My swego czasu dopiero przy kolacji zorientowalismy się ze brakuje nam jednego dziecka . Po chwili namysłu okazało się że nie odebrałam córki z przedszkola. Siostry sluzebniczki zabrały ją do siebie na górę na kolację
eee przy takiej ilości dzieci to się pogubić w liczeniu można;-)
Psa pod sklepem notorycznie zostawialismy, orientowalismy sie, jak przychodzila do domu z odgryziona smycza. Ale za drogo wychodzilo co chwile nowa smycz kupowac, wymienilismy na lancuszek, sklep na koncu ulicy, a w koncu ktos zauwazy, ze psa nie ma w domu.
Jednego dziecia zgubiłam raz (odnalazł się po najgorszych w moim życiu 10 minutach). Poprzedniego psa zostawiałam pod sklepem notorycznie (biedny,grzeczny i cichy był). Za to kilka razy udało mi się wyjechać z wózkiem zakupowym z marketu i ocknąć się po przejściu przez przejście dla pieszych,że jednak coś tu nie gra. Tak w sumie nie wiem po co w marketach ochroniarze,bo nigdy mnie żaden nie zatrzymał odpowiednio wcześnie. No i niestety już kilka razy udało mi się zostawić klucze w drzwiach i iść w miasto. A no i przestałam się denerwować zniknięciem portfela w sklepie-już wiem ,że zawsze odnajdę go w bezpiecznym miejscu,gdzie leży odłożony na moment przed wyjściem...
My swego czasu dopiero przy kolacji zorientowalismy się ze brakuje nam jednego dziecka . Po chwili namysłu okazało się że nie odebrałam córki z przedszkola. Siostry sluzebniczki zabrały ją do siebie na górę na kolację
ja zostawiłam 2 miesiące temu najmłodsze dziecko pod kościołem w niedzielę...
zawsze po Mszy Św gadamy jeszcze ze znajomymi...miałam jeszcze gdzieś po kościele wpaść, cała rodzina stwierdziła, że idą prosto do domu, a sześciolatka uparła się, że pójdzie ze mną...biegała pod kościołem w takim małym parku z koleżanką. Skończyłam pogaduchy, rozejrzałam się i stwierdziłam, że chyba jednak zabrała się z resztą. Po pół godzinie dotarłam do domu i zwoływałam wszystkich by pakowali się na basen. Sześcioro przyniosło klapki, ręczniki i stroje a ja się Julki nie mogę dowołać. W końcu pytam jedną z córek, "gdzie Julia?"...a ona mi na to "przecież była z tobą" I wtedy się zorientowałam, że musiałam ją zostawić...
W aucie pod kościołem też nam się zdarzyło syna dwuletniego zostawić ( akurat zmieniła nam się ilość dzieci z 5 na 6 i jeszcze nie ogarniałam sprawy)...jak też z domu do kościoła także kiedyś jednego z synów nie wzięliśmy, zakluczając w domu
nie wiem, czy mój wpis się mieści w tematyce, ale zaryzykuję off-top: można do rowerowego kluczyka przymocować kółeczko i dopinać do do kluczy od mieszkania. Ja tak funkcjonuję, dodatkowo do tego dopinam jeszcze smycz w kontrastowym kolorze, i dzięki temu nie ginę marnie ;-)
Uśmialam sie z tego zapominania rzeczy i ludzi choć gdybym zapomniała o ktoryms dziecku, to pewnie dostałabym ataku paniki. Na razie mam za mało dzieci do gubienia ufff
Jeśli chodzi o dzieci to mam fizia na wyjazdach i liczę do sześciu nawet jeśli z nami jest troje:1,2,3,4 - M. w szkole ,5,6 - na studiach i tak co jakiś czas :
Moja mama po roku od zdarzenia przyznała się że jak my pojechaliśmy na sdm do Madrytu i zostawiliśmy rodzicom roczna Faustynke. To ona weszła do jednej malej piekarni zostawiając ja tuż obok bo mieliśmy super jeżdżący ale wielki długasny jogger.. No i jako że super jeżdżący to zjechał se na ulicę.. Ktoś się zlitowal i z krzykiem zwiozl zanim jakieś auto zmiotloby.. Choć to akurat przejście dla pieszych.. No ale wiadomo.. I tak serca do gardła nam podeszły.. Kiedy opowiedziała..
Moja najstarsza córka wyszła do szkoły. Ponieważ było bardzo wcześnie a ja z maluchami w domu, bo chore, poprosiłam, żeby zamknęła drzwi. Ok. 15 przyszedł do mnie uczeń na korepetycje, dzwoni domofonem, wpuszczam go i próbuje otworzyć drzwi, ale nie mogę klucza włożyć. Ja już blada i przerażona, na co mój uczeń zza drzwi: mogę otworzyć? Klucz cały dzień tkwił w drzwiach tyle że na zewnątrz.
Komentarz
Dlatego pisalam, żebyś sie nie pchała.
Poprzedniego psa zostawiałam pod sklepem notorycznie (biedny,grzeczny i cichy był).
Za to kilka razy udało mi się wyjechać z wózkiem zakupowym z marketu i ocknąć się po przejściu przez przejście dla pieszych,że jednak coś tu nie gra.
Tak w sumie nie wiem po co w marketach ochroniarze,bo nigdy mnie żaden nie zatrzymał odpowiednio wcześnie.
No i niestety już kilka razy udało mi się zostawić klucze w drzwiach i iść w miasto.
A no i przestałam się denerwować zniknięciem portfela w sklepie-już wiem ,że zawsze odnajdę go w bezpiecznym miejscu,gdzie leży odłożony na moment przed wyjściem...
zawsze po Mszy Św gadamy jeszcze ze znajomymi...miałam jeszcze gdzieś po kościele wpaść, cała rodzina stwierdziła, że idą prosto do domu, a sześciolatka uparła się, że pójdzie ze mną...biegała pod kościołem w takim małym parku z koleżanką.
Skończyłam pogaduchy, rozejrzałam się i stwierdziłam, że chyba jednak zabrała się z resztą. Po pół godzinie dotarłam do domu i zwoływałam wszystkich by pakowali się na basen.
Sześcioro przyniosło klapki, ręczniki i stroje a ja się Julki nie mogę dowołać.
W końcu pytam jedną z córek, "gdzie Julia?"...a ona mi na to "przecież była z tobą"
I wtedy się zorientowałam, że musiałam ją zostawić...
W aucie pod kościołem też nam się zdarzyło syna dwuletniego zostawić ( akurat zmieniła nam się ilość dzieci z 5 na 6 i jeszcze nie ogarniałam sprawy)...jak też z domu do kościoła także kiedyś jednego z synów nie wzięliśmy, zakluczając w domu
: