Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Wielodzietni - niemodni?

edytowano maja 2008 w Czytelnia
image

Wielodzietni - niemodni?
ks. Wojciech Przybylski

Kto nie zna w Polsce zespołu "Arka Noego"? Jednym z jego założycieli jest Robert Friedrich, ojciec siedmiorga dzieci. Już po drugim dziecku stali się "podejrzani". Nie oni pierwsi. Rodziców wielodzietnych traktuje się jak "dzieciorobów", patrzy z przymrużeniem oka, a ich rodziny traktuje jak siedlisko patologii. Nierzadko spotykają się z szyderstwem, złośliwymi uśmieszkami, upokorzeniami. Takich rodzin w Polsce jest bardzo wiele. Rodziny wielodzietne. Niemodni, dziwni, inni.
Zmieniła się nasza mentalność. Jeszcze nie tak dawno rodzina wielodzietna (trójka, czwórka i więcej dzieci) nikogo nie dziwiła. Mówiło się, że jak Pan Bóg dał dzieci to i da na dzieci. Warunki materialne były z pewnością trudne, ale z głodu nikt nie umierał, a przykładów szanujących się, kochających i wyrosłych na wartościowych ludzi nie brakowało. Dziś jedno dziecko (góra dwoje) i to bardzo późno, stało się niemal normą. Dlaczego? Moda, zaspakajanie na pierwszym miejscu własnych potrzeb, kariera zawodowa, status materialny, korzystanie z uroków życia sprawiają, że ogranicza się w tych rodzinach dzietność. Statystycznie 46% polskich rodzin ma jedno dziecko, 36% dwoje, 17% troje i więcej dzieci. Jednak aż co trzecie dziecko rodzi się i wychowuje w rodzinie wielodzietnej.
Zosia i Mietek mają 12 dzieci. Osiem córek i czterech synów Mieszkają w Nagoszewie na skraju Puszczy Białej. Skromny dom poszerzał się o kolejne pokoje wraz z kolejnymi dziećmi. Jak każdą rodzinę trapią ich choroby, trudności materialne i inne kłopoty. Jednego nigdy nie brakowało - miłości. Są szczęśliwi. Dzieci uczą się dobrze. Starsze są już na swoim, wszystkie wykształcone. Jeden z synów jest kapłanem. Mama ma wszystko "na pulsie", to generał, który wszystkim dyryguje - mówią. Każde ma tu swoje zadanie. Mama nie położy się spać zanim czegoś nie przeczyta. Ma to po ojcu. Ojciec chorował na raka. Dał radę, bo "miał dla kogo żyć".
Państwo polskie takim rodzinom niewiele pomaga (w przeciwieństwie do innych krajów europejskich, gdzie na wiele sposobów i to wysokimi dotacjami wspomaga się takie rodziny i nagradza). Ulg podatkowych brak. Przerażająco wysokie podatki zarobione przez rodziców sprawiają, że borykają się z trudnościami finansowymi. Starsze rodzeństwo na wieść, że rodzice będą mieli kolejne dziecko potrafi się pogniewać na rodziców: "bo inne dzieci będą się z nas śmiały", bo to "kompromituje rodzinę". A więc i one ulegają takiej atmosferze. Zmieniła się mentalność, zmieniła.
Mają czwórkę dzieci. Hania z wykształcenia jest filologiem z doktoratem. Marek pracuje w administracji państwowej. Na internetowej stronie Hania napisała: "My kobiety czujemy się wyrzucone poza nawias, bo nasze rodziny różnią się od otoczenia. Odbieramy z całą mocą sygnały, wysyłane bezwiednie i bardzo świadomie, że coś nam się chyba pokręciło w głowie, bo przecież świat zmierza w innym kierunku". I gdzie tolerancja, gdzie chrześcijaństwo?
Wbrew obiegowemu poglądowi Kościół nie lansuje żadnego konkretnego modelu rodziny. Zachęca tylko małżonków do otwartości na rodzicielstwo. Mówi o rodzicielstwie świadomym i odpowiedzialnym. Jedynak, jedynaczka nie ma ani siostry ani brata, jest sam. Pożądanych postaw i zachowań społecznych dziecko uczy się przebywając na co dzień z rodzeństwem. Brak takich odniesień to potencjalna groźba poważnego problemu, choroby naszych czasów, samotności. Nie bez znaczenia jest także powszechny dziś model rodziny 2+1. Niesie on za sobą poważny dla całego społeczeństwa problem braku przyrostu naturalnego, prostej zastępowalności pokoleń, a co za tym idzie demograficzny niż. Ten zaś oznacza zmniejszenie wypracowujących nasze renty i emerytury. Jesteśmy krajem ludzi starzejących się. Problem jest i to poważny. A jutro... Potrzeba tu dalekowzrocznej wyobraźni, a nie krótkowzrocznej ideologii. Państwo wspierające rodziny wielodzietne to nie rozrzutność, marnowane pieniądze, ale normalność i mądra polityka zabiegająca o pomyślną przyszłość narodu.
Na pytanie: jakie radości niesie ze sobą na co dzień posiadanie licznej rodziny, Judyta (wykształcenie wyższe) odpowiada: "Każde kolejne dziecko w rodzinie tworzy nowe tło nie tylko dla pozostałych dzieci, ale i dla nas, rodziców. Powstają nowe relacje, które pozwalają nam się doskonalić. Życie w dużej rodzinie bywa trudne, ale jednocześnie w niedostrzegalny sposób przemienia nas wszystkich. Smuci przyniesiona z przedszkola choroba, którą się wszyscy po kolei zarażają, cieszy widok całej gromadki zajętej zgodną zabawą, czy dzieci odnoszących się do siebie z miłością i przywiązaniem. Jesteśmy jak kamienie na dnie morza, które ocierając się o siebie pozbywają się nierówności i zyskują łagodny, harmonijny kształt".
Dlaczego rodzice wielodzietni muszą się tłumaczyć ze swej wielodzietności, bronić dobrego imienia? Dlaczego lekarz i personel medyczny na kobietę, która rodzi trzecie czy czwarte dziecko patrzy z politowaniem, ironią, przekąsem? I dużo w tym racji, że "decyzja o stworzeniu dużej rodziny to nie kwestia wysokości dochodów, tylko styl życia, nastawienia, mentalności, czyli życiowych priorytetów".
«1

