27 stycznia, godzina 8 rano.
W tysiącach biur zaparzają się pierwsze, poranne kawy. Tysiące pracowników administracyjno – biurowych zasiadają przed monitorami komputerów, by z zapałem zabrać się do pracy. Pojawiają się pierwsze okna logowania do systemu, pierwsze stukoty klawiatur niosą się po jeszcze zaspanych biurach.
Wtem, niczym grom z jasnego nieba, pada TO pytanie:
– ej, działa wam facebook?
Kolejne osoby z niedowierzaniem wklepują ten sam adres internetowy, potwierdzając najgorszy z możliwych scenariuszy: facebook nie działa! W biurach zapada przerażająca cisza, przy której woda bulgocąca w kaloryferze brzmi jak huk wodospadu. Ostatnio tak cicho było, gdy pojawiły się plotki, że Hanka ma zginąć w następnym odcinku.
Żałoba. Ptasie mleczko nie smakuje tak jak kiedyś. I kawa jest jakby bardziej jałowa. Wszystko straciło sens, życie wyblakło, brak porannej porcji zdjęć słodkich kotków i psów zaczyna negatywnie odbijać się na samopoczuciu pracowników. Tylko pani Jadzia tradycyjnie kładzie na to wszystko lachę, bo pani Jadzia jest za stara i za ślepa, żeby korzystać z komputera.
Godzina 8.07.
Facebook nadal leży. Kierownictwo zaczyna dostrzegać nieprzeciętny wzrost wydajności pracowników, co jest tym bardziej dziwne, że nastroje w zespole nie są zbyt optymistyczne. Nawet zaczynają wybuchać pierwsze kłótnie.
W tym czasie użytkownicy zaczynają nieśmiało odkurzać konta na Naszej Klasie i Twitterze. Ten drugi jest bezlitosny, plując z monitora setkami hashtagów #facebookdown. Tak, to właśnie nastąpił koniec świata!
W niewielkim mieszkanku, właścicielka firmy produkującej biżuterię „handmade”, szykuje sobie stryczek. Już wie, że dziś nie wyrobi facebookowej normy sprzedaży, a do zapłacenia nadal jest ZUS i czynsz.
Zapłakana celebrytka znana z tego, że jest znana, rozpacza przed ekranem komputera. Nie może opublikować porannej samojebki, a akurat dziś tak ładnie wyszedł jej kaczy dzióbek podczas nakładania trzeciej warstwy podkładu.
Wściekła, trzydziestoletnia Genowefa rzuca w kota poduszką. Kot jest winny, na pewno przegryzł coś w kablach i teraz nie działa jej fejzbuk i nie może sprawdzić, co robi ta dwudziestoletnia, cycata zdzira, z którą odszedł jej mąż.
Na ulicy pojawia się coraz więcej patroli policji. Po pierwsze: czuć w powietrzu narastające, społeczne niepokoje, po drugie: nie ma co robić na komendzie. Posterunkowy Alojz wyrywa sobie z głowy resztkę siwych włosów. O 7 miał zebrać plony na FarmVille, a teraz zgnije mu marchewka i nie będzie mógł wydoić krowy.
W autobusach i tramwajach też jakby inaczej. Masa studentów i uczniów zmierzających na zajęcia przestała wlepiać ślepia w ekraniki smartfonów. Nagle się okazuje, że jak się jedzie autobusem, to za oknem świat się przesuwa i nawet momentami są ładne widoki. Trzy osoby odkrywają, że mają w plecaku książkę, kilka osób zaczyna spoglądać na współpodróżnych. Wynikną z tego trzy małżeństwa, jedno nieślubne dziecko i dwa pobicia.
Godzina 8.15
Małżeństwo z wieżowca w centrum dużego miasta, nie wie co zrobić z porankiem. Ich pies jest w szoku, nigdy nie był tak wcześnie na porannym sikaniu.
Inna para, zamieszkująca domek w niewielkiej mieścinie, chcąc zabić bezproduktywny poranek, zaczyna ze sobą rozmawiać. Okazuje się, że mają ze sobą sporo wspólnych tematów. Dziewięć miesięcy później przychodzi na świat efekt tych rozmów.
Godzina 8.27
Facebook zaczyna działać.
-----------
Znalezione na... no jak myślicie?
Komentarz
i poza bezpośrednią komunikacją (wiadomości) nijak nie widzę zalet
- masa śmiecia wrzucanego przez "znajomych" i ogólnie poczucie zamknięcia w kolorowej klatce, z możliwością zaglądania do innych klatek, taki trochę Big Brother...
....ale ja to lubię. Nie jestem w tym osamotniona.
Te Twoje zeszyty to mały pikuś przy tym kufrze.
A swoją drogą czasem się zastanawiamy, czy w tym kufrze kosteczek babci nie ma. )
Kiedyś normalnie szedles na zakupy, wycieczkę, do kina, teatru, na wakacje, a teraz każdy sie melduje. I to wyrzucanie zdjeć dzieci do sieci.. Nigdy tego nie zrozumiem..
Pochwalić sie nowonarodzonym mozna ale pierwsze urodzinki, zrobiłem siusiu, kąpie sie, jem lizaka itp..
Ja najcześciej własnie korzystam z fb znajdując rozne artykuły.
Doskonale poprawia nastroj ...lub równie doskonale psuje
Uwielbiam fejsa, oprócz herbaty nie mam innych nałogów.....
No dobra, jeszcze org.
raz na rok/kilka lat
bardzo ożyły moje dawne kontakty
w miare na bieżąco wiemy co u nas, wiemy jak wyglądamy:)
Podoba mi się, ze mam dostep do artykułów, muzyki, których sama bym nie wyszukała
i nie znalazła
Poza tym lubię sobie z kimś popisać
CZASEM pochwalić się dzieciakami (bez zgody starszych NIGDY)
mogę coś zareklamować, mieć kontakt z tymi, kórzy chca do mnie napisać
to plusy
minusem i niezrozumiałą rzeczą jest ten big brather
jestem w kinie
w restauracji
w piaskownicy
idę do kibla
itp
niektórzy mam wrażenie tam chodzą aby napisać, ze chodzą
i te nosy w fb w autobusie, na dworcu, na przystanku
brr
Dzięki niemu mam kontakt ze znajomymi i rodzina mieszkającymi dalej.
Pomaga utrzymać kontak z ludźmi poznanymi gdzieś tam
Nie przeszkadzają mi wpisy innych typu "jem obiad", " jestem w kinie", "w drodze na wypoczynek"
Sama czasem sie zamelduje. A już dłuższy wyjazd to w sumie zawsze, znajomi wtedy wiedza ze nie ma ci mi zadu zawracać bo na wyjezdzie to wchodzę na fejsa "raz na ruski rok", najcześciej wkleić jakaś fotę )
Konto na nk trzymam tulko dla kontaktu z kilkoma osobami, ktore zapierają sie nogami przez fb
Na swojej tablicy wklejam i wypisuje co mi sie podoba i już
Jak komu z moich znajomych to sie nie podoba to zawsze mize mnie usunąć i wychodzę z założenia ze taki krok jest zdecydowanie lepszy aniżeli ględzenie gdzieś tam jaki to ja mam syf na tablicy czy teksty, ze mam cos z niej usunąć bo razi go w oczy
Uwielbiam tez Instagram'a
Mam kilka profili, ktore śledzę
Cos tam tez od czasu do czasu wrzucę, choć zawsze sobie obiecuje ze bede sie starać cześciej wrzucać to marnie mi to wychodzi
A listy czytac i pisac uwielbiam, choc na pisanie listow mniej czasu mam.