(...)dopiero w XX wieku, po latach rzekomego ucisku ateiści wreszcie wychodzą z cienia rzucanego przez religię. Wreszcie mogą otwarcie mówić to, co myślą i czują. Wreszcie mogą z otwartą przyłbicą krytykować religię, jawnie z niej szydząc przy każdej okazji. Najważniejsze jednak - wreszcie mogą ze swojej długo skrywanej nienawiści do religii uczynić niezły sposób na życie. Bo jak się okazuje - na prowokacji religijnej i szyderstwie ze sfery sacrum - można nieźle zarobić.
Z jednym małym zastrzeżeniem - nie "opłaca się" krytykować judaizmu i islamu. Zarówno muzułmanie jak i starozakonni "źle znoszą" próby "naigrywania się" z ich religii - dlatego artyści boją się krytykować islam i judaizm. Protesty środowisk katolickich są z reguły wyśmiewane. Tych zaś, którzy odważą się grozić sądem, obrońcy sztuki nazywają "ciemnogrodem".
Obrońcy artystów ciemiężonych przez "katoli" prowadzący swoją walkę o "wolność sztuki" rzadko kiedy zdają sobie sprawę z tego, iż są częścią doskonale opracowanego biznesplanu. Jest bowiem całe mnóstwo artystów, którzy wiedzą, iż krytyka Kościoła Katolickiego jest czymś bezpiecznym, opłacalnym i pożądanym...
całość tekstu
Komentarz
W pierwszym przypadku każdy sąd skazałby "artystę", a w drugim sąd byłby nie potrzebny:cool:
P.