Ludzie! Naprawdę wierzycie, że to jest dzieciom niezbędne do zdrowego rozwoju???
) Ja przez kilka pierwszych lat naszego małżeństwa (i rodzicielstwa) wierzyłam. Byłam wtedy bardzo udręczoną matką.
Od trzeciego dziecka odpuściłam. Żyjemy po prostu - i zdecydowanie ja jestem szczęśliwsza, a dzieci spokojniejsze. Ale kiedyś naprawdę wierzyłam. Naprawdę )
Może bardziej sprecyzuj co masz na myśli pisząc , ze pokazuję alternatywę Nie miałam takiego zamiaru Po prostu o tym się prawie w ogóle nie mówi O zgrozo nawet w katolickich środowiskach
No, piszesz o tym, że nie trzeba animować, że najważniejsze, żeby rodzice się kochali, a te jeżyki i animacje nie są dziecku niezbędne. Z mojej perspektywy, podajesz jakąś alternatywę dla jeżyków. A mi by nie przyszło do głowy, co ludziom zaproponować zamiast jeżyków, bo bym nie wpadła na to, że komuś mogą one zastępować kochających się rodziców. Stąd moja opinia, że Ty choć trochę się orientujesz, o czym tu mowa. Ja się czuję całkiem poza tematem.
Żeby nie było wątpliwości - nie widzę nic złego w tym, że ktoś lubi się pobawić plastycznie, czy jakoś inaczej ze swoimi dziećmi. Ja raczej nie lubię i nie umiem. I nie uważam, że moje dzieci będą przez to gorsze. Mogę je na jakieś zajęcia plastyczne wysłać, gdyby wykazały zainteresowania w tym kierunku albo dać stosowne materiały i niech się same realizują. Czasem zdarzało nam się wspólnie coś kleić ale nie dlatego, żebym miała potrzebę animować moje dzieci, tylko dlatego, że była obiektywna potrzeba stworzenia czegoś - np. robiliśmy ozdoby choinkowe, wieniec adwentowy, czy inne jakieś dekoracje. Głownie wtedy ja robiłam, a dzieci też się próbowały czymś podobnym zająć, na miarę swoich umiejętności i możliwości. Uważam, że prawdziwe życie ma większą wartość niż udawane w zabawie. Moje dzieci mogą się bawić same, a ze mną mają szanse popróbować prawdziwego życia - prawdziwego gotowania, prasowania, sprzątania, wożenia niemowlaka wózkiem, czy noszenia w chuście itp.
Dzieci natychmiast same znajudują zajęcie Jeśli ja sama coś robię, i nie musi to być coś z duzej litery C Czesto szyję, to One przychodzą o też albo rysują, albo chcą filc do szycia, i coś tam robią, Zawsze jest to tak , że ja coś robię, i dzieci organizują sobie czas same , kreatywnie
Święta racja! Moje też tak mają. Więc jak chcę żeby się zajęly zabawą i nie wisiały na mnie to muszę być w ciągłym ruchu... Jak tylko usiądę na chwilę to zabawa się kończy. Automatycznie.
ograniczam się do pieczenia kruchych ciasteczek na święta i daję im się wyżyć plastycznie obrzydliwie niezdrowymi "kredkami" z lukru. Potem mogą sobie to zjeść, a w czasie roboty gadamy, oczywiście przepychanki też są, takie niewielkie, mniejsze niż każdego innego dnia
@Malgorzata - ależ przyznaję Ci słuszną rację ;-) Mądrze piszesz, kobieto. Tylko zaskoczyłaś mnie, że w ogóle wiesz, o co z tymi jeżykami chodzi, bo ja tu czytałam, czytałam i całkiem się czułam jak kosmita... Ale może Ty jesteś przygotowana, bo Tobie różni ludzie głupie pytania zadają? ;-)
Ale Ty jakąś alternatywę dla jeżyków pokazujesz, a ja tak bardzo nie rozumiem, że nawet alternatywy nie dostrzegam. Po prostu, problem jeżyków jest mi kompletnie nieznany i nie wywołuje u mnie żadnych skojarzeń, ani pro, ani kontra.
