[cite] agga:[/cite]To do Grega:
Dlaczego piszesz, że łatwiej nie pić niż pić z umiarem???
Przytaczana tu przez wielu "presja społeczna" podczas suto zakrapianych imprezek dużo wyjaśnia. Człowiekowi mogą puścić hamulce w takim towarzystwie bardzo łatwo.
[cite] Gregorius:[/cite]Powiem dość mocno: kto nigdy nie spożywał alkoholu, nie rozumie w pełni wartości ofiarowywanej za kogoś abstynencji. Bo dla kogoś takiego ta abstynencja nie jest absolutnie żadną ofiarą. Pusty znak. W tym miejscu się przychylam do pomysłu Cart&Pud: lepiej ofiarować wyrzeczenie czegoś co (bardzo) lubimy.
mona: bo podczas przytaczanych przez ciebie imprez, gdzie namawiają i sami nie mają umiaru trudniej utrzymać umiar, skoro wszystkim w około hamulce puszczają. Ja nigdy nikogo nie namawiam. . Jak mi ktoś powie: "nie piję" to już drugi raz go nie zapytam.
Mnie też specjalnie nikt nie namawia, tylko raz zapyta. Czasem powiem "nie, dziękuję:" a czasem "tak, poproszę" i nie uważam, aby było to coś złego.
Czepiłeś się imprez, to tylko przykład. Sama bywam świadkiem wielu innych okazji. Np koledzy z pracy mojego męża zapraszają "na piwko"(i wcale nie chodzi o upijanie się). Nie przychodzenie na takie integracje (lub nie picie alkoholu) nie jest mile widziane. Mogłabym przytaczać następne przykłady, ale po co rozwodzić się nad każdym przypadkiem.
[cite] Bridget:[/cite][...]Siadamy. Chwali trzeźwość pan Jędrzej, my za nim,
Bogdaj to wstrzemięźliwość, pijatykę ganim,
A tymczasem butelka nietykana stoi.
Pan Wojciech, co się bardzo niestrawności boi,
Po szynce, cośmy jedli, trochę wina radzi:
Kieliszek jeden, drugi zdrowiu nie zawadzi. [...]
Idą zatem dyskursa tonem statystycznym
O miłości ojczyzny, o dobru publicznym,
O wspaniałych projektach, mężnym animuszu,
Kopiem góry dla srebra i złota w Olkuszu,
Odbieramy Inflanty i państwa multańskie,
Liczemy owe sumy neapolitańskie,
Reformujemy państwo, wojny nowe zwodzim,
Tych bijem wstępnym bojem, z tamtymi się godzim -
A butelka nieznacznie jakoś się wysusza.
Przyszła druga; a gdy nas żarliwość porusza,
Pełni pociech, że wszyscy przeciwnicy legli,
Trzeciej, czwartej i piątej aniśmy postrzegli.
Poszła szósta i siódma, za nimi dziesiąta. [...]
Dlatego dołączyłam ten wierszyk ,który fajnie pokazuje jak to się zaczyna.
A tak na marginesie kilka lat walczyłam z chrobą alk. ojca.Niedawno zmarł i nie śmiercią naturalną.Nie dałam rady Go uratować...
Mój Ojciec też był alkoholikiem. Sama w młodości popijałam wszelakie alkohole, podobnie jak paliłam papierosy. I dziś nie boję się powiedzieć, że rzuciłam to wszystko dla Jezusa. Wierzę, że w Jego oczach ma to wartość. O ludzkie patrzenie się nie martwię.
Oczywiście, że w niebie większa jest radość z nawróconego grzesznika, alkoholika, który przestał pić, czy prostytutki, która zdecydowała się na uczciwie życie. Jednak stawianie niepijących przeciwko nim jest chyba pomyłką. Udowodniła to zresztą Mona, pisząc o dziewicach - nie trzeba znać, aby z sensem się wyrzec.
To moja postawa przeciw kulturze, cywilizacji pijaństwa, kulturze suto zakrapianej alkoholem. Ja do niczego nikogo nie namawiam, ale widzę sens w naszej postawie ogromny - choćby przez to, że budzi tyle emocji - i zmusza do myślenia.
A obecnie robię to także dla Synów - aby widzieli, że można żyć szczęśliwie i bawić się rodośnie bez wódki.
Po co męczyć się z piciem z umiarem (skoro tak trudno go zachować...) skoro można nie pić wcale???
