(..) przecież każdy dobry rodzic chce dla swojego dziecka jak najlepiej (...) Zachodni rodzice starają się szanować indywidualność dziecka, nakłaniają je do tego, aby szło za głosem serca, wspierają dokonywane przez nie wybory, chwalą na każdym kroku i stwarzają mu cieplarniane warunki. Z kolei, zdaniem Chińczyków, najlepsza szkoła życia to uświadomienie dziecku jego możliwości i uzbrojenie go w umiejętności, nawyki i wiarę w siebie, których nikt nigdy mu nie odbierze. (s.80)
według mnie ważny jest spirytus movens działania rodziców ( który również udziela się dzieciom) w naszej kulturze są pewne wyższe pobudki i w sumie inny cel tam jest tylko doczesność my jesteśmy "lepsi", ale żadna w tym nasza zasługa oni zostali mniej obdarowani
Ale Chińczycy mają tylko po 1 dziecku, w związku z tym energię która by im się przydała do wychowania 4 dzieci skupiają na tym jednym, które musi być naj. No niby fajnie ale skutki w przyszłości mogą być nieciekawe społecznie. Kiedyś widziałam program o młodych ,, tygrysach sukcesu" w których rodzice zainwestowali wszystko a teraz chcieli by pożenić tych swoich genialnych i wykształconych, dobrze zarabiających 30 latków. I nici z tego bo ci ludzie nie potrafią nawiązywać przyjaźni a co dopiero narzeczeństw.
Skutki niefajne już są rośnie pokolenie przekarmionych samolubów, które nie zna relacji brat-siostra, a skupia się na konkurowaniu we wszystkim z rówieśnikami.Ale to raczej chiński problem. Dużo większym ( choć w innej kategorii) było przeoranie społeczeństwa przez rewolucję kulturalną.Po niej nie zostało nic na swoim miejscu, ale to inny temat.
Inspe - a ja myślę, że na ten temat i Twoje spostrzeżenia są cenne w tej dyskusji, nawet jak wychodzą poza temat wychowania. Mnie ta dyskusja daje do myślenia.
marnie, ale nie tak jak w Chinach dwójka to standard, ale więcej też często się spotyka widać, że powoli martwią się o zastępowalność pokoleń ( zaczęli dawać taką "socjalną" kasę na każde urodzone dziecko co w obliczu tamtejszego bezwzględnego kapitalizmu jest niepojęte)
To może jeszcze polecę Wam na pożarcie pozycję "W Paryżu dzieci nie grymaszą". Aż się prosi, by o niej też wspomnieć. I to też książka jakiś czas temu wydana, ale jak najbardziej wpisuje się w dyskusje na temat wychowania.
W wersji angielskiej (zaraz zanabede) “French children don't throw food“, ale to cala seria ksiazek jest. Mozna znalezc tez “French women don't get fat“ )
Nie uważam, by ta książka była całkiem błędna, a zawarte w niej przemyślenia niedorzeczne. Wiele tam jest uwag cennych.
Ale jednocześnie niektóre rzeczy budzą mój sprzeciw.
Np. eliminowanie z życia dzieci wszelkiej rozrywki, także takiej którą usiłuje zaproponować ojciec.
Druga rzecz to przekonanie, że cenne jest to, za co dostaje się miejsce w konkursie (tylko pierwsze, oczywiście), medal itd. Inne rzeczy są bez znaczenia. Charakterystyczne jest tu wspomnienie chorej na zespół Downa siostry. Nie dało się jej nauczyć matematyki, więc chociaż pływanie. Medal za pływanie w olimpiadzie dla paraolimpijczyków, to ważne.
Trzecia: masz być pierwszy, masz być lepszy, nie masz czasu na nic poza ćwiczeniem. Nie ma innych. W książce pojawiają się cierpiący członkowie rodziny. Ale to rodzina, nasza krew, klan. Tym można i trzeba okazać pomoc, jeśli jej potrzebują. Oni mieszczą się w granicach egoizmu autorki.
