Jakby w naszym pięknym kraju nie groziło wypowiedzenie z powodu choroby własnej czy dziecka, cały ten problem w ogóle by nie istniał.
nie do końca, zawsze się znajdą też ci zwyczajnie bezmyślni którzy będą bagatelizować sprawę. bo szkoda odpuścić wycieczkę, odwiedziny itd. znam historie gdzie matka wysłała na kolonie dziecko z początkami ospy wietrznej i osobę z ledwo zaleczoną jelitówką, która chciała się wprosić w odwiedziny do kobiety kilkanaście dni przed jej porodem, tak że ten...
U nas w podstawówce jak dziecko jakos podejrzanie kaszle i rodzice 'ignoruja',mówiąc ze to alergiczne - nauczyciele wymagają kartki od lekarza. Choc pewnie to tez da sie załatwić,ale juz trudniej.
Nika kurcze Wszystko można sprowadzić do absurdu i mam wrażenie, że Ty to robisz. I po raz kolejny -moje jest mojsze od twojszego
Nie.mówimy o alergii. Mowa o chorych dzieciach. Chorych. Które potem zarażają inne dzieci i opiekunów. Których rodzice mają świadomość, że to choroba a nie kaszelek czy katarek.
Chore dzieci pojawiają się w placówkach regularnie.
@Nika76 przepraszam- ale puszczałas dziecko na antybiotyku (który rozwala cała odporność) do przedszkola (który jest wylęgarnia wszystkiego) i serio dziwiło Cie ze sie znów zaraza??
Ja rozumiem,ze nie miałaś jej z kim w domu zostawić,tylko dziwi mnie Twoje zdziwienie jej infekcjami w takim wypadku
Bo widzisz. Powiedzmy ze nikt mnie juz nie przyjmie do pracy z powodu długotrwałych L4... A ja wciąż próbuje wracać ze zdrowym dzieckiem do placówki szukać kogoś kto mnie zatrudni nie czytając świadectwa pracy. A tam w placówce chore dziecko kobiety która nie mogła NO NIE MOGLA postąpić inaczej. Albo niech będzie - synek tej pani od Paprotki. Beztroskiej.
I tak będę musiała brac kolejne L4.
Kiedyś nie było 500+ Kto zgadnie ile miałam wtedy dochodu?
@Nika76 przepraszam- ale puszczałas dziecko na antybiotyku (który rozwala cała odporność) do przedszkola (który jest wylęgarnia wszystkiego) i serio dziwiło Cie ze sie znów zaraza??
Ja rozumiem,ze nie miałaś jej z kim w domu zostawić,tylko dziwi mnie Twoje zdziwienie jej infekcjami w takim wypadku
Ona w miarę dobrze funkcjonowała przy tym. Po prostu ciągle ją brało.
Kiedyś nie pracowałam i to samo przechodziłam z dzieckiem w domu. Ciągle nawracające infekcje
Dobra,to jeszcze inaczej spróbuje - Nika, czy naprawde nie potrafisz sobie wyobrazić sytuacji w której Twoje dziecko (dla którego to tylko infekcja na antybiotyku i które swietnie wtedy funkcjonuje) bedzie źródłem zakażenia dla innych dzieci,które potem mogą zarazić będące w domu -młodsze rodzeństwo (np noworodka,wcześniaka,dziecko z wada serca), albo babcie z choroba onkologiczna itp.
Czy wychodzisz po prostu z założenia,ze jak im to przeszkadza,to niech se zabiorą dziecko z placówki? I sa-nie wiem-frajerami,bo uważają,ze przedszkola/szkoły sa dla dzieci zdrowych i warto postarać sie zeby zminimalizować ryzyko.
I doprecyzuje -nie mowię o katarku,ale o w pełni rozwiniętej infekcji.
Niko droga Te chore dzieci zarażają inne dzieci, których matki tez wychowują samotnie i tez maja zobowiązania zawodowe. I potem też muszą sobie radzić z chorym dzieckiem i swoją pracą. Możemy tak do Wielkanocy sobie pisać. Uczciwość przede wszystkim. Świadome narażanie innych na zachorowania i być może bardzo poważne powikłania jest po prostu nieuczciwe. I jest grzechem. Tako rzecze mój katecheta
@chabrowa Byłaś kiedyś w takiej sytuacji że po opłaceniu rachunków nie zostawało Ci nic na dojazdy i jedzenie? Ale to tylko dlatego ze posylalas chore dzieci do szkoły bo gdyby nie to to byś nie miała nawet na rachunki.
