Cesarskie cięcie na życzenie - możliwość, którą co roku wybierają tysiące polskich matek - może wkrótce zostać zakazana i wręcz uznana za błąd w sztuce medycznej - dowiedział się "Dziennik".
Gazeta informuje, że zakaz takich zabiegów znajdzie się w wytycznych, które opracowuje specjalny zespół działający przy Ministerstwie Zdrowia. Rekomendację w tej sprawie przygotowało Polskie Towarzystwo Ginekologiczne.
- Cesarskie cięcia mają się odbywać tylko wtedy, kiedy będą ku temu wskazania medyczne. Te zabiegi nie są obojętne dla zdrowia kobiety - powiedziała "Dziennikowi" minister zdrowia Ewa Kopacz. Zaś wiceprezes Polskiego Towarzystwa Ginekologicznego Tomasz Niemiec dodał, że "kobieta to nie jest walizka, którą można sobie dowolnie otwierać i zamykać".
Już wcześniej departament prawny Ministerstwa Zdrowia ogłosił, że cesarka na życzenie należy do zabiegów, które mogą być uznane za błąd w sztuce lekarskiej. O tym, czy tak się stanie, zadecyduje opublikowana jesienią wersja standardów opieki okołoporodowej.
W ub.r. na dobrowolne cięcie, bez żadnych wskazań medycznych, zdecydowało się od 8 do 12 tys. polskich kobiet, podaje "Dziennik". Minimalizowanie liczby cesarskich cięć zaleca Światowa Organizacja Zdrowia.
Przeczytałam dziś ciąg dalszy w Dzienniku nt. planowanej likwidacji cesarek na życzenie... oni tam przywołują kobiety, którym psycholog potwierdza wysoki poziom lęku przed porodem naturalnym oraz panie przekonane, że naturalny poród to straszne ryzyko dla dziecka - niedotlenienia, zakażenia, złamane obojczyki, podduszenia...
Albo jestem nienormalna, albo naiwna, albo z kobietami dzieje się coś bardzo złego, tak ewolucyjnie. I może już niedługo panowie się dowiecie, po co Wam te sutki. Po prostu na gorsze czasy, gdy trzeba będzie zastąpić sparaliżowane strachem panie...
Mnie ten strach nie dziwi... ciążę i poród sprowadzono już wiele lat temu niemal do jednostek chorobowych. I ciąża, i poród jest silnie zmedykalizowany. W kolorowych gazetkach non-stop teksty i reklamy co "każda" odpowiedzialna przyszła mama "musi" łykać, czego nie może jeść, pić itp. Nakręcają psychozy: na koty i toksoplazmozę, na sery pleśniowe, na kremy na rozstępy itp. Kolejne pokolenie wyrasta w przeświadczeniu, że bez poradnika jakiegoś autorytetu nie da rady ani urodzić, ani wychować dziecka. A środowisko nakręca tę "cesarkową modę". Bazując na umiejętnie podsycanym strachu przed porodem, przed nieznanym, przed strasznymi opowieściami którymi u nas karmi się ciężarne.
Dwa razy rodziłam siłami natury. Za każdym razem muszę przekonywać kardiologa, że chcę i mogę tak urodzić. Ostatnim razem lekarz traktował mnie jak, delikatnie mówiąc, jak debilkę (to jeszcze jedna prawidłowość - część lekarzy lekceważy ciężarne - uważając, że cieżarna=histeryczka=głupol), jak poprosiłam o opinię do porodu naturalnego. Zaczął mnie przekonywać, czy ja na pewno zdaję sobie sprawę o co proszę. Zbierał szczękę z podłogi, jak powiedziałam, że owszem, zdaję sobie sprawę, że cesarka to poważna operacja, której ja bym chciała uniknąć. Byłam jego pierwszą pacjentką, która mając tzw. wskazania nie chciała cesarki.
A lekarze położnicy i położne to osobna historia - w 90% przypadków działają, żeby ułatwić sobie pracę. Porody na leżąco, indukowane oksytocyną, przebijanie pęcherza płodowego, nacięcia... płatne znieczulenie, nakręcanie mody wynajmowanie położnej do porodu w szpitalu, płacenie za cesarki... to wszystko generuje coraz większą psychozę wokół porodu.
