Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

W Polsce lepiej być pederastą niż narodowcem

13

Komentarz

  • Powiedzmy sobie szczerze - nie mamy w ogóle czegoś, co można by rzetelnie nazwać obchodami Zbrodni Katyńskiej. To efekt polityki, ale też i tego, że sami nie mamy do nich nabożeństwa ani pomysłu. Z wyjątkiem dziarskich chłopców.

    Wracając do punktu wyjścia tego wątku - naprawdę sądzicie, że nielegalne przemarsze 204 osób (podaję za stroną sugerowaną przez Tawa) z zasłoniętymi u niektórych twarzą, łysymi główkami i w glanach, bez kwiatów a za to z transparentami przeciw m.in. aborcji i homoseksualistom (jaki to ma związek?) wpłynie na rosnącą popularność obchodów Zbrodni Katyńskiej?

    Mnie to strasznie wkurza, że gorący patriotyzm dzięki takim prowokacjom (czy choćby niesubordynacjom wobec władz) kojarzy się tylko z zadymą i oszołomstwem.
    Gadacie tutaj jak zamknięci w getcie (nomen omen) impotentni staruszkowie. "Biada nam, biada!" I co jeden to bardziej ciemiężony.
    Przestać marudzić, brać dzieci za łapki, do kwiaciarni i na groby. Nie wiem, jak Wy uważacie, ale to mój scenariusz.
  • Na stronie podlinkowanej przez Tawa nie ma nic o transparentach dotyczących aborcji i homoseksualistów. Natomiast jest napisane, że był transparent "KATYŃ ZAWSZE PAMIĘTAMY".

    Co do idei: czy lepiej potępiać ONR-owców za sam fakt, że istnieją, nawet jeżeli robią coś z sensem, czy lepiej zachęcać ich do działań pożytecznych i chwalić, jeżeli się nimi zainteresują?
  • Czy to przypadkiem Żydzi krzyczeli "Ukrzyżuj Go", "Uwolnij Barabasza" i "Krew Jego na nas i na dzieci nasze"?
  • Marie, a co Ty z tymi Żydami
    [cite] Marie:[/cite]Czy to przypadkiem jestescie Polakami? Czy to przypadkiem, Matka naszego Pana ,Syna Bozego urodziła się Żydówką? Gdzie sie dzieją początki historii zbawienia? Nie rozumiem wasz tok myślenia, i znów tylko zostanie modlitwa i głeboka ufność że Duch Święty wieje kędy chce,....
    A o co chodzi?
  • Dajcie spokój z takimi argumentami. Paranoja.

    @Maciek: jasne, że drugi z Twoich wariantów. Ale chyba obecny przypadek nie był okazją do głaskania po głowie.
    Trudno mi powiedzieć, czy na pewno nie dostaliby zgody na złożenie kwiatów, gdyby o nią poprosili. Problem w tym, że nie poprosili. Policja grzecznie, acz w wyraźnym zamęcie własnym (pisze o tym autor na stronie od Tawa) dała im do zrozumienia, że to nie miejsce i nie czas. Może właśnie dlatego, że pod dworcem gromadziła się już inna grupa agresywnych ludzi? Nietrudno było przewidzieć, jak to się skończy.

    To wszystko są przypuszczenia i suma artykułów z obu stron barykady. Przyznaję szczerze, że żadnej nie darzę zaufaniem ani sympatią, więc tym mi trudniej angażować się w tę burdę.
  • [cite] Kinga:[/cite]Trudno mi powiedzieć, czy na pewno nie dostaliby zgody na złożenie kwiatów, gdyby o nią poprosili. Problem w tym, że nie poprosili.
    Poprosili i dostali tę zgodę. Na tym właśnie polega cały cymes. Ludzie się zjechali z całej Polski na legalną demonstrację, która została rozwiązana przez jakiegoś urzędnika bez powodu.
  • Takie pytanie na marginesie- Na ilu manifestacjach Kingo byłaś?
  • Urzędnicy rozwiązali demonstracje z powodu zagrozenia porządku publicznego - na ONR i NOP czekali uzbrojeni i agresywni anarchiści.
    Ciekaw jestem czy jak na pedalskie demonstracje czekac będą skini to urzednicy rozwiążą demonstracje a pedałów zapakują do karetek więziennych i wywioza na komisariaty.
    W sumie pytanie retoryczne. Odpowiedź jest znana. Zapakują ale skinów. Na poglądy nacjonalistyczne nie ma miejsca w Unii Europejskiej na pedalstwo jak najbardziej.
  • W sumie pytanie retoryczne.
    Bo to już było. Z tą różnicą że mnifestacja była od początku nielegalna, a na idących nie czekali skini tylko wszechpolacy siedzący na przejściu. Siedzenie na przejściu dla pieszych to jedna z najbardziej wyobrazalnych form agresji.
  • [cite] Śpioch:[/cite]Urzędnicy rozwiązali demonstracje z powodu zagrozenia porządku publicznego - na ONR i NOP czekali uzbrojeni i agresywni anarchiści.
    Ciekaw jestem czy jak na pedalskie demonstracje czekac będą skini to urzednicy rozwiążą demonstracje a pedałów zapakują do karetek więziennych i wywioza na komisariaty.
    W sumie pytanie retoryczne. Odpowiedź jest znana. Zapakują ale skinów. Na poglądy nacjonalistyczne nie ma miejsca w Unii Europejskiej na pedalstwo jak najbardziej.

