chleba niestety nie piekę, ale chyba zacznę, bo faktycznie koszty przemawiają a i smak...mam za sobą kilka prób, tak od czasu do czasu, ale zazwyczaj to nie był tani chlebek, bo dodatki ziarniste sporo kosztowały, może jednak warto wrócić do przepisu i go z lekka okroić..hym...
ciasta...często, czasami nawet dwa trzy w tygodniu, ale zazwyczaj jak zapiekanka- z tego co w lodówce
Teraz nie pracuję zawodowo. Pracowałam jednak po 8 godzin mając trójkę dzieci, w zagrożonej ciąży z czwartym, mąż wówczas studiował, jednak z braku czasu wszystkie referaty i prace zaliczeniowe ja pisałam. Piekłam chleby, robiłam wędliny, piekłam ciasta dwa razy w tygodniu, codziennie obiad dwudaniowy, robiłam przetwory. Dzieci zawoziłam do przedszkola, po południu robiłam zakupy. Codziennie rano myłam włosy, układałam, robiłam makijaż. I nie czułam się męczennicą. Do pracy chodziłam na 7:00 i zdążałam ze wszystkim.
Pracę magisterską broniłam z trzecim dzieckiem w ciąży, robiłam w domu dokładnie to samo co dziś. Moja mieszkająca po sąsiedzku matka nigdy mi nie pomagała, nie wyręczyła w gotowaniu czy opiece nad dziećmi, gdy z mdłościami okropnymi pisałam pracę.
Ja się z tym zgadzam.
Pod jednym warunkiem - to naprawdę nie dla każdego.
Nie każdy jest tak obrotny i zorganizowany, nie oszukujmy się.
wiecie co, do napisania tego artykułu zainspirowała mnie koleżanka (tak samo 3 dzieci choć w trochę innym wieku). Gadałyśmy o tym, że z kasą różnie bywa i ona się żaliła, że tyle kasy idzie na jedzenie. Ja jej mówię, że akurat jedzenie to nie jest najgorsze jeśli idzie o kasę.
Okazało się, że na samo jedzenie wydaje blisko 3x tyle co my i co więcej mówi, ona nie wie z czego tu można jeszcze przyoszczędzić.
Więc napisałam jej kilka punktów i była w szoku:-)
Jedni oszczędzają bo muszą, inni bo lubią jeszcze inni nie muszą albo nie lubią. I tak każdy musi sobie znaleźć swój złoty środek.
I jak cokolwiek kupuję niezgodnego z kanonem moich wyznań żywieniowych
Nie mam Poczucia winy Nie ma wyrzutów sumienia Ani żadnych inny grzechów z tym związanych
A najbardziej i tak lubiė krewetki , i melona , i prosciutto , O
a ja z kolei LUBIĘ zdrowe jedzenie ale też bardzo lubię nadziewane batoniki z biedronki, zagęszczone mleko słodzone w puszce, i......gęstą kaszę mannę z sokiem. i tez nie mam wyrzutów sumienia jak sobie chapnę raz na jakiś czas.
Mnie gotowanie nie męczy...bardziej chodzi o czas. Jak mam dużo pracy (a teraz mam) to zwyczajnie szukam najszybszych rozwiązań. No-lepienie pierogów np odpada.
Małgorzato- to Ty na jeden obiad gotujesz i ziemniaki i kaszę i naleśniki smażysz? ;;) i kilka surówek?
A w ogóle kiedy gotujecie? W dzien czy wieczorem przedzień.?
Bo ja widze,ze ta druga wersja mi sie sprawdza/ Ale zwyczajnie nie zawsze jestem wieczorem, czasem nie mam z czego zrobić tego obiadu...i różnie to wychodzi. Jak jestem na miejscu przeważnie okolo 10-ej robie zakupy, zaliczam spacer z M.i robię obiad. I tak to wszystko jakos schodzi wtedy. Ale pisałam- nie jestem za bardzo gospodarna i mistrzem organizacji tez niestety nie zawsze. choc zmienia sie to, oj zmienia;-)
Hejka, pytanie z czystej ciekawości. Ile wydajecie na zakupy w miesiącu na jedzenie?
