Co ja mogę więcej napisać, no można po oblanym egzaminie na placu poprosić o wyjazd w miasto. Oni ( egzaminatorzy ) nie bardzo to lubią bo czas im się zabiera, ale kursant ma takie prawo i tyle.
Wtedy jedziesz w miasto i masz możliwość zobaczenia trasy ( jednej z tras ) i no i w ogóle zobaczyć co i jak na mieście ( parkowania itp ).
Kiedyś wspomniał mi o tym instruktor.
Jak jest dziś nie wiem, być może coś się zmieniło.
Ale szukając na szybko przepisu mówiacego o takiej możliwości ( nie znalazłam )
Moja kuzynka zdawała kilkanaście razy. Gdy w końcu zdała - od raz wybrała się w podróż po Europie. Jest rewelacyjnym kierowcą, naprawdę.
Ja odebrałam prawko w 18 urodziny - baaaardzo dawno temu. Byłam przypadkiem beznadziejnym - przez rondo po raz pierwszy przejechałam po wysepce, na wprost:) A na egzaminie byłam jedyną osobą, która zdała. Wszyscy faceci oblali.
ale podobno trzeba łuk dobrze zrobić, można oblać górkę i wyjechać...
P.S. A wiecie, że jak nie zdacie ( tfu, tfu ) macie możliwość i tak pojechać " na miasto" , choćby po to aby sprawdzić jak sobie radzicie no i mniej więcej oblukać trasę przejazdu L-ki na egzaminie
Oblałam praktyczny. Ale.. było fajnie Teoretyczny za mną, plac poszedł super, skrzyżowania, zawracanie, parkowanie - wszystko ok. Zawaliłam zatrzymywanie w wyznaczonym miejscu po rozpędzeniu się - nigdy tego manewru nie ćwiczyłam - dwa razy zgasł mi silnik. Egzaminator, wbrew krążącym opiniom, był miły (choć śmiertelnie poważny , dał mi potem dużo uwag zwrotnych, powiedział, żeby poprawić dynamikę jazdy i jechać pewnie, i że za drugim razem powinnam zdać Więc w sumie jestem bardzo zadowolona, a mąż poszedł po lody dla mnie A, modliłam się nie tyle o zdanie egzaminu (bo na to nie liczyłam), ale żeby nie był on dla mnie maksymalnym stresem - wychodzę z teorii, a tu z moim mężem stoi nasza siostra ze wspólnoty (akurat była zapisać się na egzamin) - super pozytywna, zawsze roześmiana - gadaliśmy o głupotach i śmialiśmy się przez cały czas oczekiwania na mój praktyczny, więc na plac wyszłam rozluźniona
@Taja, wykupiłam 10 h u innego instruktora, w innej szkole, na tydzień przed egzaminem (ostatnie 2 h wyjeździłam dziś) głównie dlatego, że miałam ponad miesiąc przerwy między kursem a egzaminem. Jutro jadę się zapisać znowu (pewnie na styczeń) i znowu wezmę kilka lekcji. Główny kurs kupiłam po taniości na Grouponie za 699 zł, to teraz muszę trochę dopłacić. @Aniu49, też tak myślę i dlatego nastawiałam się dziś na rekonesans, tym bardziej, że ja w sytuacjach egzaminacyjnych bardzo się stresuję.
Zawsze sie stresuję przed jazdą i dopiero po kwadransie nabieram (wzglednej) pewnosci siebie za kierownica. Dlatego wpadłam na pomysł, żeby wykupić jedną godzinę jazdy tuż przed egz. praktycznym. Po godzinnej rozgrzewce, podjechałam sobie do WORDa i ładnie zaparkowałam, a po chwili przesiadłam się do egzaminacyjnego..i nogi mi tak nie latały... I wtedy zdałam.Warto rozwazyć ta metodę...
balum - popieram ! Ja przed egzaminem miałam godzinę jazdy (dobierałam 10 h w sumie, bo miałam przerwę między teoretycznym a praktycznym). Zwykle radziłam sobie dobrze, ale na tej "godzinie przed" popełniłam chyba wszystkie możliwe błędy (ale na czerwonym nie przejechałam . Jeździłam z jakimś "obcym" instruktorem, który mnie pierwszy raz na oczy widział i całą jazdę wznosił oczy ku niebu i ciężko wzdychał tudzież coś mamrotał pod nosem (wiedział, że zaraz jadę na egzamin). Jakieś 10 min przed końcem jazdy "przeskoczyło" coś we mnie na właściwe tory i zaczęłam jeździć normalnie - czyli dobrze. Zaraz skomentowałam to instruktorowi, że nie wiem, co się działo, ale zwykle to tak - jak teraz - jeżdżę. Odetchną z wyraźną ulgą. Na egzaminie było ok. Zdałam za pierwszym podejściem, ale też miałam raczej życzliwego egzaminatora - nie szukał dziury w całym. Wszystkim zdającym - POWODZENIA!