    Zrobią tak wg klucza, który nakreślił Tomek na samym początku - i to łobuzy i to łobuzy, więc niech się naparzają gdzieś na pustyni. Co ja poradzę, że taką renomę wypracowali sobie członkowie obu tych organizacji?
    Jasne, że to trudne do zaakceptowania, co piszesz, Śpiochu, ale nie porównujmy przemocy fizycznej, jakiej wielokrotnie na ulicach dopuszczają się członkowie ONR i podszywający się ze zgorszeniem, jakie sieją homoseksualiści na paradach. Przed tymi drugimi łatwiej się jednak bronić. Widziałam, co łysi chłopcy robili z gejami na paradzie w Krakowie - pomimo podobieństwa poglądów z nimi, udzielałabym pomocy pobitym. Ty nie?

    Łączycie tu dwie rzeczy, które są dla mnie nie do zaakceptowania: bronicie Katynia i apoteozujecie narodowców w wydaniu ONR, bo chcieli uczcić Katyń. Jedno z drugim nie ma nic wspólnego. Czy gej składający kwiaty pod pomnikiem katyńskim też tak poruszy Wasze serca?

    Mnie ta chryja nad grobami oburza.

    @Maciek: gdzie jest mowa, że mieli pozwolenie? Widać coś przeoczyłam...
  • Agulec, niestety nie daliśmy rady ale wybieramy się do Krakowa. Zwykle bywam tylko nie z NOPkami.

    Kto nie skacze jest pedałem hej hej...


    Trochę fotek z Wrocławia:
    http://www.wsa.org.pl/module.php?op=galery&page=0&cmd=169
  • Najwięcej to pchły skaczą.
  • [cite] Kinga:[/cite]Najwięcej to pchły skaczą.
    Chcesz gazetą ;)

    Dla Ciebie Kinga, możesz wspomoc kolegów:
    http://poland.indymedia.org/pl/2008/04/35969.shtml
  • [cite] Agulec:[/cite]W takim razie powodzenia!!!I obicia paru mord pedałom i innym liberałom, może Wam w końcu ulży:smile:
    To nasza ulubiona domowa zabawa. Już po powrocie kupujemy gazety i dowiadujemy się co robiliśmy.

    I jeszcze troche fotek ze stron NOpków:
    http://www.onr.h2.pl/index2.php?kat=galeria/12Kwietnia2008

    * my-tzn ja żona i dzieci
  • [cite] Marie:[/cite]"Krew Jego na nas i na dzieci nasze"?
    Macieju, krew Chrystusa, daje zbawienia, czys zapomniał. Tak zrozumuje mój kosciół.
    Czyli ci Żydzi na dziedzińcu u Piłata chcieli po prostu przystąpić do Komunii św. i dlatego domagali się, aby utoczyć z Pana Jezusa nieco krwi do spożycia jako "napój duchowy"?

    Nie znałem takiej interpretacji.
  • Skąd wiesz, że długa? Wydawało mi się, że wyroki Opatrzności nie są znane szerokiej publiczności.

    Uważam, że mieszasz różne rzeczy. Dyskusja o powstaniu w getcie nie ma żadnego związku z żydowskim pochodzeniem Najświętszej Maryi Panny, a brak czołobitnego stosunku do mieszkańców Izraela nie jest krzywdzeniem Pana Jezusa. Łączenie tych spraw ze sobą nie ma najmniejszego sensu.
  • ONR walczy! ONR czuwa! ONR Wielką Polskę Wykuwa !!! :bigsmile:
  • [cite] Anka:[/cite]

    Ja wolałabym, żeby mój syn był homoseksualistą niż skinem. Mam nadzieję Śpiochu i Tomku, że jak tak się stanie to nie spotka nigdzie na ulicy waszych synów. Ale może już na ten temat nie dyskutujmy.

    a ja tylko dodam, ze uroczy i hołubieni przez niektórych skini "lubiewają" tak dla rozrywki i głęboko ukrytych powodów poza pedałem, Żydem, Murzynem i innych innych potrenować w przypadku braku tychże na matce, ojcu i zniedołężniałej babci
    oczywiście w ramach treningu przed honorowym i wielce potrzebnym społecznie spotkaniu z wym. wyżej
  • To powyżej to przedwojenne hasło.
    A tak na poważnie tu nie chodzi o Żydów, pedałów itp. Tu chodzi o obłudę mediów. O fasadowość demokracji. O wybiórczość. O manipulacje. :sad:
  • Każdy skin to bandyta! A kazdy pijak to złodziej ! Już to przerabialismy ...
  • Ale czy dopuszczamy w ogóle myśl, że skin może zrobić coś pozytywnego, czy też wysyłamy skinów do gazu? Mam wrażenie, że sporo osób w tym wątku by wybrało drugą opcję. Paradoks takiego rozumowania polega na tym, że mentalnie utożsamiacie się z tym modelem, który tak bardzo Wam się nie podoba. Coś jak aktywiści ANTIFY, którzy wiedzeni szlachetnym pragnieniem pokonania faszyzmu zachowali się jak ostatnie oprychy.
  • W pierwszej poławie lat 90-tych wielokrotnie uczestniczylem w narodowych demonstacjach. Na ogół były atakowane przez lewactwo. Niewinne obrzucenie kamieniami to pryszcz! Nikt jednak legalnie (przedstawiciel władz) demonstrowania poglądow nie zabraniał. Teraz jest gorzej - politpoprawność szaleje. Kilkanaście lat później mamy regres.
    ps. NIGDY demonstracja NOP i innych organizacji nie miała agresywnego (poza głoszonymi hasłami) charakteru. Lewactwo głosiło tolerancję a praktykowalo agresję.
  • I bardzo słusznie, że obchodzimy. Nie to jest problemem, ale zaburzenie proporcji w uwadze, jaka jest poświęcana różnym zdarzeniom. O rocznicy zbrodni katyńskiej pisał tylko Nasz Dziennik i Rzeczpospolita. Gazeta Wyborcza generalnie zignorowała ten temat, za to przygotowała specjalny dodatek na temat getta. To ma prawo razić.
  • Co prawda z wyborczej ale nie ważne gdzie tylko kto ;)
    Czy endecja miała wybitnych pisarzy?
    Tomasz Wołek*2008-02-18, ostatnia aktualizacja 2008-02-17 16:56