@Nika76 nie,nie byłam w takiej sytuacji. Ale tak sobie mysle,ze moze gdzies w przedszkolu moze byc samotna matka której dziecko po raz kolejny zostanie zainfekowane przez inne -i nie ma kasy na antybiotyk kolejny za 5 dych.
Dziewczyny ale czy Nika pisze gdzieś :zaprowadzajcie chore dzieci do przedszkola to nikomu nie szkodzi? Raczej: jestem bezradna,robię głupią rzecz, bo MUSZĘ. Zwyczajna informacja typu: są w życiu sytuacje, w których gdzie się nie obrócisz tam doopa z tyłu.
@chabrowa Byłaś kiedyś w takiej sytuacji że po opłaceniu rachunków nie zostawało Ci nic na dojazdy i jedzenie? Ale to tylko dlatego ze posylalas chore dzieci do szkoły bo gdyby nie to to byś nie miała nawet na rachunki.
Ja tak miałam ponad rok
Dziecko z zespołem wad i po nowotworze tego rodzaju ze może byc wznowa znacznie bardziej agresywna. Matka samotna, samiutka. Bez bliskich. Bez alimentów. Pracuje za grosze. Mieszkanie wynajmuje. Dziecko z uwagi na wady rehabilitowane.Każda choroba to przepadek kilku godz rehabilitacji. Po opłaceniu rachunków i leków -jak myślisz. ..ile jej zostaje? A pomimo tego, kiedy dziecko choruje - nie puszcza go do placowki, żeby nie zarażało innych i żeby choroba szybciej ustąpiła.
Nie jesteś jedyna w takiej sytuacji. I tak. Nie jestem na Twoim miejscu. Na nim są setki innych kobiet. Dalej będziemy czytać o Twojej sytuacji czy też trochę refleksji nad losem samotnych matek chorych dzieci się pojawi?
Bo ja raczej widzę,ze Nika podkreśla ze kiedyś to (jak zostawała w domu) była głupia bo po pierwsze -i tak dzieci chorowały,a po drugie -nie wychodziła z domu i była uwięziona w 4 ścianach. A jej dzieci swietnie sie czuja chorując w placówkach
z jednej strony rozumiem kobiety które boją się o pracę, ale...trudno spokojnie wysyłać dziecko do ludzi, wiedząc że może pozarażać inne dzieci, osoby starsze, kobiety w ciąży. chorego dziecka też żal. nigdy też nie wiesz czy nie zarazi dziecka które ma rodziców w jeszcze gorszej sytuacji niż Ty. nie znam Twojej sytuacji @Nika76, rozumiem że nie masz zupełnie z nikim zostawić dziecka? jakaś zaprzyjaźniona osoba która może wzięłaby mniej pieniędzy za zaopiekowanie się dzieckiem niż zwykła niania? a ktoś ze wspólnoty kościelnej?
Hm. Może jestem idealistka ale myśmy musieli podpisać przy przyjęciu do przedszkola, że chorego dziecka zobowiązujemy się nie przyprowadzać do szkoły a w przypadku alergii należy przynieść zaświadczenia lekarskie...
Wywalcie dzieciom pszenicę mleko i cukier z diety a cudownie ozdrowieją. Nawet jak złapią jakiegoś wirusa to łagodnie przejdą bez powikłań. Sprawdzone na moich niegdyś bez przerwy chorych dziewczynach.
@chabrowa no to każdy widzi co chce. Chociaż nie zauważyłam,żeby Nika zaprotestowała przeciwko temu co napisałam. A we wpisie powyżej twojego nawet to potwierdza.
Co prawda mi się udało nigdy chorego nie puszczać do placówki ale wiem, że każdy jest mądry,dopóki nie znajdzie się w sytuacji z nożem na gardle.
I żeby nie było-rozumiem oburzenie. I wiem też że są rodzice,którzy przyprowadzają maluchy chore,pomimo tego że mogliby z nimi zostać w domu/poprosić o to babcię/opłacić nianię itd. Zresztą to samo robią dorośli :przychodzą do roboty zachrychani,kichający,kaszlący jak gruźlicy. I nie wytłumaczysz,że zarażają. Oni dają radę i na zwolnienie nie pójdą i się odczep. I co wtedy zrobić?Policję wezwać?
AB powiedział(a): Oczywiście! A dzieci zamkniemy w 4 ścianach na zawsze, żeby te matki, które "muszą" pracować mogły wysłać do placówek chore dzieci...
