Ja też mam wątpliwości czy należy zwlekać z odpępnieniem kiedy występuje ryzyko niezgodności grup głównych krwi miedzy dzieckiem a matką. U nas mąż ma B a ja O. Obie córki odziedziczyły po ojcu B i obie miały patologiczną żółtaczkę wymagającą fototerapii (naprawdę wysokie poziomy bilirubiny). Dodam, że córki odpępniane były standardowo czyli zaraz po wyjściu na zewnątrz.
Za trzy miesiące mam rodzić i zastanawiam się czy wojować z lekarzami o późne odpępnienie. Wprawdzie kurs genetyki na studiach miałam wieki temu ale wydaje mi się, że w przypadku nszego małżeństwa dzieci zawsze odziedziczą grupę krwi po ojcu. Bo ja jestem recesywna a mąż dominujący ( takie niepostępowe z nas małżeństwo).
@AleksandraB - to zależy, czy mąż jest homozygotą (BB) czy heterozygotą (B0). Można próbować o tym wnioskować analizując grupy krwi teściów - jeśli oboje mają B lub AB, to mąż może (ale nie musi) być homozygotą. Gdyby tak było, każde z Waszych dzieci będzie mieć grupę krwi B, bo od ojca zawsze dostanie B. Gdyby jednak mąż był heterozygotą (czyli miał jeden allel B, a drugi 0, co fenotypowo też daje grupę krwi - byłoby to do pewnego stwierdzenia, gdyby jedno z teściów nie miało w swojej grupie krwi "B", czyli musiałoby mieć grupę 0 lub A - to dzieci mogą z równym prawdopodobieństwem dostać od taty B, co 0. Skoro Ty masz 0, to od Ciebie zawsze dostaną 0.
Tak! Oczywiście! Przeanalizuję grupy krwi teściów i rodzeństwa (licznego) męża. Ale czy jest rzeczywiście związek między żółtaczką noworodkową a niezgodnością grup głównych, i czy uzasadnione jest w takim przypadku szybkie odpepnienie dziecka.
Jak najbardziej, może być związek między nasiloną żółtaczką a niezgodnością w zakresie grup głównych matki i dziecka. Najpoważniejszy problem bywa w przypadku matki 0 i dziecka A. Rzadziej są problemy przy matce 0 i dziecku B. Czy wczesne odpępnienie zapobiegnie nasilonej żółtaczce - nie mam pewności. Zanim zdecydujesz o wczesnym odpęneniu zastanów się, czy Twoje dzieci nie były narażone na jakieś inne czynniki mogące nasilać żółtaczkę noworodkową - np. oksytocyna podawana w czasie porodu, osłona antybiotykowa, jakieś leki przyjmowane w ciąży?
Ciekawy artykuł "Ocena etyczna badań nad komórkami macierzystymi" dała nam do myślenia, nie tylko kwestie finansowe (mamy krew pępowinową pobraną od wszystkich dzieci) ale przede wszystkim etyczne skłaniają mnie do zerwania umów.
tekst:
Tadeusz Pacholczyk, PhD National Catholic Bioethics Center, Filadelfia, Stany Zjednoczone Opublikowano w Medycyna Praktyczna 2010/06
Od Redakcji: Artykuł zawiera treść wystąpienia Autora na Sympozjum "Dylematy etyczne w praktyce lekarskiej - czy lekarz może tworzyć i niszczyć ludzkie embriony?" (Warszawa, 24 marca 2010 r.), zorganizowanym przez Medycynę Praktyczną we współpracy z Towarzystwem Internistów Polskich, Naczelną Izbą Lekarską i American College of Physicians.
Tłumaczyła Małgorzata Wiesner
Zwolennicy badań nad komórkami macierzystymi od razu zaznaczają, że istotą tych badań jest niesienie pomocy ludziom walczącym z chorobą. To nie jest do końca prawda. Tylko badania nad dorosłymi komórkami macierzystymi pomagają ludziom. Badania wykorzystujące zarodkowe komórki macierzyste krzywdzą jednych w imię pomocy tym, którzy zmagają się z chorobą. Ci którzy popierają badania nad komórkami macierzystymi, próbują zdehumanizować ludzki zarodek, sugerując, że skoro jest on tak mikroskopijny i wygląda tak różnie od nas, to nie może być jednym z nas. Ta linia argumentacji wynika z podstawowego błędu w pojmowaniu biologii człowieka.
Zacznijmy od zrozumienia biologii
To prawda, że zarodek ludzki we wczesnym stadium rozwoju wyraźnie się różni od nas. Nie ma rąk ani stóp. Nie ma twarzy ani oczu, w które moglibyśmy spojrzeć. Jego wygląd jest daleki od tego, jak wyobrażamy sobie istotę ludzką. A jednak jest dokładnie takim samym człowiekiem jak każdy z nas. Spoglądając na zdjęcie ludzkiego embrionu wykonane mikroskopem elektronowym - małe skupisko komórek na końcu szpilki - zadajemy sobie pytanie: "Czy nie tak właśnie powinien wyglądać człowiek w najwcześniejszym stadium rozwoju?" Prawidłowej odpowiedzi na to pytanie nie należy szukać w religii, objawieniu czy teologii, jedynie w embriologii. Chociaż nie jesteśmy przyzwyczajeni do oglądania zarodków na zdjęciach mikroskopowych, musimy pamiętać, że takie zdjęcia pokazują, jak każdy z nas kiedyś wyglądał.
Tak więc nauka nie pozostawia wątpliwości, że ludzki embrion jest człowiekiem, a nie krową, zebrą czy kotem. Takie są fakty, a dopiero potem wkracza religia i etyka, stawiając te oto pytania: Czy wszyscy ludzie powinni być traktowani w ten sam sposób? albo: Czy można jednych ludzi dyskryminować w interesie drugich?
Mimo że podstawową prawdą w embriologii jest to, iż każdy z nas był zarodkiem, zwolennicy badań nad komórkami macierzystymi gorliwie przedstawiają zarodek ludzki jako coś, co różni się od reszty ludzi, nie jest zdolny samodzielnie funkcjonować, i dlatego usprawiedliwią niszczenie zarodków przez tych, którzy ten okres rozwoju mają już za sobą. Aby uznać nienaruszalność zarodka ludzkiego, należy wpierw zrozumieć, jak wyglądały początki życia każdego z nas, oraz uznać, że każdy z nas ma te same prawa bez względu na wiek, rozmiar i stopień zależności od innych. Te prawa zostały podkreślone w dokumentach i konstytucjach państw, jak na przykład w Deklaracji Niepodległości Stanów Zjednoczonych, która mówi, że "wszyscy ludzie stworzeni są równi, że Stwórca obdarzył ich pewnymi nienaruszalnymi prawami, że wśród tych praw jest życie...".
Przykład ze świata zwierząt
Bielik amerykański, symbol narodowy Stanów Zjednoczonych, jest pod ochroną prawną, aby nikt nie mógł go zabić lub zranić. Rygorystyczne prawo federalne "Bald Eagle Protection Law" zostało przyjęte w 1940 roku, aby chronić nie tylko bielika, ale i jaja, które składa. Gdyby ktoś przypadkiem znalazł gniazdo bielika i zniszczył znajdujące się w nim jaja, byłoby to nielegalne. Gdyby ktoś się tego dopuścił, odpowiadałby tak samo jak w przypadku zastrzelenia dorosłego osobnika. Mocą prawa uznamy więc naukową prawdę, że jajo bielika (tzn. zarodek bielika znajdujący się w tym jaju) jest tą samą istotą co piękny ptak, którego możemy podziwiać w locie. Ustanawiamy więc prawo, które ma na celu ochraniać nie tylko dorosłe, ale i najmłodsze osobniki tego gatunku. Nawet ateiści rozumieją konieczność ochrony jaj bielika; nie jest to wcale kwestia religii. Skoro bielik amerykański jest cenny (w tym przypadku ze względów pragmatycznych - w przeciwnym razie gatunek by wyginął), to jego ochrona na wszystkich etapach istnienia wydaje się jak najbardziej właściwa.
Taką samą logiką powinniśmy się kierować w przypadku ludzi, którzy są cenni nie z powodów pragmatycznych, lecz sami w sobie. To niesamowite, że potrafimy zrozumieć konieczność ochrony różnych gatunków zwierząt od najwcześniejszych etapów rozwoju, ale gdy chodzi o życie ludzkie, dokonujemy różnego rodzaju gimnastyki umysłowej, aby się oddzielić od naszych mizernych zarodkowych początków. Jesteśmy gotowi ochraniać zarodki zwierząt, ale chętnie poświęcimy naszych zarodkowych braci i siostry na rozczłonkowanie w ofierze ołtarza komórek macierzystych. Jest to smutna ilustracja moralnego chaosu współczesnego świata.
Znaczenie moralnie dopuszczalnych alternatyw
Nie można mylić sprzeciwiania się badaniom na zarodkowych komórkach macierzystych ze sprzeciwem wobec badań nad komórkami macierzystymi w ogóle. Większość badań, w których wykorzystuje się komórki macierzyste, jest moralnie dopuszczalna i godna pochwały. Wszyscy możemy z czystym sumieniem popierać wiele ekscytujących i obiecujących kierunków badań nad komórkami macierzystymi, na przykład te w których wykorzystuje się komórki macierzyste z krwi pępowinowej lub komórki dorosłe. Nowe odkrycia, w których zastosowano technikę wytwarzania tzw. indukowanych pluripotentnych komórek macierzystych poprzez przeprogramowanie, dają nadzieję na pozyskanie nowych i jeszcze lepszych komórek macierzystych w sposób, który nie budzi moralnego sprzeciwu. Wciąż odkrywane są jeszcze bardziej elastyczne (czy "pluripotentne") formy dorosłych komórek macierzystych w różnych tkankach i narządach. Taki rodzaj badań powinniśmy popierać.
Poniżej przedstawię etyczną ocenę różnych typów współczesnych badań nad komórkami macierzystymi:
1) zarodkowe komórki macierzyste (pluripotentne komórki macierzyste pozyskiwane z żywych zarodków mających 3-5 dni) - zawsze moralnie niedopuszczalne, ponieważ zarodek musi zostać zniszczony, aby pozyskać z niego komórki macierzyste
2) zarodkowe komórki rozrodcze (pluripotentne komórki macierzyste pochodzące z komórek rozrodczych [komórki, z których powstają plemniki lub komórki jajowe]) - moralnie niedopuszczalne, jeśli wykorzystuje się komórki pozyskane z planowanej aborcji, ale dopuszczalne, jeśli wykorzystuje się komórki pozyskane z płodu po samoistnym poronieniu, za zgodą rodziców
3) dorosłe komórki rozrodcze (pluripotentne komórki macierzyste pobrane poprzez biopsję jądra lub jajnika) - moralnie dopuszczalne pod warunkiem uzyskania świadomej zgody dorosłego dawcy
4) komórki macierzyste krwi pępowinowej - moralnie dopuszczalne, ponieważ pępowina jest niepotrzebna po porodzie
5) komórki macierzyste łożyska - moralnie dopuszczalne, ponieważ łożysko jest niepotrzebne po porodzie
6) (dorosłe) komórki macierzyste pozyskane po urodzeniu (np. komórki macierzyste szpiku kostnego, krwi lub tkanki tłuszczowej pobrane przez liposukcję) - moralnie dopuszczalne pod warunkiem uzyskania świadomej zgody dorosłego dawcy
7) odróżnicowanie/przeprogramowanie (pluripotentne komórki macierzyste pozyskane poprzez modyfikację genetyczną dorosłych komórek lub poddanie działaniu środków chemicznych lub innych substancji bioaktywnych w celu ich "odróżnicowania" lub "przeprogramowania" do wcześniejszego stadium rozwoju) - moralnie dopuszczalne pod warunkiem że proces odróżnicowania nie służy do utworzenia zarodka ludzkiego.
