Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Rozwijanie zdolności, pasji u dzieci

edytowano styczeń 2014 w Pomagajmy sobie

W związku z tym, że wszystko przede mną, chciałabym bliżej zapoznać się z tematem jak rozwijać, kształtować pasję i zdolności młodego człowieka?

Ja i mąż w dzieciństwie nie uczęszczaliśmy na żadne zajęcia inne niż sportowe. Ja przez krótki moment do szkoły muzycznej chodziłam. I gdybym nie przeczytała na forum o tak wielu ciekawych pasjach jakie mają Wasze dzieci, to wydaje mi się że jedyny pomysł na jaki byśmy wpadli to szkółka piłkarska..

A tu czytam o szachach, szermierce, szkołach muzycznych i wielu innych.

Kiedy podejmujecie takie decyzje żeby dziecko gdzieś zapisać? Czym się kierujecie? Bo jeśli chodzi o np. szkoły muzyczne to chyba można zaczynać dosyć wcześnie? Wymyślacie sobie np. trąbkę i zapisujecie dziecko? Jestem naprawdę b.ciekawa. Bo nie wiem od której strony temat ugryźć. Mając najstarszego 4 letniego nie widzę żeby był gotowy na jakiekolwiek zajęcia.

«1

Komentarz

  • Ja najchętniej zapisala bym wtedy kiedy moglo by samo na te zajecia pojechac i przyjechac
  • No to szkoła muzyczna odpada wtedy bo juz za stare bedzie ;)
  • No trudno niech w takim razie przyjeżdża z pianinem do nas :D
  • edytowano styczeń 2014
    Ala (6lat) ma w szkole gimnastykę artystyczną i akrobatykę (w godzinach zajęć), dodatkowo chodzi z tatą na basen 2 razy w tygodniu - okazało się, że super sobie radzi w wodzie. Dla nas jest ewidentne, że jest bardzo sprawna fizycznie i od dawna kto by jej nie poznał to właśnie to zauważa, panie w przedszkolu, w szkole, inne mamy, znajomi...  niesamowicie się wspina... póki co postawiliśmy na ten basen, bo to nam się wydaje najbardziej neutralne, ogólnie rozwijające oraz najmniej kontuzjogenne.

    Antek (4lata) chodzi na piłkę nożną (dodatkowe zajęcia zaraz po przedszkolu, trener odbiera dzieci i łącznikiem idą na salę gimnastyczną w szkole). W tym wypadku nie doszukujemy się jakiegoś szczególnego talentu, bardziej nam chodzi o to, by się wybiegał. Rzeczywiście daje to świetne efekty, również wychowawcze :) fajne jest też to, że oprócz przedszkola, gdzie są same panie, on jako chłopak ma też styczność z jakimś mężczyzną.

    Plastykę, myślę, że oboje mają w tym kierunku skłonności, robimy w domu, ja "prowadzę" ;)

    Generalnie jesteśmy raczej za tym, żeby małe dzieci nie chodziły na zbyt wiele zajęć dodatkowych. Te które wybraliśmy są albo w godzinach zajęć albo od razu po zajęciach tak, że nie rozbijają planu życia rodziny, nie trzeba specjalnie wozić itp. a dzieci mają też czas na pobycie w domu.

    Ja jako dziecko chodziłam na angielski i plastykę, oprócz tego na religię, która jeszcze wtedy była w salce przy kościele. Pamiętam, że mój ulubiony dzień to był czwartek, kiedy to na nic nie musiałam wychodzić z domu ;)
  • czy mogę się trochę pochwalić?
    na zdjęciu Ala podczas ostatnich wakacji
    maszt ma około 12m i oczywiście weszła na samą górę, ale najlepszy był początek
    zaczynała z prawego końca trzymając górną linę rękoma i idąc po dolnej
    w pewnym momencie odległość między linami stała się zbyt duża i myśleliśmy że się wycofa
    ale nie
    zawisła na górnej linie i przeszła brakujący odcinek trzymając się tylko rękami! :)
  • Przypomniałas mi o basenie Joanna :) rzeczywiscie mój 4 latek super sobie radzi, chodzą z przedszkolem raz w tygodniu. I po niedługim czasie ostatnio sam nurkuje z okularkami w wannie i nie boi sie wody :) umiał sie tez utrzymać na powierzchni. Stałam i patrzalam z koparą do ziemi ;)
    myśle ze to jest cos co możemy kontynuować :)
  • edytowano styczeń 2014
    w Józefowie... ekhem... jest taki fajny system na basenie, że prawie całymi popołudniami codziennie są na basenie trenerzy i prowadzą grupy o różnym stopniu zaawansowania i zróżnicowane wiekowo
    do grupy się nie zapisujesz, tylko po prostu przychodzisz i jesteś, płaci się za zajęcia pojedynczo (co jest wygodne, bo czasem dziecko choruje, a wiadomo basen to nie miejsce nawet dla lekkiego przeziębienia)

