Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Krew pepowinowa, komorki macierzyste, co o tym sadzicie?

2

Komentarz

  • Ja też mam wątpliwości czy należy zwlekać z odpępnieniem kiedy występuje ryzyko niezgodności grup głównych krwi miedzy dzieckiem a matką.
    U nas mąż ma B a ja O. Obie córki odziedziczyły po ojcu B i obie miały patologiczną żółtaczkę wymagającą fototerapii (naprawdę wysokie poziomy bilirubiny).
    Dodam, że córki odpępniane były standardowo czyli zaraz po wyjściu na zewnątrz.

    Za trzy miesiące mam rodzić i zastanawiam się czy wojować z lekarzami o późne odpępnienie.
    Wprawdzie kurs genetyki na studiach miałam wieki temu ale wydaje mi się, że w przypadku nszego małżeństwa dzieci zawsze odziedziczą grupę krwi po ojcu. Bo ja jestem recesywna a mąż dominujący
    ;)( takie niepostępowe z nas małżeństwo).

  • edytowano wrzesień 2013
    @AleksandraB - to zależy, czy mąż jest homozygotą (BB) czy heterozygotą (B0). Można próbować o tym wnioskować analizując grupy krwi teściów - jeśli oboje mają B lub AB, to mąż może (ale nie musi) być homozygotą. Gdyby tak było, każde z Waszych dzieci będzie mieć grupę krwi B, bo od ojca zawsze dostanie B. Gdyby jednak mąż był heterozygotą (czyli miał jeden allel B, a drugi 0, co fenotypowo też daje grupę krwi B) - byłoby to do pewnego stwierdzenia, gdyby jedno z teściów nie miało w swojej grupie krwi "B", czyli musiałoby mieć grupę 0 lub A - to dzieci mogą z równym prawdopodobieństwem dostać od taty B, co 0. Skoro Ty masz 0, to od Ciebie zawsze dostaną 0.
  • edytowano luty 2013
    Tak! Oczywiście! Przeanalizuję grupy krwi teściów i rodzeństwa (licznego) męża.
    Ale czy jest rzeczywiście związek między żółtaczką noworodkową a niezgodnością grup głównych, i czy uzasadnione jest w takim przypadku szybkie odpepnienie dziecka.


  • Jak najbardziej, może być związek między nasiloną żółtaczką a niezgodnością w zakresie grup głównych matki i dziecka. Najpoważniejszy problem bywa w przypadku matki 0 i dziecka A. Rzadziej są problemy przy matce 0 i dziecku B. Czy wczesne odpępnienie zapobiegnie nasilonej żółtaczce - nie mam pewności. Zanim zdecydujesz o wczesnym odpęneniu zastanów się, czy Twoje dzieci nie były narażone na jakieś inne czynniki mogące nasilać żółtaczkę noworodkową - np. oksytocyna podawana w czasie porodu, osłona antybiotykowa, jakieś leki przyjmowane w ciąży?
  • Znalazłam ciekawy i przyzwoicie udokumentowany tekst o póżnym odpępnianiu:
    http://www.beyondconformity.co.nz/_blog/Hilary%27s_Desk/post/Why_Immediate_cord_clamping_must_cease/

    Warto poczytać.
  • Link nie działa :-(
  • Hmmm... to może ten zadziała:

    Hilary's desk

    Rzeczony tekst jest gdzieś w drugiej połowie strony, trzeba przewinąć wcześniejsze wpisy.
  • edytowano wrzesień 2013
    Ciekawy artykuł "Ocena etyczna badań nad komórkami macierzystymi" dała nam do myślenia, nie tylko kwestie finansowe (mamy krew pępowinową pobraną od wszystkich dzieci) ale przede wszystkim etyczne skłaniają mnie do zerwania umów.

    tekst:


    Tadeusz Pacholczyk, PhD
    National Catholic Bioethics Center, Filadelfia, Stany Zjednoczone
    Opublikowano w Medycyna Praktyczna 2010/06

    Od Redakcji: Artykuł zawiera treść wystąpienia Autora na
    Sympozjum "Dylematy etyczne w praktyce lekarskiej - czy lekarz może
    tworzyć i niszczyć ludzkie embriony?" (Warszawa, 24 marca 2010 r.),
    zorganizowanym przez Medycynę Praktyczną we współpracy z Towarzystwem
    Internistów Polskich, Naczelną Izbą Lekarską i American College of
    Physicians.




