moze ich byla wspolnota byla wspolnota schizmayycka.. ciezko mi sie.czyta takie bzdury, kiedy wlasnie dzis wrocilismy z Ikomunii naszych neonskich chrzesniakow, tydzien po I Komuni dziecka przjaciolki teZ z naszej wspolnoty ktora rodzila dzien przed ta uroczystoscia i choc bardzo chciala na niej byc to dzielnie pisala mi ze dla Zosi tego dnia najwazniejszy jest Jezus Chrystus a nie mama i 2 tygodnie po I Komuni naszej Faustyny.. ale ja jestem w neokatechumenacie dopiero 12 lat. moze jeszcze mi nie powiedzieli ze tu sie nie wierzy w obecnosc Chrystusa w Komuni..
Czy to nie zabawne, że można zbudować apologię liturgii neokatechumenalnej w oparciu o artykuł ks. Stehlina i katechizm kard. Gasparriego (polecam punkty o Ofierze Mszy św. i sakramencie Eucharystii)?
A odnosząc się do komentarza Wandy - pytanie, czy rozmawiamy o rzeczywistych przekonaniach, czy o wierności posttrydenckiej i kontrreformacyjnej formie?
@Wanda, we mszy sprawowanej we wspólnocie neokatechumenalnej Tabernakulum nie ma. Chleb używany do konsekracji jest pieczony przed eucharystią i po konsekracji spożywany w całości. Nie ma potrzeby przechowywania go.
Tabernakulum jest natomiast w kaplicy Seminarium RM, ale nie zaglądałam do środka.
Kupiłem dziś na Jarmarku Dominikańskim książkę o duchowości bł. Piera Frassatiego. Frassati umarł w 1925 roku, więc jest absolutnie przedsoborowy. A jednocześnie będzie patronem ŚDM. Co z tego wynika?
Nie widziałam podwójnego Tabernakulum Być może w seminarium miejsce Pisma Św jest w pobliżu Tabernakulum, szczególnie wyeksponowane. Nie wiem, nie pamiętam.
@tylkoMaciek Jak chodzi o kwestie poprzedniej strony - czy wpatrywać sie w Chrystusa z klęczek czy siedząco i jak to jest możliwe, zeby funkcjonować w tym aspekcie w dwóch rożnych rzeczywistościach - to moje doświadczenie osobiste jest takie, ze przeprowadzona do neokatechumenatu poznałam Chrystusa i sakrament Eucharystii odkrywałam "na siedząco" w wymiarze uczty - i to doświadczenie bardzo mocne rzuciło mnie na kolana przed Najswietszy Sakrament w parafii.
To tak w skrocie, ale po wielu moich braciach tez to widze. Ludzie spoza KK lub tacy letni katolicy, katechizowani i przygotowywani na Drodze, po latach wchodzą w łączność z Kosciolem, takze z tym parafialnym.
W podkreśleniu wymiaru uczty w trakcie Mszy Św, odczuwam tak wielka Milosc Boga do mnie i do świata, ze nie pozostaje mi nic innego jak paść na kolana przed Tabernakulum - ale juz nie jako niewolnik tylko jak kochający poddany.
W podkreśleniu wymiaru uczty w trakcie Mszy Św, odczuwam tak wielka Milosc Boga do mnie i do świata, ze nie pozostaje mi nic innego jak paść na kolana przed Tabernakulum - ale juz nie jako niewolnik tylko jak kochający poddany.
A ja nie rozumiem w ogóle czemu którykolwiek katolik miałby się niby czuć jako ten niewolnik Pana Boga?? To zaprzeczenie wszystkiego o czym Kościół naucza, bo przecież nikt tak jak Pan Bóg nie szanuje naszej wolności ... Skąd więc u niektórych poczucie zniewolenia? I dla czego akurat neokatechumenat ma takie działanie "prostujące" to nieprawidłowe myślenie?
a Pismo Święte mówi: "Po owocach poznacie" "... po tym poznają, żeście uczniami moimi, gdy miłość wzajemną mieć będziecie "
"nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni"
Jezus nie mówi czy na klęczkach, czy na siedząco.... za to
"czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek innego czynicie, wszystko na chwałę Boga czyńcie"
Dla mnie to jest wytyczna, a nie czy z powagą, czy przez taniec, czy na stojąco, czy na klęcząco, czy na dłoń, czy do ust...czy przy organach czy z gitarą...