    mąż tak właśnie zaczął chodzić z Alą, wybrali sobie dwa dni i zaczęli chodzić, mąż sobie pływa po swojemu, a Ala jest na zajęciach z trenerem, potem mogą jeszcze chwile pobawić się razem w wodzie

    w ciągu dwóch miesięcy przeszła z grupy początkującej do średniozaawansowanej i trener chce ją od września do klubu :)

  • My na razie chodzimy na basen - pilki noznej Marek nie lubi za bardzo, woli rugby, ale tutaj jakos nie trafil na taki klubik dla dzieci. Ostatnio prosi, czy moze na karate - poprobujemy, ale musze sie temu dobrze przyjrzec, zeby mu jakis glupot przy okazji do glowy nie wciskali. Poza tym interesuje sie historia -  to rozwijamy i w domu, i chodzac po muzeach, gdzie sie da:) I jeszcze zaczyna sie strzelectwo  - ale to pod okiem Taty :D
  • @_Joanna_ tak tylko z praktyki napisze, ze wspinaczka wcale nie jest jakas kontuzjogenna, czy niebezpieczna dla dzieci, chociaz moze sie tak zdawac ;) Wszelakie dzieci uwielbiaja sie wspinac i zwykle wychodzi im to lepiej niz doroslym po kursach - maja po prostu lepszy stosunek sily miesni do wagi niz dorosli, nie musza myslec tak bardzo o technice, tylko czasem wybrac rozwiqzanie "silowe", tam, gdzie przecietny dorosly juz nie dal by rady. Obserwuje to u mojego syna, ktory fizycznie raczej jakos specjalnie wybitnie rozwiniety nie jest, a wspina sie calkiem niezle. Dlatego moze jednak warto corke w tym kierunku rozwijac? Jesli juz teraz jest dobra, to jak sie jej jeszcze technike pokaze, to moze byc calkiem super.
    Tylko nie wiem, jak tam ze sciankami wpinaczkowymi w Waszej okolicy. Na poczatek mozna wypozyczyc osprzet, buty zupelnie normalne tez wystarcza, wiec nie trzeba jakis specjalnych inwestycji czynic. A moze sie okazac, ze corka ma naprawde talent.
  • edytowano styczeń 2014
    Można też podsuwać dziecku różne rzeczy i obserwować, co przyciągnie jego uwagę, na czym będzie chciało się zatrzymać.

    Wydaje mi się ważne, by dziecko miało ofertę (o ile to możliwe), natomiast nie zostało nadto obciążone oczekiwaniami rodziców, trenerów, nauczycieli. 