Dużo, ale kupuje większe ilości w różnym czasie, np mąki orkiszowej zamawiam 40 kg co 3 mięsiace, 10 kg cukru raz na dwa miesiące, mięso zapas na 2 miesiące, przyprawy średnio raz na 4-6 miesięcy, ziarna, kasze raz na 3-4 miesiące. Jakby przeliczyć na miesiące to średnio pewnie ok 4 tys na miesiąc na jedzenie (rodzina 2+4)
Tylko na jedzenie, nie liczę. Wystarczy, że porównam cenę chleba, mąki i ciastek bezglutenowych ze zwykłymi... i w głowie mi się kręci. Wolę nie wiedzieć, ile nas kosztuje żywienie trójki na diecie b/g. Ale może być gorzej, jak najstarszy otrzymał diagnozę i był w okresie adaptacji, musieliśmy w domu nie używać lub chować jedzenie glutenowe, żeby nie kusiło i było jeszcze drożej... Może być jeszcze więcej dzieci na diecie i może być jeszcze droższe jedzenie...
My wydajemy ok 1500 zł, zakupy robimy raz w tygodniu, te pierwsze z reguły większe, chemia itp, więc za około 400-500 zł, reszta zakupów to ok 200 zł. U nas największym marnowaniem pieniędzy jest niestety żabkowanie. Kiedyś policzyłam i na same zakupy w żabce, bo a to się ser skończył, a to bułki nieświeże, wydaliśmy w miesiącu 300 zł, i to był naprawdę totalnie zbędne produkty. W ostatnim czasie jednak staram się kupować produkty bio: https://www.ekorodzice.pl/bakalie-bio-dlaczego-warto-je-spozywac,82,543,2592.html Jak zdrowe bakalie.
My bardzo podobne mamy wydatki tygodniowe. +/- 500zl. Rodzina 2+4
Komentarz
cały czas nie mam karty do bankomatu
)
i w sumie nawet umiem
ale jak mam do wyboru poczytać albo popisać albo wyjść z Małą na pól dnia
to wybieram to drugie;-)
Okazało się, że na samo jedzenie wydaje blisko 3x tyle co my i co więcej mówi, ona nie wie z czego tu można jeszcze przyoszczędzić.
Więc napisałam jej kilka punktów i była w szoku:-)
Jedni oszczędzają bo muszą, inni bo lubią jeszcze inni nie muszą albo nie lubią. I tak każdy musi sobie znaleźć swój złoty środek.
zagęszczone mleko słodzone w puszce,
i......gęstą kaszę mannę z sokiem.
i tez nie mam wyrzutów sumienia jak sobie chapnę raz na jakiś czas.
Jak mam dużo pracy (a teraz mam) to zwyczajnie szukam najszybszych rozwiązań.
No-lepienie pierogów np odpada.
Małgorzato- to Ty na jeden obiad gotujesz i ziemniaki i kaszę i naleśniki smażysz?
;;) i kilka surówek?
A w ogóle kiedy gotujecie?
W dzien czy wieczorem przedzień.?
Bo ja widze,ze ta druga wersja mi sie sprawdza/
Ale zwyczajnie nie zawsze jestem wieczorem, czasem nie mam z czego zrobić tego obiadu...i różnie to wychodzi.
Jak jestem na miejscu przeważnie okolo 10-ej robie zakupy, zaliczam spacer z M.i robię obiad.
I tak to wszystko jakos schodzi wtedy.
Ale pisałam- nie jestem za bardzo gospodarna i mistrzem organizacji tez niestety nie zawsze.
choc zmienia sie to, oj zmienia;-)
W ogóle wszelkie makaronowe szaleństwa.
Szybko
Najedzeni
i zadowoleni -bo lubią.
Ale może być gorzej, jak najstarszy otrzymał diagnozę i był w okresie adaptacji, musieliśmy w domu nie używać lub chować jedzenie glutenowe, żeby nie kusiło i było jeszcze drożej...
Może być jeszcze więcej dzieci na diecie i może być jeszcze droższe jedzenie...