Ja nawet rozumiem młodych ludzi, którzy boją się w Polsce mieć dzieci szczególnie dużo. Jeśli wymaga sie aby zapewnili dziciom wszelkie luksusy, za byle co ( a nawet za fakt, że jakiś urzędas stwierdzi, że dzieci w rodzinie jest za dużo a rodzice nie znają się na antykoncepcji), albo że nie zapewniają wysokiego satandardu życia, można dzieci zabrać do bidula, jednocześnie z powodu ciązy można z pracy wylecieć, mężczyzna który ma utrzymać rodzinę też nie jest w stanie zapewnić wszystkiego a także nie będzie miał czasu dla dzieci to nie dziwota, że ludzie po prostu boją się, nie widzą perspektyw dla siebie a co dopiero przyszłych pokoleń. Zresztą już i tak wszystkie urodzone dzieci są już obciążone długiem 80 tys zł na łebka a to jeszcze będzie rosnąć. Ech temat rzeka. łatwo jest nam powiedzieć - nie masz zaufania do Boga. W naszych czasach ( przynajmniej moich, gdy rodziły się moje dzieci) była bieda juz, zaczęły się nagonki na rodziców ale fuksem mi dzieci nikt nie zabrał, bo jeszcze nie było takich narzędzi prawnych a najmłodsze ma już prawie 7 lat. Jednak ludziom rodzącym teraz to różnie można zaszkodzić. Wystarczą tzw. złe warunki lokalowe. W dodatku ten wszechobecny ostracyzm wobec wielodzietnych...jako ludzi nie radzących sobie z życiem i ,,robiącym przychówek w CELU WYŁUDZENIA POMOCY SPOŁECZNEJ" .
@zbyszek- masz rację. Wielodzietność bywa krzyżem i codziennym umieraniem i jest b. ciężkie do przyjęcia bez Boga. To On nadaje temu wszystkiemu sens, temu trudowi i związanych z tematem wielu róznych aspektów, spraw, relacji, zadań itp. Co do kasy też masz rację:) Bóg sie naprawdę zatroszczy o wszystko, też tego doświadczyliśmy, gdy oddaliśmy Mu wszystkie nasze utrapienia i postanowiliśmy przyjąć postawę dziecka, o które troszczy się Ojciec- tak nas Bóg uczy zaufania. Naprawdę warto zaufać ale z całym dobrodziejstwem inwentarza,że tak powiem kolokwialnie:)
A co do Moni- Pan Bóg znajdzie drogę jeśli zechce:)
Z jednej strony słucham, że rodziny są super, wielodzietni są super, matki zasłużą na nagrodę w niebie i w ogóle pełen podziw.
Z drugiej strony, osobiście nie chcę tak żyć, wolę być bardziej przywiązana do spraw doczesnych niż niebieskich, nie chcę w moim życiu zmieniać żadnych priorytetów.
Nie rozumiem, jak można mieć podziw dla kogoś, nazywać kogoś wielkim, powtarzać, że ktoś zasłuży na nagrodę w niebie a równocześnie mówić, że samemu nie chce być się wielkim i że nie chce się na tę nagrodę zasłużyć.
Nie rozumiem, jak można mieć podziw dla jakiejś postawy i równocześnie nie próbować, nawet nie mieć w planach zrobić kroku w tym kierunku, aby taką samą postawę przyjąć.
Ja widzę tu naprawdę święte rodziny, święte matki i może sama nigdy taka nie będę, ale czerpię od nich na tyle, na ile jestem w stanie. A nawet jak nie uda mi się nic przenieść do mojego życia, to chociaż planuję, że jutro mi się uda, albo za rok. Nie wyobrażam sobie przejść wobec tylu świadectw obojętnie, poczytać historie tych niesamowitych rodzin, wyłączyć komputer i iść spać. Mnie się wydaje, że to musi pociągać, musi rodzić pragnienie wzięcia przykładu.
Po prostu mój umysł nie ogarnia, jak można powiedzieć: jesteście super i równocześnie nie zrobić nic, aby samemu być choć trochę super.
Nie rozumiem, jak można komuś powiedzieć, że zasłuży na niebo i nie starać się zakasać rękawów i też o niebo zawalczyć.
