Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

"Tak, Ojcze! Na co dzień z Bogiem"

edytowano listopad 2007 w Arkan Noego
Ks. Ryszard Graf C. S. Sp.
Tak, Ojcze! Na co dzień z Bogiem

"Ofiary ani daru nie chciałeś, aleś Mi utworzył ciało... wtedy rzekłem: Oto abym spełniał wolę Twoją." (Hbr 10, 5-7).

DO POLSKICH CZYTELNIKÓW

Dajemy Katolikom polskim w ojczystym przekładzie książkę, która w dwu niespełna latach miała 14 wydań niemieckich i tłumaczenia na kilkanaście języków świata. W polskim języku ukazuje się w drugim wydaniu. A zatem niezwykłe powodzenie!
Gdzie leży tajemnica powodzenia książki, która ani nie jest sensacyjną powieścią, ani nie głosi współczesnej ewangelii słabości, schlebiania namiętnościom, łatwizny życia ani wreszcie nie jest napisana przez żadnego z bożyszcz dzisiejszego świata, a więc przez żadnego dyktatora, żadnego głośnego polityka, żadnego wielkiego artystę. Skreślił ją pokorny zakonnik i zawarł w niej treść starą jak świat chrześcijański, starą jak Chrystusowe Ojcze nasz.
Zasadniczo nie przynosi nic nowego, a jednak zdobyła serca ludzkie, serca zawsze pełne niepokoju, zawsze jednako smutne i szukające rozwiązania tajemnicy życia, tajemnicy wewnętrznego szczęścia i pokoju. Tego szczęścia nie znajdują dusze ani w użyciu, ani w samej wiedzy, ani w polityce. Można je znaleźć jedynie w życiu z Bogiem, i to nie od święta tylko, ale na co dzień, na każdą godzinę, na każdą godziny chwilę. Życie zaś z Bogiem i w Bogu polega przede wszystkim na ustawicznym powtarzaniu nie słowami, ale sercem,
ale przekonaniem, ale życiem całym tego jednego jedynego słowa: "Tak, Ojcze". Najdoskonalsza zgoda naszych myśli z myślami Boga, naszej woli z wolą Boga, naszego serca ze Sercem Bożym, â?? oto tajemnica wielkości duszy. człowieczej, tajemnica pokoju i szczęścia serca ludzkiego.
O tej tajemnicy mówi niniejsza książka, mówi z wielkim przekonaniem, z wielką gorącością. A jej mowa jest tym bardziej przekonywująca, tym bardziej wnika do duszy i serca, że Czcigodny jej Autor stara się jak najmniej mówić od siebie, mówić słowami ludzkimi, a jak najwięcej odwieczną mową Boga do ludzkości, słowami Pisma św.
Ufamy, że jak w wielu krajach, tak i w Polsce, książka ta przeznaczona nie dla zakonników czy zakonnic, nie dla kapłanów, ale przede wszystkim dla świeckich, dla dusz żyjących na świecie, dla dusz skołatanych, udręczonych walką życia, dusz smutnych i cierpiących, i dusz wesołych, pogodnych, pragnących żyć pełnią życia, dusz szczęśliwych lub poszukujących pokoju i szczęścia, będzie pożądanym mistrzem i przyjacielem.

cdn.

Komentarz

  • "BĄDŹ WOLA TWOJA!"