A ty, droga KasiuMarysiu, znasz polskie realia z autopsji - czy tylko z opowiadań?
Mam na myśli to, czy jesteś na bieżąco - bo jakoś nie wygląda na to...
[cite] Marsjanka:[/cite]Mnie ten strach nie dziwi... ciążę i poród sprowadzono już wiele lat temu niemal do jednostek chorobowych. I ciąża, i poród jest silnie zmedykalizowany. W kolorowych gazetkach non-stop teksty i reklamy co "każda" odpowiedzialna przyszła mama "musi" łykać, czego nie może jeść, pić itp. Nakręcają psychozy: na koty i toksoplazmozę, na sery pleśniowe, na kremy na rozstępy itp. Kolejne pokolenie wyrasta w przeświadczeniu, że bez poradnika jakiegoś autorytetu nie da rady ani urodzić, ani wychować dziecka. A środowisko nakręca tę "cesarkową modę". Bazując na umiejętnie podsycanym strachu przed porodem, przed nieznanym, przed strasznymi opowieściami którymi u nas karmi się ciężarne.
A lekarze położnicy i położne to osobna historia - w 90% przypadków działają, żeby ułatwić sobie pracę. Porody na leżąco, indukowane oksytocyną, przebijanie pęcherza płodowego, nacięcia... płatne znieczulenie, nakręcanie mody wynajmowanie położnej do porodu w szpitalu, płacenie za cesarki... to wszystko generuje coraz większą psychozę wokół porodu.
No tak, ładnie zacytowałam, to teraz nawiążę:bigsmile:
To, co piszesz, Marsjanko, mnie osobiście właśnie odstręcza od szpitali i nadmiernej medykalizacji. Szalenie cieszę się, że znalazłam położnika, który nie leczy mnie - zdrowej, tylko opiekuje się moim dzieckiem.
Tak po ludzku mnie dziwi, że kobiety wolą połozyć się pod nóż niż z dala od stołu operacyjnego urodzić tak, jak to się dzieje od wieków. Boli, to fakt. Ale od tego się nie umiera chyba...
No i co z dzieckiem. Czy żadna z nich nie myśli o dziecku? Za mało się mówi o konsekwencjach cesarki dla maluszków. Barku nikt mu nie złamie, ale bywa wiele innych, nie tak widocznych konsekwencji...
z drugiej strony Kingo, trudno sie dziwic ze kobiety wola isc pod nóz skoro to wcale nie odbywa sie jak przez setki lat - porody w takiej formie w jakiej odbywaja sie w wiekszosci polskich szpitali nie tylko obdzieraja kobiete z godnosci, a poród z osobistego przezycia zmieniaja w 'wydobycie dziecka z pacjentki', ryzyko niedotlenienia i zwiazanych z nim powaznych jednak konsekwencjito jest chyba poród dla ktorego tak wielu uwaza CC za rozwiazanie lepsze i bezpieczniejsze dla dziecka, bo nie oszukujmy sie - to błyskawiczne odciecie pepowiny czy brak zdrowotnego przeskania sie przez kanał rodny to pikus w porówaniu z wizja dziecka z porazeniem powstałym w wyniku złego poprowadzenia porodu
Marzy mi się poród całkowicie naturalny, bez konieczności wchodzenia na fotel czy łóżko. Pozycja rodzenia na plecach jest dobra i ywgodna wyłącznie dla lekarzy, nie dla rodzącej. Pamiętam, jak musiałam się już położyć na łóżku, jak wtedy zaczęłam czuć siłę skurczy i jak trudno było mi urodzić. Całe moje ciało wołało o pozycję na kleczkach, to było dla mnie najwygodniejsze. Bardzo nie lubię też traktowania kobiety jako obiektu dla nauki dla studentów i stażystów. Nikt nie pyta, czy kobieta się zgadza, wchodzi kto chce i kiedy chce. Ciekawe, kiedy zacznie się to u nas zmieniać.
