Nie, w tym konkretnym przypadku to nie byla rozrywka, to byla czesc pracy. Jezdzila, bo musiala byc na konkursie, rozmawiala, zeby zdobyc kontakty. Nie bylo tam miejsca na nic innego, zabawa czy rozryka byla zupelnie zabroniona.
Mysle, ze tutaj problem lezy tez w skoncentrowaniu dziecka na jednej dziedzinie. Musze sobie odswiezyc te lekture, ale jakos nei pamietam, aby owa corka miala czas na lekture nei zwiazana ze szkola, aby chodzila na wystawy, do muzeow, a juz spacer dla relaksu zdaje sie w ogole nie przydarzal. Straszne dziecinstwo i mlodosc zafundowala im owa matka.
Od NRDowskich i radzieckich sportowców też wymagano nieziemskiej dyscypliny, od małego tresowano, dzień wypełniały im godziny ćwiczeń i nauka. W dorosłym życiu nie mieli czasu na takie bzdety jak rozrywka i rodzina, musieli być pierwsi, najlepsi, niepokonani. Ale czytałam kiedyś wywiad z Katheriną Witt chyba i za szczęśliwa to ona nie była...
Bo ci ludzie nie mieli dziecinstwa - zachwiano sensowne proporcje miedzy praca, a odpoczynkiem. Jesli dziecinstwo ma byc ciagla harowka, to nie moze sie to dobrze skonczyc. Dla rownowagi psychicznej niezbedne sa sensowne proporcje miedzy praca i odpoczynkiem, inaczej musi sie to w sposob niekorzystny odbic na zdrowiu i zyciu w pozniejszym okresie.
Racja, Malgorzato. Tylko chodzi mi o to, ze pasja dziecka nie musi byc pasja, albo wymyslem rodzica w stylu: 'ja sobie postanawiam, ze bedziesz grac na skrzypcach i nie obchodzi mnie, czy to lubisz, czy mnie' i potem zmuszanie dziecka do katorzniczej pracy w imie zaspokajania tego,co sobie rodzic zamiarowal. Wspieranie zainteresowan dziecka i zachecanie go, a nawet zmuszanie do przezwyciezania lenistwa w imie rowijania owych - tak, zmuszanie do podazania za zainteresowaniami i widzimisie rodzica - nie.
To prawda, ze rodzice, obserwujac dziecko, dostrzegaja talent - ale co zrobic, jesli ow talent dostrzezony przez rodzicow rozmija sie z zainteresowaniami dzecka? Ot, zagwozdka !
No, dla mnie tez:) Bo w koncu - jak zmusic kogos do rozwiajnia jakiegos uzdolnienia, ktore zupelnie nie pociaga owego ytalentowanego osobnika? Wszak batem sie nie da zachecic do cwiczenia gam czy kolejnych baletowych pas, czy czegokolwiek innego...Co najwyzej, mozna sprawic , ze potem delikwent slyszac slowa 'balet' lub 'skoki do wody' bedzie dostawal nerwowych drgawek i czym predzej - po dorosnieciu - nie bedzie chcial miec z owymi nic wspolnego...Ech, trudne to wychowanie:))))
Nie przesadzajmy. Jesli rzeczywiście ma talent to z przycisnięcia szybko wynikają takie czy inne osiągnięcia, a to raczej każde dziecko lubi. I staje sie dodatkową motywacją. Ale z lenistwem trzeba dalej walczyć przez kolejne lata pomimo talentu i nawet zainteresowania. To wymaga od rodzica wysiłku i odporności psychicznej, wiec łatwiej poddać się, twierdząc, że dziecko nie zainteresowane. I paradoksalnie najwiekszym atutem staje się nie rozwój talentu czy zainteresowań ale właśnie umiejętność zapanowania nad własnym lenistwem. Z takim zapleczem czymkolwiek potem młody człowiek się zajmie/zainteresuje to ma ogromne szanse na powodzenie. Inna sprawa, że należy też dziecko uczyć ciekawego i efektywnego wypoczynku, a nie wylegiwania się do poludnia i snucia z kąta w kąt przez resztę dnia " bo taki ciężki miało rok i teraz musi odpocząć". Odpoczynkiem jest zajęcie się czymś o zupełnie innym charakterze. Np. praca fizyczna w ogrodzie dla profesora
Mysle, ze tutaj problem lezy tez w skoncentrowaniu dziecka na jednej dziedzinie. Musze sobie odswiezyc te lekture, ale jakos nei pamietam, aby owa corka miala czas na lekture nei zwiazana ze szkola, aby chodzila na wystawy, do muzeow, a juz spacer dla relaksu zdaje sie w ogole nie przydarzal. Straszne dziecinstwo i mlodosc zafundowala im owa matka. ---------------- To może sobie lepiej odśwież lekturę i przeczytaj ile świata razem zjeździli i co zwiedzali. A spacery z psami/psem to co?