Boszzzz doznałam objawienia!!! Mam doła z powodu braku zdolności plastycznych i tego, że nie animuję.... aMiód na moje serce wlałyście:-)
Mam do pierniczków formę jeżyka. Czasem dzieciaki wycinają i potem mi na choince jeżyki dyndają. Niniejszym pokazuję, że nie mam uprzedzeń do jeżyków. ;-)
hmm to może ja tez coś napiszę, bo czuję się wywołana
@Wanda, koniecznie na bloga zajrzyj - nie ma nowego wpisu od czerwca ha ha a i w roku poprzednim po jednym wpisie raz na miesiąc
@ludzie. przepraszam, ale trochę mnie to irytuje, to komentowanie czyjegoś życia, najpierw wysyłania po chleb, potem sposobu spędzania czasu z dziećmi, no litości
napiszę szczerze, myślę, że może warto coś przeczytać na temat wolności wewnętrznej (jest taka dobra książka Jacques Philippe "Wolność wewnętrzna") bo to porównywanie i usprawiedliwianie się niczemu nie służy po co się tak porównywać? (to chyba też mówiła Rosa, albo przeczytałam to tu ale w innym wątku) zawsze znajdziesz kogoś lepszego od siebie albo kogoś gorszego... i co z tego? mogłabym mieć kompleksy bo moje dzieci nie wiedzą co to jest przebiśnieg mimo, że nie spędzają czasu przed tv, nie potrafią grać w szachy, i pewnie 100 innych rzeczy też nie potrafią, ale who cares?! są jacy są, lepią jeże i robią origami, bo lubią
Ja tam jestem przekonana, że mój sposób spędzania czasu z dziećmi był dla mnie i moich dzieci najlepszy, natomiast Wasz sposób spędzania czasu, lub nie spędzania jest najlepszy dla Was i dzieci Waszych, prawdopodobnie.
Nasze takie regularne zabawy zaczęły się gdy miałam w domu trzylatkę i niemowlaka, a skończyły się, gdy Antoś poszedł do przedszkola. Przede wszystkim dlatego, że dzieci stały się dla siebie wspaniałymi kompanami do zabawy i ja już nie byłam/nie jestem im potrzebna.
Obecnie mamy plan na cały tydzień i wisi na drzwiach, są tam wpisane różne stałe punkty takie jak treningi, basen z tatą, mój krąg i czas na modlitwę, czas na bajki, kiedy przychodzi babcia z dziadkiem - wszystko jest tam też miejsce na plastykę raz w tygodniu, w poniedziałki - 1,5h, wczoraj robiliśmy orły odciskając białe dłonie na czerwonej kartce Jest tak dlatego, że ja nie jestem zwolenniczką posyłania takich małych dzieci na zajęcia dodatkowe, skoro są w szkole/przedszkolu tyle czasu, jednocześnie myślę, że talent należy rozwijać, a potencjalnie one ten talent plastyczny mają.Jednak nie będę posyłać ich na plastykę i płacić, skoro sama mogę im takie zajęcia poprowadzić chciałabym w przyszłości zapraszać 2-3 koleżanki Ali i żeby razem sobie coś tworzyły pod moim okiem
ps. oczywiście @Maciejka zdiagnozowała mnie doskonale: moi rodzice spędzali ze mną czas głównie przed tv i teraz nie wyobrażam sobie robić nic innego z dziećmi jak tylko lepić jeże
uwaga, uzasadniam, dlaczego tak a nie inaczej jeżeli u Was któryś z punktów poniżej nie występuje to prawdopodobnie zajęcia plastyczne z dziećmi nie będą Was tak cieszyć
1 - ja jestem człowiekiem, który nie lubi nic nie robić... no nie lubię, zawsze coś robię i zawsze mam po 5 rzeczy które lubię do wyboru do zrobienia... taki talent mam od Pana Boga i już. Czasem to błogosławieństwo, a czasem niekoniecznie, bo łatwo można popaść w aktywizm - robić 100 rzeczy, a nie mieć czasu na tę jedną, którą się powinno, być bardzo zapracowanym a jednocześnie bardzo leniwym. Jest w tym sporo pułapek, które pomału odkrywam.
2 - robienie tych rzeczy z dziećmi, wymyślanie, to było dawanie upustu kreatywności... dawało mi to zadowolenie z tego, że jestem z dzieckiem w domu, sprawiło że nie tęskniłam za pracą. Nie wiem czy to się da zrozumieć, jeśli w głębi duszy nie jest się choć trochę artystą (ja jestem tylko trochę, ale jednak), ale to jest taka głęboka, niemal duchowa potrzeba - tworzyć.