    Tłumaczyła Małgorzata Wiesner




    Zwolennicy badań nad komórkami macierzystymi od razu zaznaczają, że
    istotą tych badań jest niesienie pomocy ludziom walczącym z chorobą. To
    nie jest do końca prawda. Tylko badania nad dorosłymi komórkami macierzystymi pomagają
    ludziom. Badania wykorzystujące zarodkowe komórki macierzyste
    krzywdzą jednych w imię pomocy tym, którzy zmagają się z chorobą. Ci
    którzy popierają badania nad komórkami macierzystymi, próbują
    zdehumanizować ludzki zarodek,
    sugerując, że skoro jest on tak mikroskopijny i wygląda tak różnie od
    nas, to nie może być jednym z nas. Ta linia argumentacji wynika z
    podstawowego błędu w pojmowaniu biologii człowieka.




    Zacznijmy od zrozumienia biologii




    To prawda, że zarodek ludzki we wczesnym stadium rozwoju wyraźnie się
    różni od nas. Nie ma rąk ani stóp. Nie ma twarzy ani oczu, w które
    moglibyśmy spojrzeć. Jego wygląd jest daleki od tego, jak wyobrażamy
    sobie istotę ludzką. A jednak jest dokładnie takim samym człowiekiem jak
    każdy z nas. Spoglądając na zdjęcie ludzkiego embrionu wykonane
    mikroskopem elektronowym - małe skupisko komórek na końcu szpilki -
    zadajemy sobie pytanie: "Czy nie tak właśnie powinien wyglądać człowiek w
    najwcześniejszym stadium rozwoju?" Prawidłowej odpowiedzi na to pytanie
    nie należy szukać w religii, objawieniu czy teologii, jedynie w
    embriologii. Chociaż nie jesteśmy przyzwyczajeni do oglądania zarodków
    na zdjęciach mikroskopowych, musimy pamiętać, że takie zdjęcia pokazują,
    jak każdy z nas kiedyś wyglądał.


    Tak więc nauka nie pozostawia wątpliwości, że ludzki embrion jest człowiekiem, a nie krową, zebrą czy kotem. Takie są fakty, a dopiero potem
    wkracza religia i etyka, stawiając te oto pytania: Czy wszyscy ludzie
    powinni być traktowani w ten sam sposób? albo: Czy można jednych ludzi
    dyskryminować w interesie drugich?




    Mimo że podstawową prawdą w embriologii jest to, iż każdy z nas był
    zarodkiem, zwolennicy badań nad komórkami macierzystymi gorliwie
    przedstawiają zarodek ludzki jako coś, co różni się od reszty ludzi, nie
    jest zdolny samodzielnie
    funkcjonować, i dlatego usprawiedliwią niszczenie zarodków przez tych,
    którzy ten okres rozwoju mają już za sobą. Aby uznać nienaruszalność
    zarodka ludzkiego, należy wpierw zrozumieć, jak wyglądały początki życia
    każdego z nas, oraz uznać,
    że każdy z nas ma te same prawa bez względu na wiek, rozmiar i stopień
    zależności od innych. Te prawa zostały podkreślone w dokumentach i
    konstytucjach państw, jak na przykład w Deklaracji Niepodległości Stanów
    Zjednoczonych, która mówi, że "wszyscy ludzie stworzeni są równi, że
    Stwórca obdarzył ich pewnymi nienaruszalnymi prawami, że wśród tych praw
    jest życie...".




