Super! Mam nadzieję, że u nich wszystko dobrze, pamiętam, jak Savia konsultowała tutaj remont pokoju dziewczynek, nie zanosiło się wtedy na to, że się będą wyprowadzać.
Oferta taka super, że nawet my, zagorzałe mieszczuchy z dziada pradziada, zaczęliśmy rozważać zakup
Mam tylko nadzieję, że powód wyprowadzki jest baaaardzo pozytywny i będą mieć dom co najmniej tak samo cudny-czego im serdecznie i szczerze życzę rozesłałam
Cena bardzo atrakcyjana, tylko ja patrzac sie na zdjecia juz mysle: „zburzyc (sciany), powiekszyc (okna), zmienic (kolory, kafelki, drzwi)“. Ale to efekt ciaglego, od trzech lat myslenia nad tym jak przerobic nasz dom na bardziej przyjazny, skrzywienie troche. Na weekend teraz wynjmowalismy dom i od razu mielismy z mezem 100 pomyslow co bysmy zburzyli, a co dorobili Na szczescie dla Savii (pozdrawiam!) gusta sa rozne
W zasadzie bym zburzyla ile sie da, tak zeby sie dom nie zawalil Ale to tez kwestia gustu: lepiej sie czuje otwartych przestrzeniach niz klitkach. Ostatnio szwagierka mieszkanie kupila, nie duze, ale spore jak na jedna osobe (cos 70 m) ale tak fatalnie poszatkowane na trzy pokoiki i dwie lazienki, ze czujesz sie w nim jak w klatce. Tez kazalismy jej prawie wszystkie sciany zburzyc
Mieszkanie na jedną osobę to zupelnie co innego niż dla rodziny z dziećmi. Dzieci potrzebują oddzielnych pomieszczeń, szczególnie kiedy ktos chory i chce posypać, a drugi cwiczy na instrumencie, albo czyta, uczy się. To fakt, że w wolnym czasie wszyscy przesiaduja w tym samym pokoju najczęściej, ale zawsze dobrze mieć jakiś swój kąt. Ja bym nic nie burzyla, nawet ta ściana miedzy kuchnią a salonem może mieć swoje plusy.
Moi znajomi piękny dom sprzedają (UK). Tam jest taki open plan living dining kitchen. Życie może się tam toczyć, a sypialnie swoją droga. Nie lubię jak jadalnia jest osobno.
Ja lubię mieć dużą kuchnie osobno w poprzednim mieszkaniu mieliśmy otwartą na salon i bardzo utrudniało mi to utrzymanie porządku. Brudne gary widoczne z salonu to było dla mnie zbyt wiele;)
Pisze - kwestia gustu, a tym ciezko dyskutowac. Ale tez kwestia przyzwyczajenia - jak zamieszkalam w domu z mocno przeszklona kuchnia, tak, ze kazdy kto przechodzi mozezobaczyc jak wyglada w srodku, to bardzo szybko sie nauczylam, azeby tych garow nie bylo na wierzchu. Mam tez takie spostrzezenie, ze ludzie czesto odrzucaja to, czego nie znaja (zawsze tak sie budowalo i basta, kto robi przeszklony sufit, po co wieksze okno itd), ale ostatecznie wchodza do takich pomieszczen i czuja sie dobrze, odpoczywaja w nich. Ale to temat rzeka...
Ja do kuchni drzwi mam otwarte - na jadalnie i salon. Ale to nie nasz dom, poza tym się wyprowadzamy (od kilku lat) i nic nie robimy. Choć mimo że nie nasz, moglibyśmy dużo po swojemu zrobić. Ale sens otwartej przestrzeni widzę jak najbardziej.
Bo właśnie ja tak miałam w mieszkaniu. Z salonu wejście do kuchni. I było fajne to bo nie traciła kontaktu z gośćmi, pierwsze dziecko miałam w łóżeczku naprzeciwko a jak smażymy rybę czy bigos gotowa łam to się zamykał i już.. W domu chciałam by wyburzenia ścianę między kuchnia a salonem nim się wprowadzimy ale nie poszło i wchodzi się do obydwu z przedpokoju osobno... Ale ma to swoje plusy. Jakieś tam. Ja bym wolała duży kuchniosalon albo chociaż rozsuwane drzwi
Ja jak bym była śląską kobietą to bym się spać nie położyła przy nieogarnięte kuchni. Ale jestem tylko żoną ślązaka Lubię jak mi się uda ogarnąć wieczorem. Ale niestety nie zawsze jest to realne. Wieczorem mam takie spiętrzenie szykując dzieciaki do snu łącznie z kolacją, usypianie najmłodszego zajmuje czasem godzinę- np wczoraj- No nie mam tyle samo zaparcia żeby zejść na dół sprzątać o 22:30 po godzinie leżenia w ciemnym pokoju... no trudno. Jestem tylko człowiekiem.
ale w ciągu dnia mam tak jak @szczurzysko - nie przeszkadzają mi te gary czekające na pustą zmywarkę.
@jukka to zapraszam ponownie, po sierpniowym remoncie, jesli nie przerażają Cie szklane sufity i inne cuda (dużo się u nas zmieniło od ostatniego razu).
Komentarz
cudny dom :0
Oferta taka super, że nawet my, zagorzałe mieszczuchy z dziada pradziada, zaczęliśmy rozważać zakup
rozesłałam
Na szczescie dla Savii (pozdrawiam!) gusta sa rozne
Ostatnio szwagierka mieszkanie kupila, nie duze, ale spore jak na jedna osobe (cos 70 m) ale tak fatalnie poszatkowane na trzy pokoiki i dwie lazienki, ze czujesz sie w nim jak w klatce. Tez kazalismy jej prawie wszystkie sciany zburzyc
Mam tez takie spostrzezenie, ze ludzie czesto odrzucaja to, czego nie znaja (zawsze tak sie budowalo i basta, kto robi przeszklony sufit, po co wieksze okno itd), ale ostatecznie wchodza do takich pomieszczen i czuja sie dobrze, odpoczywaja w nich. Ale to temat rzeka...
Nie wiem, po co go demolować, rozwalać jakieś ściany itp.
Kupować, kto ma pieniądze i odpowiada mu lokalizacja.
Mnie nie dotyczy ani jedno, ani drugie, niestety.
ale w ciągu dnia mam tak jak @szczurzysko - nie przeszkadzają mi te gary czekające na pustą zmywarkę.