O zakazanych lekturach raczej nie pisała a gdyby nawet takie były, to przecież obowiązek rodziców mieć pieczę nad tym, co czytają dzieci. Moje np. wiedzą, czego nie warto czytać i stosują się do tego.
Bo ci ludzie nie mieli dziecinstwa - zachwiano sensowne proporcje miedzy praca, a odpoczynkiem. Jesli dziecinstwo ma byc ciagla harowka, to nie moze sie to dobrze skonczyc. Dla rownowagi psychicznej niezbedne sa sensowne proporcje miedzy praca i odpoczynkiem, inaczej musi sie to w sposob niekorzystny odbic na zdrowiu i zyciu w pozniejszym okresie. -------------- Jak wejdziesz na stronę Amy Chua to jej dorosłe dzieci całkiem dobrze się mają, czyli ich dziecięca harówka dobrze się skończyła.
To prawda, ze rodzice, obserwujac dziecko, dostrzegaja talent - ale co zrobic, jesli ow talent dostrzezony przez rodzicow rozmija sie z zainteresowaniami dzecka? Ot, zagwozdka ! ------- Córki Amy Chua kochają muzykę oraz grę na skrzypcach i fortepianie. Nie ma tutaj żadnej zagwozdki. Ich praca, wysiłek matki spowodowały, że nabrały biegłości w tej sztuce i jeszcze bardziej ją lubiły. Jaka zagwozdka?!
Nie przesadzajmy. Jesli rzeczywiście ma talent to z przycisnięcia szybko wynikają takie czy inne osiągnięcia, a to raczej każde dziecko lubi. I staje sie dodatkową motywacją. Ale z lenistwem trzeba dalej walczyć przez kolejne lata pomimo talentu i nawet zainteresowania. To wymaga od rodzica wysiłku i odporności psychicznej, wiec łatwiej poddać się, twierdząc, że dziecko nie zainteresowane. I paradoksalnie najwiekszym atutem staje się nie rozwój talentu czy zainteresowań ale właśnie umiejętność zapanowania nad własnym lenistwem. Z takim zapleczem czymkolwiek potem młody człowiek się zajmie/zainteresuje to ma ogromne szanse na powodzenie. Inna sprawa, że należy też dziecko uczyć ciekawego i efektywnego wypoczynku, a nie wylegiwania się do poludnia i snucia z kąta w kąt przez resztę dnia " bo taki ciężki miało rok i teraz musi odpocząć". Odpoczynkiem jest zajęcie się czymś o zupełnie innym charakterze. Np. praca fizyczna w ogrodzie dla profesora ---------------- Dokładnie, Bambidu!
I rozrywać się można nie tylko w aquaparku, jest wiele sposobów na wypoczynek, a pomysłów Chince nie brakowało
Od NRDowskich i radzieckich sportowców też wymagano nieziemskiej dyscypliny, od małego tresowano, dzień wypełniały im godziny ćwiczeń i nauka. W dorosłym życiu nie mieli czasu na takie bzdety jak rozrywka i rodzina, musieli być pierwsi, najlepsi, niepokonani. Ale czytałam kiedyś wywiad z Katheriną Witt chyba i za szczęśliwa to ona nie była... ----------------------- To nie to. NRDowscy i radzieccy sportowcy byli tresowani "dla chwały komunizmu" i szpikowani różnymi środkami dopingującymi.