    Przykład ze świata zwierząt



    Bielik amerykański, symbol narodowy Stanów Zjednoczonych, jest pod
    ochroną prawną, aby nikt nie mógł go zabić lub zranić. Rygorystyczne
    prawo federalne "Bald Eagle Protection Law" zostało przyjęte w 1940
    roku, aby chronić nie tylko bielika,
    ale i jaja, które składa. Gdyby ktoś przypadkiem znalazł gniazdo bielika
    i zniszczył znajdujące się w nim jaja, byłoby to nielegalne. Gdyby ktoś
    się tego dopuścił, odpowiadałby tak samo jak w przypadku zastrzelenia
    dorosłego osobnika. Mocą
    prawa uznamy więc naukową prawdę, że jajo bielika (tzn. zarodek bielika
    znajdujący się w tym jaju) jest tą samą istotą co piękny ptak, którego
    możemy podziwiać w locie. Ustanawiamy więc prawo, które ma na celu
    ochraniać nie tylko dorosłe, ale i najmłodsze osobniki tego gatunku.
    Nawet ateiści rozumieją konieczność ochrony jaj bielika; nie jest to
    wcale kwestia religii. Skoro bielik amerykański jest cenny (w tym
    przypadku ze względów pragmatycznych - w przeciwnym
    razie gatunek by wyginął), to jego ochrona na wszystkich etapach
    istnienia wydaje się jak najbardziej właściwa.




    Taką samą logiką powinniśmy się kierować w przypadku ludzi, którzy są
    cenni nie z powodów pragmatycznych, lecz sami w sobie. To niesamowite,
    że potrafimy zrozumieć konieczność ochrony różnych gatunków zwierząt od
    najwcześniejszych
    etapów rozwoju, ale gdy chodzi o życie ludzkie, dokonujemy różnego
    rodzaju gimnastyki umysłowej, aby się oddzielić od naszych mizernych
    zarodkowych początków. Jesteśmy gotowi ochraniać zarodki zwierząt, ale
    chętnie poświęcimy naszych zarodkowych braci i siostry na
    rozczłonkowanie w ofierze ołtarza komórek macierzystych. Jest to smutna
    ilustracja moralnego chaosu współczesnego świata.




    Znaczenie moralnie dopuszczalnych alternatyw




    Nie można mylić sprzeciwiania się badaniom na zarodkowych komórkach
    macierzystych ze sprzeciwem wobec badań nad komórkami macierzystymi w
    ogóle. Większość badań, w których wykorzystuje się komórki macierzyste,
    jest moralnie dopuszczalna i godna pochwały. Wszyscy możemy z czystym
    sumieniem popierać wiele ekscytujących i obiecujących kierunków badań
    nad komórkami macierzystymi, na przykład te w których wykorzystuje się
    komórki macierzyste z krwi pępowinowej lub komórki dorosłe. Nowe
    odkrycia, w których zastosowano technikę wytwarzania tzw. indukowanych
    pluripotentnych komórek macierzystych poprzez przeprogramowanie, dają
    nadzieję na pozyskanie nowych i jeszcze lepszych komórek macierzystych w
    sposób, który nie budzi moralnego sprzeciwu. Wciąż odkrywane są jeszcze
    bardziej elastyczne (czy "pluripotentne") formy dorosłych komórek
    macierzystych w różnych tkankach i narządach. Taki rodzaj badań
    powinniśmy popierać.




