Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Planowanie / Oddanie kontroli

edytowano lutego 2011 w Czytelnia
http://img513.imageshack.us/img513/3786/8389431602.jpg

Rozdział 4
Planowanie / Oddanie kontroli

â?žJestem bowiem świadomy zamiarów, jakie zamyślam co do was, (...) zamiarów pełnych pokoju, a nie zguby, by zapewnić wam przyszłość, jakiej oczekujecie".
(Jr 29,11)

W naszej kulturze pochwala się zarówno dążenie do sterowania własnym losem, jak i posiadanie takiej umiejętności. Uczy się nas brania przykładu z ludzi, którzy wiedzą, czego chcą, i potrafią do tego dojść, nawet jeśli oznacza to potraktowanie życia nie jak daru, lecz jak teczki z inwestycjami. Muszę przyznać, że sama nieźle wpasowałam się w ten model życia. Zawsze miałam ambitne i jasno określone cele i z reguły osiągałam je, efektywnie planując swoje starania. Znałam sporo osób o wiele zdolniejszych ode mnie, którym nie udało się osiągnąć tego, co zamierzali, tylko dlatego, że nie przygotowali sobie żadnego planu lub nie byli w stanie się go trzymać.
Z dziećmi najczęściej bywa tak, że krzyżują nam nasze plany. Spośród naszej pierwszej czwórki troje nie było â?žplanowanych" - przynajmniej nie przez nas. Pierwsze dziecko pojawiło się za szybko, tuż po naszym ślubie, a drugie za szybko zaraz po pierwszym. Przez cztery kolejne lata toczyliśmy z mężem walkę o to, czy mieć trzecie dziecko, czy nie. On chciał mieć jeszcze dzieci, a ja czułam się szczęśliwa z tym, co miałam. Bałam się natomiast tego, jak wszystko może się zmienić kiedy będzie więcej niż dwoje dzieci w domu. Po zakończeniu walki (i w pewnym sensie dorośnięciu) zgodziłam się na trzecie dziecko, które jednak poroniłam. Po tym, jak w końcu nasz zaplanowany syn przyszedł na świat, 17 miesięcy później urodziło się nasze czwarte dziecko.
Wiem, że kiedy nie spodziewam się, iż mogę się spodziewać dziecka, i nagle dowiaduję się, że jestem w ciąży, cały mój świat zostaje wywrócony do góry nogami. Czasami wydaje mi się, że kiedy jestem już gotowa zająć się własnym życiem, zachodzę w ciążę. Wylałam wiele łez z powodu tych â?žprzeszkód". Patrząc wstecz, śmieję się, gdy przypomnę sobie, jak dosłownie za każdym razem, kiedy dzwoniłam na uczelnię z podaniem o przyjęcie na studia, okazywało się, że znowu jestem w ciąży. Potem przez jakiś czas nie dzwoniłam na uczelnię. Dopiero po urodzeniu siódmego dziecka rozpoczęłam studia magisterskie.
To były lata intensywnej walki i znaczącego rozwoju. Najtrudniejszą rzeczą w wychowaniu kilkorga dzieci nie jest gotowanie i sprzątanie ani pranie, które w kółko trzeba robić, ani stale rosnące wydatki. Prawdziwe trudności wiążą się z naszą postawą, niechęcią, obawami i samolubnością. W końcu postanowiłam, że przestanę kontrolować swoje życie, a zamiast tego zacznę radzić sobie z życiem takim, jakie jest. Urodzenie kolejnej czwórki dzieci było już o wiele prostsze. Kluczem do tej odmiany było uznanie faktu, że moje życie nie należy jedynie do mnie. Stało się życiem razem z innymi, życiem dzielonym z innymi, życiem, w którym wszyscy dajemy i z którego każde z nas czerpie bardzo wiele. Spoglądając wstecz, lepiej rozumiem, dlaczego wybrałam taką drogę. Mając dwoje dzieci w bardzo krótkim odstępie czasu, przekonałam się, że jeśli ktokolwiek z nas - a w zasadzie ja - miał osiągnąć w życiu to, czego chciał, musieliśmy zacząć kontrolować proces reprodukcji. Używaliśmy wtedy środków antykoncepcyjnych, aby uniknąć kolejnej ciąży. Kiedy mój mąż w końcu namówił mnie na następne dziecko, przestaliśmy je stosować.
