Mam cudną dziewczynkę urodzoną w 34tym tygodniu. O żadnym przystawianiu nie było na początku mowy - sonda do brzuszka i tyle. Mleko ściągałam i odkąd tylko się pojawiło - to dostawała moje mleko. Kolejnym etapem (po kilkunastu dniach) było karmienie z butelki. Pierwsze przystawienie do piersi - chyba po miesiącu.
Najpierw - jedno karmienie dziennie (tak jak pisała AB z ważeniem przed i po karmieniu), później - dwa, później - co drugie. Duży był nacisk na to, żeby nie zmęczyć dziecka. Tak jak już wcześniej dziewczyny pisały - najważniejsze jest, żeby dzieciątko nabrało sił, na przystawianie przyjdzie czas.
U mnie epilog był taki, że po wyjściu do domu przeszłyśmy na wyłączne karmienie piersią, które obydwu nam służyło do roku i 9mcy:-).
To napewno bardzo trudny moment - nikt nie planuje rodzić przedwcześnie, a rozdzielenie z własnym dzieckiem jest ekstremalnie bolesne - coś o tym wiem.
Ja bym stawiała na wspieranie Bratanicy w małych krokach:
1. Odciągać pokarm - tak często jak jest zalecane, nie martwić się, że nie ma - ściągać. Przy ściąganiu - dobrze jest myśleć o dziecku, można wąchać jakiś jego ciuszek, jak również wyobrażać sobie elementy wodne takie jak potoki, tryskające źródła (wiem, brzmi jajcarsko, ale sama tego nie wymyśliłam i to naprawdę działa;-).
2. Starać się być przy dziecku tyle, ile to możliwe.
3. Zapytać, czy można głaskać - tak duże dzieci z reguły można (otwiera się jedno okienko w inkubatorku), można do dziecka mówić, ono przecież ten głos zna i pamięta.
4. Zapytać, czy można kangurować, ew. od kiedy można kangurować -wiadomo, że kangurowanie pomaga w rozwoju, ma wpływ na funkcje min. oddechowe (to nie jest przystawianie, tylko kładzenie dziecka na odsłoniętym dekolcie/klatce, z wierzchu można okryć kocykiem).
5. Z personelem rozmawiać, pytać. To nie ich wina, że dziecko jest w inkubatorze (no, przynajmniej tak podejrzewam). Omówić plan przystawiania do piersi - na kiedy można się nastawiać, że będzie to możliwe. Tak jak już pisały dziewczyny - karmienie piersią wcześniaka jest możliwe, ale dojście do tego momentu może trochę zająć.
6. Wypoczywać, spać, jeść i pić, jak trzeba - wypłakać się i dać się przytulić.
Agnieszka w Polsce są inne realia, nawet kangurować nie można. Młody dostaje MM, bo matce ze stresu resztki mleka zanikły. Jak można mieć coś z zapachem dziecka jezeli nawet przytulić przez chwilę nie można. Dziecko samodzielnie oddychające, wszystkie parametry życiowe w normie.
U mnie dwa razy wcześniaki 36 tydzień - 2350 i 2300. Synek dwa dni w inkubatorze, ale pozwalali dokarmiać i nawet mogłam to sama robić (włożyć ręce do inkubatora, podać mleko, pogłaskać). Dzieciaki też miały problem z utrzymaniem temperatury, córka dodatkowo miała osłabiony odruch ssania-w obu przypadkach skończyło się butlą, nie udało mi się karmić piersią. Żałuję, że nie było czegoś takiego jak "kangurowanie", że nie można było tych moich dzieci poprzytulać -przecież w kontakcie skóra ze skórą, po odpowiednim okryciu byłoby tak samo ciepło jak w inkubatorze (dodam,że nie miały żadnych poważniejszych dolegliwości), a dla rozwoju emocjonalnego taki kontakt jest bezcenny, bo przecież powinny to mieć w pakiecie jeszcze przez miesiąc, w brzuchu. Ale niestety, do takiego podejścia jeszcze nam daleko...