Dzisiejsze źródła skutecznych terapii
Zagorzałe dyskusje i szerząca się presja środków masowego przekazu na wykorzystanie ludzkich embrionów sprawiają, że wielu ludzi sobie wyobraża, iż terapia zarodkowymi komórkami macierzystymi już pomogła wielu chorym. Ludzie ci są zaskoczeni, gdy się dowiadują, że dotychczas we wszystkich opracowanych metodach leczenia komórkami macierzystymi nie stosuje się komórek zarodkowych, lecz wykorzystuje się komórki macierzyste pobrane od osób dorosłych (np. komórki szpiku kostnego w leczeniu osób po zawale serca) lub z krwi pępowinowej (w leczeniu rzadkich defektów enzymatycznych, takich jak leukodystrofia Krabbego). To zrozumiałe, że dorosłe komórki macierzyste okazują się skuteczne w leczeniu chorób, gdyż występują w różnych miejscach naszego ciała, stanowiąc element naturalnego mechanizmu naprawy wielu tkanek. Są częścią mikrośrodowiska organizmu dorosłego człowieka. Zarodkowe komórki macierzyste należą natomiast do mikrośrodowiska organizmu zarodka, a nie dorosłego człowieka, w którym mogą prowadzić do powstania nowotworów i reakcji immunologicznych. Dotychczas NIE przeprowadzono żadnej skutecznej terapii z zastosowaniem zarodkowych komórek macierzystych u człowieka. Mimo to presja, aby wykorzystywać ludzkie embriony jest wciąż uderzająco silna, i nadal się szerzą błędne przekonania o skuteczności terapii z użyciem zarodkowych komórek macierzystych.
Błędne przekonania na temat wykorzystania zamrożonych zarodków
Nawet różne grupy walczące o interes pacjentów padły ofiarą mitu, że "embrion = lekarstwo" dla najbliższych, którzy zmagają się z chorobą lub kalectwem. Często słychać błagalne wołania: "Dajcie nam tylko zamrożone zarodki. I tak wszystkie zostaną wyrzucone. Będziemy mogli opracować leczenie, jeśli pozwolicie nam zniszczyć zamrożone embriony i prowadzić badania za rządowe pieniądze". Propozycja, aby dobrze wykorzystać coś, co i tak zostałoby wyrzucone, wydaje się tak pragmatyczna, że nie powinna w ogóle podlegać dyskusji. Jednak sprawa nie jest taka prosta. Pierwszy błąd w rozumowaniu pojawia się, gdy dochodzimy do wniosku, że nie ma do końca nic złego w wyrzucaniu bardzo młodych istot ludzkich. Uspokajamy sumienie, tłumacząc sobie, że to jest nieuniknione, a więc dopuszczalne. Wmawiamy sobie, że tak naprawdę nie możemy powstrzymać naukowców przed spłukiwaniem młodych istot ludzkich w toalecie lub ich wyrzucaniem jako odpadów medycznych, gdy właściwie możemy, a nawet powinniśmy przeciwdziałać takim praktykom. Używamy więc tego pierwszego błędu w rozumowaniu do usprawiedliwienia drugiego, równie poważnego błędu, mianowicie gdy uznajemy, że nie ma nic złego w bezpośrednim spowodowaniu śmierci zarodka ludzkiego rosnącego na płytce Petriego w laboratorium. Innymi słowy, jeśli inni zamierzają zniszczyć człowieka, to mogę, a nawet powinienem ich uprzedzić i zrobić to sam.
Niektórzy będą dalej argumentować, że w naturze wiele zarodków, może nawet 50%, i tak nie przeżywa i ulega samoistnemu poronieniu. Po co więc cała ta wrzawa wokół wykorzystywania zamrożonych zarodków do celów badawczych, skoro tak wiele zarodków ginie samoistnie? Ale różnica między naturalnym poronieniem a celowym zniszczeniem zarodka jest dokładnie taka sama, jak różnica pomiędzy nieszczęśliwym przypadkiem zespołu nagłego zgonu niemowląt a haniebnym czynem, jakim jest celowe uduszenie dziecka poduszką.
Inni próbują usprawiedliwić niszczenie ludzkich zarodków, argumentując, że aby można było wykorzystać zamrożone embriony wystarczy tylko zgoda rodziców - ojca i matki, którzy dali początek nowemu istnieniu. Wszystko, co muszą zrobić, to tylko złożyć swoje podpisy na wykropkowanej linii w formularzu. Jednak rodzice nie mogą wyrazić prawomocnej zgody na zniszczenie własnego potomstwa. Taka zgoda jest automatycznie nieważna, niezależnie od tego, ile dokumentów podpiszą. Obserwujemy pewnego rodzaju "wewnętrzną korozję" oraz "rozluźnienie zasad etycznych" w dziedzinie badań naukowych, w której podejmuje się coraz więcej tego rodzaju kroków proceduralnych i wybiegów prawnych, aby przysłonić niemoralność badań nad zarodkowymi komórkami macierzystymi.
Argument, że zamrożone zarodki ludzkie wystarczą do opracowania cudownych terapii, jest błędny również z innych powodów. Można się spodziewać, że próba leczenia chorego komórkami macierzystymi pozyskanymi z zamrożonego zarodka zakończy się niepowodzeniem, choćby z tej prostej przyczyny że przeszczepione komórki wzbudzą reakcję immunologiczną i zostaną odrzucone. Gdyby Jan Kowalski wszedł do kliniki, gdzie wykonuje się zapłodnienie in vitro i poprosił o zniszczenie dowolnego zamrożonego zarodka, by można było wykorzystać komórki macierzyste do wyleczenia go z jakiejś choroby - pojawi się problem. Gdyby te komórki lub komórki z nich powstałe wprowadzono do organizmu Jana Kowalskiego, zostałyby zaatakowane jako obce, ponieważ pochodzą z zarodka, z którym nie był związany genetycznie.
Zarodkowe komórki macierzyste o krok dalej - klonowanie terapeutyczne
Wykorzystanie zamrożonych zarodków jest tak naprawdę tylko krokiem na drodze prowadzącej naukowców do klonowania "terapeutycznego". Klonowanie terapeutyczne ma na celu obejście problemu odrzucania poprzez utworzenie z komórki pobranej z ciała Jana Kowalskiego zarodka genetycznie identycznego (identyczny bliźniak). Ten bliźniaczy brat w zarodku zostanie później zniszczony w celu pozyskania pożądanych komórek macierzystych. Ponieważ identyczne dorosłe bliźniaki mogą przyjmować od siebie nerki i inne narządy bez ich odrzucania, komórki macierzyste ze sklonowanego zarodka (młodszego bliźniaka) nie zostałyby odrzucone przez organizm Jana (starszego bliźniaka). Jednak tworzenie własnych zarodkowych braci i sióstr tylko po to, aby wydobyć z nich potrzebne nam komórki - powołanie życia po to, by je tak zwyczajnie zgasić - jest i zawsze będzie działaniem wysoce nieetycznym.