    Z Narodową Demokracją związała się poważna, może nawet przeważająca część polskiej inteligencji twórczej, sam kwiat naszej literatury i nauki
    Telewizja TVN podała na tacy milionom Polaków danie wyrafinowane, a zarazem pożywne. Ja też "Rozmowy z mistrzem" oglądałem z zainteresowaniem i przyjemnością. To była uczta intelektualna: słuchać, co do powiedzenia o sprawach naprawdę ważnych ma człowiek tej miary co prof. Leszek Kołakowski. Wybitny uczony, który - poza wszystkim - posiadł rzadki, wyjątkowo cenny dar mówienia w sposób jasny i zrozumiały dla każdego. A do tego rozmówców miał również znamienitych.

    Aż raptem w tej beczce miodu niespodzianie trafiła się łyżeczka dziegciu. W skali całości - dawka zgoła mikroskopijna. A jednak harmonia została naruszona, smak zmącony. Chodzi o odcinek z 31 grudnia 2007, w którym bohater cyklu rozprawiał z prof. Barbarą Skargą o patriotyzmie.

    Pojawił się tam wątek endecji, przez oboje rozmówców potraktowany nader krytycznie. Kołakowski nie dopatrzył się w dorobku Narodowej Demokracji żadnych stron jaśniejszych czy choćby neutralnych. Wytknął jej także nicość kulturową, brak jakichkolwiek osiągnięć na polu literackim. "Nie znam żadnego liczącego się twórcy - tak brzmiał ton jego wywodów - który byłby związany z tą formacją".

    Mam wrażenie, iż wybitny filozof niejako z rozpędu powielił wciąż tu i ówdzie pokutujące stereotypy, które składają się na jednostronnie czarną legendę endecji. A przecież także w środowiskach bliskich Kołakowskiemu, a krańcowo odległych od tradycji Narodowej Demokracji i jej ducha, już wiele lat temu pojawiły się poważne próby zrozumienia jej fenomenu, dziejów, kośćca ideowego, myśli politycznej. Barbara Toruńczyk poświęciła tym zagadnieniom świetnie źródłowo udokumentowaną książkę, Adam Michnik - równie przenikliwy esej "Rozmowa w Cytadeli".

    Literaci, uczeni, dziennikarze

    W czasach opozycji demokratycznej moje środowisko, Ruch Młodej Polski, najpierw w "Bratniaku", a potem w "Polityce Polskiej", przez lata całe niestrudzenie - jak mawiał prof. Roman Wapiński - "ujeżdżało kobyłę endecji". Z tą wielce kontrowersyjną spuścizną brał się za bary przede wszystkim lider RMP Aleksander Hall. Wzrokiem wolnym od uprzedzeń próbował dostrzec w tej formacji zarówno dokonania bezsprzeczne, jak i moralnie zwłaszcza wątpliwe, a nawet niegodziwe. Ten dorobek nie był jednoznaczny, lecz rzetelna analiza pozwalała wydestylować wątki prawdziwie wartościowe, oddzielić ziarno od plew.

    Toteż w sposób oczywisty odpadły rzeczy tak kompromitujące jak antysemityzm czy egoizm narodowy, pojmowany na XIX-wieczną, szowinistyczną, niemal darwinowską modłę. Co godnego uwagi zostało? Między innymi - myśl polityczna Romana Dmowskiego (ze szczególnym uwzględnieniem analizy geopolitycznej), realizm w ocenie szans, przenikliwa ocena wad narodowych, długofalowa praca nad "uobywatelnieniem ludu", czyli podniesieniem poziomu oświaty i świadomości patriotycznej szerokich rzesz społeczeństwa.

    W tym właśnie punkcie wchodzimy na obszar kultury. Wbrew opiniom Kołakowskiego zwłaszcza na przełomie XIX i XX wieku (a również i długo później) ruch narodowy nie pozostawił kulturalnej pustyni. Wprost przeciwnie. Z formacją tą w różnym stopniu związała się poważna - być może nawet przeważająca - część polskiej inteligencji twórczej, sam kwiat naszej literatury i nauki. Nie jest to stwierdzenie gołosłowne. Proszę tylko spojrzeć.

    Zacznijmy od literatury. Protoplastą ruchu narodowego był powstaniec styczniowy, pułkownik Zygmunt Miłkowski, znany powszechnie jako pisarz Teodor Tomasz Jeż. Członkami Ligi Narodowej byli Władysław Reymont (literacka Nagroda Nobla za "Chłopów"), Jan Kasprowicz, Józef Weyssenhoff, Karol Hubert Roztworowski. Z Ligą Narodową, a szczególnie z powołanym przez nią tajnym Towarzystwem Oświaty Narodowej współpracował Henryk Sienkiewicz, wspierając walkę o język polski w gminie i o szkołę polską w zaborze rosyjskim. Z Narodową Demokracją blisko związani byli Kazimierz Tetmajer, Adolf Nowaczyński, Adolf Dygasiński, Adam Grzymała-Siedlecki. Następnie poetki, Maryla Wolska i Beata Obertyńska, eseista Stanisław Szczepanowski (autor głośnej "Nędzy Galicji"). Pod jej silnym wpływem pozostawała lwowska rodzina Gawlikowskich: wydawca Jan Gwalbert, malarka Lela, dyrektor teatru Mieczysław, pisarz Jan, redaktor "Lamusa" Michał.

    Stanisław Wyspiański napisał "Wyzwolenie" pod bezpośrednim wpływem gorącej dyskusji z Romanem Dmowskim o narodowych przywarach i po lekturze "Myśli nowoczesnego Polaka". Nawet tak chętnie brany na sztandary przez lewicę Stefan Żeromski przed pierwszą wojną światową w pełni akceptował antyniemieckie stanowisko endecji i jej poparcie dla Ententy, czego świadectwem był "Wiatr od morza".

