Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!
W związku z tym, że wszystko przede mną, chciałabym bliżej zapoznać się z tematem jak rozwijać, kształtować pasję i zdolności młodego człowieka?
Ja i mąż w dzieciństwie nie uczęszczaliśmy na żadne zajęcia inne niż sportowe. Ja przez krótki moment do szkoły muzycznej chodziłam. I gdybym nie przeczytała na forum o tak wielu ciekawych pasjach jakie mają Wasze dzieci, to wydaje mi się że jedyny pomysł na jaki byśmy wpadli to szkółka piłkarska..
A tu czytam o szachach, szermierce, szkołach muzycznych i wielu innych.
Kiedy podejmujecie takie decyzje żeby dziecko gdzieś zapisać? Czym się kierujecie? Bo jeśli chodzi o np. szkoły muzyczne to chyba można zaczynać dosyć wcześnie? Wymyślacie sobie np. trąbkę i zapisujecie dziecko? Jestem naprawdę b.ciekawa. Bo nie wiem od której strony temat ugryźć. Mając najstarszego 4 letniego nie widzę żeby był gotowy na jakiekolwiek zajęcia.
Komentarz
Antek (4lata) chodzi na piłkę nożną (dodatkowe zajęcia zaraz po przedszkolu, trener odbiera dzieci i łącznikiem idą na salę gimnastyczną w szkole). W tym wypadku nie doszukujemy się jakiegoś szczególnego talentu, bardziej nam chodzi o to, by się wybiegał. Rzeczywiście daje to świetne efekty, również wychowawcze fajne jest też to, że oprócz przedszkola, gdzie są same panie, on jako chłopak ma też styczność z jakimś mężczyzną.
Plastykę, myślę, że oboje mają w tym kierunku skłonności, robimy w domu, ja "prowadzę"
Generalnie jesteśmy raczej za tym, żeby małe dzieci nie chodziły na zbyt wiele zajęć dodatkowych. Te które wybraliśmy są albo w godzinach zajęć albo od razu po zajęciach tak, że nie rozbijają planu życia rodziny, nie trzeba specjalnie wozić itp. a dzieci mają też czas na pobycie w domu.
Ja jako dziecko chodziłam na angielski i plastykę, oprócz tego na religię, która jeszcze wtedy była w salce przy kościele. Pamiętam, że mój ulubiony dzień to był czwartek, kiedy to na nic nie musiałam wychodzić z domu
na zdjęciu Ala podczas ostatnich wakacji
maszt ma około 12m i oczywiście weszła na samą górę, ale najlepszy był początek
zaczynała z prawego końca trzymając górną linę rękoma i idąc po dolnej
w pewnym momencie odległość między linami stała się zbyt duża i myśleliśmy że się wycofa
ale nie
zawisła na górnej linie i przeszła brakujący odcinek trzymając się tylko rękami!
myśle ze to jest cos co możemy kontynuować
do grupy się nie zapisujesz, tylko po prostu przychodzisz i jesteś, płaci się za zajęcia pojedynczo (co jest wygodne, bo czasem dziecko choruje, a wiadomo basen to nie miejsce nawet dla lekkiego przeziębienia)
mąż tak właśnie zaczął chodzić z Alą, wybrali sobie dwa dni i zaczęli chodzić, mąż sobie pływa po swojemu, a Ala jest na zajęciach z trenerem, potem mogą jeszcze chwile pobawić się razem w wodzie
w ciągu dwóch miesięcy przeszła z grupy początkującej do średniozaawansowanej i trener chce ją od września do klubu
Tylko nie wiem, jak tam ze sciankami wpinaczkowymi w Waszej okolicy. Na poczatek mozna wypozyczyc osprzet, buty zupelnie normalne tez wystarcza, wiec nie trzeba jakis specjalnych inwestycji czynic. A moze sie okazac, ze corka ma naprawde talent.
- najstarszy trenuje łucznictwo 3 razy w tygodniu (kiedyś piłkę nożną ale za daleko było go wozić)
- średni gra w badmintona 3 razy w tygodniu (on nie lubi sportów zespołowych i nie ma warunków fizycznych na łucznika, więc wybrał badminton; zapału wielkiego nie ma do tego ale on generalnie ma obniżony poziom zapału do wszystkiego; bardzo mu ten badminton służy na kondycję, bo człowiek ma pewne wrodzone problemy; trochę gra na nerwach trenerce, bo ona chciałaby samych mistrzów mieć, a on się na mistrza nie nadaje i osiągnięć żadnych miał nie będzie w tym sporcie)
- najmłodszy trenuje piłkę nożną raz w tygodniu, badmintona 3 razy w tygodniu i bardzo chce też na łucznictwo ale jeszcze za młody, może za rok, chce też na jazdę konną, na karate i pewnie na wszystko inne, co by mu zaproponować. On bardzo aktywny fizycznie jest i sprawny.
