W którymś miejscu książki Ryder mówi coś takiego: Na pierwszy rzut oka ci katolicy to zupełnie zwykli i normalni ludzie. Ale w pewnym momencie okazuje się, że tak nie jest, oni w czymś są zupełnie różni od reszty świata.Tak pisze na swoim
blogu Paweł Milcarek opisując swoje wspomnienia związane z książką
Znowu Brideshead. Jak uważacie, czy katolicy rzeczywiście są tacy inni?
Komentarz
"Wy jesteście solą dla ziemi. Lecz jeśli sól utraci swój smak, czymże ją posolić? Na nic się już nie przyda, chyba na wyrzucenie i podeptanie przez ludzi. Wy jesteście światłem świata. Nie może się ukryć miasto położone na górze. Nie zapala się też światła i nie stawia pod korcem, ale na świeczniku, aby świeciło wszystkim, którzy są w domu." (Mt 5, 13n)
Mąż mi opowiadał, jakim szokiem dla kolegów było, gdy podczas knajpianej dyskusji nad głupotą katolickiej moralności, której "przecież nikt serio nie przestrzega", zdecydował się orzec, że on przestrzega.
Mieliście okazję znaleźć się w takiej sytuacji? No przecież człowiek ma wtedy poczucie, jakby był kosmitą, a nie zwykłym człowiekiem:confused:
Na różne sposoby się to objawia, w zależności od stanu, wieku, płci. Ktoś kto żyje głęboką codzienną wiarą, modlitwą, umartwieniem wewnętrznym musi promieniować czymś intrygującym na zewnątrz, intrygującym dla ludzi, którym z Panem Bogiem nie po drodze. Nie wspominam już o sprawach zasadniczych, w których katolik ma obowiązek bronić nauki Kościoła, ale chodzi mi właśnie o ten stylu bycia na co dzień, który w przypadku Katolików powinien być Chrystusowy.
Mnie zastanawia to przygotowanie posiłków... Z grubsza wydawało mi się, że taki dajmy na to ateista tak samo smaży jajecznicę jak katolik, no chyba że się mylę...
Z grubsza, to ateista i katolik wszystko robią podobnie, bo działaniom katolików nie towarzyszą jakieś nadprzyrodzone efekty ...
Św. Josemaria Escriva słusznie zauważał, że można tylko obierać ziemniaki, albo aż obierać ziemniaki, gdy robi się to z intencją ofiarowania każdej, nawet najmniejszej pracy Bogu.
Mieszkają każdy we własnej ojczyźnie, lecz niby obcy przybysze. Podejmują wszystkie obowiązki jak obywatele i znoszą wszystkie ciężary jak cudzoziemcy. każda ziemia jest im ojczyzną i każda ojczyzna ziemią obcą. Żenią się jak wszyscy i mają dzieci, lecz nie porzucają nowo narodzonych. Wszyscy dzielą jeden stół, lecz nie jedno łoże. Są w ciele, lecz nie żyją według ciała. Przebywają na ziemi, lecz są obywatelami nieba. Słuchają ustalonych praw, a własnym życiem zwyciężają prawa. Kochają wszystkich ludzi, a wszyscy ich prześladują. Są zapoznani i potępiani, a skazywani na śmierć zyskują życie. Są ubodzy, a wzbogacają wielu. Wszystkiego im niedostaje, a opływają we wszystko. Pogardzają nimi, a oni w pogardzie tej znajdują chwałę. Spotwarzają ich, a są usprawiedliwieni. Ubliżają im, a oni błogosławią. Obrażają ich, a oni okazują wszystkim szacunek. Czynią dobrze, a karani są jak zbrodniarze. Karani, radują się jak ci, co budzą się do życia. Żydzi walczą z nimi jak z obcymi, Grecy ich prześladują, a ci, którzy ich nienawidzą, nie umieją powiedzieć, jaka jest przyczyna tej nienawiści.
Jednym słowem: czym jest dusza w ciele, tym w świecie chrześcijanie. Duszę znajdujemy we wszystkich członkach ciała, a chrześcijan w miastach świata. Dusza mieszka w ciele, a jednak nie jest z ciała i chrześcijanie w świecie mieszkają, a jednak nie są ze świata. Niewidzialna dusza zamknięta jest w widzialnym ciele i o chrześcijanach wiadomo, że są na świecie, lecz kult, jaki oddają Bogu, pozostaje niewidzialny. Ciało nienawidzi duszy i chociaż go w niczym nie skrzywdziła, przecież z nią walczy, ponieważ przeszkadza mu w korzystaniu z rozkoszy. Świat też nienawidzi chrześcijan, chociaż go w niczym nie skrzywdzili, ponieważ są przeciwni jego rozkoszom. Dusza kocha to ciało, które jej nienawidzi, i jego członki. I chrześcijanie kochają tych, co ich nienawidzą. Dusza zamknięta jest w ciele, ale to ona właśnie stanowi o jedności ciała. I chrześcijanie zamknięci są w świecie jak w więzieniu, ale to oni właśnie stanowią o jedności świata. Dusza, choć nieśmiertelna, mieszka w namiocie śmiertelnym. I chrześcijanie obozują w tym, co zniszczalne, oczekując niezniszczalności w niebie. Dusza staje się lepsza, gdy umartwia się przez głód i pragnienie. I chrześcijanie, prześladowani, mnożą się z dnia na dzień. Tak zaszczytne stanowisko Bóg im wyznaczył, że nie godzi się go opuszczać.
Z listu do Diogeneta nr 5-6, Brewiarz, tom II, s. 658-659