    Młodsze, niezmiernie uzdolnione pokolenie niemal w komplecie ścięła druga wojna. W założonym przez muzyka Bronisława Kopczyńskiego piśmie "Sztuka i Naród" swój niepowszedni talent ujawnili znakomici poeci: Tadeusz Gajcy, Wacław Bojarski, Andrzej Trzebiński, Zdzisław Stroiński.

    Wielu publicystów Narodowej Demokracji było zarazem liczącymi się krytykami literackimi i teatralnymi: prof. Władysław Folkierski, Zygmunt Wasilewski (którego szwagrem był kompozytor Jan Karłowicz), Władysław Rabski, Bolesław Koskowski, wreszcie - jeden z "ojców założycieli" całego ruchu, Jan Ludwik Popławski.

    Członkowie i zwolennicy Narodowej Demokracji tworzyli także elitę polskiej nauki. Grupie znanych filozofów przewodził światowej miary logik i analityk języka prof. Kazimierz Ajdukiewicz. Następnie cała szkoła wybitnych historyków: Władysław Konopczyński, Wacław Sobieski, Zygmunt Wojciechowski, Wacław Tokarz, Franciszek Rawita-Gawroński, Kazimierz Marian Morawski. I, o czym mało kto pamięta, sam kwiat polskiej myśli ekonomicznej: Jan Rutkowski, Roman Rybarski, Edward Taylor, Stanisław Grabski, Bohdan Wasiutyński, Zygmunt Raczkowski, Jerzy Zdziechowski.

    Ruch narodowy jako jedyny w Polsce stworzył na przełomie wieków sieć własnych pism i wydawnictw we wszystkich trzech zaborach. W Warszawie powstał "Głos" Jana Ludwika Popławskiego (pisywała tam niemal cała czołówka literacka, m.in. Reymont, Żeromski, Sieroszewski) oraz "Gazeta Warszawska". We Lwowie powstał dziennik "Słowo Polskie", zaś "Przegląd Społeczny" redagowali wspólnie - co stanowiło ewenement - narodowiec Zygmunt Balicki wespół z założycielem Stronnictwa Ludowego w Galicji Bolesławem Wysłouchem i Bolesławem Limanowskim, żywą legendą Polskiej Partii Socjalistycznej. Organem Ligi Narodowej (Popławski, Dmowski) był "Przegląd Wszechpolski", a potem "Przegląd Narodowy". Na wschodzie "Dziennikiem Wileńskim" kierował Józef Hłasko, a "Dziennikiem Kijowskim" Joachim Bartoszewicz. Na Śląsku wychodził "Górnoślązak" pod redakcją Wojciecha Korfantego, zaś w Wielkopolsce "Kurier Poznański" Mariana Seydy.

    Oświatę wśród ludu szerzyły zwłaszcza "Gazeta Świąteczna" pod kierownictwem Konrada Prószyńskiego ("Promyka"), "Zorza" (Mieczysław Brzeziński) oraz "Polak" (niestrudzony Popławski).

    Prosto z mostu

    W latach 30. Stanisław Piasecki założył tygodnik "Prosto z mostu". Odegrał on doniosłą rolę w kulturze międzywojennej, rywalizując o rząd dusz polskiej inteligencji z "Wiadomościami Literackimi". Wprowadził do literatury całą plejadę wybitnych autorów młodszej generacji: Jerzego Andrzejewskiego, Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, Wojciecha Żukrowskiego, Jerzego Pietrkiewicza, Wincentego Burka, Czesława Straszewicza, Jana Bajkowskiego, Jerzego Waldorffa. Pisywali w nim również Bolesław Miciński, Adolf Nowaczyński, Wojciech Wasiutyński, Jan Mosdorf, Karol Zbyszewski, Konstanty Regamey.

    Nie znaczy to, iż wszyscy ci pisarze należeli do nurtu narodowego lub przynajmniej podzielali poglądy głoszone przez ten obóz i hierarchię jego wartości. Byłoby absurdem utrzymywać, że Gałczyński był "poetą narodowym" w sensie ideologicznym bądź politycznym. Był po prostu sobą - niepowtarzalnym, obdarzonym "iskrą Bożą" artystą, i tak się akurat złożyło, iż w pewnym okresie pisywał do "Prosto z mostu". Co w niczym nie umniejsza zasług znamienitego redaktora Stanisława Piaseckiego, że talent tej miary potrafił w porę dostrzec i w pełni docenić, zapewniając mu swoje łamy.

    Trochę podobnie z Andrzejewskim. Byłoby śmieszne uważać go za endeka. W młodości głęboko przeżywał katolicyzm ("Ład serca"), podobnie jak później przeszedł niezaprzeczalne urzeczenie komunizmem w wydaniu stalinowskim, by wreszcie stać się zdecydowanym kontestatorem tego ustroju. W każdym okresie był równie autentyczny, gdyż owe metamorfozy nie wynikały z koniunkturalizmu, lecz były owocem boleśnie szczerej autorefleksji. Nie wątpię, że w swych przemianach Andrzejewski był uczciwy. Także w fazie pisania do "Prosto z mostu".

    Przyznać należy, że pismo to nie było wyłącznie - ani nawet przede wszystkim - periodykiem kulturalno-literackim. De facto był to ideowo-polityczny, przebojowy i ofensywny organ młodego pokolenia narodowców. Oprócz tekstów wartościowych, a nawet wybitnych, często - z biegiem czasu coraz częściej - pojawiały się w nim napastliwe ataki na wszelkich przeciwników oraz jednoznacznie antysemickie, niekiedy wyjątkowo brutalne publikacje. To m.in. sprawiło, iż z tygodnikiem rozstali się, nieakceptujący tej zmiany tonu, znakomity eseista Miciński, a także Andrzejewski.