No to zupełne przeciwieństwo niż co my zrobiliśmy z pływaniem syna. Jak był młodszy zapisaliśmy go lekcje pływania. Z czasem usłyszeliśmy, że ma talent, że szybko się uczy, mimo że b. późno pływać się zaczął nauczył (miał wtedy 8 lat). Wzięłi go do klubu. Pływał w wyższej grupie, bo zobaczono u niego potencjał, dwa razy w tyg. Potem w niższej, bo wszyscy pływali więcej niż 2x w tyg. A on nie chciał więcej. Potem już tylko na raz w tyg. ale my i tak już z tego zrezygnowaliśmy, bo i tak wyjeżdżamy stąd. Ale - żeby coś osiągnąć musiałby pływać w klubie 2 razy w tyg. plus na własną rękę po szkole. A on nie chciał, my nie przymuszaliśmy. Trochę z mojego lenistwa, bo basen 50km od domu, koszta wysokie - i paliwa i basenu. Owszem, można było się zaciąć i zrobić, ale nam się nie chciało. Syn pływać umie. Jakoś wydawało mi się, że wystarczy. Ja nawet nie umiem pływać i żyję. Więc nie tylko nie jest to moją pasją, przeciwnie. Czyli z nas wyszło lenistwo, muszę przyznać...
@szczurzysko, pływanie to kosztowna dyscyplina sportowa przydatna tym ,którzy mieszkają nad jakąś wodą, tak jak narty przydatne góralom. Najlepsze są jednak wędrówki i spacery, przydatne w każdej szerokości geograficznej - oczywiście to tylko moja opinia.
Nie rozumiem. Co jest przydatnego w rozwijaniu pływania, gdy ktoś mieszka nad akwenem wodnym? Chodzi Ci o to, że po prostu wtedy ma za free miejsce do pływania, choć samo pływanie jest dla rozrywki?
No dobrze, ale np. bywaja możliwości zapisania dziecka do szkoly sportowej, ktora w pakiecie ma plywanie. U nas np. wszystkie dzieci z klas 1-3 maja dwa razy w tygodniu plywalnie - bez żadnych dodatkowych oplat. jesli ktoś ma zdolnosci, moze np. juz za jakas oplata, choc nie bardzo dużą, posylac dziecko rowniez dodatkowo. W klasach starszych dzieci uzdolnione maja juz tych treningow znacznie wiecej, rowniez w ramach szkoly. Dla nas bariera w tym przypadku bylo to, ze maja treningi na 7.30 na lekcjach zerowych, a mamy daleki dojazd, a nie koszty. (no i że dzieci nie wykazuja szczegolnych zdolności w tym kierunku rownież Jak dla mnie każdy powinien byc w stanie przeplynąc kilka metrow, ale to moje zdanie. Z drugiej strony - każde ponadnormatywne rozwijanie zdolnosci niesie ze sobą koszty. Koszty szkol muzycznych, instrumentow, ewentualnych lekcji dodatkowych też nie sa zerowe, a podejrzewam, że wrecz przeciwnie. Podobnie nauka malarstwa itp. - jak juz sie zaczyna wchodzic na jakiś poziom, to kartka z bloku i olowek HB przestaja wystarczac. Podobnie jest ze sportem, choc oczywscie bywaja kosztowniejsze i mniej kosztowne. Do biegania na poczatek wystarcza dobre buty, do grania wskazana jest oprocz butow przynajmniej pilka a do jazdy na nartach, rzeczone narty, kombinezony i wyjazdy w gory.
Komentarz
mąż był z synem gdzieś w aquaparku
basen pełen ludzi ubranych w kamizelki
tłok, głośna muzyka dyskotekowa
co pół minuty zalewa wszystkich fala...
edit: dziedzinie, nie rodzinie, oczywiscie.