- córka starsza ćwiczy gimnastykę artystyczną raz w tygodniu i piłkę nożną też raz w tygodniu. Chciałaby na więcej zajęć sportowych ale nic więcej nie ma w ofercie dla pięciolatków. Nawet ta gimnastyka trochę naciągana, bo dla starszych dziewczynek jest.
Dodatkowo, wszyscy czworo raz w tygodniu mają w domu lekcję pianina (różny talent i zamiłowanie do tego wykazują ale uważam, że żadnemu z nich nie zaszkodzi; najmłodszemu synowi gra na pianinie świetnie rozwija analizę słuchową, z którą miał spore problemy) oraz 2 lub 3 razy w tygodniu grają w szachy. Chłopcy raz w tygodniu spędzają 4 godziny na modelarni, a najstarszy jeszcze godzinę na zajęciach z role playing games (gra osadzona w realiach historii Polski). Syn najmłodszy jeszcze się u ministrantów udziela, a córka śpiewa w scholi (choć talent ma znikomy, ale może ciężką pracą coś osiągnie)
- córka młodsza jest wolna od zajęć pozadomowych :-D
Wiem, że możemy im pozwolić na taką ilość zajęć tylko dzięki temu, że nie chodzą do szkoły i nie muszą tracić czasu na szkolne obowiązki. Generalnie, moje dzieci są raczej chętne by próbować różnych nowych aktywności. Wykorzystujemy to. Na szczęście zajęcia są blisko. Gdy dzień dłuższy, to jeżdżą sami rowerami. Zimą wożę samochodem, bo trochę się obawiam, żeby po ciemku rowerami jeździli bez opieki. Trochę się wyręczamy z sąsiadami.
dzięki swobodnemu czasowi wychodziły na wierzch ich uzdolnienia, dzięki nudzie szukali czegoś ciekawego - trzeba tylko, by były wtedy pod ręką odpowiednie książki/sprzęty
wydajesz się być nadaktywną matką,
no ale dzieci wszystko zniosą
@annabe uwazam, ze nic na sile. Zreszta 4 latek ma jeszcze czas, zeby cos dla siebie wybrac. Nie wybieralabym za dziecko, bo mozna latwo zniechecic (spotykalam takie dzieci w szkole muzycznej, ktore tam chodzily tylko dlatego, ze rodzice tak chcieli. Oczywiscie efekty byly marne). Lepiej poczekac, pokazac rozne mozliwosci i zobaczyc w jakim kierunku ida zainteresowania dziecka.
Ciekawa sprawa z tymi korzyściami zaczynającymi się od nudy... Moje dzieci się nie nudzą. Nie dlatego, że mają nadmiar zajęć. Nawet gdy nie mają zajęć, to sobie na bieżąco coś organizują. Np. grają w planszówki, tworzą opowieści, strugają patyki, fechtują się treningową bronią białą, boksują worek, kopią piłkę z sąsiadami, tłuką w piłkarzyki na placu zabaw, czytają itp. A gdyby tylko spróbowały się nudzić, to mam dla nich wiele zajęć w domu i zagrodzie.
Mogłabym Ci vice-versa napisać, że wydajesz się ojcem, który ma ostentacyjnie na wszystko wywalone, ale dzieci wszystko zniosą... ;-) Mam jednak świadomość, że nie jest możliwa adekwatna ocena kogoś, kogo zna się tylko przez internet. Nie wiem o Tobie i Twoich dzieciach prawie nic. Tak, jak Ty nie wiesz o mnie i moich dzieciach.
odpisałam Ci gdzie indziej na temat o który pytałaś:)
Przerzucam tutaj
Sporo zalezy od śmiałości dziecka...a niektóre tez jakos. później dojrzewaja w tym kierunku.
Nasz Jasiek śpiewał czysciutko w wieku 3. 4 lat , wystepował na wszelkich akademiach w przedszkolu, lubił to.
Mikołaja występy przedszkolne zdecydowanie nudziły, śpiewał czysto ale bez rewelacji.
Dominika wystepy bardzo duzo kosztowały i raczej nie liczyliśmy na szkołę muzyczną.
Dzis moge powiedzieć,ze wszyscy uzdolnieni muzycznie są po równo(pracowici za to nie po równo:))
Dominika wystepy tremują...ale chyba tez najbardziej mobilizuja. Poszedł do szkoły i wiele sie zmieniło.