Ja też urodziłam w 36 tc. i małą (2450g) od razu wsadzono do inkubatora (trudności adaptacyjne, niski poziom cukrów). Przez 3 dni odciągałam ręcznie po 2-3 ml, raz z laktatora udało się ze 30ml. 3x na dobę wyciągali ją i podawali mi do karmienia, przy czym pierwszego dnia w ogóle nie chciała/nie miała siły jeść. Na inkubatorze wisiała karta, gdzie było zaznaczone, co dostaje do jedzenia i ile, wiem, ze w II dobie dokarmiali ją mieszanką (też nie chciała jeść). W III powiedzieli, że już jest tak źle (waga 2230g, 9% utraty masy), że dostanie kroplówkę dożylną. W IV dobie miałam nawał pokarmu - w końcu mleko ruszyło w dużych ilościach. I dostałam małą do pokoju. Bardzo ważne jest, żeby odciągać prawidłowo i regularnie, nawet jak wydaje się, ze nic nie leci.
W moim szpitalu był taki problem, że pielęgniarki bały się wyciągać tak małego dziecka z inkubatora z tymi wszystkimi kablami i kroplówką. Rozmawiałam o tym z ordynatorką i ona nie widziała zagrożenia. Mówiła, żeby podsunąć fotel do karmienia bliżej inkubatora. To, że mi niedawano dziecka do karmienia, to nie było zlecenie ordynatora, tylko wola pielęgniarek, które nie umiały/nie miały czasu tego zorganizować. Nie pozwolono mi też odciągniętego moim laktatorem mleka podawać dziecku, gdyż był niesterylny. Szpital laktatorów nie używał. Potem też zabrakło sterylnych naczyń do odciągania...... Przetrwałyśmy. Od IV doby dziecko dostaje tylko moje mleko z piersi.
Dorota, może przydałaby się dziewczynie instrukcja, jak prawidłowo odciągać ręcznie, bo niektóre położne/pielęgniarki takie bzdury wygadują, że załamać się można.
Nie pozwalają utulić, bo dziecko musi być w inkubatorze, żeby nie straciło temperatury...
Tylko że najlepszym inkubatorem, zaraz po łonie matki, są jej ramiona! Inkubator może i daje ileś tam stopni celsjusza, ale...jest zimny! Dziecko doskonale wyczuwa różnicę między nim a przytuleniem matki, które oprócz ciepła daje jej zapach, bicie serca, czułość...
W wielu już szpitalach na świecie odchodzi się od inkubatorów jako najlepszego środka ratunkowego dla wcześniaków. Są szpitale, gdzie się kanguruje prawie 24 h na dobę, ze świetnymi rezultatami. Włożyć małego mamie za bluzkę, nigdzie nie będzie mu cieplej i bezpieczniej
Ale wiem, wiem, pierwsze dziecko, onieśmielenie, betonowe pielęgniary...
Szkoda maluszka i jego mamy
Walcz Dorota za nią, pomagaj, namów do bycia niezmordowanie upierdliwą, tak jak to pisała Nika. Nawet jak oficjalnie "nie wolno", personel pewnie zmięknie wobec determinacji matki
Urodziłam w 28tc z wagą 1350g. I wyjmowany był z inkubatora na drugi dzień, karmić się nie miała siły, ale jak podrósł to jadł. Dzieci wsadzano matkom za bluzki, dlatego radzono nosić bluzki z dużym dekoltem. A karmiłam go potem prawie do czwartych urodzin.
Co do konieczności przebywania w inkubatorze to dodam, że jak stwierdzono u mnie półpasiec w IV/V dobie, to wyleciałam ze szpitala w trymiga, a dziecko już inkubatora przestało potrzebować, i okazało się całkowicie zdrowe, zdolne pójść do domu.