Podsumowanie - nauka, która się kieruje zasadami etycznymi
Nie możemy się nazywać społeczeństwem cywilizowanym, dopóki nie ustanowimy prawa, które nie pozwoli krzywdzić ludzi w stadium zarodkowym tym, którzy mają władzę, pieniądze i dbają tylko o własny interes. Nie możemy pozwolić na stworzenie niższej klasy istot ludzkich - tych będących jeszcze w okresie zarodkowym czy płodowym, by były dowolnie wykorzystywane i dyskryminowane przez tych, którzy mieli wystarczająco dużo szczęścia, aby przejść te wczesne stadia, kiedy jest się bezbronnym. Znajdujemy się w krytycznym momencie społecznej debaty nad komórkami macierzystymi i biotechnologią. Musimy wyznaczyć drogę ku przyszłości, w której nauka będzie wyłącznie służyć ludziom, chronić życie ludzkie i godność. Z Bożą pomocą będziemy mogli korzystać z tych wyjątkowych naukowych dokonań, jeśli tylko sprostamy dylematom etycznym, jakie rodzą współczesne technologie i postanowimy podążać odważnie i bezkompromisowo tą właściwą drogą - drogą nauki, która się kieruje zasadami etycznymi.
@Iwinka i Marvin - ale ja w tym artykule nie widzę jakiś moralnych wątpliwości dotyczących badań nad komórkami macierzystymi pochodzącymi z krwi pępowinowej. Może nie dość uważnie przeczytałam?
jeżeli komórki macierzyste z krwi pępowinowej są inne niż te komórki zarodkowe to badania nad nimi pewnie się różnią i w porządku ale i tak mam taki dylemat, bo współcześnie "łatwiej i bardziej dochodowo" pozyskać takie komórki do badań drogą nieetyczną
szczerze mówiąc to w temat nigdy się nie wgłębiałam mogliśmy to oddaliśmy do banku ale teraz jak co i rusz przychodzą rachunki to zadałam sobie pytanie czy warto i czy badania się posuwają do przodu; no i trafiłam na tekst, mam za mało wiedzy żeby oceniać ale tak mi to nieładnie wygląda moralnie ,więc skoro nie mam pewności czy czasem nie czekam na wynik badań naukowych, które mogłyby być przeprowadzane w sposób nieetyczny to wolałabym nie dokładać do tego pieniędzy
Iwinka - przeczytaj uważnie, w takim razie. Komórki z krwi pępowinowej są inne niż te pochodzące z zarodków. Przede wszystkim ich pozyskiwanie nie wymaga zabijania nikogo ani powoływania od życia w sztucznych warunkach embrionów z przeznaczeniem na komórki.
No chyba, że równocześnie ( w tych samych badaniach prowadzone są badania porównawcze na komórkach macierzystych z krwi pępowinowej i na tych z zarodków
@magg - wszystkiego można użyć w niegodny sposób. Chodzi o to, że w samym pozyskiwaniu, badaniu i wykorzystywaniu do leczenia komórek macierzystych pochodzących z krwi pępowinowej nie ma niczego etycznie nagannego. Howgh! Nadal jednak upieram się przy tym, że etycznie naganne jest namawianie rodziców do wydawanie dużej kasy na przechowywanie krwi pępowinowej, z której pożytku nikt nie będzie miał. Prawdopodobieństwo, że ta krew się przyda właśnie danemu dziecku jest bliskie 0.
gdyby komórki z krwi pępowinowej mogły się przydać do leczenia także innych osób a ich przechowywanie opłacał NFZ czy jakaś inna organizacja tak jak w przypadku banku krwi to miało by sens. Bo łożysko i tak się wyrzuca. A tak ? Mi by było szkoda pieniędzy. A komórki macierzyste pozyskiwane z zabijanych płodów to już w ogóle... woła o pomstę do nieba. Dlaczego jakiś człowiek ma prawo leczyć się kosztem czyjegoś życia?
Katarzyna, a z czego wynika tak małe prawdopodobieństwo i brak pożytku ?
Bo ryzyko tego, że dane dziecko w pierwszych latach życia zachoruję na jedną z tych nielicznych chorób, które można leczyć komórkami macierzystymi jest znikome. Dodatkowo, nie ma gwarancji, że z danej przechowywanej porcji krwi da się uzyskać komórki macierzyste w odpowiednim stanie i w liczbie umożliwiającej wykorzystanie terapeutyczne.
To jeszcze zapytam o późne odpępnianie: czy w przypadku konfliktu serologicznego między matką (Rh-) i dzieckiem (rh+) późne odpępnianie może wpływać na przeniknięcie krwi dziecka do krwioobiegu matki (i co za tym idzie wytworzenie przeciwciał)? Drugie pytanie: czy można zrobić jakieś badania, żeby sprawdzić czy mąż jest homo czy heterozygotą, jeśli chodzi o czynnik RH?
Przypuszczalnie w ciągu tych lat, kiedy komórki opłacane będą leżeć, nauka będzie umiała uzyskać komórki macierzyste w inny sposób już od dorosłego człowieka (podobno są miejsca, gdzie są one całe życie).
@Emilia_K - w kwesti zygodyczności męża - zaczęłabym od przeanalizowania grup kwi jego rodziców - już samo to może dać odpowiedź na to pytanie - jeśli jedno z nich ma Rh(-), to dziecko nie może być homozygotą. Gdyby sytuacja była niejasna, to można próbować podpytać o jakieś badania genetyczne w Instytucie Hematologii na Chocimskiej. Obawiam się tylko, że za darmo nic nie będą chcieli robić. U mamy Rh(-), gdy tata jest Rh(+) warto w ciąży kontrolować poziom przeciwciał anty-D - Nie powinno ich być. Jeśli ich nie ma w końcówce ciąży, to nie ma obaw związanych z przenikaniem przeciwciał od matki do dziecka (bo nie ma przeciwciał) i późne odpępnienie nie zaszkodzi. Ja moich odpępniałam późno a mamy niezgodność w zakresie czynnika Rh.