  • edytowano styczeń 2014
    U nas jest tak, że dzieci mają wymóg, że mają uprawiać jakiś sport. Nie narzucamy jaki. Sami mogą wybrać z dostępnej w okolicy oferty. I tak:
    - najstarszy trenuje łucznictwo 3 razy w tygodniu (kiedyś piłkę nożną ale za daleko było go wozić)
    - średni gra w badmintona 3 razy w tygodniu (on nie lubi sportów zespołowych i nie ma warunków fizycznych na łucznika, więc wybrał badminton; zapału wielkiego nie ma do tego ale on generalnie ma obniżony poziom zapału do wszystkiego; bardzo mu ten badminton służy na kondycję, bo człowiek ma pewne wrodzone problemy; trochę gra na nerwach trenerce, bo ona chciałaby samych mistrzów mieć, a on się na mistrza nie nadaje i osiągnięć żadnych miał nie będzie w tym sporcie)
    - najmłodszy trenuje piłkę nożną raz w tygodniu, badmintona 3 razy w tygodniu i bardzo chce też na łucznictwo ale jeszcze za młody, może za rok, chce też na jazdę konną, na karate i pewnie na wszystko inne, co by mu zaproponować. On bardzo aktywny fizycznie jest i sprawny.
    - córka starsza ćwiczy gimnastykę artystyczną raz w tygodniu i piłkę nożną też raz w tygodniu. Chciałaby na więcej zajęć sportowych ale nic więcej nie ma w ofercie dla pięciolatków. Nawet ta gimnastyka trochę naciągana, bo dla starszych dziewczynek jest.
    Dodatkowo, wszyscy czworo raz w tygodniu mają w domu lekcję pianina (różny talent i zamiłowanie do tego wykazują ale uważam, że żadnemu z nich nie zaszkodzi; najmłodszemu synowi gra na pianinie świetnie rozwija analizę słuchową, z którą miał spore problemy) oraz 2 lub 3 razy w tygodniu grają w szachy. Chłopcy raz w tygodniu spędzają 4 godziny na modelarni, a najstarszy jeszcze godzinę na zajęciach z role playing games (gra osadzona w realiach historii Polski). Syn najmłodszy jeszcze się u ministrantów udziela, a córka śpiewa w scholi (choć talent ma znikomy, ale może ciężką pracą coś osiągnie)
    - córka młodsza jest wolna od zajęć pozadomowych :-D
    Wiem, że możemy im pozwolić na taką ilość zajęć tylko dzięki temu, że nie chodzą do szkoły i nie muszą tracić czasu na szkolne obowiązki. Generalnie, moje dzieci są raczej chętne by próbować różnych nowych aktywności. Wykorzystujemy to. Na szczęście zajęcia są blisko. Gdy dzień dłuższy, to jeżdżą sami rowerami. Zimą wożę samochodem, bo trochę się obawiam, żeby po ciemku rowerami jeździli bez opieki. Trochę się wyręczamy z sąsiadami.
  • edytowano styczeń 2014
    no nie wiem, u moich wszelkie korzyści zaczynały się od nudy, :)
    dzięki swobodnemu czasowi wychodziły na wierzch ich uzdolnienia, dzięki nudzie szukali czegoś ciekawego - trzeba tylko, by były wtedy pod ręką odpowiednie książki/sprzęty

    wydajesz się być nadaktywną matką,
    no ale dzieci wszystko zniosą
  • edytowano styczeń 2014
    U nas syn jeszcze za malo rozgarniety, zeby go smego na jakies zajecia puscic, wiec zalatwiamy to wlasnym sumptem: basen, w lecie wspinaczka, przez caly rok w zasadzie chodzimy po gorach, albo na dluzsze piesze wycieczki. Poza tym probujemy wykorzystywac inne zainteresowania i kierowac je na "lepsze" tory - ciagnje go do komputera - poznaje podstawy programowania, jak dziala komputer, moze bawic sie Paintem, albo Photoshopem; lubi sluchac opowiesci, czytac z nami ksiazki - czytamy o historii, czy astronomii, syn z latwoscia zapamietuje pewne fakty itp.
    @annabe uwazam, ze nic na sile. Zreszta 4 latek ma jeszcze czas, zeby cos dla siebie wybrac. Nie wybieralabym za dziecko, bo mozna latwo zniechecic (spotykalam takie dzieci w szkole muzycznej, ktore tam chodzily tylko dlatego, ze rodzice tak chcieli. Oczywiscie efekty byly marne). Lepiej poczekac, pokazac rozne mozliwosci i zobaczyc w jakim kierunku ida zainteresowania dziecka.
  • edytowano styczeń 2014

    wydajesz się być nadaktywną matką,

    Ale to nie ja chodzę na te wszystkie zajęcia, tylko moje dzieci ;-) I, może nie uwierzysz, robią to z własnej woli i z pasji. Jedynym wyjątkiem jest badminton średniaka - on bez pasji tam chodzi, nie mam złudzeń - ale dla niego to jest ważna forma rehabilitacji, więc nie odpuszczę.

