Jeszcze z robotą gonię. Duże zbiory. Mąż chciał zautomatyzować. Siedział chłopina nad moją robotą dziś na swoim urlopie. Ale nie wszystko zadziałało jak trzeba. Niektóre poprawiło, ale inne pozmieniało i muszę zjeść tego słonia po kawałku i sporo poprawić ręcznie.
Mam do was ogromną prośbę. Jedziecie wkrótce zapewne na rekolekcje. Macie kontakt ze swoimi wspólnotami KD. potrzebny jest kolejny szturm modlitewny za rodzinę z Kd, która w Uk chce adoptować kolejne dziecko- rodzeństwo dzieci, które wcześniej adoptowała. Podanie zostało już odrzucone ze względu na brak warunków mieszkaniowych według standardów w uk, oraz z powodów ideologicznych. Bardzo Was proszę o rozpowszechnianie tej intencji. Rodzina ta musiała powiększyć dom, niestety jedyne co mają to dom w Polsce, którego nikt nie chce kupić, a co za tym idzie nie udało się przeprowadzić remontu w Anglii. Cena do negocjacji. Gdyby ktoś mógł rozpowszechnić ofertę sprzedaży to podaję link. Rodzina z mojej wspólnoty. http://adresowo.pl/o/f4l6i7
Drodzy, dzięki za mobilizowanie. Na razie bardzo się cieszę, że jedziemy!!!! Co prawda dalej słabi, zakasłani, mam nadzieję, że nie będziemy już zarażali. Męża teraz ta infekcja trochę bierze, stan podgorączkowy, łamanie w kościach, jakieś dziadostwo okropne podłapaliśmy... Ale ... Udało mi się załatwić w Nałęczowie jeden nocleg wcześniej przed rekolekcjami, więc jeszcze na luzie się wyśpimy, może pospacerujemy przed ORARI.
Dzięki za modlitwę! Odczułam jej moc! Ogromną ulgą jest dla mnie to, że zakończyłam dużą pracę. Teraz jeszcze może z godzinka korekta jednego artykułu, ale to już drobiazg.... Piorę zatem i szykuję nas na wyjazd.
Wróciliśmy wczoraj z naszych rekolekcji i bardzo żałujemy, że to był tylko ORAR (edit -ze tak krótko). Pięknie poprowadzone, świetnie zorganizowane i grupa, która bardzo szybko zawiązała prawdziwą wspólnotę. Dziękuję Bogu za piękny czas !
W niedzielę wieczorem wróciliśmy z naszych pierwszych rekolekcji - OR1. Długo do nich dojrzewaliśmy i nadszedł ten czas - warto było.
Ale nie było "pięknie i przyjemnie" od początku - pustynia przez pierwsze 2-3 dni. Jedna z córek - "to moje najgorsze wakacje" aby na koniec napisać "fajnie było ale się szybko skończyło". Dały do myślenia te dni... Super kapłan, para też OK, klerycy bardzo przypadli naszym chłopakom.
BTW - to był nasz pierwszy wyjazd na 2 tyg. z całą rodziną. Wcześniejszy wyjazdy trwały zawsze 1 tydzień. TO jest też dobre aby się odciąć od świata, zaczynasz żyć tym rytmem, który może na początku być bardzo wymagający ale z każdym dniem pokazuje,że jest to poukładane. Miało to być dla nas również czasem na podjęcie decyzji czy zostajemy w DK czy nie.
Czekamy z niecierpliwością, choć na myśl o kolejnym pakowaniu( wróciliśmy w niedzielę wieczorem z Francji) jest mi słabo... bardzo lubię planować wyjazdy, ale zanim wyjedziemy to zawsze jest to trudny czas..
Drodzy, tydzień nie odpalałam komputera i nie korzystałam z netu. To był piękny wypoczynek, w tym odcięcie od neta też. A teraz się stęskniłam, żeby do Was napisać, więc odpaliłam...
Owoc rekolekcji więcej Pokoju. I chyba wolności od neta też. Dla mnie ORARI był ok. To znaczy 5 dni, to akurat. Tyle, że Oboje się mordowaliśmy. Męża dalej męczył wirus, a mnie strasznie męczyły zatoki. I dopiero, jak rekolekcje się skończyły, a my zostaliśmy w Nałęczowie, wyspaliśmy się i daliśmy sobie na luz, a do tego zapanowało afrykańskie ciepło, to nam przeszło. A co do samych rekolekcji. Bardzo oki. Prowadzący przyjaźni, kapłan też. Dzięki za zachętę. Czy pojedziemy w przyszłym roku na ORI? Nie wiem...jeśli wybierzemy odpoczynek i regenerację, to bez wyrzutów sumienia.
Bardzo dziękujemy za Wasze wsparcie modlitewne. Cieszę się, że udało się bezpiecznie dojechać i wrócić. Nawigacja sprawiała nam sporo niespodzianek i przygód. W drodze na rekolekcje doprowadziła nas do przeprawy promowej na Wiśle (skorzystaliśmy), a w drodze powrotnej wiodła nas przez takie przysiółki brzegiem Puszczy Kozienickiej, że jeny...w prezencie od nawigacji były nieplanowane odwiedziny w Czarnolesie u Jana Kochanowskiego. W drodze powrotnej wstąpiliśmy na Anioł Pański o 12.00 do Wąwolnicy.
Wybaczcie Wszyscy, z którymi nie spotkałam się, a którzy mieszkacie tam w okolicy. My potrzebowaliśmy trochę odosobnienia. Nawet z mówieniem miałam kłopoty, bo męczył kaszel. Ale tak się zakochałam w Nałęczowie, że bardzo chcę tam wrócić i wracać. W ogóle Polska mnie zachwyca...więc myślę, że okazji do spotkań nie zabraknie, jeśli Dobry Bóg pozwoli...