    Poniżej przedstawię etyczną ocenę różnych typów współczesnych badań nad komórkami macierzystymi:

    1) zarodkowe komórki macierzyste (pluripotentne komórki
    macierzyste pozyskiwane z żywych zarodków mających 3-5 dni) - zawsze
    moralnie niedopuszczalne, ponieważ zarodek musi zostać zniszczony, aby
    pozyskać z niego komórki macierzyste

    2) zarodkowe komórki rozrodcze (pluripotentne komórki
    macierzyste pochodzące z komórek rozrodczych [komórki, z których
    powstają plemniki lub komórki jajowe]) - moralnie niedopuszczalne, jeśli
    wykorzystuje się komórki pozyskane z planowanej aborcji, ale
    dopuszczalne, jeśli wykorzystuje się komórki pozyskane z płodu po
    samoistnym poronieniu, za zgodą rodziców

    3) dorosłe komórki rozrodcze (pluripotentne komórki
    macierzyste pobrane poprzez biopsję jądra lub jajnika) - moralnie
    dopuszczalne pod warunkiem uzyskania świadomej zgody dorosłego dawcy

    4) komórki macierzyste krwi pępowinowej - moralnie dopuszczalne, ponieważ pępowina jest niepotrzebna po porodzie

    5) komórki macierzyste łożyska - moralnie dopuszczalne, ponieważ łożysko jest niepotrzebne po porodzie

    6) (dorosłe) komórki macierzyste pozyskane po urodzeniu (np. komórki
    macierzyste szpiku kostnego, krwi lub tkanki tłuszczowej pobrane przez
    liposukcję) - moralnie dopuszczalne pod warunkiem uzyskania świadomej
    zgody dorosłego dawcy

    7) odróżnicowanie/przeprogramowanie (pluripotentne komórki
    macierzyste pozyskane poprzez modyfikację genetyczną dorosłych komórek
    lub poddanie działaniu środków chemicznych lub innych substancji
    bioaktywnych w celu ich "odróżnicowania" lub "przeprogramowania" do
    wcześniejszego stadium rozwoju) - moralnie dopuszczalne pod warunkiem że
    proces odróżnicowania nie służy do utworzenia zarodka ludzkiego.



    Dzisiejsze źródła skutecznych terapii



    Zagorzałe dyskusje i szerząca się presja środków masowego przekazu na
    wykorzystanie ludzkich embrionów sprawiają, że wielu ludzi sobie
    wyobraża, iż terapia zarodkowymi komórkami macierzystymi już pomogła
    wielu chorym. Ludzie ci są zaskoczeni, gdy się dowiadują, że dotychczas
    we wszystkich opracowanych metodach leczenia komórkami macierzystymi nie
    stosuje się komórek zarodkowych, lecz wykorzystuje się komórki
    macierzyste pobrane od osób dorosłych (np. komórki szpiku kostnego w
    leczeniu osób po zawale serca) lub z krwi pępowinowej (w leczeniu
    rzadkich defektów enzymatycznych, takich jak leukodystrofia Krabbego).
    To zrozumiałe, że dorosłe komórki macierzyste okazują się skuteczne w
    leczeniu chorób, gdyż występują w różnych miejscach naszego ciała,
    stanowiąc element naturalnego mechanizmu naprawy wielu tkanek. Są
    częścią mikrośrodowiska organizmu dorosłego człowieka. Zarodkowe komórki
    macierzyste należą natomiast do mikrośrodowiska organizmu zarodka, a
    nie dorosłego człowieka, w którym mogą prowadzić do powstania nowotworów
    i reakcji immunologicznych. Dotychczas NIE przeprowadzono żadnej skutecznej terapii z zastosowaniem zarodkowych komórek macierzystych u człowieka.
    Mimo to presja, aby wykorzystywać ludzkie embriony jest wciąż
    uderzająco silna, i nadal się szerzą błędne przekonania o skuteczności
    terapii z użyciem zarodkowych komórek macierzystych.



