Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Domowy Kosciol, co sadzicie?

2

Komentarz

  • To ja napiszę że pierwszą osobę otwartą na życie i realnie wielodzietną poznałam w DK. I to ona mnie wsparła w momencie jak nie mogłam sobie psychicznie dać rady z trzecią ciążą. Że niby za szybko i nieodpowiedzialnie.
    Tak że myślę że to naprawdę są ludzie a nie wytyczne ruchu.

  • Ja jestem dzieckiem oazowo kręgowym, z sentymentem wspominam zabawy z dzieciakami, gonienie sie po salkach katechetycznych i oazy- fajnie było być dzieckiem rodziców z DK.
  • Oczywiście że nie wytyczne ruchu, ludzie w każdej wspólnocie czy to DK czy innej są różni, jedni nasiąkają bardziej npr- em inni bezgraniczną otwartością. Wszystko zależy od czlowieka i jego wolnej woli. Dlatego zadaję pytanie - czego oczekuje się od wspolnoty. Jeśli będę w niej szukać Boga i drogi do świętości, to ją tu znajdę i o to chyba chodzi. A moja taka czy inna otwartość na życie... to nie kwestia rodzaju wspólnoty.
    K
  • edytowano luty 2014
    Sam ruch też mnie nie zachwyca. Byłam jednak ponad 10 lat w Mocnych w Duchu w Odnowie w Duchu św. I co jezuici, to jezuici. Co Odnowa, to Odnowa. Ale w Domowym Kościele doceniam dwie sprawy:
    a. mobilizowanie do modlitwy i do lektury Pisma św.
    b. pracę nad jednością i duchowością małżeństwa

    Ach, i bardziej czekam na comiesięczne spotkanie Kręgu niż na rekolekcje.
    My w czasie wakacji potrzebujemy bardziej pobycia ze sobą, luzu, świeżego powietrza...
    Te rekolekcje nas wymęczyły trochę...
    dwie godziny wolnego w najgorętszych godzinach doby, to dla mnie nieporozumienie...
    ale pożytek duchowy z rekolekcji zawsze jest.
    Więc właśnie odwrotnie niż Rosea - spotkania Kręgu OKI natomiast obowiązek rekolekcji jest dla mnie obowiązkiem trudnym.
    Może dlatego, że na hasło rekolekcje mam w głowie obraz rekolekcji ignacjańskich (i takie trochę oczekiwania takiej intensywnej modlitwy w ciszy), które są jednak odmienne od tych DK.
  • Ciekawe, bo i ja nie mam porywu serca do DK (jesteśmy 5lat), ale... bez wspólnoty jeszcze gorzej. :-)

    Jako wielodzietni i jako ci, którzy poczęcia się nie boją, nie raz byliśmy świadectwem dla innych. Zdarzało się, że ludzie wobec nas zadawali sobie pytanie wprost czy są otwarci i... dochodzili do wniosku że jednak realizują swój plan. Ale cóż im się dziwić? Wychowani w npr-owych standartach, skąd mogli brać pod uwagę inną wersję? My na nauki przedmałżeńskie nie chodziliśmy to nas nikt nie skrzywił :P Więc myślę @As1981 że nie ma co patrzeć na tych ludzi pod kątem dzietności/otwartości. W kręgu wzajemnie się ludzie uczą. My, może uczymy innych zawierzenia w kwestii dzieci i finansów, ale inni, może ci mniej otwarci na potomstwo, uczą nas systematyczności w modlitwie, empatii, wyrozumiałości do rodziców i teściów... i dużo by wymieniać.

    ps. I myślałam, że tylko my odczuliśmy "ulgę" po zmianie kręgu. A tu proszę, jest nas więcej. :P
  • My jesteśmy DK 3lata
    I nie jestem pewna czy to jest dla nas formacja na całe życie
    Ale na tym etapie wydaje.mi się bardzo dopasowana do rodziny
    Nie wyobrażam sobie spotkań co tydzień zresztą ciągle mam któreś dziecko przy piersi i mam nadzieję to się jeszcze długo nie zmieni
    Rekolekcje ignacjanskie marzę o nich ale patrz powyzej
    Spotkalam w DK kilka inspirujących małżeństw i to mi pokazuje że można w DK pięknie zyc

    Ufam że Pan Bóg pokaże mi jak będę miała zmienić

  • @anulaczarnula, chyba nigdy nie bedzie pewnosci czy to jest nasza droga.