No tak, tylko jak oboje rodzice męża mają Rh+ to wcale nie znaczy, że mąż jest homozygotą +. Czyli tylko jak któreś byłoby Rh-, to sprawa byłaby wyjaśniona. Rozumiem, że miałaś podawaną immunoglobulinę po każdym porodzie, gdzie byłą niezgodność Rh z dzieckiem? Czy robiłaś przeciwciała po porodzie i konflikt nie wychodził? Dopytuję się w kontekście Domu Narodzin, bo tam piszą, że przeciwwskazaniem porodu w DN jest konflikt serologiczny. Rozumiem, ze chodzi o aktywny w ciąży a nie potencjalny po porodzie?
@Emilia_K - konflikt serologiczny, to sytuacja, w której mama ma Rh(-), dziecko Rh(+) i u mamy wytworzą się przeciwciała anty-Rh. Gdy nie ma przeciwciał, nie ma mowy o konflikcie. Wtedy jest tylko niezgodność w zakresie czynnika Rh (między rodzicami albo między matką i dzieckiem, jeśli ktoś robił badania prenatalne). Po porodzie nie może być konfliktu. Mogą się za to wytworzyć u matki przeciwciała, które spowodują konflikt z kolejnym płodem, jeśli będzie on Rh(+). W ramach zapobiegania konfliktowi Rh robi się kobietom ciężarnym Rh(-) w czasie ciąży kontrolne badania w kierunku przeciwciał anty-D. Po porodzie bada się dziecku grupę krwi (z krwi pępowinowej). Jeśli wychodzi Rh(+), to mamie bada się poziom przeciwciał. Jeśli ich nie ma, to podaje się immunoglobulinę anty-D, która ma zapobiegać ich wytworzeniu przez organizm mamy. Ja miałam podawaną immunoglobulinę po porodach synów (wszyscy mają Rh(+) oraz po poronieniu (po stwierdzeniu, że nie mam przeciwciał anty-D). BTW, u mojego męża w rodzinie jest taka sytuacja, że on ma Rh(+) i oboje jego rodzice też. Wiedzieliśmy, że wśród rodzeństwa jest też Rh(-), czyli, że oboje moi teściowie są heterozygotyczni. Czyli, w przypadku mojego męża były szanse 50/50, że może być hetero- lub homozygotą. Od kiedy nam się narodziła pierwsze córka Rh(-) wiemy, że jest hetero ;-)
Komentarz
U nas mąż ma B a ja O. Obie córki odziedziczyły po ojcu B i obie miały patologiczną żółtaczkę wymagającą fototerapii (naprawdę wysokie poziomy bilirubiny).
Dodam, że córki odpępniane były standardowo czyli zaraz po wyjściu na zewnątrz.
Za trzy miesiące mam rodzić i zastanawiam się czy wojować z lekarzami o późne odpępnienie.
Wprawdzie kurs genetyki na studiach miałam wieki temu ale wydaje mi się, że w przypadku nszego małżeństwa dzieci zawsze odziedziczą grupę krwi po ojcu. Bo ja jestem recesywna a mąż dominujący
( takie niepostępowe z nas małżeństwo).
Ale czy jest rzeczywiście związek między żółtaczką noworodkową a niezgodnością grup głównych, i czy uzasadnione jest w takim przypadku szybkie odpepnienie dziecka.
http://www.beyondconformity.co.nz/_blog/Hilary%27s_Desk/post/Why_Immediate_cord_clamping_must_cease/
Warto poczytać.
Hilary's desk
Rzeczony tekst jest gdzieś w drugiej połowie strony, trzeba przewinąć wcześniejsze wpisy.
tekst:
Tadeusz Pacholczyk, PhD
National Catholic Bioethics Center, Filadelfia, Stany Zjednoczone
Opublikowano w Medycyna Praktyczna 2010/06
Od Redakcji: Artykuł zawiera treść wystąpienia Autora na
Sympozjum "Dylematy etyczne w praktyce lekarskiej - czy lekarz może
tworzyć i niszczyć ludzkie embriony?" (Warszawa, 24 marca 2010 r.),
zorganizowanym przez Medycynę Praktyczną we współpracy z Towarzystwem
Internistów Polskich, Naczelną Izbą Lekarską i American College of
Physicians.
Tłumaczyła Małgorzata Wiesner
Zwolennicy badań nad komórkami macierzystymi od razu zaznaczają, że
istotą tych badań jest niesienie pomocy ludziom walczącym z chorobą. To
nie jest do końca prawda. Tylko badania nad dorosłymi komórkami macierzystymi pomagają
ludziom. Badania wykorzystujące zarodkowe komórki macierzyste
krzywdzą jednych w imię pomocy tym, którzy zmagają się z chorobą. Ci
którzy popierają badania nad komórkami macierzystymi, próbują
zdehumanizować ludzki zarodek,
sugerując, że skoro jest on tak mikroskopijny i wygląda tak różnie od
nas, to nie może być jednym z nas. Ta linia argumentacji wynika z
podstawowego błędu w pojmowaniu biologii człowieka.
Zacznijmy od zrozumienia biologii
To prawda, że zarodek ludzki we wczesnym stadium rozwoju wyraźnie się
różni od nas. Nie ma rąk ani stóp. Nie ma twarzy ani oczu, w które
moglibyśmy spojrzeć. Jego wygląd jest daleki od tego, jak wyobrażamy
sobie istotę ludzką. A jednak jest dokładnie takim samym człowiekiem jak
każdy z nas. Spoglądając na zdjęcie ludzkiego embrionu wykonane
mikroskopem elektronowym - małe skupisko komórek na końcu szpilki -
zadajemy sobie pytanie: "Czy nie tak właśnie powinien wyglądać człowiek w
najwcześniejszym stadium rozwoju?" Prawidłowej odpowiedzi na to pytanie
nie należy szukać w religii, objawieniu czy teologii, jedynie w
embriologii. Chociaż nie jesteśmy przyzwyczajeni do oglądania zarodków
na zdjęciach mikroskopowych, musimy pamiętać, że takie zdjęcia pokazują,
jak każdy z nas kiedyś wyglądał.