Bóg uniżył się tak bardzo, że przyjął postać sługi, że stał się człowiekiem,że przyszedł na świat w lichej stajni, że zechciało Mu się dla na umierać podłą śmiercią i zostawić nam w kruchym, powszednim chlebie ...sądzicie, że jest tak drobiazgowy?
nie cierpię przepychanek i mądrzenia się na tematy i tak w gruncie rzeczy dla nas ludzi nieosiągalne...
Cieżko to moje doświadczenie zgeneralizować i tego Ci Ida nie wytlumacze. JA moge napisać tylko o sobie, a nie chce sie wywnętrzać na forum. Czułam sie zniewolona przez zycie, niekochana, i samotna. Nie czułam ze Bog mnie kocha i dlatego daje mi takie zycie a nie inne. Nie wiem czemu ten Kosciol parafialny do ktorego chodziłam cała młodość nie zdołał tego wyprostować... Faktem jest, ze dopiero na DN usłyszałam a potem na przestrzeni lat realnie doświadczyłam milosci Boga, co pozwoliło mi zaakceptować siebie i swoje zycie. A to doświadczenie z kolei jak juz pisałam, poprowadziło mnie dalej - czyli do odkrycia adoracji Najswietszegk Sakramentu.
Wielu ludzi doświadcza takiej własnie formacji chodząc do kościoła swojego parafialnego, znam takie osoby. Ale sa tez ludzie tacy jak ja, którzy w parafii tego nie dostali - ja to dostałam na Drodze, i to Droga mnie przywiodła do uczestniczenia z żywą wiara w Mszy Sw i rożnych nabożeństwach w kosciele.
@Monira, żyć W każdej wspólnocie i ruchu znajdziemy osoby/ rodziny, które mogą nas pociągnąć do Boga, i takie, które nas mogą zgorszyć. Taki lajf. To, co możemy, to troszczyć się o "duchową temperaturę" własną i naszej rodziny. Modlitwa, sakramenty, codzienna praca z nadprzyrodzoną perspektywą - że wszystko, co robimy, możemu ofiarować Bogu. I modlitwa, umartwienie za innych, za zbawienie świata.
Kiedyś pięknie pisałaś, że każdy nasz wybór, to wybór życia lub śmierci (teraz nie przypomnę sobie stosownego cytatu z Ewangelii, bo moja głowa pływa w prolaktynie), złamanie/ oszczędzenie trzciny nadłamanej. To jest nasze życie. k.
Komentarz
Gdyby powiedział, że rozumie to byłoby naprawdę niepokojące.
Rozumiem, że bardziej wiarygodne od nas.
A odnosząc się do komentarza Wandy - pytanie, czy rozmawiamy o rzeczywistych przekonaniach, czy o wierności posttrydenckiej i kontrreformacyjnej formie?
Tabernakulum jest natomiast w kaplicy Seminarium RM, ale nie zaglądałam do środka.
Kupiłem dziś na Jarmarku Dominikańskim książkę o duchowości bł. Piera Frassatiego. Frassati umarł w 1925 roku, więc jest absolutnie przedsoborowy. A jednocześnie będzie patronem ŚDM. Co z tego wynika?
Być może w seminarium miejsce Pisma Św jest w pobliżu Tabernakulum, szczególnie wyeksponowane. Nie wiem, nie pamiętam.
Jak chodzi o kwestie poprzedniej strony - czy wpatrywać sie w Chrystusa z klęczek czy siedząco i jak to jest możliwe, zeby funkcjonować w tym aspekcie w dwóch rożnych rzeczywistościach - to moje doświadczenie osobiste jest takie, ze przeprowadzona do neokatechumenatu poznałam Chrystusa i sakrament Eucharystii odkrywałam "na siedząco" w wymiarze uczty - i to doświadczenie bardzo mocne rzuciło mnie na kolana przed Najswietszy Sakrament w parafii.