Dzisiaj jest już dużo lepiej. Matce dali dzieciątko gdy ta za moją radą poszła i powiedziała że podpisze papier że wyjmie dziecko z inkubatora na własną odpowiedzialność. Dziecko jest już wyjęte z inkubatora, niestety nadal karmione MM, i na innej sali niż matka, która musi do niego przychodzić. Jak będą razem to myślę ze wszystko się ułoży.
Dzisiaj jest już dużo lepiej. Matce dali dzieciątko gdy ta za moją radą poszła i powiedziała że podpisze papier że wyjmie dziecko z inkubatora na własną odpowiedzialność.
rozumiem, że gdy się pogorszy to weźmiesz za to na siebie odpowiedzialność. Nie wiedziałaś dziecka, nie znasz dokładnie jego sytuacji zdrowotnej i namawiasz mamę na takich decyzji. Gratuluję odwagi.
Co do konieczności przebywania w inkubatorze to dodam, że jak stwierdzono u mnie półpasiec w IV/V dobie, to wyleciałam ze szpitala w trymiga, a dziecko już inkubatora przestało potrzebować, i okazało się całkowicie zdrowe, zdolne pójść do domu.
Kobieta po porodzie może nie być w stanie do działania,nawet jeśli na co dzień należy do ,,wyszczekanych",to po porodzie może być miękka i podatna na autorytarny ton personelu.Bardzo ważne,żebyś w miarę możliwości walczyła za nią,wspierała i nie dała zwariować.(To do Doroty oczywiście)
Ja mialam wybór - mogłam leżeć w sali i beczec..... (co na początku czyniłam) albo zadbac o dziecko i siebie i walczyc narazając sie na opinie upierdliwca, ale mnie bylo latwiej, ludziska z forum sie modlili @};-
Dzisiaj jest już dużo lepiej. Matce dali dzieciątko gdy ta za moją radą poszła i powiedziała że podpisze papier że wyjmie dziecko z inkubatora na własną odpowiedzialność.
rozumiem, że gdy się pogorszy to weźmiesz za to na siebie odpowiedzialność. Nie wiedziałaś dziecka, nie znasz dokładnie jego sytuacji zdrowotnej i namawiasz mamę na takich decyzji. Gratuluję odwagi.
@kitek - co Ty wiesz o tym, co i kogo @Dorota. widziała i na ile zna sytuację tego dziecka?
A teraz będzie komentarz, od którego nie mogę się powstrzymać, jak czytam takie głupoty: Najlepiej robić choćby i najdurniejsze i najbardziej szkodliwe rzeczy dla zdrowia swego lub swoich dzieci, byle tylko odpowiedzialność brał za to lekarz, prawda?
Matka ma juz dziecko ze soba na sali. Mleko też ma, bo odciągała laktatorem. Tyle że młody dostaje je z butli, bo karmiony był smokiem i nie wie do czego służy pierś.
Niech próbuje przystawiać, to może się maluch nauczy, że najlepiej z bezpośredniego dystrybutora. Zosia się nauczyła skutecznie pić prosto z piersi mając 6 tygodni, Maciek miał prawie 3 miesiące, a Kajtuś 2 tygodnie.
@Dorota. - jest szansa na konsultację z doradcą laktacyjnym? Może wskazana byłaby rehabilitcja odruchu ssania? Może warto zrezygnować z tej butli na rzecz palca z drenem? Palec przynajmniej można dziecku zaaplikować wystarczająco głęboko do buźki, żeby potem było w stanie prawidłowo uchwycić pierś. Próby przystawiania warto prowadzić, gdy dziecko nie jest bardzo głodne i rozdrażnione. Może warto zacząć od uciągnięcia trochę laktatorem, żeby lepiej leciało i żeby nie zniechęcać małego człowieka?
Kiedyś (10 lat temu) przy rzeczonym szpitalu była poradnia laktacyjna -całkiem niezła, ale obawiam się że to już historia. Niestety pielęgniarki nie pomagają młodej mamie w karmieniu, na oddział nie może wejść osoba z zewnątrz. Warto byłoby owszem tylko jak? Mówiłam Młodej jak może pobudzić karmienie, jak masować dziasełko od środka, ale to tylko gadanie, nie mam możliwości pokazania jej tego praktycznie. Mama ma plan taki- utuczyc dziecko i jak najszybciej zwiewać do domu. A w domu zacząć zmagać się z karmieniem.
