Doskonalym przykladem jest Kuba Ka, moj licealny kolega. Totalnie bezkrytyczna wiara rodzicow w to ze syn jest wyjatkowy. I duza zasobnosc portfela. Edit. Dopisalam
Jeszcze niedawno myślałam, ze takie opisy są przerysowane, ze to jednostkowe przypadki, jakas wybiorcza perspektywa Ale wydarzenia i rozmowy z ostatnich tygodni pokazują mi, ze nie, to jest rzeczywistość.
Hm, a mi brakuje jednego podkreslenia, uzupelnienia. Pokolenie rodzicow owych pierdól ma podejscie 'wy macie latwiej niz my'. I takim sposobem studiuje sie na odwal bo 'za moich czasow nie bylo ksera, mialem zle, bo w bibliotece recznie robilem notatki', je sie/gotuje sie/kupuje sie na odwal bo 'za moich czasow nie bylo tak wygodnie zeby obiad do domu dowiezli, masz wybor w sklepie, a ja musialam lepic pierogi, ty tylko odmrazasz', utrzymuje sie kontakty na odwal 'kto kiedy myslal ze mozna na internecie pogadac, zdj wyslac, nawet dzwonic, to drogie kiedys bylo! Godziny sie listy pisalo!'
takie pokolenie meczennikow co ma poczucie szkody, wychowuje niedorajdow, ktorzy znaja tylko 'wygodniej'.
Z tego wynika wg Dorotak, ze pokolenie 50 i 60 +, to meczennicy, bo sie uzalaja i zrzedza jak to oni mieli ciezko, a pokolenie 20 i 30 + ma lekko, bo ma mrozona zywnosc, latwy dostep do technologii itd.
Coś w tym jest, co pisze Dorotak. Ja to rozumiem tak, ze to "poszkodowane" pokolenie z miłości i zachwytu nad tym, jak to teraz jest dobrze bez głebszej refleksji pozwala na takie bezmyślne korzystanie z dobrodziejstw i "dobrodziejstw" naszych czasów
A ustosunkowujac sie do zalinkowanego artykulu, tak to fakt, ze teraz rodzice sa bardzo chwiejni i albo sa zbyt opiekunczy albo zbyt olewajacy.
Jednakze ci zbyt olewajacy nie wypuszczaja dzieci na dwor samopas tylko laduja w nich technologie: gry, tablety, telefony, co skutkuje jeszcze wieksza ilozacja tychze dzieci i odrealnieniem.
Znam przypadki dzieci, ktore bez mrugniecia okiem zabija insekta, znamtez takie, nastolatki zwlaszcza, ktore z piskiem uciekaja przed komarem, nie lubie ognisk, brudzenia sie i dziczy.
Wszystko zalezy, co nam rodzice wtlocza do glow. Kazdy ma swoja sciezke, swoj sposob na wychowanie.
Jedno jest pewne za malo te dzieci obecnie umieja rzeczy uzytecznych i potrzebnych do funkcjonowania w domu, a za duzo maja kompetencji mniej waznych.
Owszem: halo Telepizzza? obsluga telefonu i kasa
a nie owszem: jak zrobic pizze? jest problem
oczywiscie generalizuje
sa i takie dzieci co pizze zrobic potrafia i nie tylko, ale wiekszosc jednak: haloooTelepizza?
Mam wrażenie, że dzisiejsi 50-, 60-latkowie nakręcają to chuchanie i dmuchanie, ile razy słyszę, że coś mam zmienić bo się dzieci przeziębią, przewieje im ucho albo porazi je odkurzacz-morderca. Dziecku nie można dać kamyka do ręki bo zaraz leci sto historii o dziecku co musiało mieć operację bo połknęło monetę. Wszyscy się ciągle czegoś boją i zakładają, że wokół są same niekompetentne matki. Wychodziłam w tygodniu z małą to sąsiadka starsza upewniała się czy na pewno tylko do śmietnika idę bo pada deszcz i mogłybyśmy zmoknąć (a ja poleciałam na miasto, W. sobie zasnęła w wózku ) ... Wczoraj byłam na weselu i jakaś kobieta mi wmawiała, że mała się przeziębi. A jaki lament, że chłopcy się spocili od tańca. A na koniec kierowniczka udostępniła nam pokój w hotelu bo "gdzie z takim małym dzieckiem do domku". Mała ma prawie dwa lata, domki były całkiem eleganckie i w podobnym, tylko zimnym, spaliśmy w maju na wyjeździe. Wydaje mi się, że ten kto jest w stanie wymyślić więcej zagrożeń uważa się za bardziej odpowiedzialnego.
przesada nie jest w niczym wskazana. zarowno ani w nadmiernym chuchaniu i dmuchaniu na dziecko ani w wychowaniu survivalowym. moim zdaniem trzeba znaleźc tzw. zloty srodek.