Dlatego prosi się o zupełnie inny wybór niż "naturalny poród czy cc". Chodzi o wybór miejsca i rodzaju opieki - a z tym jest najgorzej. W życiu nie dałabym sobie wyrwać zęba w przychodni - idę do zaufanego dentysty i płacę za to, bo warto. Z porodem chciałabym tak samo. Tymczasem jeśli próbuję rodzić poza szpitalem, i ja i ci, którzy mi w tym pomagają, mają rzucane kłody pod nogi. To jest niepojęte.
Debata "Dziennika" tylko rozdmuchuje paranoję lęku przed porodem. Zakaz cc nie jest zamachem na wolność kobiet i ich uprzedmiotowieniem, ale staraniem, by lekarz nie szkodził. CC jest przecież tylko i wyłącznie koniecznością wobec groźby utraty życia albo zdrowia, na którą przystaje się ze względu na większe dobro niż szkody. Jeśli tego zagrożenia nie ma, to płacisz 8,5 tys. za dużo większe ryzyko niż naturalny poród.
No cóż, akurat tu się nie zgodzę, jako bym o porodzie nie wiedziała nic.
A co, lepiej się czujesz, jak się mnie czepniesz tak ogólnie?
To na zdrowie...
A rodziłaś? Tak czy nie?
Bo tak sobie dywagujesz "na każdy temat", jak mężczyzna-lekarz w temacie odczuwania bólów porodowych
Ej, nie przesadzajcie z tym doświadczeniem. Tu nie tyle wiedzy, co mądrości trzeba. Znam babeczkę, która utrzymuje, że ją porody nie bolą i boleśniejsze są wizyty u dentysty. Serio. A z artykułu wynika, że są takie, które mają problem ze znoszeniem bólu, zanim on w ogóle się pojawi...
No ale KasiuMarysiu - faktem jest, że mimo wszystko bez doświadczenia, a w dyskusji z matkami trzeba nieco wykazać powściągliwości - wiedza to nie to samo, co doświadczenie.
Poza tym w ocenie wielu cesarka to ból jeszcze trudniejszy do zniesienia.
No i mnie wciąż dziwi, że dla kobiety noszącej dziecko to, czy będzie ją bolało czy nie, jest tak strasznie ważne, że zaryzykuje wiele, żeby nie poczuć... To takie, hm, neurotyczne dość.
[cite] KasiaMarysia:[/cite]Uuuuuuu, to chyba w twoim pojęciu oznacza, że wiedza nie jest żadną wiedzą dopóki nie znajdzie poparcia w doświadczeniu. No tak, no tak. To czemu używasz argumentu o mężczyźnie-lekarzu? Jesteś facetem Marsjanka i jesteś lekarzem? Co ty możesz wiedzieć w takim temacie jak: "jakie myśli ma mężczyzna-lekarz na temat odczuwania bólów porodowych"?
No, moja droga - póki co masz takie samo pojęcie o bólach porodowych, co mężczyzna, a nawet mężczyzna-lekarz - czyli ŻADNE.
Teoria - teorią, wiedza - wiedzą, ale doświadczenia nic nie zastąpi w tej kwestii.
Ja byłam dość dobrze przygotowana teoretycznie do pierwszego porodu - a przecież, nie da się ukryć - byłam dość "zaskoczona" tym przeżyciem
moja bliska koleżanka (lekarka) po pierwszym naturalnym porodzie (jak i przed nim) uważała, że tylko naturalny
ale...
ciąża wzorcowa, poród niby też bez żadnych komplikacji, dzidzia zdrowa jak rydz, 10 pkt
jak miała 8 m-cy stwierdzono MPD, dziecko bardzo mocno porażone, całkowicie niesprawne
nikt nie potrafił powiedzieć dlaczego-nie była ani niedotleniona, ani w zamartwicy, poród nie przedłużał się, wszytsko modelowo
kolejne dziecko uparła się urodzić poprzez cesarkę właśnie-nie chciała narażać kolejnego, "wzorcowo rozwijającego sie dziecka " na zaburzenie
znam opinie kobiet, które właśnie w obawie przed komplikacjami decyduja się na cesarskie cięcie-wolą narazić siebie, a nie dziecko
no i cesarka to chyba też nie najzdrowszy zabieg dla dziecka... irytuje mnie przedstawienie jej jako dobrodziejstwa dla malucha, co jest przecież nieprawdą kompletną.