@AgaMaria super! A okolice Kozienic to moje rodzinne strony W samych Kozienicach byłam chrzczona, szkołe srednią konczyłam i kilka dobrych lat pracowałam w tamtejszym szpitalu powiatowym
Też mi się znajoma wydawała Twoja twarz ale chyba nic poza twarzą skojarzyć nie umiem.Ale świat jest mały :-) i niewykluczone że tych których Ty znasz sa moimi znajomymi... :-)
Komentarz
Rodzina ta musiała powiększyć dom, niestety jedyne co mają to dom w Polsce, którego nikt nie chce kupić, a co za tym idzie nie udało się przeprowadzić remontu w Anglii. Cena do negocjacji. Gdyby ktoś mógł rozpowszechnić ofertę sprzedaży to podaję link. Rodzina z mojej wspólnoty.
http://adresowo.pl/o/f4l6i7
Dziękuję bardzo za Waszą modlitwę! Infekcja była intensywna ale pilnie łykałam leki i jak zaczęło się ocieplać na zewnątrz, to zaczęła szybko mijać...
Mówi, że czuje, jakby go gorączka brała... Ech. Zobaczymy.
Mam nadzieję, że to nie przejdzie w fazę: ja zarażę ciebie, ty zarazisz mnie...
Idę zrobić Jemu aspirynę, sobie emskie.
dzięki za mobilizowanie. Na razie bardzo się cieszę, że jedziemy!!!!
Co prawda dalej słabi, zakasłani, mam nadzieję, że nie będziemy już zarażali. Męża teraz ta infekcja trochę bierze, stan podgorączkowy, łamanie w kościach, jakieś dziadostwo okropne podłapaliśmy...
Ale ...
Udało mi się załatwić w Nałęczowie jeden nocleg wcześniej przed rekolekcjami, więc jeszcze na luzie się wyśpimy, może pospacerujemy przed ORARI.
Dzięki za modlitwę! Odczułam jej moc! Ogromną ulgą jest dla mnie to, że zakończyłam dużą pracę. Teraz jeszcze może z godzinka korekta jednego artykułu, ale to już drobiazg....
Piorę zatem i szykuję nas na wyjazd.
Ale nie było "pięknie i przyjemnie" od początku - pustynia przez pierwsze 2-3 dni. Jedna z córek - "to moje najgorsze wakacje" aby na koniec napisać "fajnie było ale się szybko skończyło". Dały do myślenia te dni...
Super kapłan, para też OK, klerycy bardzo przypadli naszym chłopakom.
BTW - to był nasz pierwszy wyjazd na 2 tyg. z całą rodziną. Wcześniejszy wyjazdy trwały zawsze 1 tydzień. TO jest też dobre aby się odciąć od świata, zaczynasz żyć tym rytmem, który może na początku być bardzo wymagający ale z każdym dniem pokazuje,że jest to poukładane.
Miało to być dla nas również czasem na podjęcie decyzji czy zostajemy w DK czy nie.
@pierniki
Doświadczony ksiądz pouczał mnie, że trzeciego dnia zwykle nadchodzi kryzys i niektórzy chcą uciekać...
My wyjeżdżamy już w sobotę rano.
15 dni w Kniewie I stopień.
Czekamy z niecierpliwością, choć na myśl o kolejnym pakowaniu( wróciliśmy w niedzielę wieczorem z Francji) jest mi słabo... bardzo lubię planować wyjazdy, ale zanim wyjedziemy to zawsze jest to trudny czas..
Owoc rekolekcji więcej Pokoju. I chyba wolności od neta też.
Dla mnie ORARI był ok. To znaczy 5 dni, to akurat. Tyle, że Oboje się mordowaliśmy. Męża dalej męczył wirus, a mnie strasznie męczyły zatoki. I dopiero, jak rekolekcje się skończyły, a my zostaliśmy w Nałęczowie, wyspaliśmy się i daliśmy sobie na luz, a do tego zapanowało afrykańskie ciepło, to nam przeszło.
A co do samych rekolekcji. Bardzo oki. Prowadzący przyjaźni, kapłan też.
Dzięki za zachętę.
Czy pojedziemy w przyszłym roku na ORI? Nie wiem...jeśli wybierzemy odpoczynek i regenerację, to bez wyrzutów sumienia.
Bardzo dziękujemy za Wasze wsparcie modlitewne. Cieszę się, że udało się bezpiecznie dojechać i wrócić. Nawigacja sprawiała nam sporo niespodzianek i przygód. W drodze na rekolekcje doprowadziła nas do przeprawy promowej na Wiśle (skorzystaliśmy), a w drodze powrotnej wiodła nas przez takie przysiółki brzegiem Puszczy Kozienickiej, że jeny...w prezencie od nawigacji były nieplanowane odwiedziny w Czarnolesie u Jana Kochanowskiego. W drodze powrotnej wstąpiliśmy na Anioł Pański o 12.00 do Wąwolnicy.
Ale tak się zakochałam w Nałęczowie, że bardzo chcę tam wrócić i wracać. W ogóle Polska mnie zachwyca...więc myślę, że okazji do spotkań nie zabraknie, jeśli Dobry Bóg pozwoli...
A okolice Kozienic to moje rodzinne strony
W samych Kozienicach byłam chrzczona, szkołe srednią konczyłam i kilka dobrych lat pracowałam w tamtejszym szpitalu powiatowym
A w Wąwolnicy bede po 20 sierpnia.
No w takich pięknych okolicznościach przyrody bywacie i się nie odzywacie
Zapraszam na herbatę/kawę
A nie znamy się przypadkiem?