Właśnie moje dzieci przyszły ze szkoły i od progu zakomunikowały mi, że w szkole panuje ...świerzb.
W ciągu jednego dnia juz podobno ma go połowa szkoły.
Tłumaczę o higienie, ale może trzeba sie bać???
Wszy juz przerabialiśmy. Ale tego ustrojstwa jeszcze nie. Nie bardzo nawet wiem "z czym to się je"...
Macie jakieś doswiadczenia w temacie? Może przez jakis czas nie posyłać dzieci do szkoły?
Komentarz
Poprawiam!
Świerzb jest paskudny a leczenie długie i uporczywe. Jeśli faktycznie panuje epidemia to nie wiem jak Ty ale ja bym nie puszczała do szkoły. Tylko, że to gdzieś zawsze się uchowa.
Zatem należy się bać?
Przechodzili to moi 2 synowie .My smarowalismy sie profilaktycznie.Złapało to nas latem ur.
Dywan usuneliśmy na długi czas.Kołdry schowalismy gęboko,spalismy pod przescieradłami ,chodzilismy w gumowych motylkach.
Do dziś pamiętam jak przez 2 dni automat chodził bez przerwy i grzało żelazko z parownikiem.Mylismy wszystko ...ale było warto
Fajnie, nie???
Zaczęłam naprawdę się bać...
Dziwi mnie że ludzie w 21 wieku nie umieją dbać o higienę , a przy okazji dziela się z tym co wyhodowali z innymi.
nie wiem jak w innych szkołach ale u nas pielęgniarka nie może już sprawdzać dzieciom włosów.
Ale czytając o tym świerzbie pomyślałam sobie, że chyba nawet jestem w stanie polubić wszawicę:bigsmile:
Wszawicę mieliśmy już kilkakrotnie. Pamiętam w jakim byłam szoku, kiedy po raz pierwszy zetknęłam się z tym problemem. Jakoś przez myśl mi nie przeszło, że w XXI w. i na dodatek w cywilizowanej Europie mogą być wszy. A tym bardziej, że moje dzieci raczej właśnie z tych co przesadnie!!! dbają o higienę (tu muszę przemilczeć wysokość rachunków za wodę). I zawsze wszy przynosiły ze szkoły. Problemem jest, że w szkole międzynarodowej jest sporo dzieci arabskich, tureckich, itp...A Ci raczej nie koniecznie z higieną za pan brat.
Nie ma sposobu na opornych rodziców, mieliśmy w szkole przypadek nieleczonej wszawicy i bardzo długo walczyliśmy z mamą dziewczynki.
Temat taki, że wszystko mnie swędzi.