[cite] Jadwiga:[/cite]A jeszcze dziwniejsze,że porażenie "odkryli" dopiero w 8 miesiącu. Przez 8 miesięcy żadne lekarz nie zauważył, że dziecko było całkowicie niesprawne ?:shocked:
to mnie akurat nie dziwi
w moim stowarzyszeniu mam bardzo wielu podopiecznych z MPD właśnie takich "zdrowych", u których lekarze nie "wykryli"
dziecko mojej koleżanki "całkowicie niesprawne" jest od kilku lat, jak była niemowlęciem nie było to aż tak widoczne-przepraszam, nie napisałam precyzyjnie
Kingo-jak wykazują badania MPD to niestety wynik niedotlenień okołoporodowych, które są dużo bardziej prawdopodobne podczas naturalnego porodu, niż cięcia
tak mnie przynajmniej uczono
Cesarka jest wielkim osiągnięciem medycyny, pozwalającym ratować życie matki i dziecka. Ale nijak nie mogę zrozumieć, dlaczego kobietom się wydaje, że to jest łatwiejsze, mniej bolesne rozwiązanie. Widziałam, jak długo dochodziła do siebie moja siostra, która wszystkie dzieci musiała rodzić przez cc. Tymczasem ja fikałam wesoło już w drugiej dobie, a kiedy Franek skończył tydzień, poszliśmy do restauracji. No może nie siedziało się hiper wygodnie, ale wolę to, niż mieć rozwalone powłoki brzuszne. Nie mówiąc już o zakażeniach.
O widzisz, tym lepiej :smile:
A czy sprawdziło się u Ciebie prawo "coraz krótszego porodu"? Bo ja Franka rodziłam przeciętnie, przez 8 godzin z kawałkiem, ale nie mam nic przeciwko, żeby tym razem poszło szybciej, i muszę Łusi wskazać szlachetne przykłady do naśladowania :smile:
U mnie pomimo dlugiego porodu-po 2 godzinach poszlam pod prysznic,zero problemow toaletowych i w ogole mialam bardzo duzo energii.Siadalam na 1 boku z 3 dni i juz potem normalnie.Mialam kolezanke,ktora miala cc dzien po mnie i naprawde dlugo dochodzila do siebie.
UWAGA szok
Wczoraj dowiaduje sie za posrednictwem żony że kobiety robią cesarkę w 8 miesiącu w obawie przed rozstepami, a informacja pochodzi bezposrednio od dyrektora okolicznego szpitala.
Ale to bez sensu jest :shocked:
Rozstępy, jeśli się pojawiają, to przecież już wcześniej!
A z tym dobrem dziecka to nie wiem. Wszystkie wypowiedzi (na forach czy bezpośrednio) kobiet, które chciały cesarki, ten aspekt jakoś pomijały. Panie raczej o swój dobrostan się troszczyły.
[cite] Taw:[/cite]UWAGA szok
Wczoraj dowiaduje sie za posrednictwem żony że kobiety robią cesarkę w 8 miesiącu w obawie przed rozstepami, a informacja pochodzi bezposrednio od dyrektora okolicznego szpitala.
i do nas to w takim razie dotarło
na jakimś kanale typu discovery widziałam film o tym, jak to bogate i ustosunkowane "damy" każą sobie robić cesarkę w 8 m-cu ponieważ to je podobno chroni przed nadmiernym zdeformowaniem sylwetki
Czy on się z tym spotkał w szpitalu czy w TV tego to ja nie wiem
W kazdym razie jak dla mnie wystarczająco uwiarygodnił informację bo nigdy nie było powodów by mu nie wierzyć.