Gdy zapadła decyzja, posiadanie trzeciego dziecka wydawało się bardzo prostym zadaniem. Wcześniej poczęcie nie stanowiło większego problemu, byłam więc pewna, że i tym razem wystarczy po prostu zaryzykować. Dwa miesiące później byłam w ciąży. Wszystko szło zgodnie z planem, dopóki nie poroniłam. Próbując mieć dziecko, odniosłam taki sam sukces, jak starając się go nie mieć. Ogromnym szokiem było dla mnie odkrycie, że pomimo moich planów i ich skrupulatnej realizacji, byłam bezsilna wobec rezultatu. Moje wyobrażenie, że mam nad tym wszystkim kontrolę, legło w gruzach w zderzeniu z rzeczywistością. Poczułam, jak gdyby cały mój świat rozpadł się na kawałki. Najbardziej przerażająca była myśl, że jeśli ja nie jestem w stanie kontrolować mojego życia, to może nikt nie jest. Nagle wszystko wydało mi się przypadkowe i nieuporządkowane.
Byłam przekonana, że mając kontrolę nad swoim życiem, uniknę jakichkolwiek komplikacji i nieoczekiwanych okoliczności. Nie zastanawiałam się jednak wcześniej, co zrobię, jeśli takie podejście okaże się zawodne. Za dużo zależało ode mnie, zważywszy na to, jak niewiele tak naprawdę byłam w stanie kontrolować. Gdzieś po drodze zatraciłam to poczucie wolności, które pragnęłam uzyskać. Dałam się złapać w pułapkę własnych planów. Zaczęłam zachowywać się tak, jakbym wierzyła, że to tylko my jesteśmy w stanie decydować o naszej płodności. Myliłam się.
Nie świadczy to jednak o tym, że możemy być nierozważni i nieodpowiedzialni. Wręcz przeciwnie, życie w wierze jest pełnym miłości otwarciem się na Boga. Może być też tak, że to otwarcie prowadzi do podjęcia decyzji o poczekaniu z posiadaniem dziecka. W kontekście żywej relacji z Bogiem decydowanie, w jakich odstępach czasu chce się mieć dzieci, jest zupełnie czymś innym niż zamknięcie się na Boży dar posiadania kolejnego dziecka. Chrześcijanie podążają wąską drogą mo-ralno-duchową pomiędzy stosowaniem antykoncepcji z jednej strony, a byciem nierozważnym z drugiej.
Nasz Bóg jest Bogiem tworzenia i inicjatywy. Niezależnie od tego, czy planowaliśmy mieć dziecko w danym czasie. Bóg ma swoje plany dotyczące nas i naszych dzieci. Trudność pojawia się wtedy, kiedy nasze plany okazują się być w konflikcie z Bożym planem. Wielu ludzi wierzących mówi o przyjmowaniu Bożej woli. Kiedy jednak dochodzi do spraw tak ważnych, jak posiadanie dzieci, bardzo niewielu jest w stanie zaufać Bogu na tyle, żeby pozwolić, aby Jego plany były ponad naszymi. Niestety, wielu z nas sądzi, że łatwiej jest walczyć z aniołem niż go wysłuchać, nie mówiąc już o odpowiedzi na jego przesłanie.
Maryja nie spodziewała się, że zostanie matką Chrystusa. Z pewnością bycie młodą niezamężną kobietą w ciąży nie było )ej ambicją. Lecz już w momencie, kiedy grzech pojawił się na świecie poprzez ludzkie serce, Bóg zaplanował zbawienie, które miało nadejść poprzez łono dziewicy. Jezus był planem Boga - nie Maryi ani nie naszym.
Jestem pewna, że gdyby Maryja przestudiowała Boży plan, okazałoby się, iż był żle pomyślany. Zgodnie z prawem Mojżeszowym, karą za złamanie przysięgi małżeńskiej i poczęcie dziecka z innym mężczyzną była śmierć. Patrząc tylko z ludzkiego punktu widzenia, słuszność wysłania Mesjasza w ten sposób była wątpliwa.
Maryja jednakże nie oceniała Bożego planu, nie sprzeciwiła się mu ani nie próbowała go zmieniać w żaden sposób. Szczegóły, które znała, jakkolwiek budzące w niej strach, nie sprowokowały Jej do oceniania samego planu. Maryja nie była osobą, która zaufałaby jakiemukolwiek planowi. Uznała, że jedynie Bogu może zaufać. Potrzebowała tylko wiedzieć, czyj to był plan. Jeśli był to Boży plan, to Jej to wystarczyło.