Nie rozumiem, jak można być świadomym swoich ułomności, jak przywiązania do rzeczy materialnych i wcale z tym nie walczyć, tylko lekkim tonem sobie opowiadać.
Podtrzymuję, że jeśli ktoś czyta to forum i nie chce ani kroku zrobić w stronę takiego życia jakie tu jest prezentowane - powtarzam, ani kroku, nie mówię o przyjęciu w przeciągu kwadransa najradykalniejszych postaw - to oznacza, że czyta forum tak jak się czyta national geographic: ogląda obrazki dziwnych ludzi, nabiera podziwu dla tych murzynków co wodę na głowie niosą, po czym zamyka gazetę i idzie spać z uśmiechem na ustach, że leży pod swoją miękką kołderką i to bez rozstępów.
A ja nie rozumiem, czego Ty nie rozumiesz.
Można podziwiać innych, ale nie podzielać ich przekonań.
Można podziwiać dokonania innych, a nie iść tą drogą, uważając, że nie jest dla mnie.
Można rozmawiać z innymi, mimo świadomości, że mamy inne poglądy, i pozostawać w przyjaźni.
@prowincjuszka, wszyscy wiemy jak jest w Polsce i dlatego nawet na tym forum jest bardzo wiele osób bojących się w 100% otworzyć na życie; są tacy, którzy już mieli do czynienia z sądami czy kuratorami, są tacy, którzy mają naprawdę bardzo ciężko w życiu. Są różne wątki, w których można sobie ponarzekać, popłakać, wiele osób nie kryje się ze swoim strachem i jakoś chyba nikt tego strachu nie krytykuje i mam wrażenie, że takie rodziny czy matki naprawdę spotykają się tu ze zrozumieniem.
Dom dziecka, fatalne warunki mieszkaniowe i inne katastrofy jakie wymieniasz - wybacz, ale to nie jest przypadek m_moni.
M_Monia, nie wiem kim jesteś, nie czytuję systematycznie wypowiedzi na forum. Tylko chciałam dodać od siebie że nie jest dla mnie niczym dziwnym zachwycać się czyimś życiem, a we własnej sprawie asekurować się i żyć inaczej. Myślę, że to po prostu etap pewnego procesu. Jeśli ktoś potrafi się zachwycić, to już wiele! Resztę zostawiłabym Panu Bogu. Sama widzę, że mój obecny styl życia byłby nie do przyjęcia 10 lat temu, kiedy kończyłam studia doktoranckie, miałam zapewniony start na uczelni, a w życiu duchowym owszem mnóstwo ideałów, ale kompletnie daleko mi do nich było... Pan Bóg mnie złamał. Dziękuję Mu za to. Tym bardziej to czuję po ostatniej nowinie z mojego rodzinnego miasteczka: kolejny juz piąty znajomy odebrał sobie życie. Kiedyś razem piliśmy, słuchaliśmy "dobrej" muzyki, spędzaliśmy noce pod gołym niebem... czuło sie beztroskę. Po czasie część znajomych pozakładała rodziny, część już się rozwiodła... ja skorzystałam z moich naukowych szans (po tym jak napisałam podobno super pracę mgr - o samobójstwach młodzieży), a część znajomych zapiła swoje życie. Pan Bóg zlitował się nade mną. Nie wiem dlaczego ocalił mnie, a nie Leszka, nie Grażynę, Sławka, Stacha... Niedźwiedzia??? Dlaczego ja żyję, w dodatku coraz bliżej Niego, a oni odeszli??? Nie wierzę, że jakoś szczególnie na to zasłużyłam. Byłam taka jak oni, bożkiem była mi dobra zabawa, muzyka, wino... i bunt przeciw światu dorosłych. Ok, chyba potrzebuje się wygadać komuś, bo kipią we mnie emocje po tym, jak w sobotę nad ranem Leszek powisił sie, zostawił naszą koleżankę Kaśkę z 5-cioletnią córeczką. Pił dużo, niepotrzebnie się pobrali... Kaśka pewnie liczyła, że się zmieni... Ech, sory, odeszłam od wątku.