Z
resztą ciągle słyszymy,ze ich główny atut to własnie muzykalność.A ta
"muzykalność to głównie z serca. Kiedy grają potrafią przekazac coś
wiecej niz konkretny utwór. Nawet jak technicznie mają niedociagnięcia
zawsze łapią punkty za "zadziora" w graniu.
Marynia szybciej śpiewała niż mówiła.Zdecydowanie najszybciej przejawia zdolnosci muzyczne(taneczne też)
Ale zobaczymy jak to z nią będzie.Na razie móiw,ze "chce glac na klalnecie"
@annabe- u malców poczucie rytmu łatwo sprawdzic wystukując rytm-np podczas zabawy (na garnkach) , powtarzajac króciutkie wprawki.
ale dziecko ma prawo fałszować do lat,. 7. I trzeba o tym pamietac.
Moze tez śpiewac całkiem średnio a być dobrym muzykiem:)
Wiele zalezy od chęci. Powiedziałabym nawet
bardzo wiele:)
Poza tym talent to 50 procent.
Moi
są jeszcze zapaleni sportowo -wszyscy są zwinni, szybcy, nieźli w
piłkę, ale niestety na dzień dzisiejszy brakuje nam czasu aby mogli
gdzieś chodzić dodatkowo.
Za to w tym roku zapaliło sie w całej
trójce chęć bycia ministrantami- i TEN czas na spotkania musimy znaleźć.
Choć znowu nam koliduje z zajęciami muzycznymi.
<
_________
no jednak namawiam
Mogłabym Ci vice-versa napisać, że wydajesz się ojcem, który ma
ostentacyjnie na wszystko wywalone, ale dzieci wszystko zniosą...
________________________
e, nie mogłabyś, już duże i widać co wyszło z tej (rzadkiej) nudy (czy może raczej momentu, gdy nie wiadomo w co tu się jeszcze pobawić)
noi trzeba przy nich być i podsuwać coś ciekawego - ale nie bezpośrednio, bo to zawsze forma nacisku, a tylko żeby było w zasięgu ręki
;-)
Ja zauważyłam jedna rzecz. Znając trochę rodzin wielodzietnych. To właśnie z nich znam najwiecej uzdolnionych dzieci. Muzyków czy sportowców.
Nie z rodzin gdzie jest jedno dziecko, rodzice maja pieniądze i ambicje. Dlatego jest to dla mnie z jednej strony fenomen;) pomimo tego ze dzieci jest wiecej, czasu dla każdego indywidualnie mniej to jednak rozwijają one swoje pasje. Z sukcesem. Zachwyca mnie to.
Chcą tak jak starsi.
Przynajmniej u mnie tak jest.
jak jeszcze można z rodzicami to już w ogóle super!
Niestety przy uczęszczaniu do szkoły bedzie to trudniejsze ach edukacja domowa...
Pozostanie w sferach marzeń
Ja (moze nieskromnie ale szczere) powiem,ze była utalentowanym dzieciakiem- śpiewałam, tańczyłam, miałam talent aktorski i plastyczny. Na wszystkie zajęcia chodizłam krócej lub dłużej..ale jak mi sie odechciewało, rodzice odpuszczali. Nie zapaisali mnie też na naukę gry na instrumencie..bo to wymagało dodatkowego czasu.
Mój K. bardzo utalentowany muzycznie- świetnym skrzypkiem sie zapowiadał...
kiedy zdecydował,ze rezygnuje ze szkoły muzycznej, rodzice też zbyt łatwo odpuścili.
On do teraz żałuje tej nie ukonczonej szkoły muz.
Uwazam,ze jest bardzo muzykalny i zdolny i wiele mógłby przekazać muzyką.
Nasi wiedza,ze podstawówkę muzyczną mają ukończyć. Nie ma gadania.
Kiedy starszym (zwałszcza średniemu) teraz mówimy,ze nie ma obowiązku chodzenia do szkoły muzycznej i idzie do zwykłego gimnazjum, oburza sie i denerwuje;)
Nie z rodzin gdzie jest jedno dziecko, rodzice maja pieniądze i ambicje. Dlatego jest to dla mnie z jednej strony fenomen;) pomimo tego ze dzieci jest wiecej, czasu dla każdego indywidualnie mniej to jednak rozwijają one swoje pasje. Z sukcesem.
wszystko się może w nadmiarze znudzić, przesycić...
przy innych umiejętnościach/zajęciach/wiedzy moje doświadczenie z dziećmi temu przeczy - zarówno talenty plastyczne dwójki jak i matematyczne pozostałych dwóch rozwijają się swoim tempem, jedynie z lekkim poparciem