Wielodzietni - niemodni?ks. Wojciech Przybylski
Kto nie zna w Polsce zespołu "Arka Noego"? Jednym z jego założycieli jest Robert Friedrich, ojciec siedmiorga dzieci. Już po drugim dziecku stali się "podejrzani". Nie oni pierwsi. Rodziców wielodzietnych traktuje się jak "dzieciorobów", patrzy z przymrużeniem oka, a ich rodziny traktuje jak siedlisko patologii. Nierzadko spotykają się z szyderstwem, złośliwymi uśmieszkami, upokorzeniami. Takich rodzin w Polsce jest bardzo wiele. Rodziny wielodzietne. Niemodni, dziwni, inni.
Zmieniła się nasza mentalność. Jeszcze nie tak dawno rodzina wielodzietna (trójka, czwórka i więcej dzieci) nikogo nie dziwiła. Mówiło się, że jak Pan Bóg dał dzieci to i da na dzieci. Warunki materialne były z pewnością trudne, ale z głodu nikt nie umierał, a przykładów szanujących się, kochających i wyrosłych na wartościowych ludzi nie brakowało. Dziś jedno dziecko (góra dwoje) i to bardzo późno, stało się niemal normą. Dlaczego? Moda, zaspakajanie na pierwszym miejscu własnych potrzeb, kariera zawodowa, status materialny, korzystanie z uroków życia sprawiają, że ogranicza się w tych rodzinach dzietność. Statystycznie 46% polskich rodzin ma jedno dziecko, 36% dwoje, 17% troje i więcej dzieci. Jednak aż co trzecie dziecko rodzi się i wychowuje w rodzinie wielodzietnej.
Zosia i Mietek mają 12 dzieci. Osiem córek i czterech synów Mieszkają w Nagoszewie na skraju Puszczy Białej. Skromny dom poszerzał się o kolejne pokoje wraz z kolejnymi dziećmi. Jak każdą rodzinę trapią ich choroby, trudności materialne i inne kłopoty. Jednego nigdy nie brakowało - miłości. Są szczęśliwi. Dzieci uczą się dobrze. Starsze są już na swoim, wszystkie wykształcone. Jeden z synów jest kapłanem. Mama ma wszystko "na pulsie", to generał, który wszystkim dyryguje - mówią. Każde ma tu swoje zadanie. Mama nie położy się spać zanim czegoś nie przeczyta. Ma to po ojcu. Ojciec chorował na raka. Dał radę, bo "miał dla kogo żyć".
Państwo polskie takim rodzinom niewiele pomaga (w przeciwieństwie do innych krajów europejskich, gdzie na wiele sposobów i to wysokimi dotacjami wspomaga się takie rodziny i nagradza). Ulg podatkowych brak. Przerażająco wysokie podatki zarobione przez rodziców sprawiają, że borykają się z trudnościami finansowymi. Starsze rodzeństwo na wieść, że rodzice będą mieli kolejne dziecko potrafi się pogniewać na rodziców: "bo inne dzieci będą się z nas śmiały", bo to "kompromituje rodzinę". A więc i one ulegają takiej atmosferze. Zmieniła się mentalność, zmieniła.
Mają czwórkę dzieci. Hania z wykształcenia jest filologiem z doktoratem. Marek pracuje w administracji państwowej. Na internetowej stronie Hania napisała: "My kobiety czujemy się wyrzucone poza nawias, bo nasze rodziny różnią się od otoczenia. Odbieramy z całą mocą sygnały, wysyłane bezwiednie i bardzo świadomie, że coś nam się chyba pokręciło w głowie, bo przecież świat zmierza w innym kierunku". I gdzie tolerancja, gdzie chrześcijaństwo?
Wbrew obiegowemu poglądowi Kościół nie lansuje żadnego konkretnego modelu rodziny. Zachęca tylko małżonków do otwartości na rodzicielstwo. Mówi o rodzicielstwie świadomym i odpowiedzialnym. Jedynak, jedynaczka nie ma ani siostry ani brata, jest sam. Pożądanych postaw i zachowań społecznych dziecko uczy się przebywając na co dzień z rodzeństwem. Brak takich odniesień to potencjalna groźba poważnego problemu, choroby naszych czasów, samotności. Nie bez znaczenia jest także powszechny dziś model rodziny 2+1. Niesie on za sobą poważny dla całego społeczeństwa problem braku przyrostu naturalnego, prostej zastępowalności pokoleń, a co za tym idzie demograficzny niż. Ten zaś oznacza zmniejszenie wypracowujących nasze renty i emerytury. Jesteśmy krajem ludzi starzejących się. Problem jest i to poważny. A jutro... Potrzeba tu dalekowzrocznej wyobraźni, a nie krótkowzrocznej ideologii. Państwo wspierające rodziny wielodzietne to nie rozrzutność, marnowane pieniądze, ale normalność i mądra polityka zabiegająca o pomyślną przyszłość narodu.