Komentarz

  • niezły tekst... taki prawdziwy...

    przecież w pokoleniu moich rodziców nikogo nie dziwiła 4-5 dzieci, w pokoleniu dziadków nawet 6-8 to właściwie nic dziwnego... jeden z moich pradziadków - robotnik wykwalifikowany - ojciec 7 dzieci - wykształcił wszystkie chcące uczyć się dzieci - wszystkie pokończyły gimnazjum - dodatkowo 2 córki skończyły seminarium nauczycielskie, a dwóch z trójki synów studia inżynierskie (jeden w Belgii, a drugi bodaj w Poznaniu)

    a na mnie dziś patrzą czasem jak na UFO, kiedy odpowiadam, że na dwójce dzieci nie zamierzamy poprzestać... jeśli Bóg pozwoli będziemy mieli co przynajmniej czwórkę :wink:
  • Ja to już nie mam zdrowia tłumaczyc każdemu dlaczego mamy pięcioro dzieci. W rodzinie uchodzimy w najlepszym wypadku za ufo, ale najczęściej za dzieciorobów, przykre. Nawet mój tata, mówi że w domu siedze i do pracy mi się nie chce iść, a przecież ja jestem w domu z maluchami, ale co tam. A najlepsza to jest moja 77 letnia babcia, która ostanio dała mi książkę, żebym troche poczytała:shocked:" Zdrowie kobiety". Z drugiej strony to rodzina troche sie zapowietrza, bo okazuje się, że kolejne dziecko rodzi się z bochenkiem chleba pod pachą.Pojawił się unas drugi samochód, nowa pralka. Oczywiście te "sprzęty" to tylko środki, które ułatwiają życie, ale dla naszej rodziny to oznaka dobrobytu.Boże kiedy w koncu zaczną liczyć się ludzie a nie przedmioty.
  • Rozumiem, Małgarzato, że ten, ktoś, kto Ci proponował wizytę w poradni, usłyszał swoje? :bigsmile:

    Bo jak myślę o "getcie uciśnionych", to mam właśnie to na myśli: przemilczanie konkretnych sytuacji, robienie mnóstwa hałasu wśród ludzi myślących podobnie.
  • Bolko, ja mam taką babcie rodzoną, a tym samym i mamę... jak usłyszały, że jestem drugi raz w ciąży, to zapytały: Dziecko, a po co Ci to znowu?