Z całym szacunkiem do niepijących alkoholików i ich walki.
Właśnie się mi przypomniało, jak raz symulowałem chorobę, aby nie jechać na organizowana przez firmę "imprezę integracyjną" czyli zbiorowe chlanie na umór.
Greg - miałam w pewnym momencie (czytając tę dyskusję) wrażenie, że jesteś wręcz wrogo nastawiony do niepijących.
Może to moja projekcja, ponieważ ja akurat bardzo często spotykam się nie tyle z niezrozumieniem ile wręcz z potępieniem naszej postawy, albo przynajmniej z patrzeniem na nas jak na groźnych wariatów...
Nawet moja Mama nie mogła zrozumieć, że chcemy mieć ślub bezalkoholowy - i alkohol kupiła...
[cite] Gregorius:[/cite]Właśnie się mi przypomniało, jak raz symulowałem chorobę, aby nie jechać na organizowana przez firmę "imprezę integracyjną" czyli zbiorowe chlanie na umór.
Imprezy integracyjne... Taaa... Nie znam ich akurat z autopsji, ale się nasłuchałam...:shocked:
Ja znam niestety z autopsji. Dobrze, że na ogól bywałem w grupie informatyków gdzie kobiety nie uświadczysz. Nie ma nic gorszego nic spita kobieta. Przynajmniej w moich oczach.
Olesia: to zależy od intencji. Nie pić, w sensie ofiary za kogoś z problemem alkoholowym to dobry cel. Nie pić, żeby pokazać jaki to ja porządny abstynent jestem, to pycha.
osobiście źle wspominam imprezy lub wyjścia z "kumplami" na piwko, gdy oni podpici już (jako, że nie lubię chlać na wyścigi, oni owszem) namolnie nagabywali, abym jeszcze jedno tylko z nimi wypił
Komentarz
Dlaczego piszesz, że łatwiej nie pić niż pić z umiarem???
Mnie też specjalnie nikt nie namawia, tylko raz zapyta. Czasem powiem "nie, dziękuję:" a czasem "tak, poproszę" i nie uważam, aby było to coś złego.
@agga: rozumiem, że masz przykre doświadczenia z alkoholizmem. Jednak, nie każdy konsument alkoholu jest automatycznie alkoholikiem.
I mogłabym zadać to samo pytanie -bo ja nie uważam,ze trudniej jest pić z umiarem...
A tak na marginesie kilka lat walczyłam z chrobą alk. ojca.Niedawno zmarł i nie śmiercią naturalną.Nie dałam rady Go uratować...
Oczywiście, że w niebie większa jest radość z nawróconego grzesznika, alkoholika, który przestał pić, czy prostytutki, która zdecydowała się na uczciwie życie. Jednak stawianie niepijących przeciwko nim jest chyba pomyłką. Udowodniła to zresztą Mona, pisząc o dziewicach - nie trzeba znać, aby z sensem się wyrzec.
To moja postawa przeciw kulturze, cywilizacji pijaństwa, kulturze suto zakrapianej alkoholem. Ja do niczego nikogo nie namawiam, ale widzę sens w naszej postawie ogromny - choćby przez to, że budzi tyle emocji - i zmusza do myślenia.
A obecnie robię to także dla Synów - aby widzieli, że można żyć szczęśliwie i bawić się rodośnie bez wódki.
Z całym szacunkiem do niepijących alkoholików i ich walki.
Może to moja projekcja, ponieważ ja akurat bardzo często spotykam się nie tyle z niezrozumieniem ile wręcz z potępieniem naszej postawy, albo przynajmniej z patrzeniem na nas jak na groźnych wariatów...
Nawet moja Mama nie mogła zrozumieć, że chcemy mieć ślub bezalkoholowy - i alkohol kupiła...
Myślę, że o stopniu trudności takiej tej czy innej postawy nie nam wyrokować. Każdy ma inny pułap wrażliwości.
Imprezy integracyjne... Taaa... Nie znam ich akurat z autopsji, ale się nasłuchałam...:shocked:
Jednak wyszło na moje.
Lepiej nie pić wcale.:bigsmile:
osobiście źle wspominam imprezy lub wyjścia z "kumplami" na piwko, gdy oni podpici już (jako, że nie lubię chlać na wyścigi, oni owszem) namolnie nagabywali, abym jeszcze jedno tylko z nimi wypił