Jedyny wykonawca, który zawładnął moim sercem i wyobraźnią,
po raz pierwszy (od prawie 60 lat) Szopen przestał być dla mnie plumkaniem.
Nie wszedł do finału.
Oczywiście rozumiem, że techniczna perfekcja, czy udziwnianie (np. Osokins)
są łatwiejsze i bezpieczniejsze, ale to śmierć sztuki.
Hańba jurorom !
Komentarz
Z kolei w finale jest np. Amerykanka, pochodzeniem chyba z Chin (Kate Liu?), której wykonań nie mogłam słuchać, wydawały mi się strasznie sztywne. Widocznie kwestia gustu...
jeszcze tylko koncert lareuatów
szkoda
fajnie mi się żyło słuchając i oglądając (jednym okiem) przez ostatnie 3 tygodnie
nawet na forum czasu przez to nie miałam