Swiat byl tez troche inny i inaczej nastawiony. Moj brat w wieku lat kilku (ale jeszcze nie szkolny) pojechal sobie wozem drabiniastym do jakiejs wioski obok (byli na wakacjach na wsi, dziecko bqwilo sie na dworze). A moi rodzice zauwazyli dopiero jak juz wracal. Warto dodac ze moj brat ma lat 50 . No i nikt z tego afery nie robil. A teraz wyobrazacie sobie? Prawa rodzicielskie by im odebrali jak nic. Swiat sie zmienil nie tylko dzieci. Jest wiecej drog, aut, zagrozen, wiecej znieczulicy a jednoczesni przewrazliwienia doroslych. Swiat jest inny. A my i nasze dzieci sie niestety dostosowujemy. Jak nie ma parkow, lasow, pol, lak, boisk to gdzie begac? Po tesco?
@Katarzyna, ale ja piszę o tym, że w tej perspektywie to Ty masz łatwiej w wychowywaniu i zajmowaniu się dziećmi, niż Twoi rodzice/teściowie/dziadkowie;-) Nie wiem, jak jest u Was, znam kilku jedynaków, którzy padli ofiarą tej... fascynacji (?) rodziców postępem. A jeśli rodzice są majętni to naprawdę nikt nie wpadnie na to, że zepsute radio można próbować naprawić, co się przekłada również na zepsute związki, relacje. Poza tym, ja ciągle słyszę w rodzinie, jak to łatwo, bo wszystko w sklepie, pampersy, zupki, ubrania, a my,jako dzieci mieliśmy przechlapane i już w ogóle nasi rodzice/dziadkowie,bo byli skazani na tetrę:D ;;)
i generalnie nie odróżnia się wychowania od zwyczajnego zajmowania się dziećmi. Teraz możne łatwiej ubrać,nakarmić (nie pisze o jakosci) itd., ale wychowanie zajmuje dużo więcej uwagi właśnie przez owe dobrodziejstwa. z sobotniego wykładu na ten przykład- nikt 50lat temu nie myślał, że taka uwage trzeba w wychowaniu przykladac do podstawowych cnot, wytrwalosc, czystosci itd.
@Dorotak - mój tekst był nieco żartem ;-) Ale całkiem serio - nikt z poprzedniego pokolenia w rodzinie mi w nie zarzucił, że mam łatwiej. Może dlatego, że nikt z nich nie ma tylu dzieci, co ja. W moim pokoleniu, poza jednym kuzynem, któremu trafiły się bliźnięta, wszyscy mają jedynaków.
Ha.w sob. czekajac z dwulatka na swoją kolej na huśtawce patrzylam z bliska jak sześć doroslych osób zachwyca sie rocznym dzieckiem na tejze huśtawce. Wydawali z siebie zachwyty i piania ochy i achy. To dziecko juz teraz nie ma wątpliwości ze jest ważne i najwaznuejsze i wszystko mu się nalezy. Tylko rodzeństwo moze go uratowac.
Eeee tam! Moim najmłodszym, też rocznym, na co dzień zachwyca się nieustannie 8 osób - 3 dorosłe i 5 nieletnich. Rodzeństwo nie uratuje od zachwytów :-D
Mam dwoje harcerzy. Córka lat niespełna 16 już dwa lata z rzędu jechała na obóz w grupie najbardziej zahartowanych i odpornych harcerzy, by budować obóz od podstaw. Potrafi wykopać ziemiankę, latrynę , zmywak zrobić, łózko...w tym roku w namiocie na stopień wykonała szafkę z wysuwanymi szufladami, mając do dyspozycji kilka żerdek, patyków, sznurek i parę gwoździ Siekiera posługuje się równie sprawnie co widelcem
Mam wygodniej niż moja babcia czy mama i zawsze to powtarzam, tym co częstują mnie tekstem " tyle dzieci na te czasy? " Tłumaczę wtedy, że nigdy nie było lepszych czasów...bo mamy pampersy, pralki, zmywarki itd Ale moje dzieci mimo tego komfortu potrafią poradzić sobie w sytuacjach ekstremalnych, łażą po drzewach i gotują herbatki z igieł sosny...
A ja nie ręczę za siebie, jeśli jeszcze raz ktoś w mojej obecności powie o dobrodziejstwach wychowywania dzieci przez dziadków. Obserwuję to systematycznie, w rzeczonych parkach. Są babcie-babcie i nianie w wieku babciowym. Poza bardzo nielicznymi wyjątkami zajmują się hodowaniem dzieci na dupy wołowe. Nie wchodź, nie dotykaj, nie biegaj, nie huśtaj się tak mocno, nie kręć się na karuzeli. Chodź zjedz bananka. Coś takiego jest akceptowalne w zakresie weekendowo-wakacyjnym, babcia zabierze do kina czy tam inną atrakcję zapewni. Ale pełnoetatowe wychowanie w tym stylu jest mordercze, a teraz tak rośnie całe pokolenie. Na raroga wychodzę ja, bo nie trzymam dwulatki za obie rączki na równoważni.
@asiao Ludzie którzy nie mają umiejętności racjonalnego wychowywania dzieci równie dobrze mogą zepsuć jedno jak i całą gromadkę. Rodzeństwo nie zawsze coś daje. Znam (dorosłe) zepsute jedynaczki i znam takie "na rane przyłóż". Tak samo rodzeństwo które sie łukiem szerokim omija oraz fajne paczki.
@Elunia U mnie w liceum był chłopak (20 lat bo nie zdał dwa razy) któremu babcia codziennie do szkoły przynosiła na przerwe kanapki, batoniki i herbate żeby była jeszcze ciepła. Czasem gdy padało albo było zimno donosiła mu swetry i parasol. Poza tym zawsze gdy go nie było nosiła mu zeszyty od reszty uczniów ale on nigdy nie uzupełniał braków.
Komentarz
Edit. Dopisalam
Ale wydarzenia i rozmowy z ostatnich tygodni pokazują mi, ze nie, to jest rzeczywistość.
Pokolenie rodzicow owych pierdól ma podejscie 'wy macie latwiej niz my'. I takim sposobem studiuje sie na odwal bo 'za moich czasow nie bylo ksera, mialem zle, bo w bibliotece recznie robilem notatki', je sie/gotuje sie/kupuje sie na odwal bo 'za moich czasow nie bylo tak wygodnie zeby obiad do domu dowiezli, masz wybor w sklepie, a ja musialam lepic pierogi, ty tylko odmrazasz', utrzymuje sie kontakty na odwal 'kto kiedy myslal ze mozna na internecie pogadac, zdj wyslac, nawet dzwonic, to drogie kiedys bylo! Godziny sie listy pisalo!'
takie pokolenie meczennikow co ma poczucie szkody, wychowuje niedorajdow, ktorzy znaja tylko 'wygodniej'.
Jednakze ci zbyt olewajacy nie wypuszczaja dzieci na dwor samopas tylko laduja w nich technologie: gry, tablety, telefony, co skutkuje jeszcze wieksza ilozacja tychze dzieci i odrealnieniem.
Znam przypadki dzieci, ktore bez mrugniecia okiem zabija insekta, znamtez takie, nastolatki zwlaszcza, ktore z piskiem uciekaja przed komarem, nie lubie ognisk, brudzenia sie i dziczy.
Wszystko zalezy, co nam rodzice wtlocza do glow. Kazdy ma swoja sciezke, swoj sposob na wychowanie.
Jedno jest pewne za malo te dzieci obecnie umieja rzeczy uzytecznych i potrzebnych do funkcjonowania w domu, a za duzo maja kompetencji mniej waznych.
Owszem: halo Telepizzza?
obsluga telefonu i kasa
a nie owszem: jak zrobic pizze?
jest problem
oczywiscie generalizuje
sa i takie dzieci co pizze zrobic potrafia i nie tylko, ale wiekszosc jednak: haloooTelepizza?