To tak w skrocie, ale po wielu moich braciach tez to widze. Ludzie spoza KK lub tacy letni katolicy, katechizowani i przygotowywani na Drodze, po latach wchodzą w łączność z Kosciolem, takze z tym parafialnym.
Milosc Boga do mnie i do świata, ze nie pozostaje mi nic innego jak paść na kolana przed Tabernakulum - ale juz nie jako niewolnik tylko jak kochający poddany.
Milosc Boga do mnie i do świata, ze nie pozostaje mi nic innego jak paść na kolana przed Tabernakulum - ale juz nie jako niewolnik tylko jak kochający poddany.
A ja nie rozumiem w ogóle czemu którykolwiek katolik miałby się niby czuć jako ten niewolnik Pana Boga??
To zaprzeczenie wszystkiego o czym Kościół naucza, bo przecież nikt tak jak Pan Bóg nie szanuje naszej wolności ...
Skąd więc u niektórych poczucie zniewolenia?
I dla czego akurat neokatechumenat ma takie działanie "prostujące" to nieprawidłowe myślenie?
"Po owocach poznacie"
"... po tym poznają, żeście uczniami moimi, gdy miłość wzajemną mieć będziecie "
"nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni"
Jezus nie mówi czy na klęczkach, czy na siedząco....
za to
"czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek innego czynicie, wszystko na chwałę Boga czyńcie"
Dla mnie to jest wytyczna, a nie czy z powagą, czy przez taniec, czy na stojąco, czy na klęcząco, czy na dłoń, czy do ust...czy przy organach czy z gitarą...
Bóg uniżył się tak bardzo, że przyjął postać sługi, że stał się człowiekiem,że przyszedł na świat w lichej stajni, że zechciało Mu się dla na umierać podłą śmiercią i zostawić nam w kruchym, powszednim chlebie ...sądzicie, że jest tak drobiazgowy?
nie cierpię przepychanek i mądrzenia się na tematy i tak w gruncie rzeczy dla nas ludzi nieosiągalne...
ale nie wytrzymałam...no...
https://gloria.tv/media/5Ex55wevGma
http://www.traditia.fora.pl/nowa-wiosna-kosciola-posoborowego,31/chrystus-nie-zyje-neokatechumenalna-kikomodla,3191.html
JA moge napisać tylko o sobie, a nie chce sie wywnętrzać na forum. Czułam sie zniewolona przez zycie, niekochana, i samotna. Nie czułam ze Bog mnie kocha i dlatego daje mi takie zycie a nie inne.
Nie wiem czemu ten Kosciol parafialny do ktorego chodziłam cała młodość nie zdołał tego wyprostować... Faktem jest, ze dopiero na DN usłyszałam a potem na przestrzeni lat realnie doświadczyłam milosci Boga, co pozwoliło mi zaakceptować siebie i swoje zycie. A to doświadczenie z kolei jak juz pisałam, poprowadziło mnie dalej - czyli do odkrycia adoracji Najswietszegk Sakramentu.
Wielu ludzi doświadcza takiej własnie formacji chodząc do kościoła swojego parafialnego, znam takie osoby.
Ale sa tez ludzie tacy jak ja, którzy w parafii tego nie dostali - ja to dostałam na Drodze, i to Droga mnie przywiodła do uczestniczenia z żywą wiara w Mszy Sw i rożnych nabożeństwach w kosciele.
W każdej wspólnocie i ruchu znajdziemy osoby/ rodziny, które mogą nas pociągnąć do Boga, i takie, które nas mogą zgorszyć.
Taki lajf.
To, co możemy, to troszczyć się o "duchową temperaturę" własną i naszej rodziny.
Modlitwa, sakramenty, codzienna praca z nadprzyrodzoną perspektywą - że wszystko, co robimy, możemu ofiarować Bogu.
I modlitwa, umartwienie za innych, za zbawienie świata.
Kiedyś pięknie pisałaś, że każdy nasz wybór, to wybór życia lub śmierci (teraz nie przypomnę sobie stosownego cytatu z Ewangelii, bo moja głowa pływa w prolaktynie), złamanie/ oszczędzenie trzciny nadłamanej.
To jest nasze życie.
k.
Pięknie napisałaś. Aż mi się ciepło na sercu zrobiło