    Nie budzi to we mnie rozżalenia, ale wściekłość na głupotę, trochę współczucie. Świat oszalał, la la la.
  • ja też z takiej rodziny, całe to komuchowate pokolenie jest spaczone!!!!!!!!
    Priorytet to praca zawodowa - ??? - a czemu? - oj nie tak było przed wojną...wtedy jeszcze było normalne, że żona = dom& dzieci (nie dzieCKO!a dzieCI!). A dziś kobieta w domu i z dziećmi (np. pisząca te słowa...) to jakby nie z tej planety...
    Kinga nie jesteś sama!
  • Moje Panie pod prąd płyniecie tzn żyjecie, a nieżywe rybki z prądem spływają.
  • Raczej wchodzicie przez "wąską bramę" - trzymajcie się.
  • Czasami sie wkurzam (ale zdarza się to już bardzo rzadko), zwłaszcza na teksty :"no to jesteście bogaci..."- odpowiadam,że jakoś sobie radzimy i wymuszam :). Jeden może nazwać to nieszczerścią, ale ja jestem z tych co przyjmują raczej ciosy z pokorą i nie mam talentu krasomówczego i w tym miejscu zazdroszczę Małgosi, że potrafi wykrzyczeć swoje racje- ja nie potrafię:shamed:.Staram się raczej łagodnie albo urywam rozmowę.
    Ostatnio spotkałam po kilku latach dawno nie widzianą ciotkę. I oczywiście standartowy tekst:
    -ale już chyba wam wystarczy dzieci?
    -czemu ciociu?jest tak wesoło:wink:!radzimy sobie. Jak Pan Bóg zechce...
    - no ale to trzeba wykształcić!wyżywić! a gdzie się uczą twoi chłopcy?
    - a tu niedaleko, w gimn. Salezjańskim;
    - ale to przeciż odpłatna szkoła!;
    -tak, ale dla uzdolnionych dzieci z rodzin mniej zamożnych płaci się symboliczną kwotę :);
    I na te słowa ciocia zrobiła:shocked: i temat się zakończył.
    Ale muszę tu też powiedzieć, że niejednokrotnie spotykam się z bardzo miłymi słowami pod naszym adresem i chyba było ich nawet ostatnio więcej niż tych mniej przyjemnych. I do przodu!!!
  • Ja też usłyszałam w trzeciej ciąży, że jesteśmy dziecioroby. Ponoć jak się potem okazało, miało to być żartem (ale o tym dowiedziałam się od kogoś innego). Ja zauważyłam coś ciekawego. Z każdym kolejnym dzieckiem jest mi łatwiej. I więcej przyjemności niż kiedyś sprawia mi bycie z dzieciakami. Nad Julcią się strasznie trzęsłam, bałam się iść wysiusiać jak ona płakała (powiedziano mi, że dziecko od płaczu może dostać przepukliny) itp. Teraz widzę, że psychicznie bardziej niż kiedykolwiej jestem gotowa na kolejne dziecko. Liczę na to, że mój mąż też kiedyś zechce jeszcze jednego malucha.
  • [cite] Wiktoria:[/cite].... Boże kiedy w końcu zaczną liczyć się ludzie a nie przedmioty.
    U wyznawców mamony bym nie liczył na taką zmianę...
    [cite] Kinga:[/cite]Rozumiem, Małgarzato, że ten, ktoś, kto Ci proponował wizytę w poradni, usłyszał swoje? :bigsmile:
    Małgorzata na pewno udzieliła mu godnej odpowiedzi. :thumbup:
    Ja spytam inaczej - czy ten ginekolog wyszedł już ze szpitala (z chirurgi rzecz jasna)?
    :rolling:
  • Coś w tym jest, u nas dopiero rodzinka dowie się że drugie dzieciątko było planowane,na razie myślą że wpadka. Ja już myślę o trzecim,przy moim zdrowiu to :gx:
  • CZYTAJAC TO WSZYSTKO WIDZE ZE WSZYSCY TO SAMO PRZEZYWAMY TE SAME TEKSTY SLYSZE OD LUDZI A CZESTO OD RODZINY. ZE NIE PATRZYMY NA ZDROWIE ALE PRZECIEZ TRZEBA ICH WYKSZTALCIC ITD. SAM MAM SZESCIORO I JESTEM BARDZO SZCZESLIWY .WIADOMO ZE ZYCIE CODZIENNOSC JEST CZSAMI TRUDNE ALE WARTO DLA NICH ZYC PRACOWAC ZMAGAC SIE Z CODZIENNOSCIA BO TO ZMAGANIE JEST DLA DRUGIEGO CZLOWIEKA A NIE DLA POWIEKSZANIA MAJATKU.WIDZE TEZ DZIALANIE BOZE, BO JA SAM PRACUJE I CZESTO PO LUDZKU JEST ZERO ALBO MINUS A TU ZNAJDA SIE LUDZIE KTORZY POMOGA A TO DODATKOWA PRACA ITD. WAZNE DLA MNIE JEST ZAUFANIE PANU BOGU BEZ TEGO ANI RUSZ. OCZYWISCIE ZMOJEJ STRONY CIIEZKA PRACA .ALE TO PAN BOG STAWIA LUDZI NA MOJEJ DRODZE. JESZCZE MOWIAC O TYM ZMAGANIU NIE UMNIEJSZAM OGROMNEGO WYSILKU MOJEJ ZONY KTORA ZAJMUJE SIE DOMEM
  • To pokazała kulturę ! :im:
  • @Katarzyna39
    Moje dzieci nie mają własnych (pojedyńczych) pokojów. Znaczy się biedne dzieci?