    Poza Polska, dobrze jednak miec miejsce gdzie mozna normalnie porozmawiac z ludzmi o sprawach duchowych i nie tylko. Rowniez nie czuje zeby DK bylo "to". Strasznie mnie przygnebia czesc spotkania w ktorej sie dzielimy osiagnieciami. Jak zwykle czuje sie jak uczennica ktora jest pytana a lekcji nie odrobila...

    >-)
  • Ja w DK czuje sie co raz lepiej. I wiesz @Isako wcale nie odbieram tej części jak odpytywanie. Dla mnie to jest zmierzenie sie z sama sobą, walka o to by umieć nazwać wprost co mi wychodzi, a co nie - bez kluczenia naokoło tematu, bez usprawiedliwiania... Okazuje się, że werbalizacja jest bardzo trudna i uczy pokory. Przynajmniej mnie.
  • nie nazwałabym tego dzielenie się osiągnięciami, raczej upadkami
  • A ja bym powiedziała: i tak i tak, bo nie tylko o upadki tu chodzi. To jest omówienie realizacji zobowiązań, a nie tylko wpadek.
  • tak Savia ale życie pokazuje, że tych trudności w realizacji jest znacznie więcej niż osiągnięć.
  • To zależy kiedy. :P

    I oponuję tylko przed uproszczeniem, ze dzielenie się zobowiązaniami to dzielenie się upadkami.
  • a ja oponuję, że jest to dzielenie osiągnięciami jak to nazwała Isako.

    napisałam, że raczej są to upadki, bo takie mam doświadczenie. Wzloty też są choć rzadziej
  • Aż podliczyłam...

    Zobowiązań jest 7. Mnie systematycznie wychodzi 3. 2 nigdy nie wychodzą, 2 w kratkę.
    Czyli jak by nie patrzeć połowa wychodzi. I tak jest nie tylko u mnie. Więc nie są to "raczej upadki", choć pewnie upadki bardziej odczuwamy.
  • mnie nie wychodzi w sumie jedno ;)
  • @Savia, czepiasz się... to że Ty masz inne doświadczenia nie znaczy, że tak mają wszyscy...
    piszę z perspektywy kręgu, ludzi spotkanych na rekolekcjach itp

    Mi też sporo wychodzi ale nie o to chodzi.

    Ludzie często zarzucają DK< że tam się tylko chwalą... I tak zrozumiałam post Isako, że dzielenie się osiągnięciami ją dołuje, więc napisałam, że to nie osiągnięcia ale często upadki.

    A Ty to rozbierasz na części pierwsze, całkiem nie wiem po co.
  • edytowano luty 2014
    Dlatego, ze Isako napisało coś nieprawdziwego i Ty też, w ramach przeciwwagi napisałaś nieprawdziwe. O! :P
    I też opieram się na obserwacji ludzi w kręgach (w sumie byliśmy w trzech w naszym życiu, więc próbkę mam większą :D ) i na rekolekcjach. 

    A tak poważnie... Po prostu mówmy jak jest naprawdę: chodzi i o osiągnięcia i o upadki. Z jednakowym naciskiem.

    edit:
    napisałaś:
    tak Savia ale życie pokazuje, że tych trudności w realizacji jest znacznie więcej niż osiągnięć
    i oponuję przed Twoim stwierdzeniem, bo życie wcale tego nie pokazuje, patrząc globalnie
  • edytowano luty 2014
    @Agnieszka5 znokautowała :-)
  • może Twoje życie pokazuje coś innego niż moje.

    Isako napisała o swoich odczuciach więc nie pisz, że to jest nieprawdziwe.
    Masz większe doświadczenie (my zaledwie w 1 kręgu byliśmy... ale co tam), więcej widziałaś i więcej wiesz...

    nie będę dyskutować na takim poziomie...
    dziękuję za uwagę.



