A propos uczelni. Uczelnie, jeśli nie będą też inaczej, niż teraz finansowane (nie mówiąc już o weryfikacji i gratyfikacji kadry) nie będą lepiej kształcić. Teraz, kiedy "pieniądze idą za studentem" nikt sobie nie pozwoli na np. "ulanie" połowy roku na egzaminie, bo nikt się nie przygotował - bo sam straci pracę. Mniej studentów - mniej pieniędzy dla uczelni - zwolnienia pracowników. Dopóki ten system będzie działał, lepiej nie będzie. No i mit, że wszyscy muszą mieć wyższe wykształcenie. Nie muszą.
System z gimnazjami zmiótł szkolnictwo zawodowe, tzw. licea profilowane nie zdały egazminu. Teraz, trochę "oddolnie" zwraca się uwagę na szkoły zawodowe i próbuje się je odbudować. Poza tym - w systemie 8+4 do nauki zawodu można było iść już właśnie po 8 latach nauki, teraz - po 9. Ja jestem w ogóle za tym, żeby obowiązek szkolny był do 16 roku życia. Dokształcić zawsze się można później, a nie męczyć w ławce szkolnej fizyką, biologią i chemią na ten przykład, zamiast już działać na niwie przyszłego zawodu. A już 18-latkowie w obowiązkowej szkole to już pomyłka. Dorosły - nie - dorosły...
Z podręcznikami nie jest tak różowo. Ponieważ na każdego ucznia była pewna pula pieniędzy, wydawnictwa proponowały w owej puli wszystko, z ćwiczeniami łącznie, ale w podręczniki tylko tego wydawnictwa, lub konsorcjum. Jeśli ktoś z grona ped. chciał wybrać LEPSZY podręcznik, z innego wydawnictwa, to nie mógł - bo np. ów podręcznik "solo" stanowił np. 1/3 puli 10 podręczników. Ja nie mogę odżałować podręcznika, z którego korzystałam w ubiegłym roku. Był świetny, nie miał błędów (złapałam 1 głupi w ćwiczeniach), przejrzysta treść, estetyka na 5. Dzieci chętnie się z niego uczyły. Obecny - nie ma porównania.
o to, to! najchętniej iddałabym chłopców "do terminu" jednego do kowala, drugiego do szewca, trzeciego do stolarza, czwartego do kaletnika czy cóś - edukację ogólną, to se mogą w ED pobierać, ale fach w rękach - dobra rzecz!
@Marcelina, ale na pewno chcesz podręcznik dla F.? Tam jest prościzna. Z WSiPu uczyłam, Przyroda z pomysłem, jak się będziemy widzieć, to przypomnij - wezmę i książkę i ćwiczenia. Dla nauczycieli WSiP ma b. fajny portal z pomocami- klarowny, konkretny i w obsłudze intuicyjny. No i na pewno mieli fachowca od niego, bo i estetyczny.
Dużo informacji było w starym podręczniku wydawnictwa Kubajak. Ale chyba i tak ciekawiej mieć inne książki do nauki, a podręcznik tylko do śledzenia treści i do egzaminu - bo różne podręczniki mają różny rozkład materiału. Np. WSiP ma mapę i skalę w 4 kl, a człowieka w 5, a np. Nowa Era odwrotnie.
A po co ćwiczenia? Nie lepsze zeszyty? Nie zauważyłam zeby moja Klara w pierwszej klasie miała jakieś ćwiczenia. Ma zeszyt. W szkole. I kserowane zadania do domu z podręcznika. Podręczniki zostają w szkole. Do szkoły w plecaku Klara nosi drugie śniadanie i teczkę A4 z zadaniem najczęściej1-2 kartki A4 i zeszytem do korespondencji. Ćwiczenia moim zdaniem przyzwyczajaja do rozwiązywania testów. Przynajmniej ye co miała Karolina w Polsce. Wesoła szkoła bodajże.
