Moja Kingula (wkrótce 3 latka) to szkodnik nad szkodniki w rodzinie. Akurat ona , biedna, ma takiego pecha, że psuje wszystko, czego się dotknie.
Dziś zepsuła: latarkę (otworzyła i wyrwała żarówkę z wkrętu)
zrobiła dziurę w spodniach na kolanie
rozgryzła jajko ze styropianiu (które zrobiła starsza siostra w przedszkolu)
rozlała kompot na dywan
wtarła farbę (granatową) w dywan
zerwała drzwi szafki ("bujnęła" się na nich)
Wątek powstaje po to, by wspierać się w cierpliwości do naszych szkodników.
Piszcie proszę cokolwiek, bo potrzebuję wsparcia, że nie tylko moja Kinia taka pechowa
Edit: dzień w dzień modlę się o cierpliwość, bo rozsadza mnie, gdy dwójka dzieci nie psuje nic, a ta nasza mała pchełka...eh .
Komentarz
Dobrze, że nie banknot.
- stuzłotówka podgrzewana w mikrofali
- kot w lodówce prawie zahibernowany, poza tym ledwo dychał wciśnięty między szklane półki
- cudowne rozmnożenie rosołu w garnku wstawionym do ostudzenia do zlewozmywaka z zimną wodą (wody ubyło, a rosołu przybyło)
to tak na szybko
Mój obecny 10 latek też taka ciekawa i energiczna bestia. Książki zaczął czytać w ten sposób, że je rozrywał bo sprawdzał z ilu warstw są sklejone. Dziura w ścianie przy jego łóżku ponad 15 cm dobrze, że to stary był budynek, do sąsiadów się nie przebił. Śruby z zabawek powykręcane. Podobnie jak syn Agnieszki.
Uwielbiam z nim pracować, działkę kopiemy razem, kotlety, ciasta wszystko. Ma niesamowitą energię. Praca z nim to po prostu przyjemność. A jakie robi dla mnie robociki z klocków.
Bardzo pomogło
Myślałam, że coś ze mną nie tak i spośród trójki bąbli nie dopatrzyłam wychowania tej naszej buntowniczki.
Ale chyba to norma, z jednym rodzynkiem od psucia na rodzinę...
To jest dziewczyna torpeda. Nikt tyle nie napsuł rzeczy w tak krótkim czasie. Starsze dzieci w ogóle niczego nie psuły ( a bardzo twórcze są) i nic dziwnego im się raczej nie przytrafiało. Historie co to dzieci dziwnego zrobiły znałam raczej z opowiadań i prawdę mówiąc trochę zazdrościłam opowiadaczom. A tu masz - 4te dziecię i można by książkę napisać. Cdn muszę iść po dzieci
Pompejanko, to faktycznie czarna passa.
A właśnie przyklejałam nogę żołnierzowi, co go zdeptałam i był inwalidą i biedny syn co chwilę pokazywał na figurkę i :" mama, bam, bam, bam".
Ale oczywiście przylepiłam sobie do niej palec, w ostatniej chwili oderwałam, trochę bolało i palec szorstki. A poza tym już dziś walnęłam się w rączkę od wózka.
że w sensie ja czy że Katarzyna?
Ja oczywiście, że mam astygmatyzm , ale chadzam zawsze w okularach, kurde bez nich, to bym zupełnie poobijana chodziła.
A i tak się o sprzęty rozbijam.
pustynna mi tłumaczono kiedyś, że przy -1 to lepiej nosić okulary, bo wada się zwiększa szybciej.
Nie wiem ja bardzo lubię nosić okulary może dlatego, że długo już noszę. Kiedyś próbowałam soczewki, ale mi nie pasowały i dałam spokój. Okulary to jest, tylko ta moja wada drooga oj droooga i jakbym podeptała, to chyba bym trzy dni płakała.
O takie: