Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Szkoła muzyczna - plus

1246

Komentarz

  • Mamy najlepsza wiolonczelę w szkole.

    @Jib, jakiś czas temu widziałam na Fb zdjęcia waszych grających dzieci. Chyba Joanna się chwaliła, że zaczynają naukę . :dizzy: 


  • I serio, byłabym odiotka gdybym, mając dostęp do świetnej SM, organizowała dzieciom odplatna naukę gry w domu. Chyba , że dziecko by mi się nie dostało do szkoły . Wtedy oczywiście bym rozwazyla.
  • To pewnie dużo zależy i od nauczyciela i w ogóle od szkoły. Tu mam od znajomej organistki info, że szkola jest bardzo ok. Zobaczymy, jak to wyjdzie w praniu. Spróbować, spróbujemy. :)

    Dziękuję wszystkim za rady, szczególnie te do wyboru instrumentu. Wielu rzeczy nie wiedziałam!:)
  • A flet dla chłopca to nie bardzo..? Bo piszecie ze tylko córki na fletach grają.. mój myślał o tym. Nie wiem co jeszcze mogę mu zaproponować żeby nie był to oblegany instrument.
  • @annabe, światowe sławy fletowe to chyba w większości panowie, więc nic nie stoi na przeszkodzie. A jak sam chce, to bez poważnych przeciwwskazań nie odradzałabym instrumentu. Marzenia dziecka są kluczowe jeśli chodzi o motywację na tym etapie.
    Podziękowali 2Agax4 annabe
  • Ajajajaj! Ileż zbędnych słów, argumentów ostatnich, czyli "ad personam". A wystarczyło po prostu powiedzieć, że ma się odmienne zdanie, do czego w tej kwestii każdy ma prawo, a przede wszystkim wystarczyło czytać ze zrozumieniem. Pewne wypowiedzi mogą wywoływać wrażenie, że nie jest się pewnym swoich racji i usiłuje się w ten sposób zagłuszyć/zagadać własne wątpliwości.
    Podziękowali 1Monira
  • Otóż to. Szczególnie, gdy widzi się taki rozdźwięk w małżeństwie.  
    Nie twierdzę, że zawsze jesteśmy jednomyślni z mężem, ale gdy chodzi o kształcenie dzieci, to jednak wspólny front jest istotny.  

  • Grają, ale w domu kultury mają lekcje raz w tygodniu, a potem ćwiczenie w domu.
    J.
  • I bardzo sobie chwalą.

    Monira, dopatrujesz się czegoś, czego nie ma...
  • Mam nadzieję.
    Odpowiadamy na pytania o SM.
    Wszyscy piszą, że warto.

    Tylko Ty udowadniasz, że bez sensu.
    Naprawdę,  SM a dom kultury to zupełnie inne propozycje. 
    W szkole są większe wymagania, systematryczność. SM daje papier konkretny.
    I jest za darmo - w dk płaci się za lekcje.  SM świetnie "działa" w rodzinach wielodzietnych. Spokojnie daje się połączyć z wieloma innymi aktywnościami - trener mojego syna jest po SM. U nas podstawówka jest obowiązkowa.  Potem sami decydują. 
    Zadne z nich nie planuje kariery muzycznej.

  • Monira powiedział(a):
    Mam nadzieję.
    Odpowiadamy na pytania o SM.
    Wszyscy piszą, że warto.

    Tylko Ty udowadniasz, że bez sensu.
    Naprawdę,  SM a dom kultury to zupełnie inne propozycje. 
    W szkole są większe wymagania, systematryczność. SM daje papier konkretny.
    I jest za darmo - w dk płaci się za lekcje.  SM świetnie "działa" w rodzinach wielodzietnych. Spokojnie daje się połączyć z wieloma innymi aktywnościami - trener mojego syna jest po SM. U nas podstawówka jest obowiązkowa.  Potem sami decydują. 
    Zadne z nich nie planuje kariery muzycznej.