Na pytanie: jakie radości niesie ze sobą na co dzień posiadanie licznej rodziny, Judyta (wykształcenie wyższe) odpowiada: "Każde kolejne dziecko w rodzinie tworzy nowe tło nie tylko dla pozostałych dzieci, ale i dla nas, rodziców. Powstają nowe relacje, które pozwalają nam się doskonalić. Życie w dużej rodzinie bywa trudne, ale jednocześnie w niedostrzegalny sposób przemienia nas wszystkich. Smuci przyniesiona z przedszkola choroba, którą się wszyscy po kolei zarażają, cieszy widok całej gromadki zajętej zgodną zabawą, czy dzieci odnoszących się do siebie z miłością i przywiązaniem. Jesteśmy jak kamienie na dnie morza, które ocierając się o siebie pozbywają się nierówności i zyskują łagodny, harmonijny kształt".
Dlaczego rodzice wielodzietni muszą się tłumaczyć ze swej wielodzietności, bronić dobrego imienia? Dlaczego lekarz i personel medyczny na kobietę, która rodzi trzecie czy czwarte dziecko patrzy z politowaniem, ironią, przekąsem? I dużo w tym racji, że "decyzja o stworzeniu dużej rodziny to nie kwestia wysokości dochodów, tylko styl życia, nastawienia, mentalności, czyli życiowych priorytetów".
Komentarz
przecież w pokoleniu moich rodziców nikogo nie dziwiła 4-5 dzieci, w pokoleniu dziadków nawet 6-8 to właściwie nic dziwnego... jeden z moich pradziadków - robotnik wykwalifikowany - ojciec 7 dzieci - wykształcił wszystkie chcące uczyć się dzieci - wszystkie pokończyły gimnazjum - dodatkowo 2 córki skończyły seminarium nauczycielskie, a dwóch z trójki synów studia inżynierskie (jeden w Belgii, a drugi bodaj w Poznaniu)
a na mnie dziś patrzą czasem jak na UFO, kiedy odpowiadam, że na dwójce dzieci nie zamierzamy poprzestać... jeśli Bóg pozwoli będziemy mieli co przynajmniej czwórkę :wink:
Bo jak myślę o "getcie uciśnionych", to mam właśnie to na myśli: przemilczanie konkretnych sytuacji, robienie mnóstwa hałasu wśród ludzi myślących podobnie.
Nie budzi to we mnie rozżalenia, ale wściekłość na głupotę, trochę współczucie. Świat oszalał, la la la.
Priorytet to praca zawodowa - ??? - a czemu? - oj nie tak było przed wojną...wtedy jeszcze było normalne, że żona = dom& dzieci (nie dzieCKO!a dzieCI!). A dziś kobieta w domu i z dziećmi (np. pisząca te słowa...) to jakby nie z tej planety...
Kinga nie jesteś sama!
Ostatnio spotkałam po kilku latach dawno nie widzianą ciotkę. I oczywiście standartowy tekst:
-ale już chyba wam wystarczy dzieci?
-czemu ciociu?jest tak wesoło:wink:!radzimy sobie. Jak Pan Bóg zechce...
- no ale to trzeba wykształcić!wyżywić! a gdzie się uczą twoi chłopcy?
- a tu niedaleko, w gimn. Salezjańskim;
- ale to przeciż odpłatna szkoła!;
-tak, ale dla uzdolnionych dzieci z rodzin mniej zamożnych płaci się symboliczną kwotę :);
I na te słowa ciocia zrobiła:shocked: i temat się zakończył.
Ale muszę tu też powiedzieć, że niejednokrotnie spotykam się z bardzo miłymi słowami pod naszym adresem i chyba było ich nawet ostatnio więcej niż tych mniej przyjemnych. I do przodu!!!
Małgorzata na pewno udzieliła mu godnej odpowiedzi. :thumbup:
Ja spytam inaczej - czy ten ginekolog wyszedł już ze szpitala (z chirurgi rzecz jasna)?
:rolling:
Moje dzieci nie mają własnych (pojedyńczych) pokojów. Znaczy się biedne dzieci?
Takie licytacje sensu nie mają. Wielodzietni są na przegranej pozycji.
Niepotrzebnie się jej tłumaczyłaś...
Trzeba było powiedzieć tylko, że dzieci masz piękne, mądre i dobrze wychowane, bo w życiu nie powiedziały o nikim, że jest biedny i nieodpowiedzialny.
Swoim poziomem intelektualnym widać osoby te pomimo wykształcenia nie różnią się od prymitywnych plotkarskich bab.
Natomiast faktowi, że urodziło nam się 4 winna jestem oczywiście tylko ja bo się nie zabezpieczyłam odpowiednio. Zresztą wszyscy oni się dziwią co ich piękny synek widział w rudym i bezcyckowym pasztecie, żeby w ogóle chcieć ze mną zrobić te dzieci...A studiów to oni właśnie nie dali mi skończyć , teraz żałuję że nie miałam własnej woli i samozaparcia. A , że podobno myślę ci... a nie głową to słyszałam nieraz i to od kogo ? Od pedagogów z wyższym, siedzących w pierwszej ławce w kościele...Dlatego zmieniłam towarzystwo i mieszkam sobie z dziećmi i psami na wsi gdzie fajnie jest ( czasem tylko trzeba mieć mocne nerwy , żeby wytrzymać disco polo na cały regulator ) ale ogólnie ludzie tu są super. Rodziny co prawda się nie zmieni bo musiałabym się rozwieść, żeby mieć od teściów spokój ale nie muszę ich wysłuchiwać codziennie.
Także Kasiu nie przejmuj się komentarzami głupich ludzi - to oni będą umierać w samotności.
też bym nie szła
:if: