Miałam łacinę tylko przez rok na studiach, ale ze strrraszną kosą. Wszyscy płakali. Z wyjątkiem mnie, bo baba mnie nauczyła w ten rok więcej niż inni by dali radę w trzy lata. Ona po prostu nie miała cierpliwości do ludzi bez zdolności językowych i siniała, jak kto zaczynał dukać deklinacje, ale nie umiał tego przełożyć na konkretne zdanie. Mnie lubiła, bo mam dość małpią zdolność przyswajania i "podstawiania" reguł języka. Najczęsciej nie umiem tych reguł zwerbalizować, tylko robię na czuja.
In Spe i co byśmy teraz po tej filologii klasycznej robiły? Bo facet to jeszcze może pracować jako wodzirej na imprezach, ale kobieta??? Wiem, uczyłybyśmy łaciny na zmianę za darmo w podstawówce Agnieszki3
Da się różne fajne rzeczy potem robic, i naprawdę się przydaje. Serio serio )
Mam Kajka i kokosza po łacinie... gdzieś... ktoś by chciał? mój kolega go kiedyś przetłumaczył - w ramach niebeznadziejnych powodów . nie wiem, jak skończył, wersja jest czarno-biała. Jeszcze chciałam powiedzieć, że z lat dawnych, kiedy miałam hopla został mi słownik... łacińsko-francuski, o la la!
Moja córka uczy się łaciny w 1 klasie gimnazjum to tutaj standard. W drugiej klasie w zależności czy wybierze więcej nauk humanistycznych, wtedy łacinę ma, czy ścicłych i wtedy nie ma.
U nas w szkole była łacina dla chętnych w gimnazjum i krótko w liceum. Za kaligrafię wzięłabym zajęcia wyrównawcze z pisania, były organizowane w podstawówce. Ekonomia była w przedmiocie "podstawy przedsiębiorczości". Co prawda i tak nic nas nauczycielka nie nauczyła bo wolała paplać o polityce. Ja za to widzę brak organizacji jeśli chodzi o niektóre przedmioty. Doskonałym przykładem są: plastyka i zajęcia artystyczne. Dwa przedmioty, realizowane w tych samych klasach, w podstawie to samo. Właściwie podstawy brak bo liczy się na twórczość nauczyciela, a ten trzy lata kazał nam kolorować kolorowanki rodem z przedszkola. Drugi przedmiot do narzekania to obecna podstawa programowa chemii rozszerzonej gdzie bez ładu i składu pomieszano działy i ich zawartość więc najpierw uczyliśmy się na wiarę skutków by za pół roku poznać przyczyny i mechanizmy. Na szczęście nauczycielka wszystko tłumaczyła jak trzeba. Za kolejny przykład dam muzykę. Prowadzona w podstawówce, przerwana w gimnazjum na 2 lata by wznowić ją w okresie najpilniejszej nauki. Program pokrywa się z podstawówką. A można by dać coś nowego, ciekawego. Dalej technika. Czyli po raz n-ty rysunek techniczny. W przedmiocie tylko sugerowano co możemy robić więc nauczyciel na siłę wymyślał nam zajęcia nie wnoszące nic w życie. Głównie robiliśmy zdjęcia i składaliśmy modele. Raz też mieliśmy zbudować budkę dla ptaków ale to była klęska bo nie mieliśmy warunków. Jak dla mnie tego przedmiotu w starszych klasach mogłoby nie być. Brakowało godzin matematyki. Dotkliwie. I strasznie okroili biologię rozszerzoną.
Komentarz
Mnie lubiła, bo mam dość małpią zdolność przyswajania i "podstawiania" reguł języka. Najczęsciej nie umiem tych reguł zwerbalizować, tylko robię na czuja.
Jeszcze chciałam powiedzieć, że z lat dawnych, kiedy miałam hopla został mi słownik... łacińsko-francuski, o la la!
cztery lata w LO po 4 godz w tygodniu i oczywiscie nauczycielka - straszna piła ;p
Za kaligrafię wzięłabym zajęcia wyrównawcze z pisania, były organizowane w podstawówce.
Ekonomia była w przedmiocie "podstawy przedsiębiorczości". Co prawda i tak nic nas nauczycielka nie nauczyła bo wolała paplać o polityce.
Ja za to widzę brak organizacji jeśli chodzi o niektóre przedmioty. Doskonałym przykładem są: plastyka i zajęcia artystyczne. Dwa przedmioty, realizowane w tych samych klasach, w podstawie to samo. Właściwie podstawy brak bo liczy się na twórczość nauczyciela, a ten trzy lata kazał nam kolorować kolorowanki rodem z przedszkola.
Drugi przedmiot do narzekania to obecna podstawa programowa chemii rozszerzonej gdzie bez ładu i składu pomieszano działy i ich zawartość więc najpierw uczyliśmy się na wiarę skutków by za pół roku poznać przyczyny i mechanizmy. Na szczęście nauczycielka wszystko tłumaczyła jak trzeba.
Za kolejny przykład dam muzykę. Prowadzona w podstawówce, przerwana w gimnazjum na 2 lata by wznowić ją w okresie najpilniejszej nauki. Program pokrywa się z podstawówką. A można by dać coś nowego, ciekawego.
Dalej technika. Czyli po raz n-ty rysunek techniczny. W przedmiocie tylko sugerowano co możemy robić więc nauczyciel na siłę wymyślał nam zajęcia nie wnoszące nic w życie. Głównie robiliśmy zdjęcia i składaliśmy modele. Raz też mieliśmy zbudować budkę dla ptaków ale to była klęska bo nie mieliśmy warunków.
Jak dla mnie tego przedmiotu w starszych klasach mogłoby nie być.
Brakowało godzin matematyki. Dotkliwie.
I strasznie okroili biologię rozszerzoną.