Nie łatwo jest okazać tak wiele zaufania. Być może Maryi również było trudno, a mimo to zawierzyła Bogu całym swoim życiem. Gdyby tylko więcej nas było w stanie tak postąpić. Pragnąc być odpowiedzialnym i wolnym, wielu z nas dobrowolnie bierze na siebie ciężar decydowania czy, kiedy i ile mieć dzieci. Kiedy usiłujemy planować nasze rodziny, łatwo zapominamy o tym, że Bóg też planuje wieczną rodzinę. Gdy traktujemy nasze życie jako wyłącznie naszą własność, zamykamy się na Boga.
Budując wiarę, napotykamy na pewne ograniczenia wynikające z naszego rozumowania i chęci kontrolowania własnego życia. Tak więc zaufanie musi pokonać strach, a posłuszeństwo musi zająć miejsce samowoli. Często zdumiewa mnie fakt o ile bogatsze jest obecnie moje życie w porównaniu z tym, jakie wcześniej planowałam. Wiem również, kiedy patrzę na twarze moich dzieci, że gdyby to wszystko zależało ode mnie, niektóre z nich w ogóle by się nie urodziły. W takich chwilach refleksji dziękuję Bogu za przejęcie inicjatywy w moim życiu.
Niezależnie od tego, czy ma się dom, pieniądze na koncie i czy jest się już gotowym, aby zostać rodzicem, nigdy nie ma â?žodpowiedniego momentu" na dziecko. Zawsze będą jakieś wyrzeczenia, a â?žplanowane" dziecko niekoniecznie będzie bardziej kochane niż â?žnieplanowane". Nasze dzieci nauczyły mnie, że â?žnieplanowane" wcale nie oznacza niechciane czy niekochane. To wszystko zależy od tego, jak zdecydujemy się zareagować.
Łatwo jest myśleć o nowym życiu czy dzieciach jak o czymś, co powinniśmy i musimy zaplanować. A mimo to uświadomienie sobie, że jest jeszcze Ktoś, kto uczestniczy w tym planowaniu, daje nam poczucie wolności. Pozwolenie Bogu, aby w pełni realizował swój plan, nam również daje wiele radości. Naprawdę wolna poczułam się nie - jak myślałam wcześniej - stosując antykoncepcję, ale gdy zdecydowaliśmy się z niej na zawsze zrezygnować. Nie stosując jej, otworzyliśmy drzwi przed Bożą inicjatywą. Mając wszystko â?žpod kontrolą", tak jak lubię, przekonałam się, że od chwili, kiedy zaprzestałam planowania swojego życia, nigdy nie doznałam żadnego rozczarowania. To dlatego, że jakkolwiek dobre byłyby moje plany. Boże są zawsze lepsze.
Boże całego stworzenia, zaplanowałeś z najdrobniejszymi szczegółami cały wszechświat. Umieściłeś w nim każdą gwiazdę i każde źdźbło trawy. Twoja dłoń daje początek każdemu żywemu stworzeniu; nawet najmniejszy ptak nie wzięci bez Twojej wiedzy. Stworzyłeś nas wszystkich, Panie, w określonym celu. Masz plany pełne nadziei i miłości nie tylko wobec niektórych, ale wobec nas wszystkich.
Ja jednak, Panie, mam również swoje własne plany. Poświęcam większość tego, co mi dajesz, zaspokajając swoje własne potrzeby i pragnienia. Chociaż wiele razy prosiłam Cię, abyś wskazał mi drogę, rzadko pozwalam, byś mnie nią poprowadził. Często zapraszam Cię, żebyś podążał ze mną ścieżkami, które sama wybieram, rzadko prosząc Cię, abyś to Ty dokonał wyboru. Oczekuję Twojego błogosławieństwa, lecz nie zawsze Twojej woli.
Panie, niech celem mojego życia stanie się zadowolenie Ciebie. Pomóż mi oddać moje życie w Twoje ręce. Rzuć mnie jak cenny kamień w miejsce, które dla mnie wybrałeś w pobliżu innych cennych kamieni, które umieściłeś w moim życiu. Daj mi łaskę, abym mogła osiągnąć cel, który mi wyznaczyłeś, i przynieść chwałę Twojemu imieniu. Amen.
«1