Czyli że przedszkola są dla dzieci matek które nie muszą pracować? Czy uważasz że to ja nie muszę pracować?
Bo niezbyt rozumiem.
Pytalas co to znaczy punkt siedzenia. Chyba Cię Twój punkt siedzenia zabolał tak jak mój boli mnie.
Wywalcie dzieciom pszenicę mleko i cukier z diety a cudownie ozdrowieją. Nawet jak złapią jakiegoś wirusa to łagodnie przejdą bez powikłań. Sprawdzone na moich niegdyś bez przerwy chorych dziewczynach.
U nas syn od 2 lat na takiej diecie i bez większych zmian. dopiero wycięcie migdała pomogło i katary są rzadsze, lżejsze i krótkie.
Otóż tu nie chodzi tylko o mnie tylko o te tłumy matek które osądzacie a niejedna ma sytuację gorszą niż moja.
W placówkach moich dzieci codziennie są jakieś chore dzieci. To jest NIEMOŻLIWE żeby było inaczej i ja juz tego od nikogo nie wymagam.
A matki z dziecmi które nie są wstanie przebywac w takich miejscach mogą otrzymać świadczenia i nie pracować.
Oczywiście! A dzieci zamkniemy w 4 ścianach na zawsze, żeby te matki, które "muszą" pracować mogły wysłać do placówek chore dzieci...
@AB matki które NIE MUSZĄ pracować mogą przejść na ED. Matki które muszą (bez cudzysłowia) pracować nie maja takiej możliwości. A i do przedszkola dzieci rodziców niepracujących chodzić nie muszą. Bo po to przedszkola przecież powstały-żeby rodzice mogli pracować,bez obawy ,ze dziecko zamknięte samo w domu,zrobi sobie krzywdę.
A gdybym była złośliwa powiedziałabym,na jakie różności rodzice narażają codziennie zdrowe dzieci,podróżujące do placówek komunikacja miejską.Pomijając zachrychanych dorosłych oczywiście.
Komentarz
Choc pewnie to tez da sie załatwić,ale juz trudniej.
Wszystko można sprowadzić do absurdu i mam wrażenie, że Ty to robisz.
I po raz kolejny -moje jest mojsze od twojszego
Nie.mówimy o alergii. Mowa o chorych dzieciach. Chorych. Które potem zarażają inne dzieci i opiekunów.
Których rodzice mają świadomość, że to choroba a nie kaszelek czy katarek.
Chore dzieci pojawiają się w placówkach regularnie.
Ja rozumiem,ze nie miałaś jej z kim w domu zostawić,tylko dziwi mnie Twoje zdziwienie jej infekcjami w takim wypadku
Wiem
A znasz sytuację ich matek?
Wszystkich.
Znasz?
Bo widzisz.
Powiedzmy ze nikt mnie juz nie przyjmie do pracy z powodu długotrwałych L4... A ja wciąż próbuje wracać ze zdrowym dzieckiem do placówki szukać kogoś kto mnie zatrudni nie czytając świadectwa pracy.
A tam w placówce chore dziecko kobiety która nie mogła NO NIE MOGLA postąpić inaczej.
Albo niech będzie - synek tej pani od Paprotki.
Beztroskiej.
I tak będę musiała brac kolejne L4.
Kiedyś nie było 500+
Kto zgadnie ile miałam wtedy dochodu?
Kiedyś nie pracowałam i to samo przechodziłam z dzieckiem w domu.
Ciągle nawracające infekcje
Budynki ZUS w szkle błyszczą a matki samotne nie mają prawa do opieki nad chorym dzieckiem bez ryzyka utraty źródła dochodu
Czy wychodzisz po prostu z założenia,ze jak im to przeszkadza,to niech se zabiorą dziecko z placówki?
I sa-nie wiem-frajerami,bo uważają,ze przedszkola/szkoły sa dla dzieci zdrowych i warto postarać sie zeby zminimalizować ryzyko.
I doprecyzuje -nie mowię o katarku,ale o w pełni rozwiniętej infekcji.
Te chore dzieci zarażają inne dzieci, których matki tez wychowują samotnie i tez maja zobowiązania zawodowe. I potem też muszą sobie radzić z chorym dzieckiem i swoją pracą.
Możemy tak do Wielkanocy sobie pisać.
Uczciwość przede wszystkim.
Świadome narażanie innych na zachorowania i być może bardzo poważne powikłania jest po prostu nieuczciwe.