3 - wówczas miałam tylko dwoje dzieci - a więc jedynaczkę i niemowlaka. Ona była mega zazdrosna o braciszka. Moim zdaniem te zajęcia pomogły. Zazdrość pomału ustępowała. Ala nie jest takim dzieckiem, które lubi się przytulać, więc nie wystarczy, że pół godziny poprzytulasz i już jest zadowolona. No niestety nie. Za to Antoś jest mega przytulasem i z nim nie muszę nic robić jeśli tylko dostanie swoją dawkę bliskości.
Ja właśnie o tym pisałam @Joanno - ale może mało precyzyjnie - My spędzamy bardzo dużo czasu razem, a i tak czasem jest zapotrzebowanie pokitłasić się stadnie dalej - więc te poradniki - 30min, czy 3 minuty, czy 15 jeżyków - mnie nie przekonuje - badania ktoś robił - ile jeżyków, czy pierogów jest statystycznie do szczęścia potrzebne? -NIE ( na szczęście - więc trzeba się wyluzować... i tym koleżankom z sali przekazać - bo niby taka poważna szkoła, jak ktoś to tu ujął, a pytania, jak z Mama i Dziecko - czy jakoś tak
@Malgorzata, ja za wszystkie Twoje wpisy dziękuję, bo się z nimi zgadzam i nie do Ciebie pisałam o tych kompleksach, bo to raczej jasne, że ich nie masz moje dzieci nie mają tego co mają Twoje bo żadne jeże im licznego rodzeństwa nie zastąpią i tego bogactwa relacji itd. mogę ubolewać jedynie, ale tak widocznie musi być jak jest, więc do przodu ufam, że Bóg jeszcze się na nas spojrzy łaskawie w tej kwestii
Joanna, skad przekonanie, ze pisalam o twojej rodzinie? Czy jednak czujesz sie jakos wywolana? Bo mnie o to wlasnie chodzi, ze ludzie jakos bezmyslnie chca nasladowac innych. I stad te dopytywania o sposob spedzania wolnego czasu, jedzenie, ubrania itp. Proste recepty na szczesliwe zycie. Bo jak u Rosei lepi sie jezyki i dzieci chodza po chleb, to zapewne i u mnie w zyciu nastapi niesamowita przemiana jesli zrobie to samo. A chyba kazdy ma swiadomosc, ze tu o cos glebszego chodzi, a nie o chodzenie w ciuchach po rodzenstwie, czy wypelnianiu zalecen z poradnikow. Ja widze takie opowiesci Rosei, czy naszej forumkwej Malgorzaty bardziej jako zachete, dodanie mi otuchy, ze mozna zyc, przezyc i w dodatku miec super rodzine posiadajac troche wieej dzieci niz przyslowiowa parka. Tyle i nic wiecej. Nie zaczne biegac maratonow, czy szyc patchworkow, bo Malgorzata tak robi.Sukces tkwi w czym innym.
Ja tylko jeszcze dodam gwoli wyjasnienia, ze nie mam nic przeciwko jezolepcom Jak ktos chce/ musi, bo nie ma lepszego pomyslu na spedzenie czasu z dzieckiem - prosze bardzo. Lepsze to, niz ogladanie tv. Sama tez duzo robie w domu, bo i szyje i dekoracje jakies robie, swieczki ozdabiam itp i dzieci wtedy jakos naturalnie robia to ze mna. Ale nie mam parcia na to, zeby koniecznie raz na tydzien wyciagnac plasteline, czy farbki. Robie co chce, nie co mi zostalo powiedziane, ze jest wlasciwe dla kazdej rodziny. A tu ludzie pisza, ze maja poczucie, ze dzieci zaniedbuja, albo ze nie da rady miec nastepnych dzieci, bo tych jezow nie lepia. Jezopsychoza normalnie ) No dali sobie ludzie wmowic poprostu, ze jeze sa the best
a u mnie nie ma róznicy czy animuje czy nie animuje im się wiecznie nudzi a mnie szlag trafia i w kółko MAMOOO NUDZIIII MI SIĘ i wcale się bawić ze sobą nie potrafią i tylko BO ON ZACZĄŁ ...