    W ogóle do przedstawionej powyżej, rzeczywiście imponującej listy nazwisk należy podchodzić ostrożnie. Związki tylu znamienitych twórców z szeroko rozumianym ruchem narodowym miały bardzo zróżnicowany charakter. Przebiegały też z rozmaitą intensywnością w różnych okresach. Niekiedy były nader bliskie, wręcz organiczne, kiedy indziej znów zupełnie incydentalne. Nowaczyński deklarował patetycznie, że Narodowa Demokracja, to jego "przeszłość, teraźniejszość i przyszłość; wiara, nadzieja i miłość". Dla odmiany Sienkiewicz nie wychodził poza ogólne ramy współpracy, której potrzebę dyktowały mu powinności patriotyczne.

    Zasługi i czarna legenda

    Trzeba też uwzględnić specyfikę epoki. Inaczej sprawy miały się pod zaborami, zgoła inaczej zaś przedstawiały się w dwudziestoleciu międzywojennym, gdzie z kolei pierwsza dekada Polski niepodległej pod wieloma względami różniła się od późnych latach 30. Zmieniał się stosunek do kwestii żydowskiej, do Niemiec, do komunizmu. Zmianie ulegał klimat życia duchowego.

    Staram się rozumieć, że bardzo wtedy młody Leszek Kołakowski prawdopodobnie zetknął się z endecją w jej najbardziej odstręczającej postaci, i ten właśnie przytłaczający obraz wrył mu się w pamięć. Pogromy antysemickie, płytka wprawdzie, ale przecież niewątpliwa fascynacja faszyzmem, numerus clausus w niektórych uczelniach, bojówki młodzieży z ONR-u czy Falangi, brutalny, niekiedy wręcz nienawistny ton wielu publikacji i haseł.

    Kołakowski nie był w swych reakcjach odosobniony. Nawet tak przysięgły narodowiec jak świetny publicysta Wojciech Wasiutyński pod wpływem takiej właśnie duszącej atmosfery zerwał wtedy ostatecznie z nurtem radykalnym uosabianym przez Bolesława Piaseckiego.

    Równie oczywiste wydaje się przypuszczenie, iż Kołakowski nie miał, choćby ze względu na wiek, wiedzy - a tym bardziej kontaktu - z innym nurtem narodowej demokracji zwanym niekiedy "endecją profesorską". A należeli do niej ludzie światli, na wysokim poziomie, często zgorszeni, a nawet przerażeni językiem i ekscesami agresywnych środowisk skrajnych.

    Wojna położyła kres ówczesnym sporom i podziałom. A potem nastał komunizm i cenzura uniemożliwiała poważne, bezstronne studia nad skomplikowaną historią ruchu narodowego. I w obiegu oficjalnym, i nawet w dominujących kręgach opozycji demokratycznej przeważała "czarna legenda" endecji.

    Powtórzmy: były po temu nie lada jakie powody. Jednak, jak próbowałem wykazać, dzieje Narodowej Demokracji były niepomiernie bardziej skomplikowane. Obok kart mrocznych, ponurych, nieraz haniebnych są też strony pozytywne i zasługi niepodważalne. Należy do nich m.in. właśnie sfera kultury. Chcemy czy nie, to ważny składnik polskiej tradycji. Możemy się dziś nad tym pochylić bez uprzedzeń. Warto to zrobić, tym bardziej że historia narodowej demokracji jest już księgą ostatecznie zatrzaśniętą.

    *Tomasz Wołek - publicysta, w PRL-u redaktor i autor wydawnictw niezależnych, w latach 90. redaktor naczelny "Życia Warszawy" i "Życia"


    Źródło: Gazeta Wyborcza
  • [cite] Taw:[/cite]
    [cite] Kinga:[/cite]Najwięcej to pchły skaczą.
    Chcesz gazetą ;)

    Taw, legitymację oddałam, został mi bejsbolik i kastecik kolegi - taki z zakrętki do hydrantu. W połączeniu z ciążowymi hormonami może to być zabójcza broń. Uważaj z tą gazetą:smoking:
  • Proszę nie robić wody z mózgu forumowiczom:)
    Od ND, o której pisze Wołek, do dzisiejszego skinowskiego ONR są lata świetlne. Mentalną ND można by nazwać nas, ewentualnie - sądząc po niektórych wpisach, ale nie przeważającą ilość skinów. Litości.

    Widzę moich młodych kolegów, jak pochylają się gorliwie nad pismami Dmowskiego, krytykują Piłsudskiego, a potem w porywie patriotycznego ducha lecą zrywać niemieckie rejestracje z samochodów (Ziemie Odzyskane), kopać na miazgę osiedlowych punków i pisać sprayem na blokach szubieniczki z gwiazdą Dawida. Powiadam - litości, panowie.

    Przykro tylko, że oprócz nich nikt porządniejszy nie czyta Dmowskiego i tym samym ten kojarzy się tylko z bandytyzmem.
  • ONR od ND dzieliły lata świetlne już przed drugą wojną światową. Tomka się nie czepiałem za temat bo dyskusja poszła w innym kierunku i uznalem ze to taka mala prowokacja dziennikarska.

    To czy taki czy inny blokowy lump czyta Dmowskiego jeszcze o niczm nie swiadczy. Wyczuwam też kłamstwo w twoim głosie :) powiedz jak to było z tą legitymacją wszechpolaka? jestem bardzo ciekawy.