Inna sprawa, że należy też dziecko uczyć ciekawego i efektywnego wypoczynku, a nie wylegiwania się do poludnia i snucia z kąta w kąt przez resztę dnia " bo taki ciężki miało rok i teraz musi odpocząć". Odpoczynkiem jest zajęcie się czymś o zupełnie innym charakterze. Np. praca fizyczna w ogrodzie dla profesora
----------------
To może sobie lepiej odśwież lekturę i przeczytaj ile świata razem zjeździli i co zwiedzali.
A spacery z psami/psem to co?
O zakazanych lekturach raczej nie pisała a gdyby nawet takie były, to przecież obowiązek rodziców mieć pieczę nad tym, co czytają dzieci.
Moje np. wiedzą, czego nie warto czytać i stosują się do tego.
--------------
Jak wejdziesz na stronę Amy Chua to jej dorosłe dzieci całkiem dobrze się mają, czyli ich dziecięca harówka dobrze się skończyła.
-------
Córki Amy Chua kochają muzykę oraz grę na skrzypcach i fortepianie. Nie ma tutaj żadnej zagwozdki. Ich praca, wysiłek matki spowodowały, że nabrały biegłości w tej sztuce i jeszcze bardziej ją lubiły. Jaka zagwozdka?!
Inna sprawa, że należy też dziecko uczyć ciekawego i efektywnego wypoczynku, a nie wylegiwania się do poludnia i snucia z kąta w kąt przez resztę dnia " bo taki ciężki miało rok i teraz musi odpocząć". Odpoczynkiem jest zajęcie się czymś o zupełnie innym charakterze. Np. praca fizyczna w ogrodzie dla profesora
----------------
Dokładnie, Bambidu!
I rozrywać się można nie tylko w aquaparku, jest wiele sposobów na wypoczynek, a pomysłów Chince nie brakowało
-----------------------
To nie to. NRDowscy i radzieccy sportowcy byli tresowani "dla chwały komunizmu" i szpikowani różnymi środkami dopingującymi.
Ale - żeby coś osiągnąć musiałby pływać w klubie 2 razy w tyg. plus na własną rękę po szkole. A on nie chciał, my nie przymuszaliśmy. Trochę z mojego lenistwa, bo basen 50km od domu, koszta wysokie - i paliwa i basenu. Owszem, można było się zaciąć i zrobić, ale nam się nie chciało.
Syn pływać umie. Jakoś wydawało mi się, że wystarczy. Ja nawet nie umiem pływać i żyję. Więc nie tylko nie jest to moją pasją, przeciwnie. Czyli z nas wyszło lenistwo, muszę przyznać...
Piszę z punktu widzenia człowieka, który ma ograniczoną ilość pieniędzy i czasu, dlatego nieprzydatne rzeczy go nie interesują.
Jak można nie rozumieć, że uprawianie pływania czy jazdy na nartach jest kosztowne? Może nie zetknąłeś się z tymi dyscyplinami sportu?
Poza tym do tego akwenu trzeba by dojechać, mieć odzież na przebranie, trzeba się wysuszyć (nakłady energii) itd. To wszystko wchodzi w koszty.
Piszę z punktu widzenia człowieka, który ma ograniczoną ilość pieniędzy i czasu, dlatego nieprzydatne rzeczy go nie interesują
---
Mnie też, dlatego nie gram na żadnych skrzypcach
------------
Myślę, że chodzi o jeziorko, albo brzeg Bałtyku
Z drugiej strony - każde ponadnormatywne rozwijanie zdolnosci niesie ze sobą koszty. Koszty szkol muzycznych, instrumentow, ewentualnych lekcji dodatkowych też nie sa zerowe, a podejrzewam, że wrecz przeciwnie. Podobnie nauka malarstwa itp. - jak juz sie zaczyna wchodzic na jakiś poziom, to kartka z bloku i olowek HB przestaja wystarczac. Podobnie jest ze sportem, choc oczywscie bywaja kosztowniejsze i mniej kosztowne. Do biegania na poczatek wystarcza dobre buty, do grania wskazana jest oprocz butow przynajmniej pilka a do jazdy na nartach, rzeczone narty, kombinezony i wyjazdy w gory.
---------------
Na studiach? W jaki sposób? Możesz coś więcej napisać?