Ś.p. ksiądz który mnie przygotowywał do chrztu był takim człowiekiem. Wszystko co miał oddawał biednym, codziennie bez żadnego urlopu jeździł tramwajem do szpitala onkologicznego do chorych, o każdej godzinie kiedy był u siebie, można było przyjść z problemem i zawsze chętnie wszystkim pomagał. Najczęściej można go było spotkać w konfesjonale gdzie zawsze miał dla każdego jakieś dobre słowo.
Spotykam wielu ludzi, których życie/zachowanie w rozmaitych aspektach postrzegam jako heroiczne. Nie znaczy to, że są idealni (nie byli tacy również Ci czczeni dzisiaj w Kościele Święci). O dwóch przypadkach mogę powiedzieć/napisać. Jedną z osób znałem dobrze, drugą słabo (prawie wcale). To co je łączy to niezwykły pokój i radość jakiego doświadczyłem podczas pogrzebu tych osób. Pierwszą osobą był mój Dziadek, którego znałem przeszło 20 lat. Spędziłem z nim wiele czasu. Wielu rzeczy mnie nauczył. Wiele książek polecił, niektóre podarował. Miałem szczęście opiekować się nim w szpitalu w ostatnich dniach życia. Podobno w dziadkowym rankingu rodzinnych "pielęgniarek" miałem ex aequo pierwsze miejsce z jednym z kuzynów ;-) Uczestniczyłem w pogrzebie Dziadka z niezwykłym przekonaniem, pokojem, radością, że odszedł człowiek, który dobrze przeżył swoje życie i można się cieszyć jego obecnością w Niebie. Tych samych uczuć doświadczyłem kilka lat później, gdy uczestniczyłem pogrzebie Mamy osoby z mojej Wspólnoty. Ta sama radość i pokój. I niezwykłe dla mnie świadectwo ich dzieci o tym, że z ich perspektywy to Tata był Świętym (zmarł sporo wcześniej), a Mama przy Nim się taką stała.
Miałam taką pewność na pogrzebie mojej Chrzestnej. Święta kobieta. Nigdy nie słyszałam nic złego pod jej adresem. Nie znam człowieka, który miałby jej coś do zarzucenia.
Komentarz
Wielu.
Napiszę jak siade do komputera ;-)
Ja też wielu
http://www.wielodzietni.org/discussion/19130/dramat-tak-ogromny-ze-az-brak-slow-zeby-opisac/p1
O dwóch przypadkach mogę powiedzieć/napisać. Jedną z osób znałem dobrze, drugą słabo (prawie wcale). To co je łączy to niezwykły pokój i radość jakiego doświadczyłem podczas pogrzebu tych osób.
Pierwszą osobą był mój Dziadek, którego znałem przeszło 20 lat. Spędziłem z nim wiele czasu. Wielu rzeczy mnie nauczył. Wiele książek polecił, niektóre podarował. Miałem szczęście opiekować się nim w szpitalu w ostatnich dniach życia. Podobno w dziadkowym rankingu rodzinnych "pielęgniarek" miałem ex aequo pierwsze miejsce z jednym z kuzynów ;-)
Uczestniczyłem w pogrzebie Dziadka z niezwykłym przekonaniem, pokojem, radością, że odszedł człowiek, który dobrze przeżył swoje życie i można się cieszyć jego obecnością w Niebie.
Tych samych uczuć doświadczyłem kilka lat później, gdy uczestniczyłem pogrzebie Mamy osoby z mojej Wspólnoty. Ta sama radość i pokój. I niezwykłe dla mnie świadectwo ich dzieci o tym, że z ich perspektywy to Tata był Świętym (zmarł sporo wcześniej), a Mama przy Nim się taką stała.
Święta kobieta.
Nigdy nie słyszałam nic złego pod jej adresem.
Nie znam człowieka, który miałby jej coś do zarzucenia.