    Światem włada i kieruje nie siła mięśni czy karabinów, ale moc ducha. "Duch daje życie" (J 6, 63). Duch ludzki tworzy idee i pomysły, które ogarniają wszystko i wszystkiemu nadają nowe oblicze. Nieraz jedna jedyna myśl, jedna idea staje się dostatecznie silnym bodźcem do najśmielszych odkryć, wynalazków i zdobyczy. Jedna głęboka myśl, jedna wzniosła idea kryje w sobie potęgę, wobec której nic się długo nie ostoi. Genialne pomysły jednostek wytyczyły ludzkości drogę poprzez tysiąclecia, decydowały o wojnie czy pokoju, określały formę ustroju państwowego, tworzyły systemy religijne. Duch człowieka potrafił nagiąć do swych usług nieokiełznane, często skryte siły i prawa przyrody żywej i martwej. Nawet sam człowiek ulega kształtującej mocy swych idei. Im zaś jakaś idea jest głębsza i pełniejsza treścią, tym większą władzę zdobywa nad swym twórcą. Ona to wznosi go ponad samego siebie, porywa go na zawrotne wyże lub też strąca w przepaściste głębie, czyni go boskim lub diabelskim. Ludzie, których opanowała jakaś wielka idea, porywają również i drugich za sobą, ich słowo zapala, a masy oprzeć się im nie mogą.
    O jak umieją dzieci tego świata przejąć się głęboko jakąś ideą, dla niej zdobywać zwolenników, za nią się zastawiać! Czy wielu ludzi, oddanych tylko doczesności, nie żyje i nie umiera dla jednej tylko idei, stworzenia na świecie raju? Oni jasno zdają sobie sprawę, że tego nie można osiągnąć dziś, jutro; wiedzą, że jeszcze wiele ofiar trzeba, będzie złożyć na jej ołtarzu, zanim by się udało ją urzeczywistnić. Tak, oni doskonale to pojmują, że sami nie dożyją owego złotego wieku, jednak gotowi są nawet życie oddać, jeśli tego potrzeba, by z ich krwi ofiarnej wyrosły bujniejsze łany dla pokolenia przyszłości.
    Czyż niczego nie moglibyśmy się nauczyć od dzieci świata? Oto one żyją i umierają dla swej idei, dla idei, która ani światu, ani im lub ich następcom upragnionego raju przychylić nie może!
    Czyż my łożymy choć część ich wysiłków, żeby świat zdobyć? Czy nas stać bodaj na część ich zapału, jaki wkładają w to, żeby świat obdarzyć pokojem i szczęściem? I czyż to właśnie nie w naszej jest mocy, żeby udręczoną ludzkość obdarzyć tak gorąco upragnionym szczęściem, tak bardzo pożądanym pokojem? Tyle rozprawiamy o podboju świata, a mamy wśród naszych szeregów krocie takich, którzy nawet nie myślą o zdobyciu choćby swej własnej duszy, o pozyskaniu dla siebie nieba. A przecież "Królestwo niebieskie doznaje gwałtu" (Mt 11, 12). Skąd to pochodzi? Czy brakuje nam idei? O nie! Mamy ich może nawet