    Tomaszu, to wyrywanie tablic mogło dziac sie tylko w wyobrazni Kingi, po drugie jezeli sie dzialo prowodyrami mogli być ci co sobie poszli i potem krytykują, po trzecie Brendan i jego metody nie są katolikami mimo ze tak mowią ;)
  • logo2.png

    Listek figowy internacjonalizmu

    Czyn powstańczy w getcie został zawłaszczony niemal całkowicie przez komunistów. Z okolicznościowych referatów i artykułów zniknął ŻZW, Bund i syjoniści. Pomocy powstańcom udzielała tylko PPR

    Pierwsze oficjalne obchody rocznicy wybuchu powstania w getcie warszawskim miały miejsce w stolicy, nim jeszcze umilkły działania II wojny światowej â?? w kwietniu 1945 r. Wtedy właśnie rozstrzygnięty został status walk w getcie warszawskim wiosną 1943 r., w stosunku do których termin "powstanie" w polskiej prasie podziemnej w latach 1943 â?? 1944 stosowany był bardzo rzadko. I tak czyn zbrojny w getcie warszawskim stawał się najważniejszym symbolem żydowskiego antyfaszystowskiego oporu.W kwietniu 1945 r. w zniszczonej po powstaniu warszawskim stolicy plakaty upamiętniające tragedię getta wisiały obok plakatów przedstawiających AK jako "zaplutego karła reakcji". Ten wątek uznania jednego powstania ("żydowskiego") i deprecjacji drugiego ("polskiego") okazał się trwały dla nieomal całego PRL. O ile bowiem komuniści mogli doceniać bohaterstwo powstańców warszawskich, o tyle samo powstanie zawsze było dla nich aktem zbrodniczym wobec Warszawy i narodu. Ta cisza budziła oczywiście gorycz części społeczeństwa. Gdy w 1948 r. w Warszawie stanął pomnik Bohaterów Getta dłuta Natana Rapaporta, Maria Dąbrowska napisała w swoich dziennikach: "Nie mam nic przeciwko bohaterom żydowskim, ale Warszawa nie ma dotąd pomnika powstańców ani dzieci, co walczyły w powstaniu". Takiego pomnika nie było w Warszawie do lat 80.

    Uczczenie rocznicy powstania było jednym z wielu wyrazów szczególnego stosunku Polskiej Partii Robotniczej do mniejszości żydowskiej. O ile bowiem Żydzi zostali obdarzeni w nowej Polsce szeroką autonomią narodowo-kulturalną, o tyle inne mniejszości z reguły uzyskały prawo do własnych organizacji i pism kulturalnych dopiero w 1956 r.

    Polska Ludowa była pierwszym państwem polskim, które zdjęło z polskich Żydów i Polaków pochodzenia żydowskiego piętno obywateli drugiej kategorii. Znikły wszelkie ograniczenia w dostępie Żydów do takich zawodów, jak urzędnicy państwowi, nauczyciele, adwokaci, wszelkie ograniczenia w dostępie do studiów uniwersyteckich. Polacy pochodzenia żydowskiego uczestniczyli w sprawowaniu władzy politycznej w stopniu nie do wyobrażenia w II Rzeczypospolitej czy w formie państwowości nawiązującej do niej (rząd londyński). Nie zmienia to zresztą faktu, że większość Żydów po Zagładzie nie łączyła swej przyszłości z Polską i wybrała emigrację.
    Przeciwko rodzimej reakcji

    Obchody rocznicy powstania w getcie warszawskim w pierwszych latach po wyzwoleniu były wykorzystywane przez PPR do walki z obozem antykomunistycznym, którego część była odpowiedzialna za antysemickie akty przemocy. W drugą rocznicę powstania Polska Partia Robotnicza stwierdzała:

    "Charakterystyczny jest fakt, że ci sami bandyci, którzy mordują Żydów w małych miasteczkach, próbują grozić chłopom zasiewającym pańską, oddaną im przez rząd Rzeczypospolitej ziemię. Nic bodaj tak dobitnie jak ten fakt nie uwydatnia obszarniczego, szlacheckiego charakteru antysemickich prowodyrów. (...) Mylą się jednak ci panowie, jeśli sądzą, że odrodzona i demokratyczna Polska pozwoli im na kontynuowanie hitlerowskich praktyk. Mylą się jeśli sądzą, że ujdzie im bezkarnie mordowanie Żydów, że ujdzie im bezkarnie grożenie chłopom polskim, że ujdzie im bezkarnie strzelanie do oficerów Wojsk Polskich. W Polsce nie rządzi dziś Â?owszemowyÂ? Sławoj-Składkowski ani żaden inny pachołek Hitlera. W Polsce rządzi obóz demokracji polskiej, który nie będzie tolerował żadnych faszystowskich antysemickich zbrodniarzy".

    Głosy większości międzynarodowej opinii żydowskiej były w kwestii oceny obozu antykomunistycznego echem propagandy PPR, czasami nawet echem nadgorliwym i nierozsądnym. Na kongresie polskich Żydów w Paryżu w maju 1946 r. syjonistyczny działacz z USA dr Józef Tenenbaum, prezydent Światowej Federacji Żydów Polskich, tak według pisma Centralnego Komitetu Żydów w Polsce (CKŻP) ustosunkowywał się do mających miejsce w Polsce incydentów antysemickich: "W imieniu trzech milionów polskich Żydów, którzy są zorganizowani w federacjach polskich Żydów na całym świecie, dr Tenenbaum stwierdził, że głównym winowajcą mordów na Żydach w Polsce jest generał Anders. Generał Anders jest tym, który wysyła emisariuszy do Polski, aby wszczynali oni niepokoje przeciwko demokratycznemu rządowi i jednocześnie zachęcali do krwawych mordów przeciwko ostatnim ocalałym Żydom".

    Jak miał stwierdzić Tenenbaum: "Miejsce Andersa jest w Norymberdze, na tej samej ławie, na której siedzą jego ideowi bracia â?? G??ring, Rosenberg, Keitel i Streicher".