    Błędne przekonania na temat wykorzystania zamrożonych zarodków




    Nawet różne grupy walczące o interes pacjentów padły ofiarą mitu, że
    "embrion = lekarstwo" dla najbliższych, którzy zmagają się z chorobą lub
    kalectwem. Często słychać błagalne wołania: "Dajcie nam tylko zamrożone
    zarodki. I tak
    wszystkie zostaną wyrzucone. Będziemy mogli opracować leczenie, jeśli
    pozwolicie nam zniszczyć zamrożone embriony i prowadzić badania za
    rządowe pieniądze". Propozycja, aby dobrze wykorzystać coś, co i tak
    zostałoby wyrzucone, wydaje się tak pragmatyczna, że nie powinna w ogóle
    podlegać dyskusji. Jednak sprawa nie jest taka prosta. Pierwszy błąd w
    rozumowaniu pojawia się, gdy dochodzimy do wniosku, że nie ma do końca
    nic złego w wyrzucaniu bardzo młodych istot ludzkich. Uspokajamy
    sumienie, tłumacząc sobie, że to jest nieuniknione, a więc dopuszczalne.
    Wmawiamy sobie, że tak
    naprawdę nie możemy powstrzymać naukowców przed spłukiwaniem młodych
    istot ludzkich w toalecie lub ich wyrzucaniem jako odpadów medycznych,
    gdy właściwie możemy, a nawet powinniśmy przeciwdziałać takim praktykom.
    Używamy więc tego pierwszego błędu w rozumowaniu do usprawiedliwienia
    drugiego, równie poważnego błędu, mianowicie gdy uznajemy, że nie ma nic
    złego
    w bezpośrednim spowodowaniu śmierci zarodka ludzkiego rosnącego na
    płytce Petriego w laboratorium. Innymi słowy, jeśli inni zamierzają
    zniszczyć człowieka, to mogę, a nawet powinienem ich uprzedzić i zrobić
    to sam.




    Niektórzy będą dalej argumentować, że w naturze wiele zarodków, może
    nawet 50%, i tak nie przeżywa i ulega samoistnemu poronieniu. Po co więc
    cała ta wrzawa wokół wykorzystywania zamrożonych zarodków do celów
    badawczych,
    skoro tak wiele zarodków ginie samoistnie? Ale różnica między naturalnym
    poronieniem a celowym zniszczeniem zarodka jest dokładnie taka sama,
    jak różnica pomiędzy nieszczęśliwym przypadkiem zespołu nagłego zgonu
    niemowląt a haniebnym czynem, jakim jest celowe uduszenie dziecka
    poduszką.


    Inni próbują usprawiedliwić niszczenie ludzkich zarodków, argumentując,
    że aby można było wykorzystać zamrożone embriony wystarczy tylko zgoda
    rodziców - ojca i matki, którzy dali początek nowemu istnieniu.
    Wszystko, co muszą zrobić, to tylko złożyć swoje podpisy na
    wykropkowanej linii w formularzu. Jednak rodzice nie mogą wyrazić
    prawomocnej zgody na zniszczenie własnego potomstwa. Taka zgoda jest
    automatycznie nieważna, niezależnie od tego, ile dokumentów podpiszą.
    Obserwujemy pewnego rodzaju "wewnętrzną korozję" oraz "rozluźnienie
    zasad etycznych" w dziedzinie badań naukowych,
    w której podejmuje się coraz więcej tego rodzaju kroków proceduralnych i
    wybiegów prawnych, aby przysłonić niemoralność badań nad zarodkowymi
    komórkami macierzystymi.




    Argument, że zamrożone zarodki ludzkie wystarczą do opracowania
    cudownych terapii, jest błędny również z innych powodów. Można się
    spodziewać, że próba leczenia chorego komórkami macierzystymi
    pozyskanymi z zamrożonego zarodka zakończy się niepowodzeniem, choćby z
    tej prostej przyczyny że przeszczepione komórki wzbudzą reakcję
    immunologiczną i zostaną odrzucone. Gdyby Jan Kowalski wszedł do
    kliniki, gdzie wykonuje się zapłodnienie in vitro i poprosił o
    zniszczenie dowolnego zamrożonego zarodka, by można było wykorzystać
    komórki macierzyste do wyleczenia go z jakiejś choroby -
    pojawi się problem. Gdyby te komórki lub komórki z nich powstałe
    wprowadzono do organizmu Jana Kowalskiego, zostałyby zaatakowane jako
    obce, ponieważ pochodzą z zarodka, z którym nie był związany
    genetycznie.