    Ciekawa sprawa z tymi korzyściami zaczynającymi się od nudy... Moje dzieci się nie nudzą. Nie dlatego, że mają nadmiar zajęć. Nawet gdy nie mają zajęć, to sobie na bieżąco coś organizują. Np. grają w planszówki, tworzą opowieści, strugają patyki, fechtują się treningową bronią białą, boksują worek, kopią piłkę z sąsiadami, tłuką w piłkarzyki na placu zabaw, czytają itp. A gdyby tylko spróbowały się nudzić, to mam dla nich wiele zajęć w domu i zagrodzie.

    Mogłabym Ci vice-versa napisać, że wydajesz się ojcem, który ma ostentacyjnie na wszystko wywalone, ale dzieci wszystko zniosą... ;-) Mam jednak świadomość, że nie jest możliwa adekwatna ocena kogoś, kogo zna się tylko przez internet. Nie wiem o Tobie i Twoich dzieciach prawie nic. Tak, jak Ty nie wiesz o mnie i moich dzieciach.

  • edytowano styczeń 2014
    @annabe

    odpisałam Ci gdzie indziej na temat o który pytałaś:)
    Przerzucam tutaj
    • Muzyczne zdolnosci, poczucie rytmu można wychwycic dosyć wczesnie...choć to tez różnie bywa.
      Sporo zalezy od  śmiałości dziecka...a niektóre tez jakos. później dojrzewaja w tym kierunku.

      Nasz Jasiek śpiewał czysciutko w wieku 3. 4 lat , wystepował na wszelkich akademiach w przedszkolu, lubił to.
      Mikołaja występy przedszkolne zdecydowanie nudziły, śpiewał czysto ale bez rewelacji.
      Dominika wystepy bardzo duzo kosztowały i raczej nie liczyliśmy na szkołę muzyczną.

      Dzis moge powiedzieć,ze wszyscy uzdolnieni muzycznie  są po równo(pracowici za to  nie po równo:))
      Dominika wystepy tremują...ale chyba tez najbardziej mobilizuja. Poszedł do szkoły i wiele sie zmieniło.
      Z
      resztą ciągle słyszymy,ze ich główny atut to własnie muzykalność.A ta
      "muzykalność  to głównie  z serca. Kiedy grają potrafią  przekazac coś
      wiecej niz konkretny utwór. Nawet jak technicznie mają niedociagnięcia
      zawsze łapią punkty za "zadziora" w graniu.

      Marynia szybciej śpiewała niż mówiła.Zdecydowanie najszybciej przejawia zdolnosci muzyczne(taneczne też)
      Ale zobaczymy jak to z nią  będzie.Na razie móiw,ze "chce glac na klalnecie"

      @annabe- u malców poczucie rytmu łatwo sprawdzic wystukując rytm-np podczas zabawy (na garnkach) , powtarzajac króciutkie wprawki.

      ale dziecko ma prawo fałszować do lat,. 7. I trzeba o tym pamietac.

      Moze tez śpiewac całkiem średnio a być dobrym muzykiem:)
      Wiele zalezy od chęci. Powiedziałabym nawet
       bardzo wiele:)
      Poza tym talent to 50 procent.
      Moi
      są jeszcze zapaleni sportowo -wszyscy są zwinni, szybcy, nieźli w
      piłkę, ale niestety na dzień dzisiejszy brakuje nam czasu aby mogli
      gdzieś chodzić dodatkowo.