I jest grzechem. Tako rzecze mój katecheta
Byłaś kiedyś w takiej sytuacji że po opłaceniu rachunków nie zostawało Ci nic na dojazdy i jedzenie?
Ale to tylko dlatego ze posylalas chore dzieci do szkoły bo gdyby nie to to byś nie miała nawet na rachunki.
Ja tak miałam ponad rok
Zadyma?
Do widzenia
nie,nie byłam w takiej sytuacji.
Ale tak sobie mysle,ze moze gdzies w przedszkolu moze byc samotna matka której dziecko po raz kolejny zostanie zainfekowane przez inne -i nie ma kasy na antybiotyk kolejny za 5 dych.
Ale co ja tam wiem.
Raczej: jestem bezradna,robię głupią rzecz, bo MUSZĘ.
Zwyczajna informacja typu: są w życiu sytuacje, w których gdzie się nie obrócisz tam doopa z tyłu.
Matka samotna, samiutka. Bez bliskich. Bez alimentów. Pracuje za grosze. Mieszkanie wynajmuje.
Dziecko z uwagi na wady rehabilitowane.Każda choroba to przepadek kilku godz rehabilitacji. Po opłaceniu rachunków i leków -jak myślisz. ..ile jej zostaje?
A pomimo tego, kiedy dziecko choruje - nie puszcza go do placowki, żeby nie zarażało innych i żeby choroba szybciej ustąpiła.
Nie jesteś jedyna w takiej sytuacji.
I tak. Nie jestem na Twoim miejscu. Na nim są setki innych kobiet.
Dalej będziemy czytać o Twojej sytuacji czy też trochę refleksji nad losem samotnych matek chorych dzieci się pojawi?
W placówkach moich dzieci codziennie są jakieś chore dzieci. To jest NIEMOŻLIWE żeby było inaczej i ja juz tego od nikogo nie wymagam.
A matki z dziecmi które nie są wstanie przebywac w takich miejscach mogą otrzymać świadczenia i nie pracować.
Bo ja raczej widzę,ze Nika podkreśla ze kiedyś to (jak zostawała w domu) była głupia bo po pierwsze -i tak dzieci chorowały,a po drugie -nie wychodziła z domu i była uwięziona w 4 ścianach.
A jej dzieci swietnie sie czuja chorując w placówkach
chorego dziecka też żal.
nigdy też nie wiesz czy nie zarazi dziecka które ma rodziców w jeszcze gorszej sytuacji niż Ty.
nie znam Twojej sytuacji @Nika76, rozumiem że nie masz zupełnie z nikim zostawić dziecka? jakaś zaprzyjaźniona osoba która może wzięłaby mniej pieniędzy za zaopiekowanie się dzieckiem niż zwykła niania? a ktoś ze wspólnoty kościelnej?
To był tylko jeden konkretny przyklad
Sprawdzone na moich niegdyś bez przerwy chorych dziewczynach.
Chociaż nie zauważyłam,żeby Nika zaprotestowała przeciwko temu co napisałam.
A we wpisie powyżej twojego nawet to potwierdza.
Co prawda mi się udało nigdy chorego nie puszczać do placówki ale wiem,
że każdy jest mądry,dopóki nie znajdzie się w sytuacji z nożem na gardle.
I żeby nie było-rozumiem oburzenie.
I wiem też że są rodzice,którzy przyprowadzają maluchy chore,pomimo tego że mogliby z nimi zostać w domu/poprosić o to babcię/opłacić nianię itd.
Zresztą to samo robią dorośli :przychodzą do roboty zachrychani,kichający,kaszlący jak gruźlicy.
I nie wytłumaczysz,że zarażają.
Oni dają radę i na zwolnienie nie pójdą i się odczep.
I co wtedy zrobić?Policję wezwać?
Czy uważasz że to ja nie muszę pracować?
Bo niezbyt rozumiem.
Pytalas co to znaczy punkt siedzenia. Chyba Cię Twój punkt siedzenia zabolał tak jak mój boli mnie.
Matki które muszą (bez cudzysłowia) pracować nie maja takiej możliwości.
A i do przedszkola dzieci rodziców niepracujących chodzić nie muszą.
Bo po to przedszkola przecież powstały-żeby rodzice mogli pracować,bez obawy ,ze dziecko zamknięte samo w domu,zrobi sobie krzywdę.
A gdybym była złośliwa powiedziałabym,na jakie różności rodzice narażają codziennie zdrowe dzieci,podróżujące do placówek komunikacja miejską.Pomijając zachrychanych dorosłych oczywiście.