a u mnie nie ma róznicy czy animuje czy nie animuje im się wiecznie nudzi a mnie szlag trafia i w kółko MAMOOO NUDZIIII MI SIĘ i wcale się bawić ze sobą nie potrafią i tylko BO ON ZACZĄŁ ...
szlag !
a w jakim są wieku?
bo ja się jakiś czas temu żaliłam Kowalce, że Antoś jak wraca z przedszkola to wymiękam z nim, krzykliwy, psotny, jęczący itd
@Kowalka poradziła zrobić plan, ale jej nie posłuchałam ja się tak łatwo w plany osaczyć nie dam
no ale minęły dwa miesiące i plan w końcu zrobiłam - jak ręką odjął! nie trzymamy się planu na sztywno - jak się bawią to się bawią i jest ok ale jak im przyjdzie do głowy mieć jakieś wątpliwości, co mają robić w danym momencie to patrzą w plan i robią to co zaplanowane, albo sobie czytają kiedy wróci tata, albo czy danego dnia będzie bajka, albo czy idą na basen, fajne to jest
Malgorzata, mi sie wydaje, ze trzeba po prostu sie pokazac, powiedziec ile sie ma dzieci, ze wszystkie zadbane, zadowolone, rodzice tez. A o czym bedziesz opowiadala, to juz sprawa wtorna. Nawet o jezach mozesz i ich zwyczajach godowych ) Bo ludzie po prostu nie wierza, ze takie rodziny istnieja, ze tak mozna, ze jest taka opcja w zyciu. Albo kojarza to z patologia, glupia i zaniedbana, nie z wartoscia. A jak wyjdzie taka matka, zadowolona, zadbana, mowiaca z duma o swoich dzieciach, o ich powrotach do domu po wojazach, to niejednemu moze to dac do myslenia, jakis impuls do przemyslenia wlasnego pomyslu na zycie.
Mi raz 5latek powiedział że mu się nudzi i chciałby pooglądać bajki (w południe). To mu powiedziałam, że tylko nudne dzieci się nudzą. Podziałało, więcej się nie nudził ) Ale "Mamoooo a on mi....." to jest co chwilę.
Komentarz
)
Ja przez kilka pierwszych lat naszego małżeństwa (i rodzicielstwa) wierzyłam.
Byłam wtedy bardzo udręczoną matką.
Od trzeciego dziecka odpuściłam. Żyjemy po prostu - i zdecydowanie ja jestem szczęśliwsza, a dzieci spokojniejsze.
Ale kiedyś naprawdę wierzyłam. Naprawdę
)
ja się potrafie wpędzić w poczucie winy z powodu braku prac ręcznych, a matką już od 21 lat jestem
zrób to, serio piszę
cykl wykładów na różne tematy
pierwsza się zapiszę
Żeby nie było wątpliwości - nie widzę nic złego w tym, że ktoś lubi się pobawić plastycznie, czy jakoś inaczej ze swoimi dziećmi. Ja raczej nie lubię i nie umiem. I nie uważam, że moje dzieci będą przez to gorsze. Mogę je na jakieś zajęcia plastyczne wysłać, gdyby wykazały zainteresowania w tym kierunku albo dać stosowne materiały i niech się same realizują. Czasem zdarzało nam się wspólnie coś kleić ale nie dlatego, żebym miała potrzebę animować moje dzieci, tylko dlatego, że była obiektywna potrzeba stworzenia czegoś - np. robiliśmy ozdoby choinkowe, wieniec adwentowy, czy inne jakieś dekoracje. Głownie wtedy ja robiłam, a dzieci też się próbowały czymś podobnym zająć, na miarę swoich umiejętności i możliwości. Uważam, że prawdziwe życie ma większą wartość niż udawane w zabawie. Moje dzieci mogą się bawić same, a ze mną mają szanse popróbować prawdziwego życia - prawdziwego gotowania, prasowania, sprzątania, wożenia niemowlaka wózkiem, czy noszenia w chuście itp.
Święta racja! Moje też tak mają. Więc jak chcę żeby się zajęly zabawą i nie wisiały na mnie to muszę być w ciągłym ruchu... Jak tylko usiądę na chwilę to zabawa się kończy. Automatycznie.
Boszzzz doznałam objawienia!!!