      Za to w tym roku zapaliło sie w całej
      trójce chęć bycia ministrantami- i TEN czas na spotkania musimy znaleźć.
      Choć znowu nam koliduje z zajęciami muzycznymi.
      <
  • A gdyby tylko spróbowały się nudzić, to mam dla nich wiele zajęć w domu i zagrodzie.
    _________

    no jednak namawiam :)


    Mogłabym Ci vice-versa napisać, że wydajesz się ojcem, który ma
    ostentacyjnie na wszystko wywalone, ale dzieci wszystko zniosą...
    ________________________

    e, nie mogłabyś, już duże i widać co wyszło z tej (rzadkiej) nudy (czy może raczej momentu, gdy nie wiadomo w co tu się jeszcze pobawić)
    noi trzeba przy nich być i podsuwać coś ciekawego - ale nie bezpośrednio, bo to zawsze forma nacisku, a tylko żeby było w zasięgu ręki
  • Moim mają różne ciekawe książki i obiekty w zasięgu. A ja nie mam czasu, żeby animować ich zabawę i rozrywkę. Muszą być samowystarczalni. Ja najwyżej dbam o bezpieczeństwo. No i chętnie ich zagonię do roboty. Nawet jeśli się czasem nudzą, to robią to dyskretnie. W każdym razie, na pewno nie chodzą po domu wzdychając "Nudzi mi się!"
    ;-)
  • Pioszo nadaktywność byłaby wtedy imho gdyby dzieci Katarzyny po 8h w szkole uczęszczały na te same zajęcia co teraz z ta sama częstotliwością..

    Ja zauważyłam jedna rzecz. Znając trochę rodzin wielodzietnych. To właśnie z nich znam najwiecej uzdolnionych dzieci. Muzyków czy sportowców.
    Nie z rodzin gdzie jest jedno dziecko, rodzice maja pieniądze i ambicje. Dlatego jest to dla mnie z jednej strony fenomen;) pomimo tego ze dzieci jest wiecej, czasu dla każdego indywidualnie mniej to jednak rozwijają one swoje pasje. Z sukcesem. Zachwyca mnie to.
  • Pioszo nadaktywność byłaby wtedy imho gdyby dzieci Katarzyny po 8h w szkole uczęszczały na te same zajęcia co teraz z ta sama częstotliwością..

    Ja zauważyłam jedna rzecz. Znając trochę rodzin wielodzietnych. To właśnie z nich znam najwiecej uzdolnionych dzieci. Muzyków czy sportowców.
    Nie z rodzin gdzie jest jedno dziecko, rodzice maja pieniądze i ambicje. Dlatego jest to dla mnie z jednej strony fenomen;) pomimo tego ze dzieci jest wiecej, czasu dla każdego indywidualnie mniej to jednak rozwijają one swoje pasje. Z sukcesem. Zachwyca mnie to.
    Bo dzieciaki same się dopingują i nakręcają:)
    Chcą tak jak starsi.

    Przynajmniej u mnie tak jest.
  • @annabe - bo to po trosze jest tak, jak Pioszo pisze - jak dzieciakowi nie dasz szansy zastanowić się nad tym, co lubi robić i czemu chciałby poświęcić swój czas, to istnieje ryzyko, że swojej pasji nie znajdzie. I posyłanie na różne zajęcia na siłę bardziej zniechęca niż zachęca do rozwoju w różnych dziedzinach.
  • edytowano styczeń 2014
    Poza tym jak to fajnie coś razem robić:) grać na instrumentach albo w piłke albo na nartach jeździć:)

    jak jeszcze można z rodzicami to już w ogóle  super!




  • @Daga - oj, to prawda z tym nakręcaniem!
  • To muszę poczekać jeszcze ze 2 lata i zastanowimy sie nad czymś.

    Niestety przy uczęszczaniu do szkoły bedzie to trudniejsze :( ach edukacja domowa...
    Pozostanie w sferach marzeń :(
  • edytowano styczeń 2014
    Nie jestem za zawaleniem dzici zajeciami, ale wazne żeby rozwijać konkretny talent i nie popuszczać kiedy dziecko ma pierwszy kryzys albo niechcieja.

    Ja (moze nieskromnie ale szczere) powiem,ze była utalentowanym dzieciakiem- śpiewałam, tańczyłam, miałam talent aktorski i plastyczny. Na wszystkie zajęcia chodizłam krócej lub dłużej..ale jak mi sie odechciewało, rodzice odpuszczali. Nie zapaisali mnie też na naukę gry na instrumencie..bo to wymagało dodatkowego czasu.

    Mój K. bardzo utalentowany muzycznie- świetnym skrzypkiem sie zapowiadał...
    kiedy zdecydował,ze rezygnuje ze szkoły muzycznej, rodzice też zbyt łatwo odpuścili.