    1. Odpowiedź była na konkretne pytanie konkretnej osoby, która chce potraktować szkołę muzyczną jako "zapchajdziurę".
    2. Jeżeli zadaje się pytanie, zwłaszcza publicznie, należy liczyć się z tym, że odpowiedzi mogą nie być po naszej myśli. Jeśli autor pytania nie życzy sobie takich odpowiedzi, wystarczy napisać: "Proszę podawać tylko argumenty "za" albo napisać "Zachęćcie mnie do tego". Wówczas nie odzywalibyśmy się.
    3. Piszemy o czytaniu ze zrozumieniem: Nie odnosiliśmy się ani do nauki gry na instrumencie w ogóle, ani do szkoły muzycznej jako takiej w każdym przypadku - z pewnością jeśli chodzi o osoby bardzo utalentowane, które planują karierę muzyczną, ma ona sens, inaczej jest też w przypadku edukacji domowej, kiedy dysponuje się większą ilością wolnego czasu. Podejście: coś na wszelki wypadek, żeby dziecko miało zajęcie, uważamy za bezsensowne, ponieważ jest to bardzo obciążające i dla dzieci i dla rodziców czasowo, organizacyjnie etc. Oczywiście, można dać radę, tylko nie bardzo widzimy po co. Jeśli widzi się sensowny cel, można poświęcać się nawet jeszcze bardziej, ale ten cel musi istnieć. "Ot tak, na wszelki wypadek; bo za darmo" to trochę słaby cel.
    4. Szkolnictwo muzyczne w obecnej formie, zwłaszcza bezpłatne, to relikt z czasów PRL. Gdyby wprowadzono opłaty, nagle okazałoby się (pewnie nawet na tym forum), że wcale nie warto i wcale nie jest to takie konieczne.
    5. Nie bardzo też rozumiemy wyzierającą z wypowiedzi niektórych irytację, że ośmielamy się mieć inne zdanie. My się nie denerwujemy, bo nie mamy czym. Znajomość uczniów i absolwentów szkół muzycznych oraz pewne doświadczenie życiowe prowadzi nas do pewnych wniosków. Natomiast tak naprawdę jest nam dość obojętne, czy czyjeś dziecko będzie chodzić do szkoły muzycznej - przecież to ono i jego rodzice będą ponosić konsekwencje podjętej przez siebie decyzji a nie my. Zapytano, więc odpowiadamy, tylko że "nie piejemy zgodnym chórem".
    6. Niczego tu nie udowadniamy, bo to nie matematyka. Po prostu wypowiadamy swoje zdanie. A każdy zrobi i tak, jak będzie uważał.
    7. Poruszono tu również temat minimalnego wieku dla instrumentów dętych, zwłaszcza klarnetu. Przytoczyliśmy zdanie doświadczonych fachowców, wieloletnich praktyków gry na klarnecie i nauczania i autorów publikacji.
    8. Można wypowiadać swoje zdanie z szacunkiem do innych i na omawiany temat. Można też atakować osobę. Za co? Wyłącznie za to, że ma inne zdanie.
    Podziękowali 2Bagata Monika73
  • No ja jestem tutaj gotowa poprzeć @Joanna i Bronisław . Być może dużo się zmieniło w szkolnictwie muzycznym i trochę poluzowano dyscyplinę, ale za moich czasów to był duży wysiłek i duży stres, nawet I stopień. Zbyt dobrze pamiętam, jak było mi przykro, gdy rodzice zabierali mnie z podwórka w chwilach najlepszej zabawy, żebym wróciła do domu ćwiczyć; gdy koledzy w weekend mieli wolną głowę, a nade mną zawsze to ćwiczenie wisiało, bo przecież zawsze można więcej i lepiej; gdy umiałam zagrać jakiś utwór tylko tuż przed konkursem czy egzaminem, bo wcześniej był niewystarczająco dopracowany, a później szybko zapomniany. Uważam, że na potrzeby amatorskiego grania dla przyjemności i ogólnej edukacji muzycznej taki system może wyrządzić więcej szkód niż pożytku.

    Wy macie swoje pozytywne doświadczenia, które szanuję i nie neguję tego, że u Was są świetne efekty. Być może po prostu są różne szkoły muzyczne, a na pewno są różne dzieci.
    Podziękowali 1Monika73
  • Elunia powiedział(a):