Moj brat w wieku lat kilku (ale jeszcze nie szkolny) pojechal sobie wozem drabiniastym do jakiejs wioski obok (byli na wakacjach na wsi, dziecko bqwilo sie na dworze). A moi rodzice zauwazyli dopiero jak juz wracal. Warto dodac ze moj brat ma lat 50 .
No i nikt z tego afery nie robil. A teraz wyobrazacie sobie? Prawa rodzicielskie by im odebrali jak nic.
Swiat sie zmienil nie tylko dzieci. Jest wiecej drog, aut, zagrozen, wiecej znieczulicy a jednoczesni przewrazliwienia doroslych. Swiat jest inny. A my i nasze dzieci sie niestety dostosowujemy. Jak nie ma parkow, lasow, pol, lak, boisk to gdzie begac? Po tesco?
Nie wiem, jak jest u Was, znam kilku jedynaków, którzy padli ofiarą tej... fascynacji (?) rodziców postępem. A jeśli rodzice są majętni to naprawdę nikt nie wpadnie na to, że zepsute radio można próbować naprawić, co się przekłada również na zepsute związki, relacje.
Poza tym, ja ciągle słyszę w rodzinie, jak to łatwo, bo wszystko w sklepie, pampersy, zupki, ubrania, a my,jako dzieci mieliśmy przechlapane i już w ogóle nasi rodzice/dziadkowie,bo byli skazani na tetrę:D
;;)
i generalnie nie odróżnia się wychowania od zwyczajnego zajmowania się dziećmi. Teraz możne łatwiej ubrać,nakarmić (nie pisze o jakosci) itd., ale wychowanie zajmuje dużo więcej uwagi właśnie przez owe dobrodziejstwa.
z sobotniego wykładu na ten przykład- nikt 50lat temu nie myślał, że taka uwage trzeba w wychowaniu przykladac do podstawowych cnot, wytrwalosc, czystosci itd.
To dziecko juz teraz nie ma wątpliwości ze jest ważne i najwaznuejsze i wszystko mu się nalezy.
Tylko rodzeństwo moze go uratowac.
Mam dwoje harcerzy.
Córka lat niespełna 16 już dwa lata z rzędu jechała na obóz w grupie najbardziej zahartowanych i odpornych harcerzy, by budować obóz od podstaw. Potrafi wykopać ziemiankę, latrynę , zmywak zrobić, łózko...w tym roku w namiocie na stopień wykonała szafkę z wysuwanymi szufladami, mając do dyspozycji kilka żerdek, patyków, sznurek i parę gwoździ
Siekiera posługuje się równie sprawnie co widelcem
Mam wygodniej niż moja babcia czy mama i zawsze to powtarzam, tym co częstują mnie tekstem " tyle dzieci na te czasy? "
Tłumaczę wtedy, że nigdy nie było lepszych czasów...bo mamy pampersy, pralki, zmywarki itd
Ale moje dzieci mimo tego komfortu potrafią poradzić sobie w sytuacjach ekstremalnych, łażą po drzewach i gotują herbatki z igieł sosny...
Ech biedne dzieci
Coś takiego jest akceptowalne w zakresie weekendowo-wakacyjnym, babcia zabierze do kina czy tam inną atrakcję zapewni. Ale pełnoetatowe wychowanie w tym stylu jest mordercze, a teraz tak rośnie całe pokolenie.
Na raroga wychodzę ja, bo nie trzymam dwulatki za obie rączki na równoważni.
Za coś trzeba zyc
Ludzie którzy nie mają umiejętności racjonalnego wychowywania dzieci równie dobrze mogą zepsuć jedno jak i całą gromadkę. Rodzeństwo nie zawsze coś daje.
Znam (dorosłe) zepsute jedynaczki i znam takie "na rane przyłóż".
Tak samo rodzeństwo które sie łukiem szerokim omija oraz fajne paczki.
@Elunia
U mnie w liceum był chłopak (20 lat bo nie zdał dwa razy) któremu babcia codziennie do szkoły przynosiła na przerwe kanapki, batoniki i herbate żeby była jeszcze ciepła. Czasem gdy padało albo było zimno donosiła mu swetry i parasol. Poza tym zawsze gdy go nie było nosiła mu zeszyty od reszty uczniów ale on nigdy nie uzupełniał braków.