Też jestem przeciwniczką cc na życzenie, w ogóle wydaje mi się że to jakiś kaprys i wynik niedouczenia lub czytania nieodpowiednich forów internetowych :wink:
Ja niestety mialam cc. Z jednej strony sam poród przez cc nie boli nic, ale: nie mogłam mieć od razu dzidziusia przy sobie i potem przez tydzień tak mnie bolało że bałam się że upuszczę małą, gdy miałam ją na rękach, do tego brak pokarmu, dół nastrojowy i dłuuuugie dochodzenie do siebie. Nikomu nie polecam.
Apropos, znacie przypadki że kobieta po cc kolejne dzieci rodziła naturalnie? Ile razy można mieć cc? tzn wiem że obiegowa opinia jest że trzecie czy czwarte cc to już wielkie ryzyko, ale może znacie osoby które to ryzyko podjęły i skończyło się dobrze?
Komentarz
Czyżby Pan Bóg przejął się tzw. równouprawnieniem? :-O
Albo jestem nienormalna, albo naiwna, albo z kobietami dzieje się coś bardzo złego, tak ewolucyjnie. I może już niedługo panowie się dowiecie, po co Wam te sutki. Po prostu na gorsze czasy, gdy trzeba będzie zastąpić sparaliżowane strachem panie...
Dwa razy rodziłam siłami natury. Za każdym razem muszę przekonywać kardiologa, że chcę i mogę tak urodzić. Ostatnim razem lekarz traktował mnie jak, delikatnie mówiąc, jak debilkę (to jeszcze jedna prawidłowość - część lekarzy lekceważy ciężarne - uważając, że cieżarna=histeryczka=głupol), jak poprosiłam o opinię do porodu naturalnego. Zaczął mnie przekonywać, czy ja na pewno zdaję sobie sprawę o co proszę. Zbierał szczękę z podłogi, jak powiedziałam, że owszem, zdaję sobie sprawę, że cesarka to poważna operacja, której ja bym chciała uniknąć. Byłam jego pierwszą pacjentką, która mając tzw. wskazania nie chciała cesarki.
A lekarze położnicy i położne to osobna historia - w 90% przypadków działają, żeby ułatwić sobie pracę. Porody na leżąco, indukowane oksytocyną, przebijanie pęcherza płodowego, nacięcia... płatne znieczulenie, nakręcanie mody wynajmowanie położnej do porodu w szpitalu, płacenie za cesarki... to wszystko generuje coraz większą psychozę wokół porodu.
Mam na myśli to, czy jesteś na bieżąco - bo jakoś nie wygląda na to...
Bo, że o porodzie nie wiesz nic, to widać...
Ale gadać lubisz
To, co piszesz, Marsjanko, mnie osobiście właśnie odstręcza od szpitali i nadmiernej medykalizacji. Szalenie cieszę się, że znalazłam położnika, który nie leczy mnie - zdrowej, tylko opiekuje się moim dzieckiem.
Tak po ludzku mnie dziwi, że kobiety wolą połozyć się pod nóż niż z dala od stołu operacyjnego urodzić tak, jak to się dzieje od wieków. Boli, to fakt. Ale od tego się nie umiera chyba...
No i co z dzieckiem. Czy żadna z nich nie myśli o dziecku? Za mało się mówi o konsekwencjach cesarki dla maluszków. Barku nikt mu nie złamie, ale bywa wiele innych, nie tak widocznych konsekwencji...
Debata "Dziennika" tylko rozdmuchuje paranoję lęku przed porodem. Zakaz cc nie jest zamachem na wolność kobiet i ich uprzedmiotowieniem, ale staraniem, by lekarz nie szkodził. CC jest przecież tylko i wyłącznie koniecznością wobec groźby utraty życia albo zdrowia, na którą przystaje się ze względu na większe dobro niż szkody. Jeśli tego zagrożenia nie ma, to płacisz 8,5 tys. za dużo większe ryzyko niż naturalny poród.
A rodziłaś? Tak czy nie?
Bo tak sobie dywagujesz "na każdy temat", jak mężczyzna-lekarz w temacie odczuwania bólów porodowych
No ale KasiuMarysiu - faktem jest, że mimo wszystko bez doświadczenia, a w dyskusji z matkami trzeba nieco wykazać powściągliwości - wiedza to nie to samo, co doświadczenie.
