Nas nie, ale samochód w warsztacie podmyło... Mąż do teściów na piechotę szedł pożyczyć auto, żeby do pracy dojechać, bo ani kolejki, ani tramwaje, ani PKM nie kursowało.
3 budynki z których korzysta najbliższa rodzina nieznacznie ucierpialy (przecieki). Na spacer chodzimy przez krzaki bo 100m drogi dojazdowej zajeziorowane... ale to drobiazg. Nieciekawa sytuacja u pozalewanych mocno ludzi w różnych miejscach regionu. No i zaniki prądu do dziś.
U nas spokojnie, choć padało bardzo. Ale ja kawałek od Trójmiasta. Za to w Gda nie kursowały tramwaje, tunele pozalewane, korki, pielęgniarki do pracy szły pieszo, wielu pacjentów nie dotarło, a ja z dworca jechałam taksówką. Przeżyłam.
Nie w Gdansku, ale bylam rano u lekarza, przechodzilam przez most nad Izara i sie przerazilam. Nie mialam niestety czasu zrobic zdjec (moze jutro), ale zalane strasznie. Normalnie to rwaca, ale czysta (turkusowa) gorska rzeka, o kilku nurtach, a pomiedzy duze, kamienne wyspy. Na brzegu mozna sie opalac, a dalej sciezki rowerowe. Dzisiaj byl to bury sciek, nie tyle rwacy, co szalony, spieniony, jakies galezie lecialy. Po wyspach ani sladu, po plazach tez nie, sciezki rowerowe czesciowo nieprzejezdne. Pare km wyzej w gorach jest sztuczny zbiornik i podobno zaczyna sie przelewac, zamkneli droge wzdluz jeziora. Codziennie ostatnio lalo, ale doslownie lalo, a nie padalo. Caly czerwiec tez. Chyba najzimniejsze lato, jakie pamietam. Dzisiaj smialam sie z jedna Polka w metrze, ze mamy jakis miesiac na L, ale czy to lipiec czy listopad, to ciezko ustalic. Kupilam sobie 3 pary sandalow i zadnych jeszcze nie zalozylam. Dzieci jeszcze nie maja wakacji i wlasciwie przez to nie czujemy w ogole lata, jakies takie zawieszenie, tyle ze troche lepszy wybor warzyw w sklepach Fakt, ze jak nie przestanie padac, to powodzie dojda i do nas, co mnie wcale nie bawi.
edit: lit.
edit2: Moj maz stwierdzil, ze w sumie moglibysmy jednak pomyslec o tej Islandii... Pogodowo pewnie wychodzi na to samo, a przynajmniej terrorystow nie maja.
Wczoraj o 21.00 do 22.00 jechałam autem przez Gdańsk. Bylam w fazie pomiędzy ahoj przygodo a zaraz sie gdzies utopie. Jechałam przez godzinę 4 km. Pod woda byly juz wtedy główne drogi. Na ostatni dzwonek przejechalam jedno podtopienie po chodniku. Mój dom juz byl calkiem odcięty dojazdowo. Rzutem na taśmę pokonalam będą ulice pod prąd i sie udalo. A tak swoją droga jak głęboko można wiechac autem do wody żeby go nie zepsuć? Ja najglepiej wiechalam tak ze jak otworzyłam drzwi to brakowało 3 cm żeby sie wlalo do środka.
U Sąsiada byli w weekend strażacy, wypompowali wodę z piwnicy (był full), to i droga dojazdowa (mamy ślepą) się przejezdna zrobiła. Do następnego razu :-D
Komentarz
Mąż do teściów na piechotę szedł pożyczyć auto, żeby do pracy dojechać, bo ani kolejki, ani tramwaje, ani PKM nie kursowało.
Na spacer chodzimy przez krzaki bo 100m drogi dojazdowej zajeziorowane... ale to drobiazg.
Nieciekawa sytuacja u pozalewanych mocno ludzi w różnych miejscach regionu.
No i zaniki prądu do dziś.
Ale ja kawałek od Trójmiasta.
Za to w Gda nie kursowały tramwaje, tunele pozalewane, korki, pielęgniarki do pracy szły pieszo, wielu pacjentów nie dotarło, a ja z dworca jechałam taksówką.
Przeżyłam.
edit: lit.
edit2: Moj maz stwierdzil, ze w sumie moglibysmy jednak pomyslec o tej Islandii... Pogodowo pewnie wychodzi na to samo, a przynajmniej terrorystow nie maja.
jakiego bloga?