  • edytowano luty 2014
    Nie dyskutowałam z odczuciami Isako.
    I nie twierdzę, ze wiem więcej, tylko nie lubie obligatoryjnych stwierdzeń, ze życie pokazuje, ze jest tak czy tak. Skoro wcale tak nie jest.
  • @Agnieszka% wyślij Ty mi kartę uczestnika w innym formacie bo tego otworzyć nie mogę. A męża nie mogę się doprosić by mi przerobił... Zarobiony jest. :-(
  • Małżeństwa, które twierdzą, że zobowiązania nie są dla nich problemem i opanowali je w 100% powinni niezwłocznie formację zacząć od początku. Cały czas wzrastamy i upadamy raz w jednym raz w innym zobowiązaniu. Dzielenie w kręgu może być albo wyliczanką procentową która może bardzo zniechęcić albo budującym otwarciem na doświadczenia i pomysły pozostałych małżeństw na radzenie sobie z trudnościami. Wiele zależy od kapłana i animatorów .
    K
  • Jak dorwę kompa napiszę więcej ale dp Dobrych wniosków doszli nasi znajomi. Są po 30stce. W DK od 6-8 lat. I stwierdzili, że czas zacząć zakładać nowe kręgi żeby DK nie był "stary". Widzę w tym szanse dla nas. Bo w tym pierwszym kręgu co próbowaliśmy parą prowadzącą było małżeństwo po 50tce. Totalnie nie trafiające do nas i nie rozumiejące, że nasze dzieci muszą być z nami (plus alergiczne wiec tez problem z ciastami)...

    Także proszę o rachunek sumienia Kręgi młodych małżeństw:P
  • @Savia - wysłałam, sprawdź czy Ci się otwiera
  • Jest :-)
  • Dzielenie zobowiązaniami wcale nie musi polegać na wyliczaniu:
    "modlitwa osobita - jest
    modlitwa rodzinna - raz w tygodniu
    ...
    dialog - był... 2 godziny przed kręgiem, ufff, znów sie udało
    rekolekcje - na 15 dni nie pojedziemy, bo nie ma szans na urlop"   /*

    W Listach są propozycje, nasz krąg z nich korzysta:
    np. dzielenie się zobowiązaniami ze szczególnym podkreśleniu tego zobowiązania, które było dla mnie największym wzrostem w tym miesiącu (czywiście w osobistym odczuciu)
    albo dzielenie się ...  z podkreśleniem tego, które sprawiało największe trudności i próba określenia przyczyn
    itd...

    * przykładowa waliczanka, jak komuś wyjdzie zbieżność, to przypadkowa

  • Winda, a nie jest to tak, że młode kręgi zawsze zaczynają od wyliczanki i z czasem to ewoluuje?
    Podobnie jak dzielenie się życiem: wpierw jest o wszystkim a z czasem skupiamy się na działaniu Pana Boga w naszym życiu....
  • Dzięki dziewczyny, utwierdzacie mnie, że to nie dla nas. :-/
  • E tam, Kasiu, to tylko suche informacje. Jak się czyta o pomysłach/chorobach dzieci to też można się zdystansować do ewentualnego potomstwa ;)
    Podziękowali 1Rejczel
  • @Savia nie wiem, być może, a może nie, pewnie zależy od kręgu i od tego, dlaczego dane małżeństwo w kręgu trwa... nie mnie oceniać ani formułować stereotypów. Z osobistego doświadczenia powiem tylko tyle, że okresowojedne zobowiązania wychodzą lepiej, a inne słabiej, ale to wcale nie gwarantuje, że raz osiągnąwszy w którymś wyżyny - pozostaniemy na nich bez wysiłku i pracy w małżeństwie. Bardziej istotne jest to, że w tym wszystkim nie jesteśmy sami, mamy inne pary z kręgu i czujemy ich wsparcie. Jak jest kłopot z dialogiem - to się ktoś zaoferuje zająć dziećmi 2 godziny itd...
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.