    Wspomniany stosunek polskich Żydów do powojennej walki politycznej w Polsce rzutował również na sposób obchodzenia 19 kwietnia w społeczności żydowskiej. W instrukcji przygotowanej przez CKŻP na drugą rocznicę wybuchu powstania w getcie warszawskim, według której komitety żydowskie miały organizować uroczystości ku czci powstańców, CKŻP stwierdzał: "Elementy reakcyjne związane z NSZ i AK starały się stłumić powstanie, ograniczyć jego zasięg, w obawie, aby ono nie przeniosło się na teren polski. Poza słowami nie udzielała Delegatura londyńskiego Â?RząduÂ? ani AK żadnej realnej pomocy powstańcom. Jedyną pomoc niosła walcząca demokracja polska. (...)

    Okupant hitlerowski pozostawił spadek ideowy â?? nastroje antysemickie wśród pewnej części społeczeństwa. Nastroje te podsycane są przez resztki elementów reakcyjno-faszystowskich spod znaku NSZ i AK, które wzorem hitlerowców pragną łowić ryby w mętnej wodzie nacjonalizmu i antysemityzmu. Haniebne fakty mordowania Żydów, zwłaszcza w małych miastach w Lubelskiem i Rzeszowskiem, częściowo nawet w Warszawskiem, to dowód zwyrodnienia i zgnilizny moralnej band z AK".

    Nie należy bynajmniej takich deklaracji traktować jako wymuszonych realiami dyktatury PPR. Lewicowy syjonista, komendant Żydowskiej Organizacji Bojowej po śmierci Mordechaja Anielewicza, Icchak Cukierman pisał jeszcze w latach 70. w Izraelu:

    "W okresie Zagłady miałem kontakt z polskimi siłami. Tymi, którzy zdobyli nasze zaufanie i pomagali nam, na ile pozwalały ich skromne możliwości, byli polscy komuniści. W prywatnych rozmowach z tymi ludźmi, a przecież niejednokrotnie miałem okazję rozmawiać z przedstawicielami ich politycznej czołówki o sprawie syjonistycznej, o Palestynie, przekonałem się, że sercem byli z nami. Oni sami też wycierpieli sporo w okresie stalinizmu: jeszcze przed wojną Międzynarodówka (czyli Stalin) rozwiązała ich partię; ich braciom ścinano głowy. A mimo to widzieli w Związku Radzieckim siłę przynoszącą wyzwolenie. Najpewniej zapomnieli co nieco, ale ludzie przecież zapominają. Darzyli nienawiścią Polskę sanacyjną, faszystowską; szukali jakiegoś oparcia. Byli wśród nich wieloletni komuniści, byli tacy, którzy przyłączyli się do nich w czasie wojny, pragnąc zobaczyć inną Polskę. Byli przede wszystkim polskimi patriotami, którzy chcieli nowej Polski; i oni byli jedyną siłą, na której my mogliśmy się oprzeć â?? ze względu na ich stosunek do nas, do Żydów, do naszych trudności, do tych z nas, którzy przeżyli. Nie mieli wobec nas żadnych zobowiązań. Rozmawialiśmy szczerze i w rozmowach tych wyczuwało się sympatię dla idei syjonizmu".
    Bez "żydowskich faszystów"

    W kwestii kreacji obrazu powstania należy też odnotować, że już od obchodów w 1945 r. trwała zgodna współpraca lewicy syjonistycznej, bundowców i komunistów w tworzeniu obrazu tego zrywu zbrojnego afirmującego wymienione siły skupione w czasie powstania w Żydowskiej Organizacji Bojowej (ŻOB) z wykluczeniem prawicowego Żydowskiego Związku Wojskowego (ŻZW).

    W książce wydanej w 1966 r. w Tel Awiwie prawicowy dziennikarz izraelski Chaim Lazar pisał: "Minęło 20 lat od powstania w getcie warszawskim, uznanego za główny symbol żydowskiego bohaterstwa, choć akty oporu i buntu miały również miejsce w innych gettach. W ciągu tych lat obraz, który ukształtował się w umysłach mas, jest obrazem namalowanym w specyficznie sekciarski sposób. Kiedykolwiek na uroczystościach rocznicowych jest przywoływane powstanie w getcie warszawskim albo żydowski ruch oporu, jest to Â?oczywiścieÂ? ograniczone do powstania zorganizowanego przez coś znanego jako ŻOB. (...) Ale, co najbardziej znamienne, rola odegrana przez INNĄ walczącą organizację jest z rozmysłem i konsekwentnie pomijana, mam na myśli ŻZW, założony przez Betar i innych członków ruchu Żabotyńskiego. Chciałbym szczególnie podkreślić słowo INNĄ, zamiast "drugą" walczącą podziemną organizację, gdyż jak pokażę na podstawie świadectw i dokumentów przywołanych w rozdziałach, ja (i faktycznie wszyscy inni historycy) powinni zgodnie z pełną prawdą odnosić się do niej jako PIERWSZEJ żydowskiej organizacji oporu: pierwszej, która została uformowana, pierwszej, która zdała sobie sprawę z niebezpieczeństwa, pierwszej, która zorganizowała szkolenie wojskowe i zabezpieczyła broń, i pierwszej, która przystąpiła do akcji. Nie ma potrzeby wspominać, że członkowie tej organizacji walczyli obok innych w czasie i w samym środku najcięższych walk do samego końca powstania".Szczególnie zadziwiające w wykluczaniu ŻZW z historii walki przeciwko hitlerowcom wydało się Lazarowi to, że pod koniec lat 50. więcej uwagi poświęcił tej organizacji "żydowski historyk z komunistycznego kraju", czyli Bernard Mark z Żydowskiego Instytutu Historycznego w Warszawie niż dyspozycyjni politycznie historycy izraelscy.
    Z przewodnią rolą PPR