Tak więc nauka nie pozostawia wątpliwości, że ludzki embrion jest człowiekiem, a nie krową, zebrą czy kotem. Takie są fakty, a dopiero potem
wkracza religia i etyka, stawiając te oto pytania: Czy wszyscy ludzie
powinni być traktowani w ten sam sposób? albo: Czy można jednych ludzi
dyskryminować w interesie drugich?
Mimo że podstawową prawdą w embriologii jest to, iż każdy z nas był
zarodkiem, zwolennicy badań nad komórkami macierzystymi gorliwie
przedstawiają zarodek ludzki jako coś, co różni się od reszty ludzi, nie
jest zdolny samodzielnie
funkcjonować, i dlatego usprawiedliwią niszczenie zarodków przez tych,
którzy ten okres rozwoju mają już za sobą. Aby uznać nienaruszalność
zarodka ludzkiego, należy wpierw zrozumieć, jak wyglądały początki życia
każdego z nas, oraz uznać,
że każdy z nas ma te same prawa bez względu na wiek, rozmiar i stopień
zależności od innych. Te prawa zostały podkreślone w dokumentach i
konstytucjach państw, jak na przykład w Deklaracji Niepodległości Stanów
Zjednoczonych, która mówi, że "wszyscy ludzie stworzeni są równi, że
Stwórca obdarzył ich pewnymi nienaruszalnymi prawami, że wśród tych praw
jest życie...".
Przykład ze świata zwierząt
Bielik amerykański, symbol narodowy Stanów Zjednoczonych, jest pod
ochroną prawną, aby nikt nie mógł go zabić lub zranić. Rygorystyczne
prawo federalne "Bald Eagle Protection Law" zostało przyjęte w 1940
roku, aby chronić nie tylko bielika,
ale i jaja, które składa. Gdyby ktoś przypadkiem znalazł gniazdo bielika
i zniszczył znajdujące się w nim jaja, byłoby to nielegalne. Gdyby ktoś
się tego dopuścił, odpowiadałby tak samo jak w przypadku zastrzelenia
dorosłego osobnika. Mocą
prawa uznamy więc naukową prawdę, że jajo bielika (tzn. zarodek bielika
znajdujący się w tym jaju) jest tą samą istotą co piękny ptak, którego
możemy podziwiać w locie. Ustanawiamy więc prawo, które ma na celu
ochraniać nie tylko dorosłe, ale i najmłodsze osobniki tego gatunku.
Nawet ateiści rozumieją konieczność ochrony jaj bielika; nie jest to
wcale kwestia religii. Skoro bielik amerykański jest cenny (w tym
przypadku ze względów pragmatycznych - w przeciwnym
razie gatunek by wyginął), to jego ochrona na wszystkich etapach
istnienia wydaje się jak najbardziej właściwa.
Taką samą logiką powinniśmy się kierować w przypadku ludzi, którzy są
cenni nie z powodów pragmatycznych, lecz sami w sobie. To niesamowite,
że potrafimy zrozumieć konieczność ochrony różnych gatunków zwierząt od
najwcześniejszych
etapów rozwoju, ale gdy chodzi o życie ludzkie, dokonujemy różnego
rodzaju gimnastyki umysłowej, aby się oddzielić od naszych mizernych
zarodkowych początków. Jesteśmy gotowi ochraniać zarodki zwierząt, ale
chętnie poświęcimy naszych zarodkowych braci i siostry na
rozczłonkowanie w ofierze ołtarza komórek macierzystych. Jest to smutna
ilustracja moralnego chaosu współczesnego świata.
Znaczenie moralnie dopuszczalnych alternatyw
Nie można mylić sprzeciwiania się badaniom na zarodkowych komórkach
macierzystych ze sprzeciwem wobec badań nad komórkami macierzystymi w
ogóle. Większość badań, w których wykorzystuje się komórki macierzyste,
jest moralnie dopuszczalna i godna pochwały. Wszyscy możemy z czystym
sumieniem popierać wiele ekscytujących i obiecujących kierunków badań
nad komórkami macierzystymi, na przykład te w których wykorzystuje się
komórki macierzyste z krwi pępowinowej lub komórki dorosłe. Nowe
odkrycia, w których zastosowano technikę wytwarzania tzw. indukowanych
pluripotentnych komórek macierzystych poprzez przeprogramowanie, dają
nadzieję na pozyskanie nowych i jeszcze lepszych komórek macierzystych w
sposób, który nie budzi moralnego sprzeciwu. Wciąż odkrywane są jeszcze
bardziej elastyczne (czy "pluripotentne") formy dorosłych komórek
macierzystych w różnych tkankach i narządach. Taki rodzaj badań
powinniśmy popierać.
Poniżej przedstawię etyczną ocenę różnych typów współczesnych badań nad komórkami macierzystymi:
1) zarodkowe komórki macierzyste (pluripotentne komórki
macierzyste pozyskiwane z żywych zarodków mających 3-5 dni) - zawsze
moralnie niedopuszczalne, ponieważ zarodek musi zostać zniszczony, aby
pozyskać z niego komórki macierzyste
2) zarodkowe komórki rozrodcze (pluripotentne komórki
macierzyste pochodzące z komórek rozrodczych [komórki, z których
powstają plemniki lub komórki jajowe]) - moralnie niedopuszczalne, jeśli
wykorzystuje się komórki pozyskane z planowanej aborcji, ale
dopuszczalne, jeśli wykorzystuje się komórki pozyskane z płodu po
samoistnym poronieniu, za zgodą rodziców
3) dorosłe komórki rozrodcze (pluripotentne komórki
macierzyste pobrane poprzez biopsję jądra lub jajnika) - moralnie
dopuszczalne pod warunkiem uzyskania świadomej zgody dorosłego dawcy
4) komórki macierzyste krwi pępowinowej - moralnie dopuszczalne, ponieważ pępowina jest niepotrzebna po porodzie
5) komórki macierzyste łożyska - moralnie dopuszczalne, ponieważ łożysko jest niepotrzebne po porodzie
6) (dorosłe) komórki macierzyste pozyskane po urodzeniu (np. komórki
macierzyste szpiku kostnego, krwi lub tkanki tłuszczowej pobrane przez
liposukcję) - moralnie dopuszczalne pod warunkiem uzyskania świadomej
zgody dorosłego dawcy
7) odróżnicowanie/przeprogramowanie (pluripotentne komórki
macierzyste pozyskane poprzez modyfikację genetyczną dorosłych komórek
lub poddanie działaniu środków chemicznych lub innych substancji
bioaktywnych w celu ich "odróżnicowania" lub "przeprogramowania" do
wcześniejszego stadium rozwoju) - moralnie dopuszczalne pod warunkiem że
proces odróżnicowania nie służy do utworzenia zarodka ludzkiego.