Mam doła z powodu braku zdolności plastycznych i tego, że nie animuję....
aMiód na moje serce wlałyście:-)
to może ja tez coś napiszę, bo czuję się wywołana
@Wanda, koniecznie na bloga zajrzyj - nie ma nowego wpisu od czerwca ha ha a i w roku poprzednim po jednym wpisie raz na miesiąc
@ludzie. przepraszam, ale trochę mnie to irytuje, to komentowanie czyjegoś życia, najpierw wysyłania po chleb, potem sposobu spędzania czasu z dziećmi, no litości
napiszę szczerze, myślę, że może warto coś przeczytać na temat wolności wewnętrznej (jest taka dobra książka Jacques Philippe "Wolność wewnętrzna")
bo to porównywanie i usprawiedliwianie się niczemu nie służy
po co się tak porównywać? (to chyba też mówiła Rosa, albo przeczytałam to tu ale w innym wątku) zawsze znajdziesz kogoś lepszego od siebie albo kogoś gorszego... i co z tego? mogłabym mieć kompleksy bo moje dzieci nie wiedzą co to jest przebiśnieg mimo, że nie spędzają czasu przed tv, nie potrafią grać w szachy, i pewnie 100 innych rzeczy też nie potrafią, ale who cares?! są jacy są, lepią jeże i robią origami, bo lubią
Ja tam jestem przekonana, że mój sposób spędzania czasu z dziećmi był dla mnie i moich dzieci najlepszy, natomiast Wasz sposób spędzania czasu, lub nie spędzania jest najlepszy dla Was i dzieci Waszych, prawdopodobnie.
Nasze takie regularne zabawy zaczęły się gdy miałam w domu trzylatkę i niemowlaka, a skończyły się, gdy Antoś poszedł do przedszkola. Przede wszystkim dlatego, że dzieci stały się dla siebie wspaniałymi kompanami do zabawy i ja już nie byłam/nie jestem im potrzebna.
Obecnie mamy plan na cały tydzień i wisi na drzwiach, są tam wpisane różne stałe punkty takie jak treningi, basen z tatą, mój krąg i czas na modlitwę, czas na bajki, kiedy przychodzi babcia z dziadkiem - wszystko
jest tam też miejsce na plastykę raz w tygodniu, w poniedziałki - 1,5h, wczoraj robiliśmy orły odciskając białe dłonie na czerwonej kartce
Jest tak dlatego, że ja nie jestem zwolenniczką posyłania takich małych dzieci na zajęcia dodatkowe, skoro są w szkole/przedszkolu tyle czasu, jednocześnie myślę, że talent należy rozwijać, a potencjalnie one ten talent plastyczny mają.Jednak nie będę posyłać ich na plastykę i płacić, skoro sama mogę im takie zajęcia poprowadzić chciałabym w przyszłości zapraszać 2-3 koleżanki Ali i żeby razem sobie coś tworzyły pod moim okiem
ps. oczywiście @Maciejka zdiagnozowała mnie doskonale: moi rodzice spędzali ze mną czas głównie przed tv i teraz nie wyobrażam sobie robić nic innego z dziećmi jak tylko lepić jeże
)
jeżeli u Was któryś z punktów poniżej nie występuje to prawdopodobnie zajęcia plastyczne z dziećmi nie będą Was tak cieszyć
1 - ja jestem człowiekiem, który nie lubi nic nie robić... no
nie lubię, zawsze coś robię i zawsze mam po 5 rzeczy które lubię do
wyboru do zrobienia... taki talent mam od Pana Boga i już. Czasem to
błogosławieństwo, a czasem niekoniecznie, bo łatwo można popaść w
aktywizm - robić 100 rzeczy, a nie mieć czasu na tę jedną, którą się
powinno, być bardzo zapracowanym a jednocześnie bardzo leniwym. Jest w
tym sporo pułapek, które pomału odkrywam.
2 - robienie tych
rzeczy z dziećmi, wymyślanie, to było dawanie upustu kreatywności...
dawało mi to zadowolenie z tego, że jestem z dzieckiem w domu,
sprawiło że nie tęskniłam za pracą. Nie wiem czy to się da zrozumieć,
jeśli w głębi duszy nie jest się choć trochę artystą (ja jestem tylko
trochę, ale jednak), ale to jest taka głęboka, niemal duchowa potrzeba -
tworzyć.
