystusowi, stwierdzając wprost, iż im większy ból i im ciemniejsza ciemność, tym słodszy będzie mój uśmiech dla Boga . Przeżywane cierpienie nie tylko nie zamykało jej serca na Boga, ale popychało do ponawiania aktów bezwarunkowego oddania się Jemu:
Kiedy prosiłeś, abyś mógł odcisnąć w moim sercu Twoją Mękę - czy to jest odpowiedź? Jeśli przyniesie Ci to chwałę, jeśli da Ci to odrobinę radości - jeżeli przyciągnie to do Ciebie dusze - jeżeli moje cierpienie zaspokoi Twoje Pragnienie - oto jestem, Panie, przyjmuję wszystko z radością do końca życia[10].
cały tekst
Komentarz
I jeszcze coś - uparta wiara i wizja... Nieustępliwość w dążeniu, poparta ufnością tak głęboką i prostą... Mnie tego zawsze brakuje, zawsze targają mną wątpliwości, mimo, że przede mną zapewne o wiele skromniejsze wyzwania...