Mam takie niemiłe wrażenie, że Monia ma rację, że stała się takim kozłem ofiarnym i niektórzy jadąc po niej świetnie się bawią. Jeśli jakieś wpisy się nie podobają, to można je zignorować, prawda? A nie pastwić się nad kimś, bo akurat ten wątek nie jest wątkiem prowokującym (jak niejeden temat Brawaria) ani tematem ewidentnie trollującym. Monia jest tu użytkownikiem "słabszym", ze złą reputacją można powiedzieć. Jak czytam takie dyskusje, gdzie się kogoś tak wdeptuje wiedząc, że ta osoba nie odpysknie, to widzę gromadę dzieciaków wyżywających się na słabszym koledze.
Dodatkowo wyczuwa się w kilku przypadkach strasznie protekcjonalne podejście..."co ty tam możesz wiedzieć"...i jeszcze klasyczną gorliwość neofity: "ja przejrzałem na oczy, więc teraz będę ostro jechać po każdym, kto myśli i robi inaczej". Zero litości.
A dla mnie M_Monia kozłem nie jest, bo na orgu kozłów zwyczajnie nie ma - nie wiem, może za długo tu jestem...
Pozwoliłam sobie na wpis na samym początku, ponieważ nie wierzę w autentyczność M_Moni, uważam , że takiej osoby nie ma. Zwyczajnie. Uważam, że to ktoś wymyślony.
Jeśli M_Moniu jednak jakimś cudem istniejesz jak o sobie piszesz - to przepraszam.
Ja chętnie poznam @M-monie, chyba jest z Warszawy? Jako że niektóre osoby z forum widzą, że istnieję to poświadczę na forum, że Monia nie jest wirtualna. Serio mówię.
btw, tez nie rozumiem z czym ma problem, Ola od Pawla, przykladowo bardzo podziwiam rodziny zastepcze i adopcyjne, ale wiem ze sama taka nie zostane, m.in. dlatego ze wiem ze nie mam do tego warunkow i nie mam pewnosci czy sie nadaje. podziwiam, ale to nie dla mnie droga. co nie znaczy ze nie mozemy rozmawiac i nie moge uczyc sie od nich wielu rzeczy
Aha, i zarejestrowałaś się u nich na forum, dyskutujesz, piszesz im jak ich podziwiasz i że nie masz zamiaru tak żyć bo jesteś zbyt przywiązana do "spraw doczesnych"?
Aha, i zarejestrowałaś się u nich na forum, dyskutujesz, piszesz im jak ich podziwiasz i że nie masz zamiaru tak żyć bo jesteś zbyt przywiązana do "spraw doczesnych"?
A Ty, Olu, żyjesz tak jak osoby, które podziwiasz? Zresztą, nawet jeśli taka Monia okazałaby się wirtualnym bytem, to sposób, w jaki się po niej jedzie pokazuje tylko, jaki poziom reprezentują osoby ją krytykujące. W dodatku nawzajem sobie słodzą, bo znają się osobiście. Śmieszne i dziecinne, znikam z tego wątku.
Przesadzacie odnośnie Moni. Nie wydaje się być bytem wirtualnym. Głupio mi pisać tak obok Ciebie Moniu więc będzie wprost. Piszesz często straszne głupoty, jakbyś miała kilkanaście lat nie trzydzieści kilka co wielu ludzi drażni, drugich śmieszy a jeszcze innym ręce opadają. Nie mogę cię oceniać ale to co piszesz zalatuje mi totalnie letnim katolicyzmem i nie chodzi mi o Twoje podejście do własnej wielodzietności, bo to jest jakby twoja sprawa, ale tłumaczenie że prezerwatywy są koszer, że granica między dobrem a złem, grzechem a cnotą wiedzie tam gdzie się zaczyna niewiadomo jak pojmowana krzywda innych. Mnie na forum Twoja osoba nie przeszkadza ale po niektórych Twoich tekstach trudno mi traktować poważnie Twoją osobę. Nie uważam że tu nie pasujesz i że powinnaś szukać podobnych sobie rozmówców. Uważam, że guzik wiesz o wychowywaniu nawet jednego dziecka, bo wychowują je za ciebie rodzice i Twoje pisanie o życiu i wolności jest teoretyczne bo jesteś bardzo zależna od różnych osób, ale to nie powód żebyś tu nie pisała. Wkurza mnie tylko Twoje poczucie misji na forum. Nie widzę sensu wklejania takich tematów jak aborcja na tym forum bo tu ogromna większość ma katolickie spojrzenie na te sprawy. Nie bardzo wiem jak mam podjąć wklejony temat? Jeśli chcesz coś ludziom pokazać wklej takowy wątek na forum gazety albo emama albo aborcjonistek. Nie mam prawa cię oceniać ale czasem nie potrafię się powstrzymać. Osobiście nie jestem źle nastawiona do Ciebie bardziej mnie śmieszysz , jak każda osoba która próbuje głosić teorie bez pojęcia o praktyce. I jeszcze próbuje się podlizać mówiąc jacy to wspaniali ci wielodzietni. Ja się przyznaję, że często Cię czytam, żeby się pośmiać z ludzkiej głupoty
@Ola, ten pazur Twój czułam od dawna, czułam przez skórę, piękny jest !