    za wiele, lecz niestety trzymają się one tylko powierzchni naszego życia. Patrzymy zbytnio na stronę zewnętrzną naszej wiary i od tego wyglądamy zbawienia. Stąd to pochodzi owo rozdrobnienie, które nas tak bardzo osłabia. Ciągniemy zbyt wiele lin naraz. Trzeba by nam zejść głębiej, aż tam, gdzie nawet i to, co leży u powierzchni wiary, jednoczy się we wspólnym ośrodku. "Jednego tylko potrzeba" (Łk 10, 42). Trzeba wyjść z tej prawdy, która jest ośrodkiem i jakby ogniskiem naszej religii. Trzeba, byśmy się dali porwać, przejąć nią do głębi i rozpalić. Stanowilibyśmy wtedy potęgę "groźną jak zbrojne zastępy" (Pnp 6, 4). Nikt nie potrafiłby się nam oprzeć. Bylibyśmy panami świata. Odnowilibyśmy oblicze ziemi.
    Cóż to za idea, która w sobie wszystko jednoczy, w której wszystko się zbiega, z której wszystko promieniuje? Najgłębszą i ostateczną rzeczą w niebie i na ziemi jest Wola Boża. Tu właśnie jest zarodek wszystkiego, "początek i koniec" (Ap 1, 8), jedność i wszystko. "Któż jak Bóg"? Kto może wyrokom Jego się sprzeciwić? Wola Boża jest nieograniczona, niezmienna, nad wszystkim panująca. Na przekór woli Bożej nikt nie może postępować. Bóg zawsze, pośród wszelkich okoliczności zwycięża. Ostatecznie wszyscy, czy chcą, czy nie chcą, czy zgadzają się, czy też nie, są tylko wykonawcami Jego woli, wszyscy przyczynią ją się do wykonywania Jego planów.
    A ponieważ i nasze życie z woli Bożej wyrasta i według jej postanowień przebiega, powinniśmy sobie jasno z tęgo zdawać sprawy, by świadomie współpracować nad jej przeprowadzeniem i całkowitym wykonaniem. Wola Boża, która musi się dokładnie spełnić tak na ziemi, jak w niebie, winna by się stać jedynym czynnikiem miarodajnym dla wszystkich. Jej wypełnienie musi się stać dla nas wielką i jedyną ideą całego życia. Jeśli w tym najgłębszym korzeniu zgadzamy się, wtedy każdy może kroczyć swoimi własnymi drogami łatwiej i z mniejszym niebezpieczeństwem dla całości.