Komentarz

  • Oj, Maćku...

    Mój lepiej sformatowany :tongue:
  • DZIĘKI, DZIĘKI, DZIĘKI...:whorship:
  • Muszę mieć tą książkę !
  • "W końcu postanowiłam, że przestanę kontrolować swoje życie, a zamiast tego zacznę radzić sobie z życiem takim, jakie jest"

    a toto to ostatnio moje motto
  • Wiecie co - ja jak do tej pory zawsze , jak zaplanowalam sobie robienie dyplomu (czyli zaczynalam np.. skladac odpowiednie papiery na uczelni itp.) zachodzilam w ciaze ;)
    Tym razem znowu tak bylo!!!!
    Moze nie powinnam miec z jakiegos powodu skonczonych studiów?:shocked:

    Pozdraiwma - Ula
  • @Ula - a nie dałoby się tak skończyć tych studiów będąc w ciąży, czy coś? :wink:
  • Wiesz - w tej chwili zderzylam sie z roznymi dziwnymi mechanizmami na moim wydziale, ale publicznie wole o tym nie pisac. Poprzednio, to sie np. polozylam do szpitala albo cos ;)
  • Dodam tylko, ze proces (próbe) wznawiania studiów na dyplom zaczelam zalatwiac rok temu (w lutym - marcu 2010) i do tej pory nic konkretnego z tego nie wyniklo, co prawda od jakis dwóch miesiecy (!) sobie troche odpuscilam pielgrzymki na wydzial... Konkretnego - czyli albo na tak, albo na nie, co pozwoliloby zastanowic sie nad alternatywami.
  • No, położenie do szpitala, to faktycznie utrudnia kończenie studiów :sad:
    A wspomniane mechanizmy mnie zaintrygowały... Choć po studiach na Uniwersytecie Medycznym jestem sobie w stanie wyobrazić, że można umiejętnie utrudnić życie studentce w ciąży lub z małym dzieckiem :confused:
  • I akurat u nas dzieci i ciaze nie sa jakims duzym problemem, (przynajmniej nei byly, jak regularnie studiowalam, a i teraz jak tam jestem to widze dzieciatych i ciezarnych ;) to nie o to chodzi ;)
  • No dobra, ale czy faktycznie potrzebny Ci ten dyplom? Jak masz tam takich buraków, to może niech się wypchają ze swoim dyplomem :fierce:
  • [cite] Monika73:[/cite]Muszę mieć tą książkę !
    [cite] Monika73:[/cite]Muszę mieć tą książkę !

    Dodam, że inne rozdziały tej książki są równie dobre...
    Chciałam podzielić się akurat tym fragmentem, bo tak bardzo pasuje do ducha tego forum...

