Żal mi tej babeczki, dziennikarze to takie świnie....śmieszno i straszno... kiedyś czytałam jakiś artykulik prasowy że pani ta na kolana przed o. Rydzykiem przy spotkaniu upadła i chciała go w rękę całować... za chwilę kobieta będzie się czuła jak ta, którą uwodził agent żeby jej wręczyć łapówkę...jeśli już się tak nie czuje...
Kasiu - rozumiem Cię ale Twój przypadek jest raczej wyjątkiem niż regułą. Regułą, obecną normą społeczną jest posiadanie 1-2 dzieci. Czy Twoja znajoma gdyby mogła donosić ciążę to miałaby więcej dzieci? jeśli tak, jest jak Ty...ale przeciętna kobieta chce 1-2. Te co się leczą na bezpłodność, co mają jedynaków - chcą drugie dziecko...i na ogół tylko drugie. Ludzie którzy mają kilka, kilkanaście embrionów po in vitro wykorzystują je na jedną czy dwie ciąże a reszta leży. Ja gdybym sie poddała in vitro poczuwałabym sie do "wykorzystania" wszystkich embrionów. Ale ci co tak cierpią z powodu bezpłodności, i tak nie planują zwykle więcej niż przewiduje niepisana norma. Chyba że są to osoby bardzo wierzące które marzyły o wielodzietnej rodzinie. Ale ile takich jest?? Nawet pośród rodzin katolickich, praktykujących nikt sie nie dziwi, jak się zatrzymuje na jednym, dwojgu dzieciach. Wielodzietność to margines nawet wśród ludzi pobożnych.
I jeszcze jedno - parę osób zadało pytanie: JAK ZAMIERZASZ TO ZROBIć, aby twoje córki dochowały cnotę do ślubu. Wiecie co...czytałam wywiad w plotkarskiej gazecie z byłą miss świata, która ma jedynego synka, ładuje w niego zwyczajem tzw. klasy średniej megaedukację, chłopczyk ma "za dużo zajęć" ale "po to żeby potem (?) mógł wybrać co go pasjonuje"(!!!), a konkluzja jest taka: "chciałabym żeby skończył którąś z prestiżowych uczelni na zachodzie".
Pytam: dlaczego NIKT NIE PYTA TEJ PANI I JEJ PODOBNYCH RODZICóW, którzy fundują (=narzucają!!!!!!!!!) taką edukację dziecku - JAK ZAMIERZA TO ZROBIć, żeby gówniarz był na Harwardzie czy innym Oksfordzie? Takie kwestie nie podlegają dyskusji, "życzę sobie żeby studiował na prestiżowej uczelni" i kropka. A jak chłopak będzie chciał iść do technikum i skończyć na tym? albo uprze się studiować w Polsce? albo zapragnie wstąpić do zakonu po maturze? albo po gimnazjum powie że ma gdzieś i idzie do zawodówki bo chce być mistrzem kuchni albo zegarmistrzem?nie, nie ma zmiłuj, ma być na prestiżowej uczelni, won za granicę!
bo jak chodzi o karierę, kasę, to jest neodogmat, tego nikt nie śmie podważyć, a jak rodzic oświadcza że chce żeby córki się nie puściły, to "oooooo, a jak zamierzasz to zrobić!". Jeśli rodzice posyłają dzieciaka na angielski nikt nie mówi, że tłamszą tym jego wolność, - a jak rodzice wkładają córce że ma nie dawać d. bez ślubu, to tyrania albo utopia...!
Musze sie z Toba zgodzic, chcialabym byc wielodzietna,ale chyba raczej nie bede,znajoma tez by chciala.To moze wyjatki,wynika to z wiary.Ale innych ludzi nie zmienimy,po prostu.Ja mam 3 rodzenstwa(jedno u Jezusa) i ciesze sie bardzo,ze nie jestem sama na swiecie,dlatego tez bardzo bym chciala by moja Veronica miala rodzenstwo.Moze sie uda.
Komentarz
Kasiu - rozumiem Cię ale Twój przypadek jest raczej wyjątkiem niż regułą. Regułą, obecną normą społeczną jest posiadanie 1-2 dzieci. Czy Twoja znajoma gdyby mogła donosić ciążę to miałaby więcej dzieci? jeśli tak, jest jak Ty...ale przeciętna kobieta chce 1-2. Te co się leczą na bezpłodność, co mają jedynaków - chcą drugie dziecko...i na ogół tylko drugie. Ludzie którzy mają kilka, kilkanaście embrionów po in vitro wykorzystują je na jedną czy dwie ciąże a reszta leży. Ja gdybym sie poddała in vitro poczuwałabym sie do "wykorzystania" wszystkich embrionów. Ale ci co tak cierpią z powodu bezpłodności, i tak nie planują zwykle więcej niż przewiduje niepisana norma. Chyba że są to osoby bardzo wierzące które marzyły o wielodzietnej rodzinie. Ale ile takich jest?? Nawet pośród rodzin katolickich, praktykujących nikt sie nie dziwi, jak się zatrzymuje na jednym, dwojgu dzieciach. Wielodzietność to margines nawet wśród ludzi pobożnych.
I jeszcze jedno - parę osób zadało pytanie: JAK ZAMIERZASZ TO ZROBIć, aby twoje córki dochowały cnotę do ślubu. Wiecie co...czytałam wywiad w plotkarskiej gazecie z byłą miss świata, która ma jedynego synka, ładuje w niego zwyczajem tzw. klasy średniej megaedukację, chłopczyk ma "za dużo zajęć" ale "po to żeby potem (?) mógł wybrać co go pasjonuje"(!!!), a konkluzja jest taka: "chciałabym żeby skończył którąś z prestiżowych uczelni na zachodzie".
Pytam: dlaczego NIKT NIE PYTA TEJ PANI I JEJ PODOBNYCH RODZICóW, którzy fundują (=narzucają!!!!!!!!!) taką edukację dziecku - JAK ZAMIERZA TO ZROBIć, żeby gówniarz był na Harwardzie czy innym Oksfordzie? Takie kwestie nie podlegają dyskusji, "życzę sobie żeby studiował na prestiżowej uczelni" i kropka. A jak chłopak będzie chciał iść do technikum i skończyć na tym? albo uprze się studiować w Polsce? albo zapragnie wstąpić do zakonu po maturze? albo po gimnazjum powie że ma gdzieś i idzie do zawodówki bo chce być mistrzem kuchni albo zegarmistrzem?nie, nie ma zmiłuj, ma być na prestiżowej uczelni, won za granicę!
bo jak chodzi o karierę, kasę, to jest neodogmat, tego nikt nie śmie podważyć, a jak rodzic oświadcza że chce żeby córki się nie puściły, to "oooooo, a jak zamierzasz to zrobić!". Jeśli rodzice posyłają dzieciaka na angielski nikt nie mówi, że tłamszą tym jego wolność, - a jak rodzice wkładają córce że ma nie dawać d. bez ślubu, to tyrania albo utopia...!