    On do teraz żałuje tej nie ukonczonej szkoły muz.
    Uwazam,ze jest bardzo muzykalny i zdolny i wiele mógłby przekazać muzyką.

    Nasi wiedza,ze podstawówkę muzyczną mają ukończyć. Nie ma gadania.
    Kiedy starszym (zwałszcza średniemu) teraz mówimy,ze nie ma obowiązku chodzenia do szkoły muzycznej i idzie do zwykłego gimnazjum, oburza sie i denerwuje;)
  • Nie jestem za zawaleniem dzici zajeciami, ale wazne żeby rozwijać konkretny talent i nie popuszczać kiedy dziecko ma pierwszy kryzys albo niechcieja.

    Też uważam, że to ważne. Kryzysu należy się spodziewać - i my dorośli je miewamy. 

    Dziecko trzeba wspierać, przekupić lub zmusić, gdy ma kryzys, a my wiemy, że rzecz jest ważna. Gdy rodzice łatwo odpuszczają, dają sygnał dziecku, że właściwie nie ma znaczenia, czy pracuje, czy nie.
  • Ja zauważyłam jedna rzecz. Znając trochę rodzin wielodzietnych. To właśnie z nich znam najwiecej uzdolnionych dzieci. Muzyków czy sportowców. 
    Nie z rodzin gdzie jest jedno dziecko, rodzice maja pieniądze i ambicje. Dlatego jest to dla mnie z jednej strony fenomen;) pomimo tego ze dzieci jest wiecej, czasu dla każdego indywidualnie mniej to jednak rozwijają one swoje pasje. Z sukcesem. 


    Proponuję nie poprawiać siebie samopoczucia dowalaniem jedynakom i ich rodzicom. To łatwizna i nie w porządku.
  • Nie jestem za zawaleniem dzici zajeciami, ale wazne żeby rozwijać konkretny talent i nie popuszczać kiedy dziecko ma pierwszy kryzys albo niechcieja.
    Też uważam, że to ważne. Kryzysu należy się spodziewać - i my dorośli je miewamy. 
    Dziecko trzeba wspierać, przekupić lub zmusić, gdy ma kryzys, a my wiemy, że rzecz jest ważna. Gdy rodzice łatwo odpuszczają, dają sygnał dziecku, że właściwie nie ma znaczenia, czy pracuje, czy nie.
    a nie jest tak, że po przerwie, odpoczynku, wróci do swojej pasji samo, z jeszcze większym zapałem ?
    wszystko się może w nadmiarze znudzić, przesycić...
  • Nie jestem za zawaleniem dzici zajeciami, ale wazne żeby rozwijać konkretny talent i nie popuszczać kiedy dziecko ma pierwszy kryzys albo niechcieja.
    Też uważam, że to ważne. Kryzysu należy się spodziewać - i my dorośli je miewamy. 
    Dziecko trzeba wspierać, przekupić lub zmusić, gdy ma kryzys, a my wiemy, że rzecz jest ważna. Gdy rodzice łatwo odpuszczają, dają sygnał dziecku, że właściwie nie ma znaczenia, czy pracuje, czy nie.
    a nie jest tak, że po przerwie, odpoczynku, wróci do swojej pasji samo, z jeszcze większym zapałem ?
    wszystko się może w nadmiarze znudzić, przesycić...
    Umiejętność nie ćwiczona - zanika.

    Odpuścić na dzień, dwa - większa przerwa sprawia, że trzeba zaczynać pewne rzeczy od początku.

    Bardzo ogólnie napisałam, oczywiście.
  • Odpuścić należy - w moim przekonaniu - gdy z zajęć niewiele wynika, a męczą.


  • być może przy nauce gry na instrumencie jest to prawda, chociaż mam egzemplarz, który nauczył się sam grać na gitarze i nadal, w swoim tempie, się rozwija;

    przy innych umiejętnościach/zajęciach/wiedzy moje doświadczenie z dziećmi temu przeczy - zarówno talenty plastyczne dwójki jak i matematyczne pozostałych dwóch rozwijają się swoim tempem, jedynie z lekkim poparciem
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.