    SM uczy cierpliwości, wytrwałości i przeogromnej pokory. Po 6-12 latach da się już jako tako grać. Na keybordzie jak włączysz efekt to po 4 lekcjach jesteś mistrzem u babci na urodzinach. 
    Rozumiem Twój punkt widzenia, ale jest też druga strona medalu: fajnie jest być mistrzem u babci na urodzinach. Mało fajnie, jak po 6-12 latach ciężkiem pracy grasz u babci na urodzinach dopracowany w każdym szczególe i każdym niuansie utwór, a babcia jedząc tort i plotkując z kuzynką słucha jednym uchem, bo i tak nie umie docenić.
    Podziękowali 1Monika73
  • edytowano marzec 2018
    I jeszcze jedno. Wielu z Was jest mistrzami organizacji, macie też bardzo grzeczne i bardzo zdolne dzieci. Jak sobie wyobraziłam siebie na mijscu Moniry, uczestniczącej w lekcji instrumentu z 5-miesięczniakiem i niespełna dwulatką, to mi się gorąco zrobiło! Zdecydowanie sport ekstremalny, dostępny dla najlepszych!
    Ed. Z tego co czytam o Józku @Dorotak, to słabo to widzę, ale nie znam Go osobiście, więc może się mylę...
    Podziękowali 1Monika73
  • No wiem. Ale jednak.
    Gra na instrumencie to nie obraz, który ktoś namaluje i może zostać doceniony dopiero po latach. Granie, gdy nie ma się wdzięcznych słuchaczy, jest trochę bezsensowne, chyba że się ma samemu z tego wielki fun, wtedy jasne. Ale jak wiele osób tu napisało, najczęściej przez wiele lat nauki trzeba dziecko przymuszać do ćwiczeń, bo funu z tego jeszcze nie ma.
  • U mnie pierworodny poczuł fun w wieku 15 lat. Ale to się wiązało z tym, że wsiąkł całkiem. Teraz nie przejdzie obojętnie obok żadnego pianina. Jak widzi jakieś, gdy jesteśmy z wizytą, gdy jest w szkole, albo w lokalnej świetlicy, to musi usiąść i coś sobie zagrać. Do tego gra na gitarze i harmonijce, czego nauczył się całkiem sam. Uwielbia rozkminiać nowe utwory, ogromnie się cieszy, gdy mu to wychodzi. Albo zmienia aranżacje i bawi się muzyką. Widzę, że natchnęło to i młodszych. A to ten najstarszy miał największy żal do mnie, że zmuszam go do nauki gry na pianinie.
    Inna sprawa, że nasza nauka, to jednak nieco inny poziom jest. Takie bardziej granie do kotleta, tudzież akompaniament do rodzinnych śpiewanek przy różnych okazjach. I taki poziom mnie satysfakcjonuje. Inna sprawa, że lokalna prywatna popołudniówka muzyczna daje całkiem podobny poziom i w podobnym stopniu obciąża (zajęcia dwa razy w tygodniu).
    Chyba więc jest tak, @Bagata, że są różne szkoły muzyczne. Sama sobie nie wyobrażam posłania dziecka do dziennej muzycznej, jeśli nie mam planu, by wiązało swoją przyszłość z muzyką. Popołudniówki chyba jedna są mniej wymagające.
    Podziękowali 2Monira Monika73
  • edytowano marzec 2018
    Popołudniowa to w kl 1-3  dwie lekcje instrumentu, dwie kształcenia słuchu i rytmika.  Dwa dni (w dobrym układzie).  Dzieci oswajane od najmłodszych lat z piękną muzyką są bardziej cierpliwe - szczególnie widać to po moich egzemplarzach 6 i 7,  konieczności ciągniętych na lekcje ze starszakami.  To tak samo, jak z zabieraniem dzieci do kościoła od najmłodszych lat. Wysiłek rodziców procentuje. Ale jak dziś przypomnę sobie codzienne roraty z 4 dzieci, z których najstarsze ma 5,5 to słabo mi się robi. Niemniej chodziłam codziennie. Dzieci mam normalne - zwyczajne łobuzy.  Warto. 

    Wychowanie przez muzykę + równolegle przez sport + służba (ministrancka, skauting). Na razie się udaje, wysiłek zaczyna procentować.



  • Uwielbiam ten blog. Poziom wychowania muzycznego dzieci jest tragiczny, dlatego tak cenna jest SM.
    http://www.powerofmelody.com/blog/
  • U nas też sport jest obowiązkowy i lekcje pianina. Uważam, że z jednego i drugiego są duże korzyści. Staramy się jeszcze namawiać do rozwijania w zakresie sztuk plastycznych, ale tu nie mamy aż takiej determinacji.
    Podziękowali 1Monira
  • A z jakim kosztem należy się liczyć w przypadku lekcji w domu? Czy w ramach ogólnego umuzykalnienia keyboard wystarczy czy powinno być pianino? 
  • Keybord i pianino, to całkiem różne instrumenty.
    Lekcje, za tyle, za ile znajdziesz nauczyciela - w moich okolicach pojedyncza lekcja u ucznia w domu, to koszt rzędu 50-70 zł. Przy kilku uczniach pod jednym adresem można negocjować korzystne zniżki dla hurtownika ;)
    Podziękowali 1Gosia5
  • Wiem, że różne, ale keyboard tańszy. Tylko czy umuzykalni? Rozwinie? 
  • Umuzykalni. Tyko nauczyciela trzeba szukać od keybordu.
    Ja jednak wolę pianino. Wprawdzie zdecydowaliśmy się na elektroniczne (głównie ze względu na niestabilną sytuację mieszkaniową, gdy kupowaliśmy), ale teraz dorośliśmy do prawdziwego i od soboty jest u nas C.Bechstein. Dzieciaki grają jeszcze chętniej. Prawie stale ktoś siedzi przy instrumencie.
    Podziękowali 1Gosia5
  • @Elunia, a dlaczego nie? 
  • @Elunia - widzę, że kokeżanka twardo sprawę stawia ;)
  • Bagata powiedział(a):
    I jeszcze jedno. Wielu z Was jest mistrzami organizacji, macie też bardzo grzeczne i bardzo zdolne dzieci. Jak sobie wyobraziłam siebie na mijscu Moniry, uczestniczącej w lekcji instrumentu z 5-miesięczniakiem i niespełna dwulatką, to mi się gorąco zrobiło! 
    Ja sobie nie wyobrażam, ale nie muszę. 