    Wprawdzie to książka dla kobiet w stanie błogosławionym, ale myślę, że może być pozytywną, akłaniającą do refleksji nad wlasnym życiem lekturą dla wszystkich rodziców...
  • Jak mi tylko dziecko wyzdrowieje idę szukać do księgarni .
  • Ja kupiłam już jakiś czas temu. Ale może poszukaj w necie...
  • Napisałem grzecznie / http://rafael.pl/kontakt / do wydawnictwa kiedy można się spodziewać wznowienia i dlaczego tak szybko. :cool:
    Wcale Was nie zmuszam do zrobienia tego samego.
  • Ja też się w tą książkę zaopatrzyłam, z tym że kilka lat temu:bigsmile:

    Polecam!
  • Teczka z inwestycjami to też nie jest głupi pomysł na życie o ile z tego planowania nie wyklucza się Boga. W końcu jest taka przypowieść o talentach...
  • Mając wszystko â?žpod kontrolą", tak jak lubię, przekonałam się, że od chwili, kiedy zaprzestałam planowania swojego życia, nigdy nie doznałam żadnego rozczarowania. To dlatego, że jakkolwiek dobre byłyby moje plany. Boże są zawsze lepsze.
    dziękuję, pasuje do wątku o zaufaniu...
  • Prawdę mówiąc chyba częściej grzeszę brakiem kontroli niż nadmiarem :shamed:
  • ja jestem straszliwa planistka. dla rownowagi z Kuba, ktory jest czasem wrecz lekkoduchem ;). Ale czasem marze, zeby troche tej planistki we mnie jednak zostawic...
  • Kiedyś, w klasie maturalnej i na studiach, miałam fazę na kupowanie i czytanie "twojego stylu". Wydawało mi się wtedy, że to takie dorosłe i że taka światowa jestem :shocked:
    Po ok 3-4 latach zaprzestałam kupowania i czytania (a radykalnie zawsze podchodziłam do wszelkich rzeczy, gdy poczułam że mnie zniewalają), a tu poczułam się zniewolona faktem tym, ze muszę kupić tą gazetę, jakby ona stanowiła o mojej osobie.
    Po kolejnych 2 latach dopiero do mnie zaczęło docierać jak bardzo gazeta zrobiła mi pranie z mózgu w kwestii kobiecości, kontroli swojego życia, samorealizacji, ustalania planów i celów na życie itd.
    Wtedy chyba dopiero zaczęła się odtrutka mojej osoby i nauka zaufania Bogu, że On mam dla mnie najlepszy plan, pełen miłości, że On chce mnie prowadzić... Zdałam sobie sprawę, że planując i kontrolując swoje życie, tak naprawdę człowiek staje się zniewolony i ograniczony, jakby z klapakami na oczach.

    tak mnie jakoś naszło, zawsze mi się przypomina ta historia jak jest mowa o planowaniu, ustalaniu celów i zaufaniu Bogu... :smile:
  • Tez sie przyznaje, ze "Twoj Styl" przez pewien czas kupowalam....
    Ale "Wysokie Obcasy" to dopiero odlot: w tym roku dorwalam to w czasie Swiat Bozego Narodzenia i co artykul (a w zasadzie co zdanie) to takie fantazje, ze az glowa bolala.
    Caly numer podeslalam znajomemu jako (anty-) przyklad na jego wyklad z etyki mediow :devil:
  • Grzebię w wątkach, w których byłam i te podbijam, bo wartościowy.
  • A z jakiej książki ten fragment?

  • ekhem, a o jaką książkę chodzi, bo link z pierwszego posta nie działa?
  • razem pisałyśmy :)
  • To trzeba Maćka wezwać chyba :)
  • @Maciek, zdradzisz tytuł cytowanej książki?
  • Czasem to tak nieodpowiedzialnie brzmi, że "nie planujemy"ile jeszcze tych dzieci chcemy..ze aż trudno wymówić:)
  • Matko, co za ciemnogód



    nonie>?:P

    Moja mama robi wtedy oczy i myśli "Myśmy to dziecko tak kształcili i wychowywali a teraz wpadła do jakiejś sekty, i teraz zginie przywalona kilogramami brudnych pampersów"..
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.