Poza tym w ocenie wielu cesarka to ból jeszcze trudniejszy do zniesienia.
No i mnie wciąż dziwi, że dla kobiety noszącej dziecko to, czy będzie ją bolało czy nie, jest tak strasznie ważne, że zaryzykuje wiele, żeby nie poczuć... To takie, hm, neurotyczne dość.
No, moja droga - póki co masz takie samo pojęcie o bólach porodowych, co mężczyzna, a nawet mężczyzna-lekarz - czyli ŻADNE.
Teoria - teorią, wiedza - wiedzą, ale doświadczenia nic nie zastąpi w tej kwestii.
Ja byłam dość dobrze przygotowana teoretycznie do pierwszego porodu - a przecież, nie da się ukryć - byłam dość "zaskoczona" tym przeżyciem
ale...
ciąża wzorcowa, poród niby też bez żadnych komplikacji, dzidzia zdrowa jak rydz, 10 pkt
jak miała 8 m-cy stwierdzono MPD, dziecko bardzo mocno porażone, całkowicie niesprawne
nikt nie potrafił powiedzieć dlaczego-nie była ani niedotleniona, ani w zamartwicy, poród nie przedłużał się, wszytsko modelowo
kolejne dziecko uparła się urodzić poprzez cesarkę właśnie-nie chciała narażać kolejnego, "wzorcowo rozwijającego sie dziecka " na zaburzenie
znam opinie kobiet, które właśnie w obawie przed komplikacjami decyduja się na cesarskie cięcie-wolą narazić siebie, a nie dziecko
w moim stowarzyszeniu mam bardzo wielu podopiecznych z MPD właśnie takich "zdrowych", u których lekarze nie "wykryli"
dziecko mojej koleżanki "całkowicie niesprawne" jest od kilku lat, jak była niemowlęciem nie było to aż tak widoczne-przepraszam, nie napisałam precyzyjnie
Kingo-jak wykazują badania MPD to niestety wynik niedotlenień okołoporodowych, które są dużo bardziej prawdopodobne podczas naturalnego porodu, niż cięcia
tak mnie przynajmniej uczono
A czy sprawdziło się u Ciebie prawo "coraz krótszego porodu"? Bo ja Franka rodziłam przeciętnie, przez 8 godzin z kawałkiem, ale nie mam nic przeciwko, żeby tym razem poszło szybciej, i muszę Łusi wskazać szlachetne przykłady do naśladowania :smile:
Wczoraj dowiaduje sie za posrednictwem żony że kobiety robią cesarkę w 8 miesiącu w obawie przed rozstepami, a informacja pochodzi bezposrednio od dyrektora okolicznego szpitala.
Rozstępy, jeśli się pojawiają, to przecież już wcześniej!
A z tym dobrem dziecka to nie wiem. Wszystkie wypowiedzi (na forach czy bezpośrednio) kobiet, które chciały cesarki, ten aspekt jakoś pomijały. Panie raczej o swój dobrostan się troszczyły.
na jakimś kanale typu discovery widziałam film o tym, jak to bogate i ustosunkowane "damy" każą sobie robić cesarkę w 8 m-cu ponieważ to je podobno chroni przed nadmiernym zdeformowaniem sylwetki
W kazdym razie jak dla mnie wystarczająco uwiarygodnił informację bo nigdy nie było powodów by mu nie wierzyć.
Ja niestety mialam cc. Z jednej strony sam poród przez cc nie boli nic, ale: nie mogłam mieć od razu dzidziusia przy sobie i potem przez tydzień tak mnie bolało że bałam się że upuszczę małą, gdy miałam ją na rękach, do tego brak pokarmu, dół nastrojowy i dłuuuugie dochodzenie do siebie. Nikomu nie polecam.
Apropos, znacie przypadki że kobieta po cc kolejne dzieci rodziła naturalnie? Ile razy można mieć cc? tzn wiem że obiegowa opinia jest że trzecie czy czwarte cc to już wielkie ryzyko, ale może znacie osoby które to ryzyko podjęły i skończyło się dobrze?