PAZUR miód
Ale gdzie tam. pazury najdłuższe i najostrzejsze to ja tu mam. Monia jest w gruncie rzeczy spokojna i dobra. W kółko powtarza to samo z czym oczywiście nie trzeba się zgadzać ale nie atakuje nikogo.
Właśnie ja też podziwiam rodziców np. 16 dzieci, ale wiem , że nie mam najmniejszych szans ich naśladować ani doścignąć, żebym nawet poleciała za ocean. Czy to znaczy, że średniowielodzietni mają stąd spadać ?
Właśnie ja też podziwiam rodziców np. 16 dzieci, ale wiem , że nie mam najmniejszych szans ich naśladować ani doścignąć, żebym nawet poleciała za ocean. Czy to znaczy, że średniowielodzietni mają stąd spadać ?
Tu nie chodzi o liczbę dzieci, sama mam zaledwie dwoje i to maluchów, dlatego staram się tu nie wymądrzać, a bardziej czerpać z mądrości bardziej doświadczonych rodziców (po to m. in. chyba są takie fora). Nie uważam bynajmniej, że dla m_moni nie ma tutaj miejsca. Ale nie dziwię się, że ludziom od czytania jej postów puszczają czasem nerwy, zwłaszcza po przeczytaniu jej wywodów na wątku Kalinosi. Kurcze, sama jestem osobą słabą i nie chciałabym żeby mi osobiście w chwili słabości ktoś pokroju m_moni doradzał wybranie grzechu. I może faktycznie tam trzeba było napisać, a nie na tym wątku, ale gdybym tam napisała pewnie byłaby to dużo ostrzejsza wypowiedź, dlatego zdecydowałam się raczej wyłączyć kompa.
No mi nerwy puściły, a raczej do spokojnych osób należę...
I za odrobinką zapytam, po co linkować takie artykuły na forum, gdzie 100% (chyba się nie mylę) użytkowników jest zdecydowanie przeciwna aborcji? Jaka tu może być dyskusja na taki temat? Dyskusja jest wtedy gdy rozmówcy mają na jakiś temat odmienne poglądy, tu moglibyśmy sobie najwyżej popotakiwać sobie nawzajem, ale nic konstruktywnego by z tego nie wynikło, bo tu nikogo chyba nie trzeba przekonywać, że aborcja jest czymś potwornym.
Wydaje mi się, że jeżeli ktoś nie lubi czytać wątków konkretnych osób po prostu może je omijać, wybór jest duży. Jechanie po kimś, zwłaszcza tak grupowo też nie świadczy o dojrzałości. My dobrzy, oświeceni i fajni...
Aha, i zarejestrowałaś się u nich na forum, dyskutujesz, piszesz im jak ich podziwiasz i że nie masz zamiaru tak żyć bo jesteś zbyt przywiązana do "spraw doczesnych"? A Ty, Olu, żyjesz tak jak osoby, które podziwiasz?
Jeśli kogoś podziwiam, to nawet jeśli nie żyję w 100% jak ta osoba, to przynajmniej staram się od nich czerpać, brać przykład i przynajmniej w czymś tam je naśladować. Jak patrzę na ProMamę, MamęMikę, Odrobinkę i inne mamy z tego forum, które mimo trudności decydują się na przyjęcie kolejnego dziecka (lub na rezygnację z pracy, lub na skromne życie, na oddanie się rodzinie, dzieciom, na modlitwę po nocach etc.) to nie potrafię przejść koło tego obojętnie i powiedzieć: jesteście świetne, będziecie święte, ale ja mam swoją drogę, która polega na robieniu kariery i oddaniu dziecka dziadkom na wychowanie. Nie żyję zupełnie tak jak one, nie wiem jak będzie wyglądać moje życie, ale po prostu dzięki nim uczę się rezygnacji z siebie na mniejszą skalę. Ciężko mi pojąć jak może być inaczej, jeśli ktoś NIE chce czerpać z postawy w/w mam (a chyba same mogą powiedzieć, ile osób w kontakcie z nimi mówi, że nigdy nie będą chciały tak żyć) to dlatego, że ich NIE podziwia czy wręcz uważa, że żyją głupio, że marnują sobie życie i że podejmują złe decyzję.