    Takie licytacje sensu nie mają. Wielodzietni są na przegranej pozycji.
  • Katarzynko!
    Niepotrzebnie się jej tłumaczyłaś...

    Trzeba było powiedzieć tylko, że dzieci masz piękne, mądre i dobrze wychowane, bo w życiu nie powiedziały o nikim, że jest biedny i nieodpowiedzialny.

    :wink:
  • Katarzyno , osoby które w ten sposób wypowiadały się na przyjęciu na temat twojej licznej rodziny to hołota. Sposób zachowania świadczy o wyjatkowym chamstwie i braku taktu. To oczywiste, że mogłaś się obrazić i wyjść albo totalnie ich zlekaceważyć. czasem są osoby, które nie mogą mieć dzieci lub nawet nie chcą ale jeśli są w miarę dobrze wychowane nie będą robić głupich uwag.
    Swoim poziomem intelektualnym widać osoby te pomimo wykształcenia nie różnią się od prymitywnych plotkarskich bab.
  • Nie zadreczja sie takimi komentarzami - to swiadczy o nich samych.My w trojke w domu mielismy jeden pokoj i spokojnie przezylismy,wspominam to z nostalgia. Czesto moja mama slyszala jakies docinki,ale potem juz tylko to ,ze wspaniale nas wychowala i ze tacy zdolni jestesmy.
  • Katarzyno , ja też mam do czynienia z ludźmi ( teściowie i ich znajomi ), którzy uważają, że jestem dzieciorobem. Zresztą mówili i prorokowali już przy pierwszym ! dziecku. Bo wywodzę się z rodziny wielodzietnej, gdzie pies był 7 dzieckiem hihihi.( moja mama ponad 30 lat temu wymyśliła dogoterapię dla siostry z zespołem downa i autyzmem jednoczeście). Mój mąż zresztą też ma wielodzietne geny bo jego dziadkowie mieli po 5 dzieci tylko , że jak podkreśla teściowa jeden dziadek był wdowcem a drugi rozwodnikiem , więc jej zdaniem ich to usprawiedliwia.:shocked:
    Natomiast faktowi, że urodziło nam się 4 winna jestem oczywiście tylko ja bo się nie zabezpieczyłam odpowiednio. Zresztą wszyscy oni się dziwią co ich piękny synek widział w rudym i bezcyckowym pasztecie:tongue:, żeby w ogóle chcieć ze mną zrobić te dzieci...A studiów to oni właśnie nie dali mi skończyć , teraz żałuję że nie miałam własnej woli i samozaparcia. A , że podobno myślę ci... a nie głową to słyszałam nieraz i to od kogo ? Od pedagogów z wyższym, siedzących w pierwszej ławce w kościele...Dlatego zmieniłam towarzystwo i mieszkam sobie z dziećmi i psami na wsi gdzie fajnie jest ( czasem tylko trzeba mieć mocne nerwy , żeby wytrzymać disco polo na cały regulator ) ale ogólnie ludzie tu są super. Rodziny co prawda się nie zmieni bo musiałabym się rozwieść, żeby mieć od teściów spokój ale nie muszę ich wysłuchiwać codziennie.
    Także Kasiu nie przejmuj się komentarzami głupich ludzi - to oni będą umierać w samotności.
  • Tylko że tych "normalnych" nie jest niestety zbyt dużo .
  • [cite] Katarzynka39:[/cite]