@Odrobinka - dobre ćwiczenia nie są złe. W starszych klasach pomagają właśnie nie kserować tony papierów, ale pracować od razu na gotowych np. mapkach. W pracy tzw. równym frontem, i przy powtórce materiału mogą być bdb. pomocą. Oczywiście - co kto lubi, i zwykle nauczyciel po latach uczenia i tak ma wypracowany własny warsztat pracy - w tym używane materiały.
Nasze chłopaki mają b. fajne ćwiczenia do kaligrafii, w kl. I - III. Natomiast te, gdzie głównie się wycina, wkleja i uzupełnia skąpo to wg. mnie strata papieru, i przerost formy nad treścią.
A po co ćwiczenia? Nie lepsze zeszyty? Nie zauważyłam zeby moja Klara w pierwszej klasie miała jakieś ćwiczenia. Ma zeszyt. ----------- Zgadzam się całkowicie.
W Krk są antykwariaty z podręcznikami, w których można sobie wziąć stare "nieaktualne" podręczniki i ćwiczenia również. Są to ćwiczenia już używane. I wyobraźcie sobie, że zwykle wypełnionych jest tylko kilka kartek. Reszta czysta.
Gdy moje starsze dzieci chodziły do szkoły, to skrzętnie monitorowałam jak one wypełniają te ćwiczenia kupione za ciężkie pieniądze. I maksymalnie nauczyciel zadawał 50% z tych ćwiczeń. Zawsze pod koniec roku zwracałam nauczycielom na to uwagę i pytałam: "Po co każecie dzieciom kupować ćwiczenia, których i tak nie robią". I cisza!
Rodzice niepotrzebnie wydają pieniądze na ćwiczenia, a dzieci niepotrzebnie je noszą w plecakach.
@Aniela, zależy od nauczyciela. Ja tam marnotrawstwa nie lubię, i - skoro już mam te ćwiczenia - bo tak szkoła przyjęła wcześniej, nim miałam sposobność się wypowiedzieć - to na nich pracuję. I oceniam ćwiczenia uczniów, choć to żmudna praca. k.
Już na początku lat 90-tych pewien polityk z muszką mówił, że dzięki polityce powszechnej edukacji "od przedszkola do magistra" powstanie armia wykształconych bezrobotnych nastawionych do państwa i życia roszczeniowo. Miał rację ale nikt go nie słuchał.
Szkolnictwo trzeba urynkowić przez decentralizację i wprowadzenie bonu edukacyjnego. Jeszcze kilka lat temu mówiło się o tym głośno. Teraz PiS uważa, że problem edukacji załatwi silne zreformowane państwo, które wskaże jedynie słuszny kierunek. Moim zdaniem w tym miejscu PiS się myli. Szkole państwo nie pomaga a przeszkadza. Szkole potrzebne jest uwolnienie od gorsetu przepisów i armii urzędników. MEN trzeba zlikwidować a obowiązek szkolny ograniczyć.
Oczywiście nikt się na to nie odważy. Nauczyciele bo na rynku pracy sobie nie poradzą. Biurokraci tym bardziej. Pedagodzy i psycholodzy bo w szkole ich obecność stanie się zbędna (ich miejsce jest w poradniach a nie szkołach). Politycy bo szkoła ma być egalitarna a nie elitarna. Długo można by jeszcze wymieniać pasożytów żerujących na chorym systemie.
Zacytuję bo nie chce mi się pisać komentarz mego brata, misjonarza pracującego w Gabonie: (...) Dla faszystów to państwo ma decydować za ludzi; teraz usłyszałem, że Pis zlikwiduje gimnazja, a PO chce je utrzymać. Ale ludziom nie przychodzi na myśl, że o systemie szkolnym dla dziecka ma decydować jego rodzic. Jeden pośle do 8-mio latki i liceum , drugi z gimnazjum a trzeci tylko do 3 letniej podstawówki. Czy to naprawdę przekracza możliwości umysłowe i decyzyjne? Chyba, że naturą człowieka jest miłość faszyzmu...
