Kochani, dawno nie zaglądałam, ale rzeczywistość przycisnęła... czy jest możliwy porządek w domu wielodzietnej rodziny? Czy jest on realny? Czy jest potrzebny? Ratunku...
Jest potrzebny. Niestety, jest w wielodzietnym domu zjawiskiem wyjątkowo efemerycznym Ale oni wszyscy się kiedyś wyprowadzą i ponoć na swoim będą umieli porządek utrzymać.
No tak.. Ja czasem zdążę palnac że mam posprzątane a potem reflektuje że człowiek nie stąd może inaczej na to patrzeć... Teraz jest taki moment że jak ktoś się spóźnia to sprzątać trzeba 20 razy bo chlooaki tyle razy w ciągu kwadransa zrobią bałagan.
U nas jako tako, ale mi stety/niestety to za bardzo nie przeszkadza. Za to nie lubię, jak jest brudno. Walające się zabawki tak mnie nie ruszają, jak brud. Ale walające się ubrania, zwłaszcza skarpetki, zaczęły mnie już denerwować. Ostatnio policzyłam. 74 pojedyncze skarpetki... I jak żyć?
Część wyrzuciłam, bo i tak były przetarte, a do części systematycznie się znajdują drugie, np w pudełku z zabawkami, za książkami, na dnie szafy, pod kanapą i itd...
Trzeba mieć wszystkiego mało. I stopniowo likwidować miejsca, które szybko się zagracaja. Usunelismy właśnie krzesło z korytarza, bo stało się składowiskiem wszystkiego.
Żeby nie było, też mam tyle skarpetek niesparowanych. Wyrzuce, bo mam ich dość. I wszystkie ciuchy które jutro będą leżeć na podłodze wyladuja w koszu na śmieci
Moja najstarsza twierdzi, ze to jak ma w pokoju to jej sprawa, tylko nie mieszka sama, a mlodsza czasem ogarnie. U maluchow generalnie cala czworka robi syf jak tylko z horyzontu znikne. U mnie problemem najwiekszym jest brak mebli, nie mam gdzie pochowac rzeczy, potrzebnych rzeczy.
Jest różnica między porządkiem a czystością. Dbam w domu o czystość. Muszę mieć czysto, blaty, podłogi, kurz na półkach itd. Nie muszę mieć porządku, robienie go zajmuje dużo czasu, a szybko znika. Więc się walają wszędzie zabawki, ścinki, nic nie leży na swoim miejscu, o ile w ogóle ma swoje miejsce, pranie (czyste!) Macha do mnie z każdego kata...
Lustro w korytarzu i szyby w oknach od wewnątrz - wycieram codziennie lub co drugi dzień. Nie tam polerka jakaś tylko żeby masło, żelki, resztki ryżu zetrzeć Za to Z.nagminnie przykleja taśma do okna 'ozdoby' zrobione własnoręcznie. A niech przykleja. Byle nie zaklejaja majonezu czy ogórka przyklejonego do okna :P
Część wyrzuciłam, bo i tak były przetarte, a do części systematycznie się znajdują drugie, np w pudełku z zabawkami, za książkami, na dnie szafy, pod kanapą i itd...
@Dorotak , u mnie resztki jedzenia nie przetrwają. Zwierzaki zjedzą. Na szczęście Ale okruchy lądują głównie na podłodze. Na szybie jeszcze nie znalazłam.
Trzeba mieć wszystkiego mało. I stopniowo likwidować miejsca, które szybko się zagracaja. Usunelismy właśnie krzesło z korytarza, bo stało się składowiskiem wszystkiego.
Żeby nie było, też mam tyle skarpetek niesparowanych. Wyrzuce, bo mam ich dość. I wszystkie ciuchy które jutro będą leżeć na podłodze wyladuja w koszu na śmieci
Mam nadzieję że nie będzie tan moich.
Tez pomału do tego wniosku dochodzę, od jakiegoś czasu codziennie wyrzucam minimum jedna rzecz... choć i tak myśle ze mamy mało, to i tak tego jest duzo
U nas jako tako, ale mi stety/niestety to za bardzo nie przeszkadza. Za to nie lubię, jak jest brudno. Walające się zabawki tak mnie nie ruszają, jak brud. Ale walające się ubrania, zwłaszcza skarpetki, zaczęły mnie już denerwować. Ostatnio policzyłam. 74 pojedyncze skarpetki... I jak żyć?
Modnie żyć! Teraz skarpetki nie do pary są modne!Specjalnie się takie kupuje, za wcale niemałą kasę.
A w temacie-też jestem zwolenniczką czystości i machaniem ręką na bałagan. Jak czysta podłoga (dla mnie podstawa) ,gary się nie piętrzą,ciuchy się nie walają, a zabawki wkopane w jedno miejsce, to uważam że na teraz jest ok. Żyję marzeniem,że jak już będziemy tylko we dwoje,będę miała błysk i blask
Komentarz
Ale oni wszyscy się kiedyś wyprowadzą i ponoć na swoim będą umieli porządek utrzymać.
Żeby nie było, też mam tyle skarpetek niesparowanych. Wyrzuce, bo mam ich dość. I wszystkie ciuchy które jutro będą leżeć na podłodze wyladuja w koszu na śmieci
Mam nadzieję że nie będzie tan moich.
U mnie problemem najwiekszym jest brak mebli, nie mam gdzie pochowac rzeczy, potrzebnych rzeczy.
Nie muszę mieć porządku, robienie go zajmuje dużo czasu, a szybko znika. Więc się walają wszędzie zabawki, ścinki, nic nie leży na swoim miejscu, o ile w ogóle ma swoje miejsce, pranie (czyste!) Macha do mnie z każdego kata...
Za to Z.nagminnie przykleja taśma do okna 'ozdoby' zrobione własnoręcznie. A niech przykleja. Byle nie zaklejaja majonezu czy ogórka przyklejonego do okna :P
Tez pomału do tego wniosku dochodzę, od jakiegoś czasu codziennie wyrzucam minimum jedna rzecz... choć i tak myśle ze mamy mało, to i tak tego jest duzo
Teraz skarpetki nie do pary są modne!Specjalnie się takie kupuje, za wcale niemałą kasę.
https://www.eastend.pl/many-mornings/oferta
A w temacie-też jestem zwolenniczką czystości i machaniem ręką na bałagan.
Jak czysta podłoga (dla mnie podstawa) ,gary się nie piętrzą,ciuchy się nie walają, a zabawki wkopane w jedno miejsce, to uważam że na teraz jest ok.
Żyję marzeniem,że jak już będziemy tylko we dwoje,będę miała błysk i blask
..jak dzieci są w szkole i przedszkolu a mąż w pracy !