    Zarodkowe komórki macierzyste o krok dalej - klonowanie terapeutyczne




    Wykorzystanie zamrożonych zarodków jest tak naprawdę tylko krokiem na
    drodze prowadzącej naukowców do klonowania "terapeutycznego". Klonowanie
    terapeutyczne ma na celu obejście problemu odrzucania poprzez
    utworzenie z komórki pobranej z ciała Jana Kowalskiego zarodka
    genetycznie identycznego (identyczny bliźniak). Ten bliźniaczy brat w
    zarodku zostanie później zniszczony w celu pozyskania pożądanych komórek
    macierzystych. Ponieważ identyczne dorosłe bliźniaki mogą przyjmować od
    siebie nerki i inne narządy bez ich odrzucania, komórki macierzyste ze
    sklonowanego zarodka (młodszego bliźniaka) nie zostałyby odrzucone przez
    organizm Jana (starszego bliźniaka). Jednak tworzenie własnych
    zarodkowych braci i sióstr tylko po to, aby wydobyć z nich potrzebne nam
    komórki - powołanie życia po to, by je tak zwyczajnie zgasić - jest i
    zawsze będzie działaniem wysoce nieetycznym.




    Podsumowanie - nauka, która się kieruje zasadami etycznymi




    Nie możemy się nazywać społeczeństwem cywilizowanym, dopóki nie
    ustanowimy prawa, które nie pozwoli krzywdzić ludzi w stadium zarodkowym
    tym, którzy mają władzę, pieniądze i dbają tylko o własny interes. Nie
    możemy pozwolić na stworzenie
    niższej klasy istot ludzkich - tych będących jeszcze w okresie
    zarodkowym czy płodowym, by były dowolnie wykorzystywane i
    dyskryminowane przez tych, którzy mieli wystarczająco dużo szczęścia,
    aby przejść te wczesne stadia, kiedy jest się bezbronnym. Znajdujemy się
    w krytycznym momencie społecznej debaty nad komórkami macierzystymi i
    biotechnologią. Musimy wyznaczyć drogę ku przyszłości, w której nauka
    będzie wyłącznie służyć ludziom, chronić życie ludzkie i godność. Z Bożą
    pomocą będziemy mogli korzystać z tych wyjątkowych naukowych dokonań,
    jeśli tylko sprostamy dylematom etycznym, jakie rodzą współczesne
    technologie i postanowimy podążać odważnie i bezkompromisowo tą właściwą
    drogą - drogą nauki, która się kieruje zasadami etycznymi.

  • Link nie działa.
  • wstawiłam tekst
  • edytowano wrzesień 2013
    @Iwinka i Marvin - ale ja w tym artykule nie widzę jakiś moralnych wątpliwości dotyczących badań nad komórkami macierzystymi pochodzącymi z krwi pępowinowej. Może nie dość uważnie przeczytałam?
  • jeżeli komórki macierzyste z krwi pępowinowej są inne niż te komórki zarodkowe to badania nad nimi pewnie się różnią i w porządku ale i tak mam taki dylemat, bo współcześnie "łatwiej i bardziej dochodowo" pozyskać takie komórki do badań drogą nieetyczną
  • szczerze mówiąc to w temat nigdy się nie wgłębiałam mogliśmy to oddaliśmy do banku ale teraz jak co i rusz przychodzą rachunki to zadałam sobie pytanie czy warto i czy badania się posuwają do przodu; no i trafiłam na tekst, mam za mało wiedzy żeby oceniać ale tak mi to nieładnie wygląda moralnie ,więc skoro nie mam pewności czy czasem nie czekam na wynik badań naukowych, które mogłyby być przeprowadzane w sposób nieetyczny to wolałabym nie dokładać do tego pieniędzy