    cdn.
  • Jak prędko odnowiłoby się oblicze ziemi, gdyby się wszyscy tą główną ideą głęboko przejęli i dali się jej całkowicie owładnąć! A tylko wtedy jesteśmy przejęci do głębi jakąś prawdą, kiedy stajemy się jej niewolnikami, kiedy się od niej już nawet uwolnić nie możemy, gdy wprost z jej powodu cierpimy. "Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii, muszę to czynić" -woła św. Paweł, (1 Kor 9, 16). Nie daje mi to spokoju, "miłość Chrystusowa przynagla nas" (2 Kor 5, 14). Św. Paweł wiedział dobrze, co to znaczy być Apostołem. Ale łatwiej było podjąć się "rozlicznych prac" (2 Kor 11, 23), aniżeli oprzeć się temu wewnętrznemu przynaglaniu.
    "Bądź wola Twoja jako w niebie, tak i na ziemi" (Mt 6, 10). Tam wszystko podlega Bogu i tu również musi On panować. Oto treść naszej modlitwy i naszego życia. Musimy znowu wprowadzić Boga Ojca w centrum naszego życia religijnego, socjalnego i politycznego. "Tak, Ojcze!" (Mt 11, 26). Takim było usposobienie duszy Zbawiciela. Całe Jego życic streszczało się w tych słowach: "Tak, Ojcze!" Była to ustawiczna gotowość na pełnienie woli Ojca. On, ."pierworodny między wielu braćmi" (Rz 8, 29), dał nam przykład, żebyśmy i my tak czynili, jak On. Zbawiciel prowadzi nas zawsze z powrotem do Ojca. Dokładnie w ten sam sposób postępuje Kościół św. Zbawiciel jest tylko pośrednikiem, przewodnikiem, drogą do Ojca, On jest pokarmem na tej drodze, byśmy doszli do Ojca,, do naszego celu, do ojczyzny, do ojcowskiego domu.
    "Tak, Ojcze", zgodzenie się bez zastrzeżeń z wolą Bożą jest również i naszą "drogą Zbawiciela". Bez naszej osobistej szkody nie możemy się od tej woli uchylić nawet na jeden cal. Jest to droga dla wszystkich. Albowiem wszyscy są powołani do najwyższej świętości. Jeśli zaś najwyższa świętość jest przeznaczeniem wszystkich, więc i droga do niej wiodąca musi być tak łatwa i prosta, by nie tylko ci z pięcioma talentami, ale i owi z jednym, lub jeszcze mniej mający, znali ją i mogli po niej kroczyć. Droga ta jest dla wszystkich, nie tylko dla kapłanów i zakonników, ale również i dla ludzi świeckich, dla starców równie jak i dla młodych, tak dla mężczyzn, jak i dla niewiast, dla żyjących w małżeństwie i dla wolnych. Czyż pewne metody i systemy ascetyczne, niektóre drogi i ustalone sposoby postępowania w dążeniu do doskonałości, nie są zbyt zawiłe i trudne, tak że często nie można ich ani dobrze zrozumieć, ani praktykować? Czyż cała asceza, której istotą jest naśladowanie Chrystusa, nie przedstawia się wielu jako długi szereg "bezwarunkowo koniecznych" praktyk? Czyż nie zużywamy częstokroć większej części naszej energii tylko na szukanie i dobieranie tych praktyk? "Duch tchnie kędy chce" (J 3, 8), a myśmy wyznaczyli Mu stałe drogi, tak że może On się poruszać tylko jakby w pancerzu Saula.
    Odmawianie słów "Tak, Ojcze" nie ma być żadnym tzw. ćwiczeniem, żadną formułką do recytowania, nie ma też być dla nas jakąś ścieżyną, po której mamy kroczyć, lecz wielką, królewską drogą dźwigania Krzyża i naśladowania Chrystusa. "Tak, Ojcze" ma być głęboko przeżywaną wolą Bożą, jaką mi Bóg w każdej chwili objawia. Nie trudno to przestudiować i zrozumieć, chodzi bowiem tylko o jedno, by swoją wolę podporządkować w każdej chwili woli Bożej i w każdej chwili umieć powiedzieć: Tak. Oto jest droga dla wszystkich. A jednak wielu będzie takich, którzy tą drogą, mimo doskonalszego nawet poznania, nigdy nie pójdą.
    Chociażby jednak tylko parę dusz przez te wiersze całkowicie zwróciło się do Boga, trud mój byłby całkowicie wynagrodzony. Więcej bowiem zdziała kilku całkowicie jakiejś sprawie oddanych, jak stu połowicznych. Odrobina kwasu chlebowego zakwasza całą mąkę (Mt 13, 33). Jeden jedyny św. Paweł ratuje od zagłady całą załogę statku, liczącą 276-ciu ludzi (Dz 27, 37).