Dobrze byłoby jeszcze powrócić do "ujednolicenia" książek. Tak jak za moich czasów- książki sie dostawało ze szkoły i po zakończeniu roku szkolnego trzeba było zdać komplet (no chyba ze rodzeństwo rok po roku to kdiaxi zostawały) Wszyscy żeśmy sie uczyli z tych samych książek i nie było potem w kolejnej szkole "sprawdzania" i marnowania kilku miesięcy I te książki były darmowe!!!! Całe osiem lat bez wydawania ogromu kasy na podręczniki Mozna było? Mozna! I jakoś dawało to radę! A dziś - co nauczyciel to "widzimiś" a tu rodzicu płać i płacz. A i tak potem testy weryfikują co zostało w głowie z tych drogich książek."
Komentarz
Uczelnie, jeśli nie będą też inaczej, niż teraz finansowane (nie mówiąc już o weryfikacji i gratyfikacji kadry) nie będą lepiej kształcić. Teraz, kiedy "pieniądze idą za studentem" nikt sobie nie pozwoli na np. "ulanie" połowy roku na egzaminie, bo nikt się nie przygotował - bo sam straci pracę. Mniej studentów - mniej pieniędzy dla uczelni - zwolnienia pracowników.
Dopóki ten system będzie działał, lepiej nie będzie.
No i mit, że wszyscy muszą mieć wyższe wykształcenie. Nie muszą.
System z gimnazjami zmiótł szkolnictwo zawodowe, tzw. licea profilowane nie zdały egazminu. Teraz, trochę "oddolnie" zwraca się uwagę na szkoły zawodowe i próbuje się je odbudować.
Poza tym - w systemie 8+4 do nauki zawodu można było iść już właśnie po 8 latach nauki, teraz - po 9.
Ja jestem w ogóle za tym, żeby obowiązek szkolny był do 16 roku życia.
Dokształcić zawsze się można później, a nie męczyć w ławce szkolnej fizyką, biologią i chemią na ten przykład, zamiast już działać na niwie przyszłego zawodu.
A już 18-latkowie w obowiązkowej szkole to już pomyłka. Dorosły - nie - dorosły...
Ponieważ na każdego ucznia była pewna pula pieniędzy, wydawnictwa proponowały w owej puli wszystko, z ćwiczeniami łącznie, ale w podręczniki tylko tego wydawnictwa, lub konsorcjum. Jeśli ktoś z grona ped. chciał wybrać LEPSZY podręcznik, z innego wydawnictwa, to nie mógł - bo np. ów podręcznik "solo" stanowił np. 1/3 puli 10 podręczników.
Ja nie mogę odżałować podręcznika, z którego korzystałam w ubiegłym roku. Był świetny, nie miał błędów (złapałam 1 głupi w ćwiczeniach), przejrzysta treść, estetyka na 5. Dzieci chętnie się z niego uczyły. Obecny - nie ma porównania.
najchętniej iddałabym chłopców "do terminu" jednego do kowala, drugiego do szewca, trzeciego do stolarza, czwartego do kaletnika czy cóś - edukację ogólną, to se mogą w ED pobierać, ale fach w rękach - dobra rzecz!
Tam jest prościzna.
Z WSiPu uczyłam, Przyroda z pomysłem, jak się będziemy widzieć, to przypomnij - wezmę i książkę i ćwiczenia.
Dla nauczycieli WSiP ma b. fajny portal z pomocami- klarowny, konkretny i w obsłudze intuicyjny. No i na pewno mieli fachowca od niego, bo i estetyczny.
Dużo informacji było w starym podręczniku wydawnictwa Kubajak. Ale chyba i tak ciekawiej mieć inne książki do nauki, a podręcznik tylko do śledzenia treści i do egzaminu - bo różne podręczniki mają różny rozkład materiału.
Np. WSiP ma mapę i skalę w 4 kl, a człowieka w 5, a np. Nowa Era odwrotnie.
Ćwiczenia moim zdaniem przyzwyczajaja do rozwiązywania testów. Przynajmniej ye co miała Karolina w Polsce. Wesoła szkoła bodajże.
W pracy tzw. równym frontem, i przy powtórce materiału mogą być bdb. pomocą.