    Normalnie na lekcjach nie trzeba siedzieć, od tego przecież jest nauczyciel, by lekcję prowadził, Monira siedzi, bo ludzi lub dlatego, że ichniejsza szkoła nieco dziwna.
  • Elunia powiedział(a):
    No różnica jest prosta! Po SM można uczyć w MDK-u w drugą stronę nie da rady. To chyba świadczy o przepaści między tymi placówkami. Do MDK przyjmują każdego kto się zapisze i zapłaci, a do SM są egzaminy i po dwoje, troje dzieci na miejsce(mimo niżu :D).
    SM uczy cierpliwości, wytrwałości i przeogromnej pokory. Po 6-12 latach da się już jako tako grać. Na keybordzie jak włączysz efekt to po 4 lekcjach jesteś mistrzem u babci na urodzinach. 
    Gdybym z jakiegoś powodu nie chciała oddać dzieci do SM, a tylko umuzykalniać to polecam Towarzystwa przy SM. 


    Nasza córka chodzi do MDK, nie jestem przekonana do szkoły muzycznej, a że jesteśmy w ED to chcę być wolna od wszelkich systemów. I o ile zgadzam, się, że szkoła muzyczna rozwija, tyle, myślę,  że nie planując kariery muzycznej byłoby to dla nas zbytnie obciążenie czasowe i logistyczne.

    Ja nie wiem jak pogodzić różne zajęcia sportowe, i inne, które już teraz wypełniają nam większośc popołudi, i dołożyć do tego szkołe muzyczną. Kiedy to dziecko miałoby się bawić itp. Może ja mam gumowe ucho ale to byłoby  zbyt obciążające. Także powidziwam tych co dają radę ale my się na to nie piszemy, choć pewnie dzieci by przeszły przez przesłuchania jaksądzę.

    Znam za to dzieci z rodzin muzycznych, którym zaplanowano karierę muzyczną, pokończyły szkoły, pracują w filharmoniach. Z tym, że np moja znajoma mówi, że jest typowym rzemieślnikiem bo nie miała na tyle talentu by coś więcej osiągnąć i grąła bo rodzice kazali a potem juz nie było odwrotu;-)

    NIe masz racji @Elunia pisząc, że przyjmują do MDK kazdego jak leci, przynajmniej nie u nas.
    Były normalne przesłuchania, miejsc jak na lekarstwo, od razu zapowiedziano, że raczej bez szans by się dostała. Złożyłam bez nadziei, pani po przesłuchaniu powiedziała, była bardzo zadowolona z córki, ktoś chyba zrezygnował i się dostała , do dziś nie moge w to uwierzyć.
    Podziękowali 2Bagata Monika73
  • No ale jaki problem, że ktoś został rzemieślnikiem w filharmonii?

    To nie hańbi.

    Ilu wśród z nas to artyści w jakiejkolwiek dziedzinie? 
    Podziękowali 2Milagro Basja
  • Berenika powiedział(a):
    No ale jaki problem, że ktoś został rzemieślnikiem w filharmonii?

    To nie hańbi.

    Ilu wśród z nas to artyści w jakiejkolwiek dziedzinie? 
    chodzi o to, że ona wcale tego robić nie chce, ale od 6 roku życia pod to było układane jej życie, łącznie z wyjazdem 600 km do internatu w wieku 13 lat. To tytułem wyjąśnienia tylko
    Podziękowali 2Bagata Berenika
  • @Aneczka08 ;

    Rozumiem.
    Podziękowali 1Aneczka08
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.