    cdn.
  • "DOSKONAŁYMI BĄDŹCIE, JAKO I OJCIEC WASZ NIEBIESKI DOSKONAŁY JEST!"

    Zbawiciel wyrzekł tu słowa wielkiej doniosłości. Nigdy nam ludziom nie ukazano szlachetniejszego celu, nie postawiono większych wymagań. Powinniśmy się stać cnotliwymi, świętymi, doskonałymi, nawet nie tak, jak święty Jan Chrzciciel, największy z tych, którzy się narodzili z niewiasty (Mt 11, 11), nawet nie tak jak Najświętsza Dziewica, Królowa wszystkich świętych, lecz tak, jak sam Bóg! Któż to może pojąć?
    Bóg mieszka w niedostępnej światłości (1 Tm 6, 16). Jakimże jednak sposobem ma się człowiek wznieść na tak zawrotne wyże? Na nic się tutaj nie zdadzą ludzkie środki i sposoby, przy ich pomocy nie można zbudować pomostu do Nieskończoności. Jeżeli Bóg chce nas ujrzeć "w swojej własnej doskonałości", to musi nam drogę sam wskazać i sam nas po niej prowadzić. "Tak, Ojcze" to nic innego, jak pozwolić się Bogu prowadzić po tej drodze w każdej chwili, krok za krokiem.
    "Tak, Ojcze", słowa zdania się na wolę Boża., muszą się stać naszą namiętnością, ideą wszystko obejmującą, myślą przewodnią naszego życia. "Tak, Ojcze", stanie się wielką, całkowicie nas pożerającą i nie dającą nam więcej spokoju namiętnością, która nas wyniesie poza i ponad nas, aż do samego Bóstwa dopiero wówczas, kiedy je postawimy w ogniskowej naszego "ja", naszej miłości.
    Miłość jest wielką siłą, która wszystko porusza i opanowuje, której â?? świadomie czy nieświadomie â?? wszystko służy. Ona kieruje czynami każdej jednostki i wiąże ludzi ze sobą; ona jest odwiecznym strumieniem młodości rodzaju ludzkiego i źródłem wszelkiej wielkości w królestwie przyrody i nadprzyrodzoności. Miłość jest tym, co "porusza słońce, księżyc i inne gwiazdy" â?? jak powiedział Dante. Miłość jest zdolnością najpotężniejszą w człowieku. Nie rozwija się jednak sama z siebie, lecz musi mieć jakąś istotę, która by ją rozbudzała, pociągała i przy której miłość mogłaby wzrastać i dojrzewać. Miłość z nią żyje i z nią umiera. Chce się całkowicie doń dostosować, chce się stać jednym z nią. Co kochamy, tym jesteśmy. Kto miłuje grzech, staje się grzesznym, jest grzechem. "Kto się łączy z Panem (miłuje go), jest z Nim jednym duchem " (1 Kor 6, 17). Miłość wyzuwa człowieka całkowicie z własnego "ja", pociąga go i łączy z ulubionym "ty".
    Kiedy człowiek nic nie miłuje, wtedy to, co w nim jest najlepszego, najpiękniejszego i najszlachetniejszego, nie może się rozwinąć. Tylko bowiem w miłości i przez miłość dochodzi się do doskonałości. Gdy zaś ta najpotężniejsza siła nie może się rozwinąć, wtedy człowiek musi wewnętrznie zmarnieć. Nie można życia opierać wyłącznie na wyrzeczeniu się. Można się wprawdzie dobrowolnie wyrzec miłości ziemskiej, lecz przez to jednak naturalne pragnienie i głód miłości bynajmniej nie zamiera. Pozostaje ono żywe i nadal, jak było poprzednio, tak w mężczyźnie jak i w kobiecie. Tajemniczy pęd do miłości, krzyk duszy za kimś drugim nigdy nie powinien zamrzeć; należy go tylko odpowiednio pielęgnować, kierować na właściwą drogę, prowadzić do właściwego celu. Ci, którzy muszą lub chcą żyć bezżennie, jeżeli i w życiu nadprzyrodzonym pozostają samotni, stają się na całe życie ludźmi biednymi, niezadowolonymi, niezaspokojonymi, ciężarem dla siebie i drugich. Do nich odnoszą się słowa Pisma św.: "Biada samotnemu". "Niedobrze być człowiekowi samemu" (Rdz 2, 18).
    Czy więc wobec tego wszyscy powinni wstępować w związki małżeńskie? Nie! Są bowiem bezżenni, którzy muszą takimi pozostać, i są tacy, którzy dla królestwa niebieskiego wyrzekają się małżeństwa. "Kto może pojąć, niechaj pojmuje" (Mt 19, 12). Wstąpić w związki małżeńskie, to rzecz naturalna [1]. Lecz i przy tym pozostaje jeszcze dużo w człowieku do zapełnienia. Głód miłości nie może być nasycony czymś przejściowym, przynajmniej co do trwałości. I każdy, kto nie jest całkowicie pogrążony w grzechu, może w sobie odkryć jeszcze ślad "wiecznej tęsknoty" świętego Augustyna. "Każda rzecz chce wieczności, chce głębokiej, głębokiej wieczności".

    [1] Mężczyzna i kobieta uzupełniają się nawzajem w życiu. Stąd wynika, że jeżeli ktoś chce być naprawdę doskonałym, świętym, powinien, jeżeli jest mężczyzną, starać się raczej o cnoty kobiece: jak miłość, słodycz, łagodność, cierpliwość, jeżeli zaś niewiastą, raczej o cnoty męskie, jak np. stanowczość, sprawiedliwość itp.

    cdn.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.