3 - wówczas miałam tylko dwoje dzieci - a więc
jedynaczkę i niemowlaka. Ona była mega zazdrosna o braciszka. Moim
zdaniem te zajęcia pomogły. Zazdrość pomału ustępowała. Ala nie jest
takim dzieckiem, które lubi się przytulać, więc nie wystarczy, że pół
godziny poprzytulasz i już jest zadowolona. No niestety nie. Za to Antoś
jest mega przytulasem i z nim nie muszę nic robić jeśli tylko dostanie
swoją dawkę bliskości.
i nie do Ciebie pisałam o tych kompleksach, bo to raczej jasne, że ich nie masz
moje dzieci nie mają tego co mają Twoje
bo żadne jeże im licznego rodzeństwa nie zastąpią i tego bogactwa relacji itd.
mogę ubolewać jedynie,
ale tak widocznie musi być jak jest, więc do przodu
ufam, że Bóg jeszcze się na nas spojrzy łaskawie w tej kwestii
raczej pod rodziny z dwójką niż wielodzietne
potem podobno były warsztaty i pytania bardziej osobiste
(to do wpisu aggi było)
Bo mnie o to wlasnie chodzi, ze ludzie jakos bezmyslnie chca nasladowac innych. I stad te dopytywania o sposob spedzania wolnego czasu, jedzenie, ubrania itp. Proste recepty na szczesliwe zycie. Bo jak u Rosei lepi sie jezyki i dzieci chodza po chleb, to zapewne i u mnie w zyciu nastapi niesamowita przemiana jesli zrobie to samo. A chyba kazdy ma swiadomosc, ze tu o cos glebszego chodzi, a nie o chodzenie w ciuchach po rodzenstwie, czy wypelnianiu zalecen z poradnikow.
Ja widze takie opowiesci Rosei, czy naszej forumkwej Malgorzaty bardziej jako zachete, dodanie mi otuchy, ze mozna zyc, przezyc i w dodatku miec super rodzine posiadajac troche wieej dzieci niz przyslowiowa parka. Tyle i nic wiecej. Nie zaczne biegac maratonow, czy szyc patchworkow, bo Malgorzata tak robi.Sukces tkwi w czym innym.
Jak ktos chce/ musi, bo nie ma lepszego pomyslu na spedzenie czasu z dzieckiem - prosze bardzo. Lepsze to, niz ogladanie tv. Sama tez duzo robie w domu, bo i szyje i dekoracje jakies robie, swieczki ozdabiam itp i dzieci wtedy jakos naturalnie robia to ze mna. Ale nie mam parcia na to, zeby koniecznie raz na tydzien wyciagnac plasteline, czy farbki. Robie co chce, nie co mi zostalo powiedziane, ze jest wlasciwe dla kazdej rodziny. A tu ludzie pisza, ze maja poczucie, ze dzieci zaniedbuja, albo ze nie da rady miec nastepnych dzieci, bo tych jezow nie lepia. Jezopsychoza normalnie )
No dali sobie ludzie wmowic poprostu, ze jeze sa the best
ktoś musiał zacząć
bo ja się jakiś czas temu żaliłam Kowalce, że Antoś jak wraca z przedszkola to wymiękam z nim, krzykliwy, psotny, jęczący itd
@Kowalka poradziła zrobić plan, ale jej nie posłuchałam ja się tak łatwo w plany osaczyć nie dam
no ale minęły dwa miesiące i plan w końcu zrobiłam
- jak ręką odjął!
nie trzymamy się planu na sztywno - jak się bawią to się bawią i jest ok
ale jak im przyjdzie do głowy mieć jakieś wątpliwości, co mają robić w danym momencie to patrzą w plan i robią to co zaplanowane, albo sobie czytają kiedy wróci tata, albo czy danego dnia będzie bajka, albo czy idą na basen, fajne to jest
Bo ludzie po prostu nie wierza, ze takie rodziny istnieja, ze tak mozna, ze jest taka opcja w zyciu. Albo kojarza to z patologia, glupia i zaniedbana, nie z wartoscia. A jak wyjdzie taka matka, zadowolona, zadbana, mowiaca z duma o swoich dzieciach, o ich powrotach do domu po wojazach, to niejednemu moze to dac do myslenia, jakis impuls do przemyslenia wlasnego pomyslu na zycie.
To mu powiedziałam, że tylko nudne dzieci się nudzą. Podziałało, więcej się nie nudził
)
Ale "Mamoooo a on mi....." to jest co chwilę.