A ja proszę o modlitwę, cobym rozeznała, czy próbowac podchodzić jeszcze w styczniu (kasy nie mam, ale najwyżej by sie wyskrobało resztki), czy już sobie darować i próbować, jak wydobrzeję po operacji (maj, czerwiec, później?). Jakoś mnie ta druga opcja bardziej pociąga, ale może nie mam racji?
to możesz śmiało odpuścić i zdać w dogodniejszym terminie... Zimą jest o tyle gorzej, ze nie widać linii na jezdni... zetniesz zakręt to Cię mogą oblać...
Zdałam I to na zasadach przedpotopowych, bo system informatyczny padł i musieliśmy pisać na kartkach. No i nie dość, że godzinna obsuwa z tego tytułu była (oj jak mnie pod koniec pępowinka ciągnęła do S) to jeszcze po odstaniu 40 min w kolejce co by się na praktyczny zapisać dowiedzieliśmy się przy okienku, że nas zapisać nie mogą, bo nas NIE MA W SYSTEMIE X(
No ale zdałam, pierwsze koty za płoty, dziękuję wszystkim za modlitwę
ale teoretyczny jest ważny tylko pół roku, o ile się nie mylę. Na wiosn pewnie już musiałabym podchodzić do nowego teoretycznego
Jinia, jak rozmawiałam z instruktorem, to nowy egzamin ma być prostszy niż stary; 3 sytuacje drogowe, typu dojazd do skrzyżowania albo ronda i zdane i już od kilku osób słyszałam, że lepszy niż stary. Nie ma pytań typu "czy przyczepa ciągnięta przez samochód osobowy musi być 40% lżejsza od samochodu, nie więcej niż 40% cięższa, czy takiej samej wagi". Albo jak zmieniać koło w aucie! No czy ja kiedyś będę zmieniać koło w aucie?? Przecież mam męża!!!
Oj, a zawsze będziesz jechała z męzem? Ty na męża tak nie licz, tylko się naucz tego, bo Cię koło zaskoczy w środku ciemnego lasu. Gratuluję zdanego egzaminu
Oj, a zawsze będziesz jechała z męzem? Ty na męża tak nie licz, tylko się naucz tego, bo Cię koło zaskoczy w środku ciemnego lasu. Gratuluję zdanego egzaminu
Komentarz
Ja odebrałam prawko w 18 urodziny - baaaardzo dawno temu. Byłam przypadkiem beznadziejnym - przez rondo po raz pierwszy przejechałam po wysepce, na wprost:) A na egzaminie byłam jedyną osobą, która zdała. Wszyscy faceci oblali.
Więc w sumie jestem bardzo zadowolona, a mąż poszedł po lody dla mnie
A, modliłam się nie tyle o zdanie egzaminu (bo na to nie liczyłam), ale żeby nie był on dla mnie maksymalnym stresem - wychodzę z teorii, a tu z moim mężem stoi nasza siostra ze wspólnoty (akurat była zapisać się na egzamin) - super pozytywna, zawsze roześmiana - gadaliśmy o głupotach i śmialiśmy się przez cały czas oczekiwania na mój praktyczny, więc na plac wyszłam rozluźniona
Ja muszę przy testach posiedzieć ale mi się nie chce
Teorię podobno muszę zdać w grudniu żeby się załapać na stare warunki.
@Aniu49, też tak myślę i dlatego nastawiałam się dziś na rekonesans, tym bardziej, że ja w sytuacjach egzaminacyjnych bardzo się stresuję.
Ja przed egzaminem miałam godzinę jazdy (dobierałam 10 h w sumie, bo miałam przerwę między teoretycznym a praktycznym). Zwykle radziłam sobie dobrze, ale na tej "godzinie przed" popełniłam chyba wszystkie możliwe błędy (ale na czerwonym nie przejechałam . Jeździłam z jakimś "obcym" instruktorem, który mnie pierwszy raz na oczy widział i całą jazdę wznosił oczy ku niebu i ciężko wzdychał tudzież coś mamrotał pod nosem (wiedział, że zaraz jadę na egzamin). Jakieś 10 min przed końcem jazdy "przeskoczyło" coś we mnie na właściwe tory i zaczęłam jeździć normalnie - czyli dobrze. Zaraz skomentowałam to instruktorowi, że nie wiem, co się działo, ale zwykle to tak - jak teraz - jeżdżę. Odetchną z wyraźną ulgą.
Na egzaminie było ok. Zdałam za pierwszym podejściem, ale też miałam raczej życzliwego egzaminatora - nie szukał dziury w całym.
Wszystkim zdającym - POWODZENIA!