Dzisiejsze źródła skutecznych terapii
Zagorzałe dyskusje i szerząca się presja środków masowego przekazu na
wykorzystanie ludzkich embrionów sprawiają, że wielu ludzi sobie
wyobraża, iż terapia zarodkowymi komórkami macierzystymi już pomogła
wielu chorym. Ludzie ci są zaskoczeni, gdy się dowiadują, że dotychczas
we wszystkich opracowanych metodach leczenia komórkami macierzystymi nie
stosuje się komórek zarodkowych, lecz wykorzystuje się komórki
macierzyste pobrane od osób dorosłych (np. komórki szpiku kostnego w
leczeniu osób po zawale serca) lub z krwi pępowinowej (w leczeniu
rzadkich defektów enzymatycznych, takich jak leukodystrofia Krabbego).
To zrozumiałe, że dorosłe komórki macierzyste okazują się skuteczne w
leczeniu chorób, gdyż występują w różnych miejscach naszego ciała,
stanowiąc element naturalnego mechanizmu naprawy wielu tkanek. Są
częścią mikrośrodowiska organizmu dorosłego człowieka. Zarodkowe komórki
macierzyste należą natomiast do mikrośrodowiska organizmu zarodka, a
nie dorosłego człowieka, w którym mogą prowadzić do powstania nowotworów
i reakcji immunologicznych. Dotychczas NIE przeprowadzono żadnej skutecznej terapii z zastosowaniem zarodkowych komórek macierzystych u człowieka.
Mimo to presja, aby wykorzystywać ludzkie embriony jest wciąż
uderzająco silna, i nadal się szerzą błędne przekonania o skuteczności
terapii z użyciem zarodkowych komórek macierzystych.
Błędne przekonania na temat wykorzystania zamrożonych zarodków
Nawet różne grupy walczące o interes pacjentów padły ofiarą mitu, że
"embrion = lekarstwo" dla najbliższych, którzy zmagają się z chorobą lub
kalectwem. Często słychać błagalne wołania: "Dajcie nam tylko zamrożone
zarodki. I tak
wszystkie zostaną wyrzucone. Będziemy mogli opracować leczenie, jeśli
pozwolicie nam zniszczyć zamrożone embriony i prowadzić badania za
rządowe pieniądze". Propozycja, aby dobrze wykorzystać coś, co i tak
zostałoby wyrzucone, wydaje się tak pragmatyczna, że nie powinna w ogóle
podlegać dyskusji. Jednak sprawa nie jest taka prosta. Pierwszy błąd w
rozumowaniu pojawia się, gdy dochodzimy do wniosku, że nie ma do końca
nic złego w wyrzucaniu bardzo młodych istot ludzkich. Uspokajamy
sumienie, tłumacząc sobie, że to jest nieuniknione, a więc dopuszczalne.
Wmawiamy sobie, że tak
naprawdę nie możemy powstrzymać naukowców przed spłukiwaniem młodych
istot ludzkich w toalecie lub ich wyrzucaniem jako odpadów medycznych,
gdy właściwie możemy, a nawet powinniśmy przeciwdziałać takim praktykom.
Używamy więc tego pierwszego błędu w rozumowaniu do usprawiedliwienia
drugiego, równie poważnego błędu, mianowicie gdy uznajemy, że nie ma nic
złego
w bezpośrednim spowodowaniu śmierci zarodka ludzkiego rosnącego na
płytce Petriego w laboratorium. Innymi słowy, jeśli inni zamierzają
zniszczyć człowieka, to mogę, a nawet powinienem ich uprzedzić i zrobić
to sam.
Niektórzy będą dalej argumentować, że w naturze wiele zarodków, może
nawet 50%, i tak nie przeżywa i ulega samoistnemu poronieniu. Po co więc
cała ta wrzawa wokół wykorzystywania zamrożonych zarodków do celów
badawczych,
skoro tak wiele zarodków ginie samoistnie? Ale różnica między naturalnym
poronieniem a celowym zniszczeniem zarodka jest dokładnie taka sama,
jak różnica pomiędzy nieszczęśliwym przypadkiem zespołu nagłego zgonu
niemowląt a haniebnym czynem, jakim jest celowe uduszenie dziecka
poduszką.
Inni próbują usprawiedliwić niszczenie ludzkich zarodków, argumentując,
że aby można było wykorzystać zamrożone embriony wystarczy tylko zgoda
rodziców - ojca i matki, którzy dali początek nowemu istnieniu.
Wszystko, co muszą zrobić, to tylko złożyć swoje podpisy na
wykropkowanej linii w formularzu. Jednak rodzice nie mogą wyrazić
prawomocnej zgody na zniszczenie własnego potomstwa. Taka zgoda jest
automatycznie nieważna, niezależnie od tego, ile dokumentów podpiszą.
Obserwujemy pewnego rodzaju "wewnętrzną korozję" oraz "rozluźnienie
zasad etycznych" w dziedzinie badań naukowych,
w której podejmuje się coraz więcej tego rodzaju kroków proceduralnych i
wybiegów prawnych, aby przysłonić niemoralność badań nad zarodkowymi
komórkami macierzystymi.