Komentarz
Mam cudną dziewczynkę urodzoną w 34tym tygodniu. O żadnym przystawianiu nie było na początku mowy - sonda do brzuszka i tyle. Mleko ściągałam i odkąd tylko się pojawiło - to dostawała moje mleko. Kolejnym etapem (po kilkunastu dniach) było karmienie z butelki. Pierwsze przystawienie do piersi - chyba po miesiącu.
Najpierw - jedno karmienie dziennie (tak jak pisała AB z ważeniem przed i po karmieniu), później - dwa, później - co drugie. Duży był nacisk na to, żeby nie zmęczyć dziecka. Tak jak już wcześniej dziewczyny pisały - najważniejsze jest, żeby dzieciątko nabrało sił, na przystawianie przyjdzie czas.
U mnie epilog był taki, że po wyjściu do domu przeszłyśmy na wyłączne karmienie piersią, które obydwu nam służyło do roku i 9mcy:-).
To napewno bardzo trudny moment - nikt nie planuje rodzić przedwcześnie, a rozdzielenie z własnym dzieckiem jest ekstremalnie bolesne - coś o tym wiem.
Ja bym stawiała na wspieranie Bratanicy w małych krokach:
1. Odciągać pokarm - tak często jak jest zalecane, nie martwić się, że nie ma - ściągać. Przy ściąganiu - dobrze jest myśleć o dziecku, można wąchać jakiś jego ciuszek, jak również wyobrażać sobie elementy wodne takie jak potoki, tryskające źródła (wiem, brzmi jajcarsko, ale sama tego nie wymyśliłam i to naprawdę działa;-).
2. Starać się być przy dziecku tyle, ile to możliwe.
3. Zapytać, czy można głaskać - tak duże dzieci z reguły można (otwiera się jedno okienko w inkubatorku), można do dziecka mówić, ono przecież ten głos zna i pamięta.
4. Zapytać, czy można kangurować, ew. od kiedy można kangurować -wiadomo, że kangurowanie pomaga w rozwoju, ma wpływ na funkcje min. oddechowe (to nie jest przystawianie, tylko kładzenie dziecka na odsłoniętym dekolcie/klatce, z wierzchu można okryć kocykiem).
5. Z personelem rozmawiać, pytać. To nie ich wina, że dziecko jest w inkubatorze (no, przynajmniej tak podejrzewam). Omówić plan przystawiania do piersi - na kiedy można się nastawiać, że będzie to możliwe. Tak jak już pisały dziewczyny - karmienie piersią wcześniaka jest możliwe, ale dojście do tego momentu może trochę zająć.
6. Wypoczywać, spać, jeść i pić, jak trzeba - wypłakać się i dać się przytulić.
Powodzenia!
Chwila, chwila, to pielęgniarki nie pozwalają czy lekarze? Warto rozmawiać z lekarzem i na jego decyzje się powoływać.
Czytam, czytam i nie widzę, żeby gdzieś było o jakiś rozmowach - czy ona (lub jej mąż) w ogóle próbują rozmawiać z personelem?
Ja też urodziłam w 36 tc. i małą (2450g) od razu wsadzono do inkubatora (trudności adaptacyjne, niski poziom cukrów). Przez 3 dni odciągałam ręcznie po 2-3 ml, raz z laktatora udało się ze 30ml. 3x na dobę wyciągali ją i podawali mi do karmienia, przy czym pierwszego dnia w ogóle nie chciała/nie miała siły jeść. Na inkubatorze wisiała karta, gdzie było zaznaczone, co dostaje do jedzenia i ile, wiem, ze w II dobie dokarmiali ją mieszanką (też nie chciała jeść). W III powiedzieli, że już jest tak źle (waga 2230g, 9% utraty masy), że dostanie kroplówkę dożylną. W IV dobie miałam nawał pokarmu - w końcu mleko ruszyło w dużych ilościach. I dostałam małą do pokoju. Bardzo ważne jest, żeby odciągać prawidłowo i regularnie, nawet jak wydaje się, ze nic nie leci.