Oczywiście - co kto lubi, i zwykle nauczyciel po latach uczenia i tak ma wypracowany własny warsztat pracy - w tym używane materiały.
Nasze chłopaki mają b. fajne ćwiczenia do kaligrafii, w kl. I - III.
Natomiast te, gdzie głównie się wycina, wkleja i uzupełnia skąpo to wg. mnie strata papieru, i przerost formy nad treścią.
-----------
Zgadzam się całkowicie.
W Krk są antykwariaty z podręcznikami, w których można sobie wziąć stare "nieaktualne" podręczniki i ćwiczenia również. Są to ćwiczenia już używane. I wyobraźcie sobie, że zwykle wypełnionych jest tylko kilka kartek. Reszta czysta.
Gdy moje starsze dzieci chodziły do szkoły, to skrzętnie monitorowałam jak one wypełniają te ćwiczenia kupione za ciężkie pieniądze. I maksymalnie nauczyciel zadawał 50% z tych ćwiczeń. Zawsze pod koniec roku zwracałam nauczycielom na to uwagę i pytałam: "Po co każecie dzieciom kupować ćwiczenia, których i tak nie robią". I cisza!
Rodzice niepotrzebnie wydają pieniądze na ćwiczenia, a dzieci niepotrzebnie je noszą w plecakach.
Cieszę się, że moje dzieci nie chodzą do szkoły.
Ja tam marnotrawstwa nie lubię, i - skoro już mam te ćwiczenia - bo tak szkoła przyjęła wcześniej, nim miałam sposobność się wypowiedzieć - to na nich pracuję. I oceniam ćwiczenia uczniów, choć to żmudna praca.
k.
ja tam realizowałam
Szkolnictwo trzeba urynkowić przez decentralizację i wprowadzenie bonu edukacyjnego. Jeszcze kilka lat temu mówiło się o tym głośno. Teraz PiS uważa, że problem edukacji załatwi silne zreformowane państwo, które wskaże jedynie słuszny kierunek. Moim zdaniem w tym miejscu PiS się myli. Szkole państwo nie pomaga a przeszkadza. Szkole potrzebne jest uwolnienie od gorsetu przepisów i armii urzędników. MEN trzeba zlikwidować a obowiązek szkolny ograniczyć.
Oczywiście nikt się na to nie odważy. Nauczyciele bo na rynku pracy sobie nie poradzą. Biurokraci tym bardziej. Pedagodzy i psycholodzy bo w szkole ich obecność stanie się zbędna (ich miejsce jest w poradniach a nie szkołach). Politycy bo szkoła ma być egalitarna a nie elitarna.
Długo można by jeszcze wymieniać pasożytów żerujących na chorym systemie.
(...)
Dla faszystów to państwo ma decydować za ludzi; teraz usłyszałem, że Pis zlikwiduje gimnazja, a PO chce je utrzymać. Ale ludziom nie przychodzi na myśl, że o systemie szkolnym dla dziecka ma decydować jego rodzic. Jeden pośle do 8-mio latki i liceum , drugi z gimnazjum a trzeci tylko do 3 letniej podstawówki. Czy to naprawdę przekracza możliwości umysłowe i decyzyjne? Chyba, że naturą człowieka jest miłość faszyzmu...
gdyby kogoś interesowało jak to jest z edukacją w innych krajach
Tak jak za moich czasów- książki sie dostawało ze szkoły i po zakończeniu roku szkolnego trzeba było zdać komplet (no chyba ze rodzeństwo rok po roku to kdiaxi zostawały)
Wszyscy żeśmy sie uczyli z tych samych książek i nie było potem w kolejnej szkole "sprawdzania" i marnowania kilku miesięcy
I te książki były darmowe!!!! Całe osiem lat bez wydawania ogromu kasy na podręczniki
Mozna było? Mozna!
I jakoś dawało to radę!
A dziś - co nauczyciel to "widzimiś" a tu rodzicu płać i płacz.
A i tak potem testy weryfikują co zostało w głowie z tych drogich książek."
Z tym się w 100% zgadzam !