  • Iwinka - przeczytaj uważnie, w takim razie. Komórki z krwi pępowinowej są inne niż te pochodzące z zarodków. Przede wszystkim ich pozyskiwanie nie wymaga zabijania nikogo ani powoływania od życia w sztucznych warunkach embrionów z przeznaczeniem na komórki.
  • edytowano wrzesień 2013
    masz rację - chyba wpadłam w panikę muszę poczytać jeszcze na ten temat - zanim zapłacę lub nie kolejne raty  - teraz będę miała dylemat ...

    jak dobrowolnie zgodzić się teraz na zniszczenie potencjalnie tylko ale jednak dobrej rzeczy, argumentując finansami ..

    się człowiek sam wplątał
  • No chyba, że równocześnie ( w tych samych badaniach prowadzone są badania porównawcze na komórkach macierzystych z krwi pępowinowej i na tych z zarodków
    :|
  • edytowano wrzesień 2013
    @magg - wszystkiego można użyć w niegodny sposób. Chodzi o to, że w samym pozyskiwaniu, badaniu i wykorzystywaniu do leczenia komórek macierzystych pochodzących z krwi pępowinowej nie ma niczego etycznie nagannego. Howgh!
    Nadal jednak upieram się przy tym, że etycznie naganne jest namawianie rodziców do wydawanie dużej kasy na przechowywanie krwi pępowinowej, z której pożytku nikt nie będzie miał. Prawdopodobieństwo, że ta krew się przyda właśnie danemu dziecku jest bliskie 0.
  • zgadzam się!
  • Katarzyna, a z czego wynika tak małe prawdopodobieństwo i brak pożytku ?
  • edytowano wrzesień 2013
    gdyby komórki z krwi pępowinowej mogły się przydać do leczenia także innych osób a ich przechowywanie opłacał NFZ czy jakaś inna organizacja tak jak w przypadku banku krwi to miało by sens. Bo łożysko i tak się wyrzuca.
    A tak ? Mi by było szkoda pieniędzy.
    A komórki macierzyste pozyskiwane z zabijanych płodów to już w ogóle... woła o pomstę do nieba. Dlaczego jakiś człowiek ma prawo leczyć się kosztem czyjegoś życia?
  • przede wszystkim ta krew nalezy sie noworodkowi i to on powionien ja dostac. szkoda ze jeszcze czesto tak sie nie dzieje
  • Katarzyna, a z czego wynika tak małe prawdopodobieństwo i brak pożytku ?
    Bo ryzyko tego, że dane dziecko w pierwszych latach życia zachoruję na jedną z tych nielicznych chorób, które można leczyć komórkami macierzystymi jest znikome. Dodatkowo, nie ma gwarancji, że z danej przechowywanej porcji krwi da się uzyskać komórki macierzyste w odpowiednim stanie i w liczbie umożliwiającej wykorzystanie terapeutyczne.
  • edytowano wrzesień 2013
    To jeszcze zapytam o późne odpępnianie: czy w przypadku konfliktu serologicznego między matką (Rh-) i dzieckiem (rh+) późne odpępnianie może wpływać na przeniknięcie krwi dziecka do krwioobiegu matki (i co za tym idzie wytworzenie przeciwciał)?
    Drugie pytanie: czy można zrobić jakieś badania, żeby sprawdzić czy mąż jest homo czy heterozygotą, jeśli chodzi o czynnik RH?
  • Przypuszczalnie w ciągu tych lat, kiedy komórki opłacane będą leżeć, nauka będzie umiała uzyskać komórki macierzyste w inny sposób już od dorosłego człowieka (podobno są miejsca, gdzie są one całe życie).
    Dla mnie to wyciąganie kasy.
