Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!
T. Gabiś:
"Rzecz prosta, dyskusja z poglądem, że Niemcy odnoszą specjalne
korzyści z uczestnictwa w unii walutowej, jest już od samego początku
bardzo trudna, jego zwolennicy wychodzą bowiem z dziwacznego
założenia, że dobrobyt narodu i siła gospodarki zależą od tego, jakie
nadruki widnieją na kolorowych papierkach nazywanych pieniądzem. Wobec
kompletnej irracjonalności takiego założenia, zdradzającej
propagandowo-perswazyjny, a nie merytoryczny charakter poglądu o
dobrodziejstwach euro dla Niemców, racjonalne argumenty są raczej
bezsilne. Niemniej jednak należy się nim zająć, ponieważ jego
upowszechnianie jest ze wszech miar szkodliwe zarówno na płaszczyźnie
czysto intelektualnej, jak i, by tak rzec, pedagogiczno-psychologicznej,
fałszuje bowiem i błędnie identyfikuje prawdziwe warunki i przyczyny
sukcesów gospodarczych. W tym miejscu warto zwrócić uwagę na
zdumiewający i zagadkowy fakt, że w Polsce ukazały się tylko dwie
książki analizujące historię wprowadzenia i funkcjonowanie wspólnej
waluty, mianowicie świetna praca Philippa Bagusa Tragedia euro (przeł.
J. Wozinski, Instytut Misesa, Warszawa 2011, oraz, utrzymana w bardziej
publicystycznym stylu, Ostatnie lata euro Bruno Banduleta (przeł.
T.Gabiś, Wektory Wrocław 2011)."
http://nowadebata.pl/2012/09/14/niemcy-w-kleszczach-unii-walutowej-czesc-1/
"Niektórzy nie potrafią sobie psychologicznie poradzić z faktem, że
Niemcy – ci „źli, brzydcy Niemcy”, którzy przegrali dwie wojny światowe,
dokonali różnych złych rzeczy, skrzywdzili inne narody – odbudowali
się, wysforowali na czoło, wygrywają konkurencję z prawie wszystkimi
krajami na świecie i mają najsilniejszą gospodarkę w Europie. W oczach
wielu ludzi jest to krzycząca dziejowa niesprawiedliwość i zarazem coś
racjonalnie niewyjaśnialnego; zarówno ich poczucie moralne, jak i rozum
faktu tego nie chcą zaakceptować. Dlatego, aby zracjonalizować jakoś
to, co niesprawiedliwe i niepojmowalne, usilnie starają się wykryć jakiś
„brudny trik”, którym posługują się Niemcy wygrywający z innymi na polu
gospodarczym. Powtarza się przeto bajkę, że ludzie w na całym świecie
tak chętnie kupują niemieckie wyroby, ponieważ istnieje… waluta wspólna
dla 17 europejskich krajów (pomijam tu pojawiające się czasami w
tekstach naszych publicystów horrendalne brednie, że swoją pozycję
gospodarczą Niemcy zawdzięczają „Planowi Marshalla” albo
gastarbeiterom). Swoich sukcesów gospodarczych Niemcy nie mogą tak po
prostu zawdzięczać temu, kim są i jak działają, muszą one mieć źródło w
„nieuczciwej konkurencji”, „machinacjach walutowych”, „drenowaniu”
innych, czyli, mówiąc wprost, muszą pochodzić z jakiejś formy „wyzysku”,
„oszustwa”, „kradzieży”, których ofiarą padają inni. Psychologicznym
źródłem tego typu myślenia jest zawiść, stymulująca niechęć lub wręcz
nienawiść do „perfidnych szwabów”, winnych temu, że innym gorzej się
wiedzie. Jak zawsze jest to błędne koło: zawiść wobec tych, którzy
lepiej sobie radzą dzięki swoim talentom i wysiłkom, hamuje i osłabia
twórcze ambicje zawistników, przez co radzą sobie oni jeszcze gorzej,
więc ich zawiść wobec wygrywających konkurencję rośnie itd."
http://nowadebata.pl/2012/11/09/niemcy-w-kleszczach-unii-walutowej-czesc-2/
Komentarz
Jak to możliwe, że choć udział Niemców w ludności świata wynosi
1,14%, to ich udział w światowych eksportach – 9-10%, natomiast udział
Francji w ludności świata tylko nieco mniej (niecały 1%), ale jej udział
w światowych eksportach – 3,8%? Dlaczego w 2009 roku Niemcy sprzedały
za granicę prawie tyle samo, co Wielka Brytania, Francja i Włochy razem
wzięte? Dlaczego dla Republiki Południowej Afryki Niemcy są drugim (po
Chinach) dostawcą towarów a Francja dziewiątym? Zamiast zastanawiać się
nad tym, jakie są tego prawdziwe przyczyny tego stanu rzeczy, bajdurzy
się o cudownym wpływie euro na sprzedaż niemieckich towarów w innych
krajach. Aby raz na zawsze zakończyć te jałowe dyskusje, odsyłam do
artykułu Götza Zeddiesa z Instytutu Badań Gospodarczych w Halle Der Euro als Triebfeder des deutschen Exports?
(Euro jako sprężyna niemieckiego eksportu?) zamieszczonym w Discussion
Papers (listopad 2001) wydawanych przez Center for European Governance
and Economic Development Research Uniwersytetu Georga Augusta w
Getyndze, w którym ten powielany uparcie nonsens został za pomocą
niepodważalnych – logicznych i empirycznych – argumentów obalony.
