Pisałam już krótko o tym w wątku "trening czystości", ale potrzebuję jednak bardzo pomocy i porady, więc zakładam osobny wątek. Mój M ma 10 lat, mpdz, opóźnienie rozwoju psychoruchowego (w sumie teraz już się kwalifikuje jako upośledzenie umysłowe w stopniu lekkim), jest niesłyszący (zaimplantowany), nie mówi, plus ma problemy ruchowe. No i do tej pory nosi pieluchę. Wiem, dużo w tym naszej winy,próbowaliśmy się jej pozbyć kilka razy, ale mało konsekwentnie pewnie. Teraz dzięki narodzinom Antka mamy większą motywację, żeby M przestać wreszcie traktować jak dzidziusia, w różnych aspektach.
Jestem w domu, zaczynają się ferie, mąż ma urlop -bierzemy się za walkę z pieluchą. Problem w tym, że M absolutnie nic nie robi na sedes. Co więcej, dzisiejsza obserwacja wykazała, że on się chyba boi tego, jak widzi że siusia. Mąż mówił, że kiedy stał nad sedesem, to leciało kilka kropel, ale natychmiast przestawał. Dobra wiadomość jest taka, że najwyraźniej potrafi kontrolować zwieracze,zła -że nie wtedy,kiedy trzeba. Myślę, że jak już się uda raz, to potem pójdzie, ale jak zacząć? Czy macie jakieś wypróbowane sposoby?Czy po prostu cierpliwe zmienianie majtek i wysadzanie?
A jeśli chodzi o "numer dwa", przeczytałam tu na forum o metodzie behawioralnej z czopkami glicerynowymi -zastanawiam się, czy i w moim przypadku zadziała...?
Bardzo liczę na Waszą pomoc, rady i doświadczenie. I wsparcie, jakoś bardzo mam teraz trudny i stresowy czas, ale też nie chcę znowu tego odkładać na później, bo to później nie przychodzi i ... no. Z góry dziękuję.
Komentarz
Mój upośledzony, niesłyszący i autystyczny syn w wieku 16 lat obecnie nie siusia na stojąco prawie wcale, nie chce po prostu trzymać siusiaka w ręku, jak by się brzydził. Od zawsze siusia siedząc, nie wyciera sobie pupy dokładnie, choć pożegnał się z pieluchą w wieku 2,5 roku. Nie siusiał na powietrzu nad trzymany, nie siusiał do sedesu, tylko do nocnika, potem do wiadra i pomalutku przechodziliśmy na większe, on się bał otworu w sedesie w którym znikało wszystko, pomogła nakładka i ciemność w łazience. Obecnie też nie zapala światła.
Robiliśmy tabelkę z uśmiechami za każdy sukces, a po uśmiechu dawaliśmy w nagrodę coś słodkiego, nie jadł na co dzień nic, więc to była suuper nagroda. Musiał mieć powiązaną tabelkę wiszącą w wc z nagroda, osobno nie łapał za co to było. Tabelkę uzupełnialiśmy od ręki w łazience. Biliśmy brawo, no i bezwzględna konsekwencja, smutna buzia za wpadki od ręki, uśmiechnięta za sukces od ręki.
Potem powoli małymi kroczkami.
Np niech usiądzie i odepnie spodnie ale... siku do pieluchy (siedząc na sedesie).
Potem niech odepnie pieluchę...
dlatego przyszło mi to do głowy
(chociaż ona z innych powodów)
Brawo, brawo, brawo!!!!!