W moim szpitalu był taki problem, że pielęgniarki bały się wyciągać tak małego dziecka z inkubatora z tymi wszystkimi kablami i kroplówką. Rozmawiałam o tym z ordynatorką i ona nie widziała zagrożenia. Mówiła, żeby podsunąć fotel do karmienia bliżej inkubatora. To, że mi niedawano dziecka do karmienia, to nie było zlecenie ordynatora, tylko wola pielęgniarek, które nie umiały/nie miały czasu tego zorganizować. Nie pozwolono mi też odciągniętego moim laktatorem mleka podawać dziecku, gdyż był niesterylny. Szpital laktatorów nie używał. Potem też zabrakło sterylnych naczyń do odciągania...... Przetrwałyśmy. Od IV doby dziecko dostaje tylko moje mleko z piersi.
Dorota, może przydałaby się dziewczynie instrukcja, jak prawidłowo odciągać ręcznie, bo niektóre położne/pielęgniarki takie bzdury wygadują, że załamać się można.
Tylko że najlepszym inkubatorem, zaraz po łonie matki, są jej ramiona! Inkubator może i daje ileś tam stopni celsjusza, ale...jest zimny! Dziecko doskonale wyczuwa różnicę między nim a przytuleniem matki, które oprócz ciepła daje jej zapach, bicie serca, czułość...
W wielu już szpitalach na świecie odchodzi się od inkubatorów jako najlepszego środka ratunkowego dla wcześniaków. Są szpitale, gdzie się kanguruje prawie 24 h na dobę, ze świetnymi rezultatami. Włożyć małego mamie za bluzkę, nigdzie nie będzie mu cieplej i bezpieczniej
Ale wiem, wiem, pierwsze dziecko, onieśmielenie, betonowe pielęgniary...
Szkoda maluszka i jego mamy
Walcz Dorota za nią, pomagaj, namów do bycia niezmordowanie upierdliwą, tak jak to pisała Nika. Nawet jak oficjalnie "nie wolno", personel pewnie zmięknie wobec determinacji matki
Co do konieczności przebywania w inkubatorze to dodam, że jak stwierdzono u mnie półpasiec w IV/V dobie, to wyleciałam ze szpitala w trymiga, a dziecko już inkubatora przestało potrzebować, i okazało się całkowicie zdrowe, zdolne pójść do domu.
Dziecko jest już wyjęte z inkubatora, niestety nadal karmione MM, i na innej sali niż matka, która musi do niego przychodzić. Jak będą razem to myślę ze wszystko się ułoży.
)
A teraz będzie komentarz, od którego nie mogę się powstrzymać, jak czytam takie głupoty: Najlepiej robić choćby i najdurniejsze i najbardziej szkodliwe rzeczy dla zdrowia swego lub swoich dzieci, byle tylko odpowiedzialność brał za to lekarz, prawda?
Próby przystawiania warto prowadzić, gdy dziecko nie jest bardzo głodne i rozdrażnione. Może warto zacząć od uciągnięcia trochę laktatorem, żeby lepiej leciało i żeby nie zniechęcać małego człowieka?
-całkiem niezła, ale obawiam się że to już historia. Niestety
pielęgniarki nie pomagają młodej mamie w karmieniu, na oddział nie może
wejść osoba z zewnątrz. Warto byłoby owszem tylko jak? Mówiłam Młodej
jak może pobudzić karmienie, jak masować dziasełko od środka, ale to
tylko gadanie, nie mam możliwości pokazania jej tego praktycznie.
Mama ma plan taki- utuczyc dziecko i jak najszybciej zwiewać do domu. A w domu zacząć zmagać się z karmieniem.