  • @Emilia_K - w kwesti zygodyczności męża - zaczęłabym od przeanalizowania grup kwi jego rodziców - już samo to może dać odpowiedź na to pytanie - jeśli jedno z nich ma Rh(-), to dziecko nie może być homozygotą. Gdyby sytuacja była niejasna, to można próbować podpytać o jakieś badania genetyczne w Instytucie Hematologii na Chocimskiej. Obawiam się tylko, że za darmo nic nie będą chcieli robić.
    U mamy Rh(-), gdy tata jest Rh(+) warto w ciąży kontrolować poziom przeciwciał anty-D - Nie powinno ich  być. Jeśli ich nie ma w końcówce ciąży, to nie ma obaw związanych z przenikaniem przeciwciał od matki do dziecka (bo nie ma przeciwciał) i późne odpępnienie nie zaszkodzi. Ja moich odpępniałam późno a mamy niezgodność w zakresie czynnika Rh.
  • No tak, tylko jak oboje rodzice męża mają Rh+ to wcale nie znaczy, że mąż jest homozygotą +. Czyli tylko jak któreś byłoby Rh-, to sprawa byłaby wyjaśniona.
    Rozumiem, że miałaś podawaną immunoglobulinę po każdym porodzie, gdzie byłą niezgodność Rh z dzieckiem? Czy robiłaś przeciwciała po porodzie i konflikt nie wychodził?
    Dopytuję się w kontekście Domu Narodzin, bo tam piszą, że przeciwwskazaniem porodu w DN jest konflikt serologiczny. Rozumiem, ze chodzi o aktywny w ciąży a nie potencjalny po porodzie?
  • @Emilia_K - konflikt serologiczny, to sytuacja, w której mama ma Rh(-), dziecko Rh(+) i u mamy wytworzą się przeciwciała anty-Rh. Gdy nie ma przeciwciał, nie ma mowy o konflikcie. Wtedy jest tylko niezgodność w zakresie czynnika Rh (między rodzicami albo między matką i dzieckiem, jeśli ktoś robił badania prenatalne). Po porodzie nie może być konfliktu. Mogą się za to wytworzyć u matki przeciwciała, które spowodują konflikt z  kolejnym płodem, jeśli będzie on Rh(+).
    W ramach zapobiegania konfliktowi Rh robi się kobietom ciężarnym Rh(-) w czasie ciąży kontrolne badania w kierunku przeciwciał anty-D. Po porodzie bada się dziecku grupę krwi (z krwi pępowinowej). Jeśli wychodzi Rh(+), to mamie bada się poziom przeciwciał. Jeśli ich nie ma, to podaje się immunoglobulinę anty-D, która ma zapobiegać ich wytworzeniu przez organizm mamy.
    Ja miałam podawaną immunoglobulinę po porodach synów (wszyscy mają Rh(+) oraz po poronieniu (po stwierdzeniu, że nie mam przeciwciał anty-D).
    BTW, u mojego męża w rodzinie jest taka sytuacja, że on ma Rh(+) i oboje jego rodzice też. Wiedzieliśmy, że wśród rodzeństwa jest też Rh(-), czyli, że oboje moi teściowie są heterozygotyczni. Czyli, w przypadku mojego męża były szanse 50/50, że może być hetero- lub homozygotą. Od kiedy nam się narodziła pierwsze córka Rh(-) wiemy, że jest hetero ;-)
  • Pawlowi pobralismy komorki macierzyste, są w banku. Nie wiem do konca czy dobrze czy źle ale są.
  •  Od kiedy nam się narodziła pierwsze córka Rh(-) wiemy, że jest hetero ;-)
    :D
    You made my day
  • wyciąganie kasy
    od kołyski aż po grób
    zabezpieczanie się na wszelkie możliwe sposoby nie ma sensu
    trochę zaufania do Pana Boga
    jak w anty NPR - bądźmy konsekwentni
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.