,, Druga rzecz to przekonanie, że cenne jest to, za co dostaje się miejsce w konkursie (tylko pierwsze, oczywiście), medal itd. Inne rzeczy są bez znaczenia. "
Przepraszam za porównanie ale mam skojarzenie z przełożeniem jakiegoś ,,zespołu samicy alfa" na dzieci. Co nie znaczy, że nie należy od dzieci wymagać oczywiście zgodnie z ich zdolnościami i możliwościami, ale trzeba się przy tym kierować ich dobrem i podporządkowaniem swoich rodzicielskich ambicji woli Boga. A kultura Dalekiego Wschodu raczej nie opiera się na chrześcijaństwie.
Katarzyno w Polsce na pewno w większości bardziej liczy się matka i ojciec dla dorosłego człowieka niż mąż czy żona, którzy bywają tylko incydentem w życiu...
Trzecia: masz być pierwszy, masz być lepszy, nie masz czasu na nic poza ćwiczeniem. ------------------ po to, aby nie było odrobiny miejsca na to, co może zamieszać dziecku w głowie w amerykańskiej kulturze - stąd Chinka ograniczała kontakty z rozpieszczonymi powszechnie amerykańskimi rówieśnikami, nie pozwalała im nocować u koleżanek. Opisuje skutki jednej nocy spędzonej przez córkę u koleżanki. ...dla mnie [dzieciństwo] było pasmem harówki, czasem wzmacniania charakteru i inwestowania w przyszłość
Chińska matka zapewne nauczyła chociażby porannego wstawania, jak jej dorosły potomek stwierdzi, że warto oglądać wschody słońca to je obejrzy, sam się przekona czy było warto. Dziecko postmodernizmu, nie wstanie bo będzie śpiące, bo wschody słońca są podobne do zachodów i wszystko jest na Discovery, albo na youtubie, a jak się ma monitor dobry to będzie przecież to samo .
---
Jesteś pewna, ze te postmodernistyczne dzieci śpią do południa bo tyłka się nie chce ruszyć? Popatrz na dzień a raczej noce premiery kolejnych części Harry'ego Pottera, dzieciaki wstają po dwóch godzinach snu mimo zapewne braku mocnego charakteru i dyscypliny, tylko dlatego że nad ranem odbywa się coś, co lubią. Można na siłę wyćwiczyć charakter, a można zaszczepić zainteresowanie wschodami słońca.
Ale jednocześnie niektóre rzeczy budzą mój sprzeciw.
Np. eliminowanie z życia dzieci wszelkiej rozrywki, także takiej którą usiłuje zaproponować ojciec. --------------- W ich życiu jest dużo rozrywki: koncerty muzyki klasycznej, podróże, spotkania z ciekawymi (wg nich) ludźmi. Zatem nie przesadzajmy, że Chinka eliminuje wszelką rozrywkę.
Powtórzę to co napisałam w innym wątku jak to moi rodzice od zawsze podkreślali, że chcą niezależności od dzieci.Byłam wychowywana na słowach , że "wszyscy musimy się tak ustawić, aby każdy był samowystarczalny".
Jasne, a jak gornik idzie do pracy, to ma rozrywke, bo sobie winada pod ziemnie zjechac moze. -------------- Nie dla wszystkich rozrywką są koncerty muzyki klasycznej, podróże czy spotkania z ludźmi, niektórym wystarczy aquapark czy disco.
e;zależy co kto lubi, a nie wszyscy muszą lubić to samo.
Komentarz
(...)
Zachodni rodzice starają się szanować indywidualność dziecka, nakłaniają je do tego, aby szło za głosem serca, wspierają dokonywane przez nie wybory, chwalą na każdym kroku i stwarzają mu cieplarniane warunki. Z kolei, zdaniem Chińczyków, najlepsza szkoła życia to uświadomienie dziecku jego możliwości i uzbrojenie go w umiejętności, nawyki i wiarę w siebie, których nikt nigdy mu nie odbierze.
(s.80)
według mnie ważny jest spirytus movens działania rodziców ( który również udziela się dzieciom)
w naszej kulturze są pewne wyższe pobudki i w sumie inny cel
tam jest tylko doczesność
my jesteśmy "lepsi", ale żadna w tym nasza zasługa
oni zostali mniej obdarowani
no i movens działania to masło maślane ">
Dużo większym ( choć w innej kategorii) było przeoranie społeczeństwa przez rewolucję kulturalną.Po niej nie zostało nic na swoim miejscu, ale to inny temat.
A jak wygląda sprawa dzietności w Korei?