Argument, że zamrożone zarodki ludzkie wystarczą do opracowania
cudownych terapii, jest błędny również z innych powodów. Można się
spodziewać, że próba leczenia chorego komórkami macierzystymi
pozyskanymi z zamrożonego zarodka zakończy się niepowodzeniem, choćby z
tej prostej przyczyny że przeszczepione komórki wzbudzą reakcję
immunologiczną i zostaną odrzucone. Gdyby Jan Kowalski wszedł do
kliniki, gdzie wykonuje się zapłodnienie in vitro i poprosił o
zniszczenie dowolnego zamrożonego zarodka, by można było wykorzystać
komórki macierzyste do wyleczenia go z jakiejś choroby -
pojawi się problem. Gdyby te komórki lub komórki z nich powstałe
wprowadzono do organizmu Jana Kowalskiego, zostałyby zaatakowane jako
obce, ponieważ pochodzą z zarodka, z którym nie był związany
genetycznie.
Zarodkowe komórki macierzyste o krok dalej - klonowanie terapeutyczne
Wykorzystanie zamrożonych zarodków jest tak naprawdę tylko krokiem na
drodze prowadzącej naukowców do klonowania "terapeutycznego". Klonowanie
terapeutyczne ma na celu obejście problemu odrzucania poprzez
utworzenie z komórki pobranej z ciała Jana Kowalskiego zarodka
genetycznie identycznego (identyczny bliźniak). Ten bliźniaczy brat w
zarodku zostanie później zniszczony w celu pozyskania pożądanych komórek
macierzystych. Ponieważ identyczne dorosłe bliźniaki mogą przyjmować od
siebie nerki i inne narządy bez ich odrzucania, komórki macierzyste ze
sklonowanego zarodka (młodszego bliźniaka) nie zostałyby odrzucone przez
organizm Jana (starszego bliźniaka). Jednak tworzenie własnych
zarodkowych braci i sióstr tylko po to, aby wydobyć z nich potrzebne nam
komórki - powołanie życia po to, by je tak zwyczajnie zgasić - jest i
zawsze będzie działaniem wysoce nieetycznym.
Podsumowanie - nauka, która się kieruje zasadami etycznymi
Nie możemy się nazywać społeczeństwem cywilizowanym, dopóki nie
ustanowimy prawa, które nie pozwoli krzywdzić ludzi w stadium zarodkowym
tym, którzy mają władzę, pieniądze i dbają tylko o własny interes. Nie
możemy pozwolić na stworzenie
niższej klasy istot ludzkich - tych będących jeszcze w okresie
zarodkowym czy płodowym, by były dowolnie wykorzystywane i
dyskryminowane przez tych, którzy mieli wystarczająco dużo szczęścia,
aby przejść te wczesne stadia, kiedy jest się bezbronnym. Znajdujemy się
w krytycznym momencie społecznej debaty nad komórkami macierzystymi i
biotechnologią. Musimy wyznaczyć drogę ku przyszłości, w której nauka
będzie wyłącznie służyć ludziom, chronić życie ludzkie i godność. Z Bożą
pomocą będziemy mogli korzystać z tych wyjątkowych naukowych dokonań,
jeśli tylko sprostamy dylematom etycznym, jakie rodzą współczesne
technologie i postanowimy podążać odważnie i bezkompromisowo tą właściwą
drogą - drogą nauki, która się kieruje zasadami etycznymi.
jak dobrowolnie zgodzić się teraz na zniszczenie potencjalnie tylko ale jednak dobrej rzeczy, argumentując finansami ..
się człowiek sam wplątał
Nadal jednak upieram się przy tym, że etycznie naganne jest namawianie rodziców do wydawanie dużej kasy na przechowywanie krwi pępowinowej, z której pożytku nikt nie będzie miał. Prawdopodobieństwo, że ta krew się przyda właśnie danemu dziecku jest bliskie 0.
A tak ? Mi by było szkoda pieniędzy.
A komórki macierzyste pozyskiwane z zabijanych płodów to już w ogóle... woła o pomstę do nieba. Dlaczego jakiś człowiek ma prawo leczyć się kosztem czyjegoś życia?
Drugie pytanie: czy można zrobić jakieś badania, żeby sprawdzić czy mąż jest homo czy heterozygotą, jeśli chodzi o czynnik RH?
U mamy Rh(-), gdy tata jest Rh(+) warto w ciąży kontrolować poziom przeciwciał anty-D - Nie powinno ich być. Jeśli ich nie ma w końcówce ciąży, to nie ma obaw związanych z przenikaniem przeciwciał od matki do dziecka (bo nie ma przeciwciał) i późne odpępnienie nie zaszkodzi. Ja moich odpępniałam późno a mamy niezgodność w zakresie czynnika Rh.
Rozumiem, że miałaś podawaną immunoglobulinę po każdym porodzie, gdzie byłą niezgodność Rh z dzieckiem? Czy robiłaś przeciwciała po porodzie i konflikt nie wychodził?
Dopytuję się w kontekście Domu Narodzin, bo tam piszą, że przeciwwskazaniem porodu w DN jest konflikt serologiczny. Rozumiem, ze chodzi o aktywny w ciąży a nie potencjalny po porodzie?
W ramach zapobiegania konfliktowi Rh robi się kobietom ciężarnym Rh(-) w czasie ciąży kontrolne badania w kierunku przeciwciał anty-D. Po porodzie bada się dziecku grupę krwi (z krwi pępowinowej). Jeśli wychodzi Rh(+), to mamie bada się poziom przeciwciał. Jeśli ich nie ma, to podaje się immunoglobulinę anty-D, która ma zapobiegać ich wytworzeniu przez organizm mamy.
Ja miałam podawaną immunoglobulinę po porodach synów (wszyscy mają Rh(+) oraz po poronieniu (po stwierdzeniu, że nie mam przeciwciał anty-D).
BTW, u mojego męża w rodzinie jest taka sytuacja, że on ma Rh(+) i oboje jego rodzice też. Wiedzieliśmy, że wśród rodzeństwa jest też Rh(-), czyli, że oboje moi teściowie są heterozygotyczni. Czyli, w przypadku mojego męża były szanse 50/50, że może być hetero- lub homozygotą. Od kiedy nam się narodziła pierwsze córka Rh(-) wiemy, że jest hetero ;-)
You made my day