Witam, mam na imię Karina i jestem mamą chłopczyka, prawie już ośmiomiesięcznego, jednak to nie w jego sprawie tutaj piszę.
Czytam Was już od dosyć dawna, więc wiele razy widziałam wątki w których ktoś polecał bliską osobę Waszej modlitwie, a Wy nie pozostawaliście na to obojętni. Głęboko wierzę, że taka modlitwa ma wielką moc, dlatego właśnie do Was się zwracam. Nie proszę jednak o modlitwę za mnie ani za moje dziecko, ale za jedenastomiesięczną Kalinkę Janowską, która choruje na obuocznego siatkówczaka, złośliwy nowotwór, który chce jej zabrać oczy.
Powiem szczerze, nie znam osobiście tego dziecka, ani jego rodziców- nie są nawet z mojego miasta, często gdy czytałam o chorobie jakiegoś dziecka byłam rozbita przez kilka dni, ale pierwszy raz mi się zdarzyło, żeby to dziecko śniło mi się po nocach i żebym myślała o nim prawie non stop-z przypadkiem Kalinki właśnie tak jest... Może dlatego, że jest tylko troszeczkę starsza od mojego własnego dziecka i wyobraziłam sobie co bym zrobiła gdyby to mój synek był chory. Wczoraj dowiedziałam się lewe oczko Kaliny nadaje się już tylko do natychmiastowego usunięcia, w prawym oczku, które było w lepszym stanie niestety guz powiększył się. Zabieg usunięcia gałki ocznej zaplanowano na 28 stycznia, teraz tylko cud tak naprawdę jest w stanie sprawić, że oczko jednak da się uratować...
I w tym miejscu właśnie zwracam się z prośbą do Was, byście w swojej codziennej modlitwie polecili Bogu Kalinkę i jej oczka, jej rodziców i dwóch braci.
Może razem uda nam się wymodlić dla Kalinki ten cud.
Daję tutaj linka do bloga jej rodziców gdyby ktoś chciał poczytać coś więcej o malutkiej i jej chorobie http://kalinajanowska.blog.onet.pl/
Jak już mówiłam nie znam Kaliny ani jej rodziców, ale gdyby to moje dziecko było chore, bardzo bym chciała aby ktoś się za nie gorąco pomodlił, stąd moja prośba. Wiem, że zwracam się o to do odpowiednich ludzi, każdy z Was ma dzieci, każdy z Was pragnie dla nich zdrowia, każdy potrafiłby zrozumieć ból rodziców, którzy boją się o życie dziecka i o jego wzrok...
Komentarz
u nas w Pruszczu był podobny przypadek. Jedno oczko niestety trzeba było usunąć, ale drugie z tego co wiem udało się uratować.
Rodzice Joachimka przetarli już szlak w szukaniu pomocy. Może te informacje będą pomocne. Tu link do ich bloga:
http://joachim.ownlog.com/