Syn (generalnie dobrze się uczący) ma problemy z angielskim. Ale nie, że się nie douczył, tylko kilka razy podpadł pani, kilka razy zarobił jedynkę za brak zadania i takie tam... Pani ma też zwyczaj stawiania jedynek za gadanie na lekcji.
Nie bronię go - mam świadomość jego braków i wad - tylko nakreślam temat
Z ocen wychodzi mu coś koło 4.
No i pani stwierdziła, że jest zagrożony.
Ok myślę, chce go zmotywować do większej staranności i odpowiedzialności. Syn "pozdawał" wszystko, co chciała ale zagrożenia nie skreśliła.
Dziś mi powiedział, że łaskawie zgodziła się wyciągnąć go na dopa.
A on przyszedł do domu i rozżalony stwierdził, że chyba będzie zdawał egzamin komisyjny.
I teraz moje pytanie: czy to dobry pomysł?
Kobita wygląda na mocno chimeryczną, mnie unika, nie chce rozmawiać, wychowawczyni to w ogóle osobny temat.
Moim zdaniem postawienie tak sprawy to ostateczność, ale może właśnie to jest ten moment ostateczny? Czy on sobie tym komisem nie pogorszy sprawy? Kto ustala pytania na taki komis? Nauczyciel prowadzący? Bo jak tak, to wiadomo, co będzie...
Weźcie coś doradźcie, bo mnie spytał o zdanie a ja nie wiem, co mu radzić.
Dodam jeszcze, że to druga gimnazjum.
Komentarz
Czy iść do niej znowu jeszcze teraz? A jak mnie znów oleje?
Przepraszam, wiem ze nijak nie pomagam, ale przerabiam to samo i ulewa mi się...
Brak odpowiedzi i nauczyciel ma podstawę.
jaki egzamin komisyjny masz na mysli?
A wiesz, że jemu przusluguje warunkowa promocja jesli tej poprawki nie zda?
a tak na 100% pewna jestem, no moze na99, że pani sama nie wie, czym jest ten komis. Jesli to jej pierwszy
Mówi, że sam dop go nie wzrusza, ale niesprawiedliwość. W praktyce wygląda to tak - podzieleni są na cztery grupy w zależności od zaawansowania. On trafił do grupy najbardziej zaawansowanej, bo ambitnie podszedł do testu i zdał go najlepiej z klasy. A dziewczyny, które mają prywatne szkoły i korki wiedziały, że nie warto się wysilać i dziś mają spokój - są w niższych grupach, bez wysiłku mają piątki... Zresztą piątki mają też dzieciaki z najgorszej grupy, które nie mają pojęcia o czasach, konstrukcji zdań itd. Są na etapie 3 klasy podstawówki. @-)
A on się męczy, kobita ciśnie strasznie, kończą drugą książkę w tym roku, syn w międzyczasie przestał nadążać, spadł z piątki na 3/4 zmienić grupy mu nie dają, bo MA DAĆ RADĘ i już.
I do tego ten chimeryczny babon
Wyślę tam męża jutro, niech jej łeb odgryzie
Sa jakieś określone terminy, czy to pani wymysł, żeby jeszcze bardziej pognębić niepokornego ucznia?
Te chlubne wyjątki albo zostają dyrektorami, albo idą na ciepłą posadkę do kuratorium, a zostają ci, którzy pracują bo muszą.
Po jakimś czasie nauczyciel bez powołania odrabia pańszczyznę, zarabia kasę i uczniów ma w poważaniu. Głębokim poważaniu.
Ale jeśli dyrekcję macie w miarę sensowną to koniecznie Ty albo mąż na rozmowę. W końcu szkole chyba na olimpiadzie i na osiągnięciach ucznia zależy.
Terminu komisu też nie ustala pani, jest to na radzie pedagogicznej omawiane, sam fakt komisu i przyczyny jego zdawania też.
Daję korki i miałam ucznia, któremu ewidentnie z ocen wychodziło 5, a pani, dziwnym przypadkiem jak się dowiedziała,że on pobiera korepetycje, postawiła 4 na koniec, "bo jej zdaniem on nie umie na 5".
No kurde.
Trochę podgałam i ucznia i mamę,żeby po prostu pójść i zapytać o co chodzi,bez awantury, a pani totalnie odwróciła kota ogonem w stylu"taaak, ja i tak chciałam tą piątkę mu postawić" .
Chore.
Nie mówiłam o odpuszczaniu, ale zawsze byłam zwolennikiem rozmowy i pertraktacji. Po co od razu zaczynać od walki?
W sumie nic gorszego od tego dopa już go chyba spotkać nie może, co przemawia za egzaminem komisyjnym.
A przeciw fakt, że oceny z drugiej klasy gimnazjum sa funta kłaków nie warte, wiec szkoda sobie zawracać głowę.