    Nasze rodziny też patrzą na nas jak na dziwolągów.Jak zapraszają nas na imprezy to bez dzieci , my wtedy nie idziemy, mało kto zaprasza całą rodzinę.

    quote][cite]




    Dobrze jest obracać się w towarzystwie osób podobnych sobie.

    ja i małżonek stwierdziliśmy już jakiś czas temu, że to nawet nie kwesta liczby dzieci, co stosunku jaki mają do nich dorośli.

    W towarzystwie ludzi, którzy maja dzieci i cieszą się nimi, zwykle czujemy się dobrze.
  • I oni w naszym (mam wrażenie).
  • [cite] Katarzynka39:[/cite]

    Nasze rodziny też patrzą na nas jak na dziwolągów.Jak zapraszają nas na imprezy to bez dzieci , my wtedy nie idziemy, mało kto zaprasza całą rodzinę.

    też bym nie szła
  • Ja natomiast zauważyłam pewną (zresztą osłabiającą) prawidłowość. Kobitka z jednym dzieckiem,dwójką czasami też pracująca ma mnóstwo praw. Prawo do zmęczenia,depresji ,ewentualnego zaniedbania i chorób. Ja od kiedy mam więcej niż dwoje dzieci muszę uważać na to co mówię,jak wyglądam bo inaczej wszelakie ułomności spadają na karb posiadania dużej rodziny. Nie wiem czy się klarownie wyraziłam ale coś takiego wyczuwam....hmm gdzie są te fajne emotki?
  • Oczywiście - matka z gromadką dzieci SAMA TEGO CHCIAŁA i dlatego nie należą się jej żadne specjalne prawa.
  • Mam nadzieję że mówisz z przymrużeniem oka...
  • Cytuję słowa, które sami nieraz słyszeliśmy :confused:
  • Jeszcze przed ostatecznym ostracyzmem ratuje kobietę wielodzietną praca zawodowa. Nawet jak jest jakiś pozytywny dokument o dużych rodzinach to w dobrym guście jest pokazać mamę przy kompie pracującą w domu. W przeciwnym razie kiepsko,kiepściutko;)
  • No wiesz, to najgorsza zbrodnia SIEDZIEĆ W DOMU :ea:
  • mój ojciec nam radził "no, to już chyba czas tą dziurkę zawiązać"

    :if:
  • [cite] matka-Olka:[/cite]Ja natomiast zauważyłam pewną (zresztą osłabiającą) prawidłowość. Kobitka z jednym dzieckiem,dwójką czasami też pracująca ma mnóstwo praw. Prawo do zmęczenia,depresji ,ewentualnego zaniedbania i chorób. Ja od kiedy mam więcej niż dwoje dzieci muszę uważać na to co mówię,jak wyglądam bo inaczej wszelakie ułomności spadają na karb posiadania dużej rodziny. Nie wiem czy się klarownie wyraziłam ale coś takiego wyczuwam....hmm gdzie są te fajne emotki?
    Pocieszę Ciebie moją obserwacją. Zauważyłam w szkole mojego syna że najbardziej zadbane,zorganizowane i szczęśliwe(uśmiechnięte) są te mamy które mają troje dzieci(to największa liczba rodzeństwa w klasie),zazdroszczę im.:wink:
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.