Mnie ta dyskusja daje do myślenia.
dwójka to standard, ale więcej też często się spotyka
widać, że powoli martwią się o zastępowalność pokoleń ( zaczęli dawać taką "socjalną" kasę na każde urodzone dziecko co w obliczu tamtejszego bezwzględnego kapitalizmu jest niepojęte)
To może jeszcze polecę Wam na pożarcie pozycję "W Paryżu dzieci nie grymaszą". Aż się prosi, by o niej też wspomnieć. I to też książka jakiś czas temu wydana, ale jak najbardziej wpisuje się w dyskusje na temat wychowania.
Mogę Ci pożyczyć w angielskiej wersji językowej.
Ale jednocześnie niektóre rzeczy budzą mój sprzeciw.
Np. eliminowanie z życia dzieci wszelkiej rozrywki, także takiej którą usiłuje zaproponować ojciec.
Druga rzecz to przekonanie, że cenne jest to, za co dostaje się miejsce w konkursie (tylko pierwsze, oczywiście), medal itd. Inne rzeczy są bez znaczenia. Charakterystyczne jest tu wspomnienie chorej na zespół Downa siostry. Nie dało się jej nauczyć matematyki, więc chociaż pływanie. Medal za pływanie w olimpiadzie dla paraolimpijczyków, to ważne.
Trzecia: masz być pierwszy, masz być lepszy, nie masz czasu na nic poza ćwiczeniem. Nie ma innych. W książce pojawiają się cierpiący członkowie rodziny. Ale to rodzina, nasza krew, klan. Tym można i trzeba okazać pomoc, jeśli jej potrzebują. Oni mieszczą się w granicach egoizmu autorki.
Warto przeczytać.
Przepraszam za porównanie ale mam skojarzenie z przełożeniem jakiegoś ,,zespołu samicy alfa" na dzieci.
Co nie znaczy, że nie należy od dzieci wymagać oczywiście zgodnie z ich zdolnościami i możliwościami, ale trzeba się przy tym kierować ich dobrem i podporządkowaniem swoich rodzicielskich ambicji woli Boga. A kultura Dalekiego Wschodu raczej nie opiera się na chrześcijaństwie.
Rzeczywiście w Azji szanuje się rodziców i oczywistością jest opieka nad nimi kiedy są w podeszłym wieku.
A w Polsce nie???
------------------
po to, aby nie było odrobiny miejsca na to, co może zamieszać dziecku w głowie w amerykańskiej kulturze - stąd Chinka ograniczała kontakty z rozpieszczonymi powszechnie amerykańskimi rówieśnikami, nie pozwalała im nocować u koleżanek. Opisuje skutki jednej nocy spędzonej przez córkę u koleżanki.
...dla mnie [dzieciństwo] było pasmem harówki, czasem wzmacniania charakteru i inwestowania w przyszłość
----------------
Sprawdźcie czy nie ma w bibliotece. Ja skorzystałam z biblioteki.
---
Jesteś pewna, ze te postmodernistyczne dzieci śpią do południa bo tyłka się nie chce ruszyć? Popatrz na dzień a raczej noce premiery kolejnych części Harry'ego Pottera, dzieciaki wstają po dwóch godzinach snu mimo zapewne braku mocnego charakteru i dyscypliny, tylko dlatego że nad ranem odbywa się coś, co lubią. Można na siłę wyćwiczyć charakter, a można zaszczepić zainteresowanie wschodami słońca.
Ale jednocześnie niektóre rzeczy budzą mój sprzeciw.
Np. eliminowanie z życia dzieci wszelkiej rozrywki, także takiej którą usiłuje zaproponować ojciec.
---------------
W ich życiu jest dużo rozrywki: koncerty muzyki klasycznej, podróże, spotkania z ciekawymi (wg nich) ludźmi. Zatem nie przesadzajmy, że Chinka eliminuje wszelką rozrywkę.
Powtórzę to co napisałam w innym wątku jak to moi rodzice od zawsze podkreślali, że chcą niezależności od dzieci.Byłam wychowywana na słowach , że "wszyscy musimy się tak ustawić, aby każdy był samowystarczalny".
--------------
Nie dla wszystkich rozrywką są koncerty muzyki klasycznej, podróże czy spotkania z ludźmi, niektórym wystarczy aquapark czy disco.
e;zależy co kto lubi, a nie wszyscy muszą lubić to samo.