Jego propagowanie (i akceptowanie!) zwalnia z konieczności
poszukiwania odpowiedzi na podstawowe pytanie, dlaczegóż to mianowicie
niemieckie przedsiębiorstwa znajdują tylu nabywców na swoje towary także
poza granicami kraju tzn. mają większy niż przedsiębiorstwa innych
krajów promień sprzedaży. Dlaczego Niemcom udaje się sprzedać swoje
wyroby tak wielu wymagającym klientom na całym świecie? Dlaczego kupują
oni akurat wyroby niemieckie a nie inne? Dlaczego tak je sobie
upodobali? Skąd bierze się tak wielki popyt na niemieckie produkty? To
są pytania, na które należałoby odpowiedzieć, zamiast pleść banialuki o
cudownym wpływie euro na niemiecki eksport. A przecież odpowiedź na nie
jest banalnie prosta: ponieważ sprzedający potrafią coś wartościowego i
pożądanego przez innych wyprodukować.
http://nowadebata.pl/2012/11/09/niemcy-w-kleszczach-unii-walutowej-czesc-2/
ok robią solidnie i dobrze - sam mam niemiecką maszynę, ale
bez wspólnej waluty dla Niemców i reszty Europy - niemiecka produkcja byłaby zwyczajnie za droga dla Greków, Hiszpanów, Włochów, itp. i Niemcy nigdy by nie osiągnęli takiego eksportu.
jednak wrażenie mam takie, że i przed euro Niemcy radziły sobie świetnie,
poza tym nie wiem na ile te ubogie kraje ważą na niemieckim eksporcie
w 2009 sprzedaż Niemiec w strefie euro osiągnął 40 % całego eksportu + 20 % do pozostałych krajów EU.
Kurs wymiany pozostałych krajów EU jest ściśle powiązany z kursem Euro.
http://berlin.trade.gov.pl/pl/aktualnosci/article/y,2011,a,14024,.html
Czyli sprzedaż Niemiec w samej Europie to 60 % ich całego eksportu.
Chyba nie mało, co?
http://suite101.com/article/germany-s-trade-buddies-a10156
Top 15 Countries for German Exports in 2005
- France ... US$99 billion (10.2% of total German exports)
- U.S. ... $85.5 billion (8.8%)
- U.K. ... $76.7 billion (7.9%)
- Italy ... $67 billion (6.9%)
- Netherlands ... $59.2 billion (6.1%)
- Belgium ... $54.4 billion (5.6%)
- Austria ... $52.4 billion (5.4%)
- Spain ... $49.5 billion (5.1%)
- Switzerland ... $36.9 billion (3.8%)
- China ... $31.1 billion (3.2%)
- Poland ... $25.3 billion (2.6%)
- Czech Republic ... $23.3 billion (2.4%)
- Sweden ... $21.4 billion (2.2%)
- Russia ... $19.4 billion (2.0%)
- Japan ... $16.5 billion (1.7%)
widać wyraźnie - kraje europejskie w czołówceps. może sam coś znajdziesz też ?
http://www.indexmundi.com/facts/germany/export-value-index
wartość w roku 2000 = 100 jednostek
wartość w roku 2010 = 230 jednostek
Mamy się tutaj coraz gorzej - mnie na razie co prawda nic nie brakuje, Myszaty jest zaradny bardzo, ale...
Wczoraj przeżyłam szok.
Usiadłam sobie na głównym placu, zapaliłam papieroska i piłam Colę, gdy zobaczyłam, że starszy wiekowo facet przeszukuje kosz na śmieci. To nie był żaden pener, żaden alkoholik - biednie, ale schludnie ubrany, twarz taka bardziej inteligencka, jaką ma większość naszych rodzinnych dziadków. Szukał butelek i puszek, które tutaj można sprzedać, popatrzył na moją butelkę, ale widząc, że dopiero ją napoczęłam odszedł zmęczonym krokiem.
Zamurowało mnie - nie, to niemożliwe, nie w Niemczech!
Pobiegłam za nim, wcisnęłam mu do ręki 5 Eu, nie bardzo chciał przyjąć, miał łzy w oczach - ja też.
Myszaty mówił mi co prawda, że na ulicach jest inaczej niż wcześniej, że widać już biedę, lecz to chodziło o pozamykane sklepy, mało osób kupujących, prawie puste kawiarnie. Ze jest aż tak źle, nie sądziłam.
Nie mamy tyle pieniędzy żeby móc osoby biedne stale wspomagać, ale postanowiłam, że wszystkie butelki za które oddają zastaw będę nosiła na ten plac i stawiała obok koszy.
Czuję się okropnie - jeszcze niedawno miałam 2 godz. w tygodniu sprzątania i to były moje pieniążki, z którymi mogłam zrobić co chciałam, mogłabym więc dawać je biedakom - niestety teraz już tak mi zdrowie siadło, że nie tylko nie ma mowy o pracy, ale gdy potrzebuję gdzieś wyjść to mąż musi mnie zawieźć, bo nie mogę już chodzić.
A wracając do meritum.
Niemiecki dobrobyt jest tylko na papierze.
jest wykres niemieckiego eksportu od 1990, od 1992 jest tam raczej stały wzrost, co w połączeniu z wejściem na rynek chiński i wschodnioeuropejski nie wskazuje na korzyści z wprowadzenia euro
edit: sorki, ten wykres jest w procentach gdp
Niemcy stale radzili sobie dobrze. Ordnung must sein.
Ale Euro pomaga ssać kasę z całej Europy jak nigdy dotąd:
Zobacz na dysproporcje w bilansie handlowym:
http://maxkeiser.com/2010/02/27/germanys-exports-weigh-on-europe/
hm, czy wspólna waluta na terenie Polski preferuje jakieś gminy ?
a i dużo ciekawsze niż Niemcy są na tym wykresie Holandia i Irlandia