    Od 1949 r. czyn powstańczy w getcie został niemal całkowicie zawłaszczony przez komunistów. Z okolicznościowych referatów i artykułów zniknął Bund i syjoniści. W kontekście przewodniej roli w powstaniu i pomocy dla niego wymieniana była nieomal tylko PPR. Żydowscy komuniści w Polsce usiłowali wykorzystać obchody również do atakowania żydowskiej reakcji z Zachodu. Prezes Centralnego Komitetu Żydów w Polsce Grzegorz Smolar na akademii w Warszawie 19 kwietnia 1949 r. uczynił z żydowskich przeciwników komunizmu spadkobierców zdrajców narodu z Judenratów, a testament ideowy powstańców powiązał z budową żydowskiej społeczności w socjalistycznej Polsce. W szczególnie nienawistny sposób Smolar zaatakował jednego z głównych przywódców żydowskiego ruchu robotniczego w Stanach Zjednoczonych Dawida Dubińskiego:

    "Więc jeśli z trybuny konferencyjnej tzw. Żydowskiego Komitetu Robotniczego w Ameryce w obecności naczelnego prokuratora Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej odczytano sprawozdanie opracowane na podstawie materiałów szpiegowskich, pełne dzikich wymysłów o życiu Żydów w państwach Ludowej Demokracji, i zakłamanym głosem fałszywy Â?prorokÂ? Dawid Dubiński zwrócił się do krajów ludowodemokratycznych z okrzykiem: Â?Wypuśćcie moich Żydów!Â? â?? to ta maskarada może wśród nas wywołać tylko obrzydzenie, wstręt i odrazę. (...) Który to uczciwy Żyd na świecie chciałby się przyznać do wspólnoty narodowej z Dubińskim, przyjętym na audiencji przez Papieża [Piusa XII], aby od zwierzchnika Kościoła katolickiego, który ani jednym głosem nie usiłował przeciwstawić się hitlerowskiej zagładzie Żydów, otrzymać błogosławieństwo dla prowadzonej przez Dubińskiego rozbijackiej, zdradzieckiej roboty w związkach zawodowych Zachodniej Europy! (...) Precz z brudnymi, zdradzieckimi, szpiegowskimi łapami od naszego żydowskiego skupiska w Polsce, godnego spadkobiercy tradycji powstańczych! â?? oto jedyna odpowiedź, którą dać może Żyd polski, każdy uczciwy Żyd na całym świecie".
    Po polskim Październiku

    Zmiany polityczne 1956 r. wpłynęły znacząco na treść obchodów rocznic wybuchu powstania. Pojawiły się informacje o skromnej, ale realnej pomocy dla powstańców w getcie ze strony AK i formacji związanych z obozem londyńskim. Na 15. rocznicę wybuchu powstania przyjechała izraelska delegacja. Nie tylko znowu zaczęto odnotowywać udział w powstaniu syjonistów, ale nawet pojawiły się artykuły na temat Żydowskiego Związku Wojskowego, a kilku jego żołnierzy zostało nawet pośmiertnie odznaczonych przez władze PRL w 20. rocznicę powstania. Nie oznacza to, że obchody nie podlegały nadal politycznej instrumentalizacji. Na początku lat 60. widać, w szczególności podczas akademii rocznicowych, tendencję do podkreślania groźby ze strony militaryzmu RFN.

    Po zerwaniu stosunków dyplomatycznych z Izraelem w czerwcu 1967 r. i haniebnych wypadkach Marca â??68 władze dołożyły wszelkich starań, by uroczyście uczcić 25. rocznicę powstania. Organizatorem centralnych obchodów był w 1968 r. ZBoWiD, wyłączono natomiast z organizacji Towarzystwo Społeczno-Kulturalne Żydów w Polsce, gdyż większość członków jego Zarządu Głównego szykowała się do opuszczenia kraju. W 1968 r. i następnych latach władze starały się zwalczać "antypolską propagandę" ośrodków syjonistycznych, mających jakoby umniejszać pomoc Polaków dla Żydów w czasie okupacji.

    Typowym motywem obchodów stało się podkreślanie wspólnoty losów polskiego i żydowskiego. W 1973 r. przewodniczący Frontu Jedności Narodu zapewniał: "Uważamy martyrologię Żydów polskich za nierozerwalną część martyrologii naszego narodu, a powstanie w getcie warszawskim za integralną część ruchu oporu w Polsce przeciwko hitlerowskim ludobójcom". Taka tendencja budziła opór części zachodnich środowisk żydowskich uważających, że zawiera się w nim również dążenie do rozszerzenia martyrologii polskiej kosztem żydowskiej. Dopiero otwarcie w 1978 r. odnowionego pawilonu żydowskiego w Auschwitz doprowadziło do przywrócenia przez władze PRL kontaktów z żydowskimi kombatantami z Zachodu, w tym z weteranami ŻOB.Brak samokrytyki PZPR w związku z wydarzeniami Marca â??68 pozwolił opozycji antykomunistycznej na zorganizowanie w 1988 r. niezależnych obchodów, będących również kilkutysięczną antyrządową demonstracją. Patronował im Marek Edelman, żołnierz ŻOB, a później działacz opozycji demokratycznej. W ten sposób władze utraciły w kraju monopol na kreowanie wizerunku obchodów rocznicy.

    August Grabski, IPN Warszawa
  • Taw, zarzucasz mi kłamstwo, a to bardzo nieładnie. Daleka jestem od ubarwiania swojej biografii. Tyle ode mnie.
  • [cite] Kinga:[/cite]Taw, zarzucasz mi kłamstwo, a to bardzo nieładnie. Daleka jestem od ubarwiania swojej biografii. Tyle ode mnie.
    To nie daj się prosić. Powiedz jak to było z tą legitymacją... Była ze sreberka i robiły ją świstaki?
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.