Komentarz
Jeśli wymaga sie aby zapewnili dziciom wszelkie luksusy, za byle co ( a nawet za fakt, że jakiś urzędas stwierdzi, że dzieci w rodzinie jest za dużo a rodzice nie znają się na antykoncepcji), albo że nie zapewniają wysokiego satandardu życia, można dzieci zabrać do bidula, jednocześnie z powodu ciązy można z pracy wylecieć, mężczyzna który ma utrzymać rodzinę też nie jest w stanie zapewnić wszystkiego a także nie będzie miał czasu dla dzieci to nie dziwota, że ludzie po prostu boją się, nie widzą perspektyw dla siebie a co dopiero przyszłych pokoleń. Zresztą już i tak wszystkie urodzone dzieci są już obciążone długiem 80 tys zł na łebka a to jeszcze będzie rosnąć. Ech temat rzeka. łatwo jest nam powiedzieć - nie masz zaufania do Boga.
W naszych czasach ( przynajmniej moich, gdy rodziły się moje dzieci) była bieda juz, zaczęły się nagonki na rodziców ale fuksem mi dzieci nikt nie zabrał, bo jeszcze nie było takich narzędzi prawnych a najmłodsze ma już prawie 7 lat.
Jednak ludziom rodzącym teraz to różnie można zaszkodzić. Wystarczą tzw. złe warunki lokalowe. W dodatku ten wszechobecny ostracyzm wobec wielodzietnych...jako ludzi nie radzących sobie z życiem i ,,robiącym przychówek w CELU WYŁUDZENIA POMOCY SPOŁECZNEJ" .
Sama widzę, że mój obecny styl życia byłby nie do przyjęcia 10 lat temu, kiedy kończyłam studia doktoranckie, miałam zapewniony start na uczelni, a w życiu duchowym owszem mnóstwo ideałów, ale kompletnie daleko mi do nich było...
Pan Bóg mnie złamał. Dziękuję Mu za to.
Tym bardziej to czuję po ostatniej nowinie z mojego rodzinnego miasteczka: kolejny juz piąty znajomy odebrał sobie życie. Kiedyś razem piliśmy, słuchaliśmy "dobrej" muzyki, spędzaliśmy noce pod gołym niebem... czuło sie beztroskę. Po czasie część znajomych pozakładała rodziny, część już się rozwiodła... ja skorzystałam z moich naukowych szans (po tym jak napisałam podobno super pracę mgr - o samobójstwach młodzieży), a część znajomych zapiła swoje życie. Pan Bóg zlitował się nade mną. Nie wiem dlaczego ocalił mnie, a nie Leszka, nie Grażynę, Sławka, Stacha... Niedźwiedzia???
Dlaczego ja żyję, w dodatku coraz bliżej Niego, a oni odeszli???
Nie wierzę, że jakoś szczególnie na to zasłużyłam. Byłam taka jak oni, bożkiem była mi dobra zabawa, muzyka, wino... i bunt przeciw światu dorosłych.
Ok, chyba potrzebuje się wygadać komuś, bo kipią we mnie emocje po tym, jak w sobotę nad ranem Leszek powisił sie, zostawił naszą koleżankę Kaśkę z 5-cioletnią córeczką. Pił dużo, niepotrzebnie się pobrali... Kaśka pewnie liczyła, że się zmieni... Ech, sory, odeszłam od wątku.
Zdziw!
Ja się przyznaję, że często Cię czytam, żeby się pośmiać z ludzkiej głupoty
W kółko powtarza to samo z czym oczywiście nie trzeba się zgadzać ale nie atakuje nikogo.
Czy to znaczy, że średniowielodzietni mają stąd spadać ?